-Jess, chodź tu!-usłyszałam głos Sam.
-Już biegnę!-odkrzyknęłam zbiegając po schodach. W tle słychać było dwa inne głosy. Zeszłam na dół. W drzwiach stali moi rodzice. Nie, to nie możliwe! Mama stał uśmiechnięta, ale w oczach miała łzy. Ojciec wyglądał podobnie. Podeszłam do nich powoli. Na ziemi postawili małą sunię rottweilera z kokardką na szyi. Położyła się na ziemi:
Spojrzałam jeszcze raz na nich zdziwiona.
-Skarbie...-powiedziała łamiącym się głosem mama. Podeszła do mnie i założyła mi włosy za ucho.-Coś ty zrobił ze swoimi włosami.-popatrzyła na mnie. Odepchnęłam jej rękę.
-Znowu się zaczyna tak?! Proszę bardzo, jeśli macie zamiar to drzyjcie się na mnie teraz, a nie udawajcie milutkich żeby zrobić wrażenie na kimś! Jesteście dla mnie nikim! Rozumiecie! Nikim!-krzyknęłam, a potem popatrzyłam na Sam.-Czemu mi to zrobiłaś?-zapytałam ze łzami w oczach.
<Sam?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz