-Jasne. Jeszcze raz przepraszam. Za to widzisz nawet Napoleon bronił pandę. A muszę powiedzieć że do tej chwili świata poza nią nie widział.-zaśmiałam się. Sahara nadal szarpała się jak wściekła na smyczy.
-Spoko.-powiedziała lekko przestraszona, a w jej słowach nie było zbyt dużego przekonania.
-Sahara, uspokój się!-krzyknęłam gdy pociągnęła mnie do przodu. Zawinęłam smycz dookoła dłoni i pociągnęłam ją do tyłu. Zaskrzeczała i podbiegła do mnie z podkulonym ogonem. Poszłyśmy na pizzę. Sahara szalała za oknem. Stwierdziłam że pójdę z nią do weta. Juszes czekała na mnie na dworze.
-No to wszystko jasne.-powiedziałam.
-Co jest?
-Szykuje się nam nowy miot.-zaśmiałam się.
<Juszes?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz