PRACA
Po ukaraniu Aranta kolej na dzieci. Jakże ja kocham lonżować Firsbby! Dwójka dzieci, każde po pół godziny stępa, wolniutkiego kłusu i multum ćwiczeń. Bliźniaczki o kruczoczarnych włosach i niebieskich włosach w wieku może czterech lat. Przyjechały z mamą, identyczną kobietą o czarnych włosach.
- Witam.
Powiedziałem stojąc przy boksie Firsbby.
- Dzień dobry.
Odpowiedziały bliźniaczki i matka, niemal w tym samym czasie.
- Mam dla was przygotowaną już kucyczkę. Chodźcie. Pół drogi prowadzi Maja, pół drogi Lena.
Uśmiechnąłem się i poszliśmy wszyscy na ujeżdżalnię.
- Kto pierwszy?
- Lena.
Usłyszałem głos ich mamy, która siadała właśnie na krześle w rogu ujeżdżalni. Dziewczynka wsiadła na konika. Przypiąłem w tym czasie lonżę i lekko uderzyłem batem w ziemię za kucem, aby szła stępem. Kilka ćwiczeń, sięganie do uszu, ogona, siedzenie po damsku, tyłem, bokiem, sięganie do czubków butów z jednej i drugiej strony, przewieszenie się na koniu na Indianina, objęcie całej szyi konia, co nie było takie trudne, jak się spodziewała i tak dalej. Wreszcie spróbowaliśmy pojechać pięć minut wolnym kłusem dookoła ujeżdżalni. Złapała się rączki i siedziała w siodle. Kuce są bardzo wybijające, więc musiałem pilnować, aby nie traciła równowagi. Biegłem z lonżą w ręce tuż obok. Wreszcie chwila stępa po małym kole i druga dziewczynka. Te same ćwiczenia, kłus, chwilka stępa i Firsbby mogła dobrać się do obiadu, który już na nią czekał. Ja jednak nie miałem jeszcze przerwy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz