sobota, 7 stycznia 2017

Od Alice do Samanty

Alice C.D. Samanta
Siedziałam na płocie przy pastwiku i patrzyłam na konie. Było około 9, zrobiłam już wszystko co miałam zrobić, czyli sprzątnęłam bosky, nakarmiłam konie i wypuściłam je na pastwisko.
Byłam sama w stajni. Nikt nie przyszedł, powoli zaczynałam się nudzić.
Nagle zza krzaków ujrzałam rudowłosą osobę, podbiegłam do niej i się przywitałam. To była Samanta. Porozmawiałam z nią chwilę.
- Już skończyłaś pracę? - zapytała z lekkim zdziwieniem.
- Tak. - odparłam i się uśmiechnęłam.
- Szybka jesteś. - Samanta do mnie mrugnęła i zdjęła czapkę z głowy. - W takim razie co powiesz na teren?
- Bardzo chętnie! - zgodziłam się. - To ja idę siodłać konia. Bierzesz Sekreta, prawda?
- Czytasz mi w myślach. - mrugnęła do mnie.
Poszłam na pastwisko. Chwyciłam uwiąz Nimfy i zręcznie podeszłam do klaczy. Ona zaś odbiegła galopem na drugi koniec pastwiska. Nigdy nie umiałam uganiać za końmi.
Podeszłam po raz kolejny, a ona znowu odbiegła. Wkurzyłam się i pewnie podeszłam do klaczy szybko chwytając ją za bok kantaru, zanim odejdzie i przypięłam uwiąz.
- Nie chce się pracować, co? - powiedziałam. - Spokojnie, będzie fajnie, zobaczysz.
Sekret stał już przywiązany, a obok niego chodziła Samanta. Przywiązałam Nimfę nieco dalej i zaczęłam ją czyścić. Przez śnieg ziemia robi się bardziej w błocie i na sierści kobyłki stworzyła się skorupa błota i piachu. Czyszczenie przyszło mi z trudnością, ale jakoś wyszło. Szybko założyłam klaczy resztę rzędu. Ja natomiast włożyłam moje termobuty i czapkę oraz rękawiczki zimowo-jeździeckie. Wsiadłyśmy na konie i pojechałyśmy w stronę polany obsypanej śniegiem.

<Samanta?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy