poniedziałek, 29 lutego 2016

Od Max'a


WSPÓLNE CHWILE

Zagryzłem lekko wargę i milczałem. Czasami nie mogę zrozumieć kobiet. Bez słowa patrzyliśmy w gwiazdy. Spojrzałem na komórkę...siedem nieodebranych połączeń, pięć SMS-ów i 30 z Messengera. Pierwsze połączenie od mamy, kolejne od Kaspiana, pięć od...
- Natalia?!
Wykrzyknąłem z niedowierzaniem.
- Jaka Natalia?!
Sam zrobiła się podejrzliwa. Zaśmiałem się tylko.
- Spokojnie, nienawidzę jej. Ech, gdyby tak ona nienawidziła i mnie...
Wszystkie wiadomości były od niej. Odpisałem: Zajmij się sobą, jestem na randce. Tak, ona uchodziła za moją adoratorkę. Niezbyt lubiłem takie dziewczyny, które nie rozumiały, że mam już Sam i nie zmieniam zdania przez kolejne siedemdziesiąt lat, potem mam w planach śmierć. Znaczy...nie samobójczą.
- Czyli...?
Dalej wypytywała mnie Samanta.
- To podobam się jej i mnie atakuje kiedy tylko może. Proszę, zrób jej kiedyś awanturę, czy coś, bo mam dość...skąd ta...ona ma mój numer?
Mruknąłem.

<Sam?>

sobota, 27 lutego 2016

Od Cary

PIERWSZY DZIEŃ W STAJNI NIMFY

Graliśmy jeszcze z parę dobrych godzin na stronie gry.pl, lecz jak już nam się znudziło zaproponowałam abyśmy coś obejrzały:
-Co ty na to aby obejrzeć jakiś film?- zapytałam się unoszą lekko brwi.- Może horror?- dodałam.
-Jasne.- odpowiedziała.
Wstałam z kanapy i odstawiłam kubek z herbatą na stół, następnie weszłam do mojego pokoju. Wyskoczyłam na łóżko i dzięki pilotowi włączyła telewizor który był takiej samej wielkości co całą ściana.
-Idziesz?!- krzyknęłam aby Hailie mnie usłyszała.- Jestem w moim pokoju... jak wiesz gdzie on jest.
-Idę.- usłyszałam po chwili głos Hailie.
Hailie stała w drzwiach więc powiedziałam jej aby usiadła czy tam nawet rozwaliła się na moim łóżku jak stary kot. Po paru minutach wciskania guzików i męczenia się z wyborem filmu, wybrałam ten najlepszy horror... The Wicked.
-Ajjj!- pisnęłam.- Zapomniałam o pop corn'ie i..- nie dokończyłam tylko wyskoczyłam z łóżka i skierowała się w stronę kuchni. Następnie otworzyłam moją sekretną szafkę i wyjęłam z niej wszystkie smakołyki, wzięłam je i poszłam w stronę pokoju. Hailie spojrzała się na mnie tak jakby zauważyła jakiegoś ducha czy tam straszą pani w różowych legginsach.
-Co? Jesteś na diecie?- zażartowałam i rozłożyłam wszystko na łóżko.
-Nie po prostu przesadzasz, z tym wszystkim.- rzekła patrząc na mnie.
-Oj tam..- powiedziałam i otworzyła Haribo.

****22:30****

Film był... straszny, ale i fajny. Przynajmniej dla mnie bo Hailie dosłownie miała taki sam kolor twarzy jak ściana 'czyli biały XD'. Było już dosyć późno ale i tak i tak chciało mi się wyjechać gdzieś na miasto, nawet do pizzeri czy jakiegoś klubu.
-Ubierają się po zaraz gdzieś pojedziemy.- powiedziałam ubierając się w cieplejsze bluzę.- Na dodatek mam sposób na paparazzi.- dodałam i po chwili podałam jej jeden pistolet nerf z wodą.
-Czasami myślę że jesteś nie normalna.- zażartowałam.

<Hailie? Woda woda woda XD>

Od Hailie

PIERWSZY DZIEŃ W STAJNI NIMFY

 -Rozgość się- powiedziała do mnie Cara i wskazała sofę.
Zdjęłam buty i kurtkę podobnie jak moja towarzyszka. Usiadłam wygodnie.
 -Ładnie mieszkasz -uśmiechnęłam się. Naprawdę mi się podobało.
 -Dzięki, napijesz się czegoś? -powiedziała kierując się w stronę kuchni otwartej na salon.
 -Nie -powiedziałam i podeszłam do psiaka, który obskakiwał mnie. -Co Lu? -głaskałam szczenię.
 -Jest uroczy -z herbatą w ręku usiadła obok mnie Cara.
 -Pewnie jest ci trudno być 'sławną' -zacisnęłam na ostatnie słowo robiąc króliczki w powietrzu.
 -Nawet nie wiesz jak bardzo -zaśmiała się wraz ze mną.
 -No dobra to co robimy? -wstałam i rozejrzałam się dookoła.
 -A co byś chciała?
 -Pytaniem na pytanie? Nie no, ale tak serio to masz laptopa?
 -Tak, jasne -poszła chyba do sypialni i wróciła z białym urządzeniem. Uruchomiła go.- Po co nam?
 -Zagramy w coś- pokazałam zęby.
 -Mam się bać? -uniosła brew i włączyła wyszukiwarkę.
 -Oczywiście -wpisałam tam gry.pl
 -Serio?? -zaśmiała się- Nie wchodziłam tam od dzieciństwa..
 -Ja też, ale pamiętam, że zawsze jak nie było co robić we dwie osoby to się grało w wodę i ogień -uśmiechnęłam się i zaczęła się poważna rozgrywka poważnych dorosłych kobiet. No, ale na tym się nie skończyło. Zaczęłyśmy kminić grę Głupciuszek. To było mega powalone. Obie naśmiałyśmy się i namyślałyśmy w grom XD.

<Cara? Co tam wymyśliłaś dalej?>

Nowe licytacje!

Wstawione są nowe licytacje. Koniecznie sprawdź :) Możesz znaleźć tam konia idealnego dla twojego jeźdźca!

~Juka

Kupione konie z licytacji

Proszę o uzupełnienie formularza koni w przeciągu tygodnia, lub zgłoszenia opóźnienia. W przeciwnym razie konie zostaną utracone bezpowrotnie.


Felix
-1100 ♦



Imię: Poziomka
Wiek: 5 lata
Płeć: Klacz
Rasa: American Quarter Horse
Numerek kompletu: - - -
Charakter: - - -
Historia: Miała drastyczną przeszłość. Bito ją i głodzono. Dzięki pomocy fundacji udało się ją w ostatniej chwili odkupić od rzeźnika. Teraz czeka na dom, w którym ktoś pomoże jej pokochać ludzi.
Specjalizacja: Western
Stan: - - -
Pochodzenie: Ojciec - Nuston, Matka - Ponegma
Właściciel: ---

~~~~

Hailie 
-1550 ♦


Imię: Myszata
Wiek: 3 lata
Płeć: Klacz
Rasa: Koń sp
Numerek kompletu: - - -
Charakter: - - -
Historia: Zostaje sprzedana dla zysku.
Specjalizacja: Rekreacja i skoki
Stan: - - -
Pochodzenie: Ojciec - Kosarz, Matka - Mżawka
Właściciel: ---

oraz

-1010 ♦


Imię: Lola
Wiek: 4 lata
Płeć: Klacz
Rasa: NN
Numerek kompletu: - - -
Charakter: - - -
Historia: Znudziła się właścicielce.
Specjalizacja: Rekreacja i skoki
Stan: - - -
Pochodzenie: Ojciec - Roker, Matka - Liliana
Właściciel: ---

~~~~

Max
-1100 ♦

Imię: Sawa
Wiek: 6 lat
Płeć: Klacz
Rasa: Koń czystej krwi arabskiej
Numerek kompletu: - - -
Charakter: - - -
Historia: Sprzedawana w celu zwolnienia jednego boksu innemu koniu. Potrzebuje wielkiej miłości. Potrafi być bardzo oddana a w tamtej stajni nikt nie umiał tego docenić.
Specjalizacja: Skoki
Stan: - - -
Pochodzenie: Ojciec - Pastel, Matka - Szkocja
Właściciel: ---

~~~~


Od Sarah

PRZEJAŻDŻKA

Rano wstałam, jakbym dowiedziała się, że wygrałam milion. Miała dzisiaj przyjść paczka z ekwipunkiem dla Asysza! Szybko poszłam do łazienki i umyłam się, po czym ubrałam w czarne "poszarpane" dżinsy i czarną bluzę. Zeszłam do kuchni, a tam na stole leżały klucze. Rosal wiele razy mi je zostawiała, kiedy wychodziła. Teraz postanowiłam przyrządzić sobie coś do jedzenia, oraz zaparzyć herbatę. Wyciągnęłam z szafki zaparzacz do herbaty i dwie małe torebki z herbatą.
***
Herbata się parzyła, a ja smarowałam masłem kromkę chleba. Położyłam biały ser, trochę szczypiorku, szynkę, oraz dwa plasterki ogórka kiszonego i akurat zaparzyła się herbata. I tak oto zjadłam kanapkę i wypiłam gorącą herbatę. Rosal podarowała mi śliczny kubek z namalowaną, fioletową sową. Był to mój ulubiony kubek. Nagle rozległo się dzwonienie do drzwi. Wsunęłam ostatni kawałek kanapki i podeszłam do drzwi. Przez małą dziurkę wyjrzałam przed drzwi. Natychmiast je otworzyłam. Przede mną stał ciemnej karnacji mężczyzna (pewnie pochodził skądś blisko Afryki, ale mniejsza), ubrany w mundur w kolorze kości słoniowej z wizerunkiem poczty. Obok niego stał ogromny karton, a sam trzymał w ręce długopis i papiery.
-Panna Sarah Merence?-spytał z wyraźnie afrykańskim akcentem.
-Tak, to ja.-odparłam, a ten podał mi długopis i papiery.-Aha, to moja paczka z ekwipunkiem, tak?
-Tak, tak.-pokiwał głową.
Podpisałam we wskazanych przez mężczyznę miejscach i poprosiłam, by wniósł ciężką paczkę do domu i postawił na stół. On wykonał polecenie i pożegnaliśmy się krótkim "do widzenia". Poczekałam, aż odejdzie i zaczęłam piszczeć i skakać z radości. Wylałam herbatę, ale na szczęście kubek się nie zbił. Wytarłam to szybko i odstawiłam kubek do szafki. Wyciągnęłam nóż, a kiedy przecinałam taśmę, skaleczyłam się mocno w palec.
-Asss...-syknęłam z bólu i wyciągnęłam plastero-bandaż z apteczki.
Zawinęłam sobie nim palec i otworzyłam paczkę. Było tam przepiękne siodło, a do niego puchata nakładka, zwinięty, nieruszony czaprak, owijki, szczotki i ogłowie. Złapałam jakąś torbę i włożyłam do niej: ogłowie, owijki, siodło i zwinięty czaprak, jak i nakładkę na siodło. Zapięłam torbę i przewiesiłam ją przez ramię pozwalając, by opadła spokojnie na moim prawym biodrze. Złapałam w ręce siodło i trzymając je, złapałam klucze i wyszłam z domu. Zamknęłam dom na klucz, a klucz wrzuciłam do torby. Poszłam prosto do stajni, z całym ekwipunkiem. Dziś miał zostać w boksie Asysza, nie chciałam zaśmiecać siodlarni moimi gratami... A boks Asysza był duży, więc zamontowałam w rogu schowek, na kształt skrzyni. Był w ziemi. W podłodze była taka dziura, do której włożono skrzynię, więc mam schowek. Przykryte jest to starannie słomą, a przymocowana jest jeszcze skóra nad otworem (bo skrzynia nie ma klapy, rzecz jasna!), przyklejona bardzo mocną taśmą do wielokrotnego użytku. Weszłam do stajni i do boksu mojego przyjaciela - Asysza. Zawiesiłam siodło na ścianie boksu, a raczej na "prętach" i wyjęłam z torby szczotki. Torbę powiesiłam na haczyku, który był na sól dla koni, której teraz tam nie było. Zaczęłam czyścić powoli konia miękkim zgrzebłem. Później kurz, brudy i tak dalej...aż w końcu kopystka miała okazję zaszaleć. Okazało się, że sprzęt, który został mi przywieziony, był klasy A, czyli klasy l. Wow, tak tanio za taki sprzęt... Kiedy kopyta Asysza zostały wyczyszczone, założyłam mu nowiutkie ogłowie. Najpierw je lizał, ale nakazałam mu przestać, klepiąc go lekko po karku. On nie potraktował tego jako pieszczoty - czyli tak, jak chciałam. Koń parsknął chyba nieco niezadowolony, ale później zajął się wąchaniem czapraka.
-Asysz, kochany, przestań!-zaśmiałam się, kiedy próbował złapać wargami róg czapraka.
Rozwinęłam czaprak i założyłam go na grzbiet Asysza. Koń wsadził mi nos do kieszeni w poszukiwaniu smakołyków. Nie wiem, jak uczyli go właściciele, ale tak nie powinien się zachowywać. Odsunęłam jego łeb i zdjęłam siodło ze ściany boksu. Położyłam nowiutkie siodło na czaprak i nałożłam na siedzenie nakładkę. Zapięłam pas pod brzuchem Asysza i odsunęłam się trochę. Asysz wyglądał prześlicznie! Uśmiechnęłam się. Podpięłam strzemiona i kiedy przełożyłam wodze do przodu, chcąc wyprowadzić Asysza z boksu, zauważyłam wchodzącego Felix'a. Nigdy wcześniej nie zauważyłam chłopaka, więc teraz przyglądałam mu się niezauważalnie z zaciekawieniem. Pogłaskał Frozynę po pysku i uśmiechnął się do niej.
-Hej, kochana.-rzekł przymilnie i zabrał się za czyszczenie Frozyny.
Wtedy wyprowadziłam Asysza z boksu. Felix szybko odwrócił się w moją stronę.
-Kto ty?-spytał, lekko zdziwiony moją obecnością.
-Sarah Merence, miło mi. A tobie, jak na imię?-odpowiedziałam, następnie zadając pytanie.
-Felix Moore.-rzucił krótko.
-Ty i Max to bracia?
-No.
O nic więcej nie pytałam, nie chciałam przeszkadzać Felix'owi w zajęciu. On osiodłał nie wiadomo kiedy Frozynę i spojrzał na mnie.
-Masz konkretny cel jazdy?-zapytał.
-Nie.-odparłam krótko.
-A możemy gdzieś...przejechać się w terenie? Nie wiem...las?-spytał cicho.
-Pewnie.-uśmiechnęłam się i podeszłam z Asyszem do Felix'a.
Ten wyprowadził Frozynę i wyszliśmy ze stajni. Wsiadłam na Asysza i oglądnęłam się do tyłu. Felix już siedział na Frozynie i stępem podszedł obok mnie.
-To jedziemy?-zapytałam.
-Jedziemy.-uśmiechnął się i pojechaliśmy dróżką w las.
Mijaliśmy świerki, a ja zauważyłam dorodną szyszkę. Wyrwałam ją, kiedy szliśmy stępem razem z jedną gałązką i wczepiłam do ogłowia Asysza.
-Ta-dam!-zaśmiałam się patrząc, jak szyszka jest i spada.
-Heh.-zaśmiał się krótko chłopak, który teraz jechał obok mnie.
Nagle zauważyliśmy polanę. Była ogromna. Nie było już na niej śniegu, tylko soczysta trawa.
-Kto pierwszy na tej polanie!-wrzasnął Felix i ruszył cwałem.
-Dalej Asysz, dogonimy ich!-krzyknęłam cicho do konia i po chwili wyprzedziliśmy Felix'a i Frozynę.
Kiedy prawie byliśmy, wyjęłam stopy ze strzemion i zeskoczyłam prosto w wielką trawę. Asysz zatrzymał się i pochylił nade mną, a ja się śmiałam.
-Sarah!-krzyknął Felix i zaczął szukać mnie w trawie. Niestety się potknął i upadł obok.
-Co ty robisz?!-spytał patrząc, jak dławię się ze śmiechu.-To nie jest śmieszne!-dodał obruszony i zakrył mi buzię wysoką trawą.
Położył się znowu obok z uśmieszkiem. Wyplułam trawę i uśmiechnęłam się. Nasze konie pasły się obok, a my leżeliśmy w tak wysokiej trawie, że nie było nas widać. Dopiero, kiedy ktoś by podszedł byłby w stanie nas zobaczyć. Zamknęliśmy oczy pozwalając, by promienie Słońca opadały na nasze twarze...

<Felix? Co dalej? Szalone pomysły, spokojny odpoczynek, czy jak? Xd>

piątek, 26 lutego 2016

Od Sophie

ROZPISKA

- Chętnie. Tylko pójdę po jakiegoś konia... - Uśmiechnęłam się lekko i pomknęłam do stajni. Na szczęście nikt nie jeździł na Rosalett. Klacz widząc mnie, zarżała przyjacielsko, wychylając łeb zza drzwi boksu.
- Cześć kochana... - Szepnęłam, otwierając zasuwę i wyprowadzając klacz. Wyczyściłam ją szybko, osiodłałam i wyprowadziłam na zewnątrz.
- Przepraszam że tak długo, ale ktoś wstawił ją do boksu całą brudną. Nie wyczyścił jej nawet kopyt... zapewne jakiś zarozumiały bogacz, co sypie hajsem na prawo i lewo. - Prychnęłam podirytowana, zwinnie wskakując na grzbiet klaczy. Poczułam, że mam nierówne strzemiona. Położyłam nogi na poduszkach kolanowych i sprawnie wyregulowałam je odpowiednio do mnie.
- To gdzie jedziemy...? - Spojrzałam na Felix'a.

<Felix?>

Od Samanty

SPOTKANIE RODZINNE 

-Ale.. Ale ja nie umiem być dla Ciebie zła.

****W domu****
-Idziemy jeszcze z psami na spacer?
-Jasne czemu nie. - uśmiechnęłam się. 
Jak zawsze, ja Arfę, a Max Barleya.
-Pójdziemy w stronę stajni?
-Jak tylko kochanie chcesz. - zgodził się.
Ubrałam płaszcz zamknęłam dom i chwyciłam Max'a za rękę. Nie chcę go już nigdy opuszczać.
Szliśmy drogą na stajnię. 
-I co było w tej Anglii?
-Nic ciekawego.
-Jak to przecież to piękny kraj.
-Tak owszem.
Doszliśmy do stajni.
-Może wracajmy.
-Nie. proszę pójdźmy nad jezioro.
-Ale to kawałek drogi stąd.
-Proszę. Chcę, aby ten dzień tak się nie skończył.
-Hmm... Dobrze.
Pocałowałam go. Nagle Afra zaczęła mnie ciągnąć, z braku sił pościłam jej smycz.
-Afra!
Suka ustała. 
-Wracaj! JUż. -zaczęła delikatnym krokiem iść w moją stronę.
-Pójdźmy po konie. Proszę.
-Sam! Jest godzina 22:30 i ty jeszcze chcesz iść po konie.
-Proszę. Max.
-A jak Rosal nas zobaczy?
-Max.... Idziemy rozumiesz! I nie ma innego rozwiązania! Kapisz.
-Łał.
-Trzymaj. - dałam mu do ręki Afrę, a sama chwyciłam go za drugą. 
Wyjęłam klucze i otworzyłam stajnię. Zapaliłam światło. Wzięłam wiąz i poszłam po Sarafinę. Gdy wróciłam Max stał z Bianke. Razem przygotowaliśmy konie, a Afrę i Barleya zostawiliśmy w dwuch oddzielnych boksach. 
Dojechaliśmy nad jezioro konie przywiązaliśmy do drzewa. Położyliśmy się na łące. 
-Piękne niebo. 
Nic nie odpowiedziałam tylko wtuliłam się w mojego ukochanego. Lubiłam to robić w tedy czułam się taka bezpieczna i pierwszy raz w życiu taka kochana. Chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie. On zawsze taki Ciepły i miły - idealny. 
-Jak rozmawialiśmy o kłamaniu. Ja to zrobiłam.
-Co?
-Okłamałam Cie. Przepraszam.
-Ale...
-Nie chcę znów się nad sobą użalać. Nie chcę abyś znów słuchał moich głupich kłopotów.
-Ale jeśli masz kłopoty to na pewno nie są głupie. 
-Nie jem już trzeci tydzień. 

<Max??>

Od Max'a

RODZINNE SPOTKANIE

Uśmiechnąłem się lekko, klepnąłem Ją po udzie. Ta krzyknęła i oddała mi tym samym. Zaraz zaskoczyłem ją z tyłu ostrożnie, ale szybko unosząc i niosąc na rękach. Machała nogami chwilowo zdezorientowana. Pocałowałem dziewczynę kilka razy w usta. Po chwili postawiłem Ją znów na podłożu. Usiedliśmy na ławkę. Posłała mi spojrzenie warte wszystkiego. Przytuliłem Sam, a ta położyła głowę na moim ramieniu. Straciliśmy całkiem poczucie czasu. Po chwili zaśmiałem się i powiedziałem:
- Sam, wiem, że nie zjadłaś sałatki. Widziałem. To moja wina, przecież jesteś na ostrej diecie. Ale nie wiedziałem, że sałatka może choć trochę wpływać na tycie, przecież to takie lightowe jedzenie. Nie mam Ci tego za złe, ale martwię się o Ciebie. Dostaniesz jakiejś anemii, jak nie będziesz nic jadła. No, ale nic na to nie poradzę, tylko dodam, że nieładnie kłamać...
Powiedziałem i pocałowałem dziewczynę w policzek. Przy ostatnich słowach uszczypnąłem Ją w udo.
- Dobrze, nie będę już kłamać.
- No, ale bądź dla mnie czasem zła. Lubię to.
Uśmiechnąłem się podstępnie.

<Sam?>

Od Felix'a do Shopie

Zobaczyłem Sophie, która podeszła do mnie właśnie kończąc rozmowę. Schowała szybko telefon i podbiegła do niziutkiej Malediwy. Klacz ta jest moją ulubioną, gdyż bardzo szybko dzięki niej doszedłem na poziom średniozaawansowany. Z pomocą Max'a i Samanty, bo to oni najwięcej mnie nauczyli. Teraz przygotowywałem się na ugoszczenie w stajni własnego konia. Już ich dużo, jeszcze trzy dojdą... Sarfina, Czarsi, Bianke, Magnat, Finka, Asysz. Mój brat ma dwa z nich, ale Magnatowi nie kupił jeszcze sprzętu. Pewnie oszczędzał na swojego nowego araba...ma w planach pokryć, czekać aż się oźrebi i sprzedać Bianke. Ale wróćmy do Sophie. Podbiegła do Malediwy z niepewnym uśmiechem na twarzy.
- Hej.
Powiedziałem, kiedy już stała obok mnie.
- No cześć, jeździsz na niej?
Usłyszałem patrząc chwilę na grzywę klaczy. Ktoś jej zrobił koreczki, pewnie jakiś dzieciak, który przyjechał tu na jazdę.
- Tak, tak. Dołączysz się do mnie?
Spytałem czekając na odpowiedź z jedną nogą w strzemieniu.

<Sophie>

Od Cary

PIERWSZY DZIEŃ W STAJNI NIMFY

Szłyśmy właśnie w stronę parkingu na którym był mój samochód, lecz było już za późno... za późna nawet na unik lub inny plan. Dopadli nas, co raz bolały mnie oczy od flasha od aparatów kamer i innego srelstwa co paparazzi używali. Przynajmniej miałam okulary, gorzej było z Hailie która próbowała się ukryć za mną. Wyglądałam na naćpaną.. a to znaczyło duże kłopoty.

-Cara, jak ci się żyję w Polsce?- powiedział jakiś gościu.- Jak się czujesz po rozstaniu z..?
-Cara! Cara! Tutaj patrz, tutaj.- krzyczał jeszcze jakiś inny facet.
Nie zwracałam na nich uwagi po prostu patrzyłam na chodnik, i szłam nadal w stronę samochodu aż do niego dotarłam z Hailie. Wyjęłam kluczyki i otworzyłam auto jednym kliknięciem, następnie otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Wygodnie usiadłam i lekko zerknęłam w stronę Hailie która siedziała obok mnie.
-Wybacz, nie wiedziałam że nas znajdą...- powiedziałam opierając swoję ręcę o kierownicę. - Musimy ich jakoś zgubić inaczej już nam nie dadzą spokoju.- dodałam i po chwili przekręciłam kluczami tak aby auto odpaliło.
Po krótkiej chwili już jechaliśmy, dosłownie nie wiedziałam gdzie jechać. Gdybyśmy pojechali znów do stajni, by wiedzieli gdzie spędzam większość czasu.
-Wiem.- rzekłam i gwałtownie zakręciłam kierownicą i zmieniłam trasę.
Spojrzałam na Hailie która do słownie zbladła, a następnie uśmiechnęłam się i znowu skupiłam się na drodze. Co parę sekund byliśmy co raz bliżej mojego idealnego planu.. był to mój dom. Zaparkowałam jak najbliżej jak się dało a potem wysiadłam z samochodu, i weszłam do budynku 'oczywiście Hailie była ze mną, nie zostawiłam ją w samochodzie XD'. Mieszkałam na pierwszym piętrze więc po paru minutach męczenia się z drzwiami byłyśmy już u mnie.
-Włala!-krzyknęłam z uśmiechem.- Tutaj będziemy bezpieczne..

Po chwili do nas przybiegła Lu.

<Hailie? wybacz że długo czekałaś c;>

Od Hailie

PRACA

 Ustałam jak wmurowana. Nie wiedziałam jaki to koń. Masa błota! Najbrudniejszy koń jakiego widziałam. Nawet pysk był w dziwnych zaklejkach. Mycie jego zajmie mi z tydzień
 -To Dumaj -zaśmiała się na widok mojej miny.
 -Chyba rzeczywiście.
 Zaprowadziłam konia do boksu. Tam zdjęłam mu kantar. Ros zaproponowała wyprać go. Zgodziłam się. Mycie zaczęłam od pysku wałaszka. Delikatnie wodą zaczęłam pocierać pysk. Co chwilę prałam w wodzie gębkę a z niej wypływała brązowa woda. Potem przeszłam do szyi. Najczystsza była pod grzywą. Następnie grzbiet. Potem brzuch. Najwięcej zaklejek miał między przednimi nogami. Przednie nogi zaczynając od lewej były okropnie brudne. Kiedy przyszedł czas na kopyta było mega późno. Uporałam się z nimi w miarę szybko. Na koniec z pianą umyłam całego Dumaj'a. Spłukałam i koń wyglądał jak koń. Piękny Dumaj!

Od Hailie

PRACA
Zrozumcie trochę tę parodię XD


 Wyszykowałam się do wynoszenia gnoju. Dzisiaj czekają na mnie dwa boksy. Wizuar'a i Wogatti'ego. Masakra. No więc poszłam pieszo. W zamiarach miałam wrócić autem. Biedna mama-Oliwia, ile ona się najeździ.. No więc z uśmiechem poszłam po mojego przyjaciela. Taczkę. A i zapomniałabym o mojej przyjaciółce. Widłach. Więc z moją paczką przystąpiliśmy do naszej ulubionej czynności. Wyrabiania mułów. Oj tak można wyrobić sobie niezłe biceps. Będę niedługo jak Pudzian. Z moją paczką załatwiliśmy jednego gnoja. Czas na drugiego. Ten to dopiero twardy. Widełka prawie się załamała, biedna nie mogła unieść tego ciężaru. Na szczęście z moją pomocą i naszym przyjacielem oba gnoje były poza stajnią. Ich miejsce zastąpiła czysta słoma. Przybiłam piątki z moimi kumplami i odprowadziłam ich na miejsce. Potem zmęczona ich towarzystwem pojechałam do domu.

Od Hailie

PRACA

Zapowiadał się kolejny trening dla Arant'a. Lubiłam ćwiczyć konie. Miałam zamiar zostać trenerką. Tak, to byłaby praca dla mnie w tej stajni. No więc wzięłam dobry uwiąz. Poszłam pod boks ogiera. O dziwo nie mogłam dostać się do jego łba. Był odwrócony tyłem.
 -Piękny zad- zaśmiałam się do niego.
 Batem poklepałam go nie mocno z lewej strony. Nie ustąpił. Powtórzyłam to trochę mocniej. Koń się zirytował.
 -No dalej -mocniej pogładziłam go batem.
 W końcu podjęłam ryzyko i wepchałam się ledwo omijając kopniaka.
 -Pogrzało cię! -dostał z otwartej ręki w chrapy, niestety nie umiem zbyt uderzyć konia i wyszło to jak pogłaskanie. Ogier zaczął grzebać nogą w słomie. Zabrałam go tak jak zawsze na round-pen. Tym razem ciągnął strasznie mocno, nie zważając na zaciskający się uwiąz. Kiedy puściłam go luzem na round-pen'ie, usiadłam na środku. Chciałam by się ogarną i dałam mu czas by robił co chce. Kiedy zaczął stać przystąpiłam do trudnej pracy. Jednak koń nie chciał współpracować. Po wysiłku w obie strony zaprowadziłam go z trudnościami do boksu.

Od Hailie

PRACA

Znowu w planach praca z Arant'em. Jak wcześniej wpuściłam go do raundpen'u. tym razem nie spuszczałam go. Trzymając go za kantar uwiązem stępowałam z nim. Potem razem kłusowaliśmy w prawo. Kiedy go puściłam i biegłam nie nadganiał zbytnio.
 -Dobrze ogierku -pochwaliłam go.
Lecz to było niepotrzebne bo koń wyprzedził mnie ekspresowo.
 -Tak się bawimy -ustałam z założonymi rękoma.
Wzięłam bat. Uderzając o ziemię poganiałam ogiera. Wyciskałam z niego ostatnie poty. On tego potrzebował. Wyszaleć się. Kiedy już wybiegał się w obie strony sam zaczął zwalniać i przeszedł do kłusa.
 -Tylko na to cię stać- zaśmiałam się a on parsknął. -Dawaj.. Heeeh
Jednak on nic.  Potem stępował. Potrzebował robić to długo. Następnie spokojnego konia odstawiłam do boksu. Nie sprawiał w drodze powrotnej żadnych problemów.

Od Hailie

PRACA

Wstałam rozleniwiona. Nie miałam pomysłu na dzień. Przypominało mi się o czymś i od razu humor mi się poprawił. Poszłam do kuchni. Spojrzałam na godzinę. 12:30. Zjadłam śniadanie. Umyłam się. Ubrałam i umalowałam. Miałam spotkać się dziś ze znajomymi. Jednak przyszedł sms. Okazało się, że spotkanie odwołane. Więc postanowiłam odwiedzić stajnię. Może tam znajdę coś do roboty. Nie myliłam się. Po przyjściu czekało mnie wynoszenie gnoju. Jak ja tego nie znoszę. Mimo to wolę coś porobić niż bezczynnie siedzieć w domu przed telewizorem. Taczka dzisiaj była wyjątkowo lekka. A w boksie Okaryny nie było aż tak źle. Szybko się uwinęłam. Potem pozamiatałam w stajni. Na koniec wytarłam kurze w stajni. Poukładałam wszystko na swoje miejsce. Mam na myśli, szczotki, ogłowia, szampony, popręgi, czapraki i inne duperele. Kiedy skończyłam Ros zaproponowała mi jazdę w teren. Nie odmówiłam. Ja na Fini a Rosal na Szarancie. Było świetnie. Dzień uważam za udany.

Od Hailie

PRACA

Właśnie wybierałam się do stajni. Miałam dzisiaj prowadzankę na kucyśce. Firsbby była mądra. Właśnie dlatego była pewna, że będzie łatwo. Spakowałam się. Poprosiłam mamę o podwózkę. Zgodziła się. Zaraz wyruszyłyśmy. Jechałam z mamą bardzo krótko. Wysiadła. W pobliżu nikogo nie było. Uszykowałam Firb. Musiałam zmienić jej popręg bo małej się przytyło. Kiedy to zrobiłam usłyszałam coś. Nadjechał samochód. To była 6-letnia dziewczynka. Ros, nie było a Ola czekała. Tak, Ola właśnie tak miała na imię. Więc wzięłam ją sama. Oprowadzałam ją dobre pół godziny. Dawałam jej ćwiczenia. Opowiadałam o koniach. Mała miała pasję. Gdy pojechała, napisałam do Rosal, że Ola miała oprowadzankę ze mną. A i napisałam jeszcze, że jadę do domu. Zgodnie z prawdą.

Od Hailie

PIERWSZY DZIEŃ W STAJNI NIMFY

 No więc odwiedziłyśmy Galerię. Pierwszysm sklepem był New Yorker. Od razu w oko wpadła mi śliczna bluza!

 Cara ciągle nosiła okulary, więc co chwilę unosiła je przyglądając się ciuchom. Poszłam do przymierzalni i nałożyłam bluzę. Była świetna. Wyglądałam w niej pozytywnie workowato XD.
 -Ej -słyszałam od Cary- Obiecujesz, że przymierzysz to co ci dam? -zaśmiała się.
 -No dobra -wyciągnęłam rękę a ona zza siebie wyjęła to:

 Kiedy miałam to w ręku wybuchnęłam śmiechem, zaraz dołączyła do mnie Cara.
 -Obiecałaś -poruszyła znacząco brwiami.
 -Daj spokój -uśmiechnęłam się -To jest tak naprawdę nawet ładne, ale nie mam dla kogo tego nałożyć..
 -Wiem, wiem -puściła mi oczko.
 -Wybrałaś coś sobie?
 -Zastanawiam się:
&
 -Ta pierwsza jest lepsza, tamta się zbyt prosto układa, a tamta ma bardzo ładne rozkloszowanie -oglądałam w dłoniach obie spódnice.
 Z tego sklepu zakupów było na tyle ja zapłaciłam coś koło 80zł a Cara koło 40 zł.
 Kolejnym punktem był sklep Zara. Tam nie robiłyśmy nic innego niż śmianie się z manekinów i okropnych ubrań. I wtedy Cara zobaczyła śliczną bluzkę pasującą do jej spódnicy.

 Wybrałam sobie jeszcze w jakimś sklepie po drodze do samochodu leginsy:

I to miało być na tyle.

<Cara? Mam nadzieję, że jakoś, jakoś wybrałam te ciuchy, bo szczerze to z google grafiki jest ciężko XD>

Od Cary

PIERWSZY DZIEŃ W STAJNI NIMFY

-Jasne, tylko muszę jeszcze iść do domu aby zmienić ubrania.- powiedziałam próbując wyciągnąć kawałek słomy z moich włosów.- To co za 40 min tutaj?- dodałam.
Hailie tylko Kiwnęła głową na znak że się zgadza, a następnie ona również poszła do swojego domu aby zmienić ubrania.

**** 13:40 ****

Siedziałam w swoim nowym aucie, ogólnie był to czarny Land Rover. Trochę się stresowałam po jak znałam wypady na miasto to co raz było tam pełno paparazzi. Lecz na szczęścia mój samochód miał anty-odporne szyby na zdjęcia (przynajmniej ja je tak nazywała). Po chwili czekania na Hailie, zauważyłam ją przed stajnia. Dziewczyna rozglądała się więc chyba nie zauważyła mnie przez te czarne szyby. Zatrąbiłam i otworzyłam drzwi które były po drugiej stronie (te drugie drzwi z przodu 'nie z strony kierownicy'.
-E! Wsiadaj, jestem tutaj!- krzyknęłam do Hailie, wymachując rękami.
Biała odwróciła się i zaczęła iść w moją stronę, a następnie wsiadła do auta i w tym samym czasie zamknęła drzwi.
-Twoje?- zapytała się z zdziwiona miną.
-Moje, nawet fajne cacko.- powiedziałam śmiejąc się.- To co jedziemy?- spytałam się patrząc na Hailie.
-Jedziemy, nie zapinasz pasa...- wymamrotała.- No wiesz dla bezpieczeństwa...- rzekła z trochę przestraszonym głosem.
-Ja?- odpowiedziałam jakbym nie wiedziała że mówi do mnie.- Przecież nic mi się nie stanie, jestem dobrym kierowcą.- szybko dodałam pewnym siebie tonem.
Hailie spojrzał się na mnie takim właśnie wzrokiem jakby dosłownie błagała o to abym zaginęła ten ch*lerny pas. Jednak jej miną mnie przekonała i z wielką nie chęcią zapiełam ten pas który mnie zawsze gryzie w brzuch. Po tej krótkiej przygodzie wyjechałam z terenów stajni na drogę prowadzącą do miasta.
-Za parę min. Będziemy na miejscu.- powiedziałam nadal skupiona na drodze.

<Hailie? wybacz że zostawiam kupowanie itp. dla cb lecz to nie dla mnie XD>

czwartek, 25 lutego 2016

Od Samanty

SPOTKANIE RODZINNE

Jedzenie. O nie. Ale nie mogę odmówić byłoby mu w tedy przykro.
-Jasne skarbie.
Nie... Nie jasne. Nie jem już dwa tygodnie piję dużo wody i żuję gumę. Pogłaskałam Barleya który usiadł na nogi Max'a.
-Mam być zazdrosna? - zaśmiałam się. -A tak w ogóle.. Afra! Afi gdzie ona jest.
Wstałam rozglądając się.
-Afi. Afra! Afar!
-Zaraz przyjdzie znasz ją.
I tak jak Max powiedział suczka po chwili przybyła na miejsce.
-Afi. Siad i leżeć.
Posłuszne wykonała zadanie.

****W domu****
-Idę się przebrać. - oznajmił Max.
-Ok.
Poszedł. Wzięłam z szafki woreczek foliowy i spakowałam do torebki. Po czym poszłam się ubrać w tą sukienkę.

(białą)

-Ślicznie wyglądasz. Zresztą jak zawsze.
Rozpuściłam włosy i zrobiłam mały makijaż.
-To co idziemy??
-Jasne. - odpowiedziałam z entuzjazmem.

****W restauracji****

Zamówiliśmy jakąś sałatkę z czymś tam. Nie  obchodziło mnie to i tak tego nie będę jadła.
-Proszę. - powiedział kelner.
-Dziękujemy.
-Jesteś nieco brudny na policzku. - Chciałam, ale nie chciałam, aby wyszedł do łazienki. Ale musiałam go tam wysłać.
-  Zaraz wrócę.
Wyszedł w stronę łazienki. Zapakowałam pół talerza w woreczek foliowy.
-O już tyle zjadłaś. - zdziwił się Max.
Poczułam, że robię się czerwona na twarzy.
-Byłam głodna.
Gdy Max zjadł wstaliśmy i ubraliśmy się. Była godzina dwudziesta więc ciemno.
-Zajdziemy do parku?
-Jak tylko chcesz. - zgodził się.
Szliśmy po parku oczywiście trzymając się za ręce. Poczułam jak Max mnie pokręca i chwyta za biodro. Namiętny pocałunek. Nie mogłam się od niego odkleić.
-Kocham Cię.

<Max??>

Od Hailie

PIERWSZY DZIEŃ W STAJNI NIMFY

 -Co dzisiaj mamy w planach? -zapytałam odkładając widły.
 -No nie wiem w planach miałam dzisiaj z Rosal jazdę -powiedziała.
 -No dobra to rozsypiemy słomę w boksie i możemy szykować konie.
 Razem z Carą poszłyśmy po kostkę słomy. Razem złapałyśmy za sznurki. Gdy kostka była w boksie Cara rozcięła oba sznureczki nożyczkami, które były w siodlarni. 
 -Wojna -szepnęłam do dziewczyny. Ona uniosła jedną brew. Patrzyłyśmy sobie w oczy, aż ja ruszyłam łapiąc słomę i nacierając ją. Cara nie była jednak taka zła i zaraz miałam słomę we włosach i pod bluzką 

~Po zabawie i jeździe~

 Siedziałam z Carą na sianie. Rozmawiałyśmy ze sobą dużo. 
 -Ej, a może jakieś zakupy razem? -zaproponowałam w końcu. 

<Cara? Co ty na to??>

Od Cary

PIERWSZY DZIEŃ W STAJNI NIMFY

Spojrzałam na Hailię z zdziwieniem a następnie na Lu która przyglądała się nam.

-Dobra to my zmykamy.- powiedziałam z uśmiechem.
Miałam już zamiar iść, ale coś mnie zatrzymało. Takie dziwne uczucie że o czymś zapomniałam lub straciłam, odwróciłam się do Hailie.
-Zapomniałam..- rzekłam trochę zawstydzona.- Do zobaczenia jutro, i wielkie dzięki za spędzenie czasu zemną.- powiedziałam i przytuliłam Hailie.

***Następnego dnia***

Pierwsze godziny nowego dnia spędziłam w zoologu kupując różne rzeczy dla Lu. Po całym męczeniu się na zakupach wybrałam się do stajni z suczką. Weszłam do stajni i zauważyłam Hailie która sprzątała boksy.
Podeszłam do niej od tyłu i krzyknęłam:
-Buu!
Hailie aż tak się przestraszyła że podskoczyła z pół metra do góry, a następnie odwróciła się w moją stronę i zmarszczyła brwi. Wyglądała na bardzo złą i wystraszoną lecz po chwili jej wyraz twarzy się zmienił na promienny uśmiech.
-Wybacz, nie mogłam się powstrzymać.- dosłownie wybuchłam ze śmiechu.
-Hahaha, bardzo śmieszne Cara.- burknęła dla żartu.

<Hailie? opko nie dopracowane na szybko xd>

Od Hailie

PIERWSZY DZIEŃ W STAJNI NIMFY

- Obejrzę M jak miłość -zaśmiałam się na wspomnienie o filmie.
- Oryginalnie -pokiwała głową.
- A potem zjem wszystkie słodycze w domu -wyszczerzyłam zęby.
- Ooo.. też chętnie bym coś zjadła, w ogóle to jestem strasznie głodna. -westchnęła.
- Pewnie będziesz zajeżdżąć do zoologicznego po coś dla psa..
- Jutro to zrobię, a znając życie i tak Lu będzie spać ze mną.
- Ja nigdy nie miałam psa, więc nie wiem -wzruszyłam ramionami.
- Serio? -uniosła brwi.
- Bez kitu.
- Masz alergię -chyba nadal nie dowierzała.
- Nie, ale nie lubię zbyt wielu bezsensownych obowiązków -przyznałam.
- Według ciebie pies jest bezsensowny?
- A jaki z niego pożytek? -parsknęłam.
- Przyjaciel -z uśmiechem przytuliła Lu Cara.
- Przyjaciół powinno szukać się w ludziach, ale skoro ktoś lubi mieć na utrzymaniu zoo to mi to nie przeszkadza, lubię zwierzęta, ale tylko na chwilę. Tak jak z dziećmi, fajne jak śpią i tylko na 15 minut -zaśmiałam się.

<Cara? Same dialogi XD>

Od Cary

PIERWSZE DNI W STAJNI NIMFY

-To co idziemy?- powiedziałam i poszłam do boksu Dumy, i wyszłam z nią.
Hailie tylko Kiwnęła głową i też wyszła z Finką z jej boksu, następnie razem wyszłyśmy z kluczami na dwór. A po chwili byliśmy przy prysznicach dla koni. Pierwszo zajęliśmy się Finką która była aż tak brudna że dosłownie była ona całą brązowa. Hailie złapałam Finkę za kantar, i ruszyła z nią pod prysznic. Następnie włączyła prysznic, lecz tak aby leciała tylko z niego letnia woda. Schyliłam się i podniosłam gąbki, które leżały centralnie obok mnie.
-Masz.- powiedziałam podając jedno z gąbek.- Zaczynamy...- rzekłam i zaczęłam zrywać gąbką błoto na nogach Finki, która uważnie przyglądała się temu co jej robię. Po paru minutach Fińska już była czysta więc Hailie wpuściła ją na łąkę.
-No to teraz bierzemy się za Dumę.- westchnęłam że zmęczenia.

****po całym myciu klaczy****

-Eeee, jest już siódma muszę zmykać do domu na film.- powiedziałam śmiejąc się.- A ty co będziesz robić pod wieczór?- zapytałam się zaciekawiona.

<Hailie? wiem krótkie i bez sensu, po prostu brak weny>

Nowy komplet

Podstawowy komplet za 500 ♦ Sarah kupiła swojemu koniu Asyszowi

Nr 4. Asysz






Od Sarah

PRACA

Dzisiaj wstałam szczególnie wcześnie, by dopaść Rosal szykującą się do pracy. Nigdy nie zdążyłam zobaczyć wychodzącej współlokatorki, więc teraz nadarzyła się okazja. Kiedy odkładała gazetę na stół, wyskoczyłam z mojego materaca, włożyłam wełniane kapcie i ruszyłam do kuchni. Droga nie była daleka, więc po kilkunastu sekundach znalazłam się w pomieszczeniu.
-A ty już nie śpisz?-zdziwiła się kobieta.-Ale przecież szósta jest!
-No, wiem.-odparłam siadając naprzeciwko współlokatorki.-Ale chociaż raz nie mogę usiąść z tobą rano przy stole?
-A, możesz, tylko ja za chwilę zmykam. Herbaty, kawy?-spytała.
-Wiesz, na razie nie mam ochoty.-odparłam.
-No, to idź się odśwież i przebierz, po czym tu wróć.-rzekła, nie tyle, co zaproponowała.
-Okej.-rzuciłam krótko i wyszłam do łazienki. Zrzuciłam z siebie piżamę i weszłam pod prysznic. W kabinie na malutkiej półeczce stał szampon i żel po prysznic. Po lewej stronie wisiał samotnie ręcznik. -*Tu jest raj*-pomyślałam, po czym sięgnęłam po kurek. Odkręciłam zimną i ciepłą wodę, co w efekcie dało letnią. Poczułam, jak woda spływa po moich włosach, do pleców, a później po nogach i ląduje w brodziku... To było przyjemne. Zaczęłam podkręcać ciepłą wodę, aż zaczęła lecieć para. Zostawiłam kurek, po więcej już podgrzać nie można było i umyłam włosy szamponem. Kiedy to zrobiłam, spłukałam pianę i nałożyłam na swoją gąbkę zielony, przeźroczysty żel. Obmyłam nim całe ciało, po czym założyłam ten fioletowy, samotny ręcznik. Włosy moje zostały mokre, ale przeparadowałam do "mojego pokoju" i wyciągnęłam z szafy jeszcze jeden. Założyłam go na włosy i zabrałam się za szukanie suszarki. Po paru minutach wyciągnęłam ją z szafy i wysuszyłam włosy. Później powycierałam się i założyłam ubrania. W czarnej bluzie przyszłam do Rosal do kuchni.
-Długo ci zajęło, ja muszę już iść.-spiła ostatni łyk kawy.-Do zobaczenia, zamknij za mną drzwi, pa!
Kiedy wychodziła, cmoknęła i pomachała ręką na odchodne, po czym zamknęła drzwi. Ja zaparzyłam sobie herbatę i tempem żółwia wypiłam. Ruszyłam ku drzwiom, bo ktoś musi zadbać o koniki! Teraz byłam jakby zastępczynią Max'a, a nikt teraz pewnie do stajni nie przychodził. Kiedy tam weszłam, doznałam szoku. Stajnia wyglądała, jakby przeszedł przez nią istny huragan! Westchnęłam ciężko i zamiotłam podłogę przed boksami jak i w siodlarni, by później się tam nie krzątać. Od razu wyczyściłam sprzęt, a kiedy miałam wychodzić, by zająć się stajnią, umyłam jeszcze podłogę w siodlarni. Wyczyściłam boksy i umyłam w nich podłogi. Włożyłam do nich świeżej słomy, a później zaczęłam czyścić ściany stajni. Wprowadziłam wcześniej wypuszczone przez Rosal konie do boksów i na tym skończyła się moja praca. Kiedy zmęczona opadłam na siano, Rosal napisała do mnie SMS'a.
~Zajmiesz się stajnią?~ napisała.
~Ale tu nie ma czym się zajmować. Żart, już zrobione, dawno.~odpisałam.
~ (: ~ Rosal wysłała emotikonę, a ja czekałam na jeźdźców.

środa, 24 lutego 2016

Od Sarah

PRACA

Jakoś wywlokłam się spod kołdry i w piżamie ruszyłam ku kuchni. Tam nie było Rosal, ale zostawiła dla mnie miseczkę musli. Usiadłam nad miską i wzrokiem poszukałam łyżki. Kobieta również zadbała o łyżkę. Nalałam sobie mleka, które również tu stało i zaczęłam jeść pyszne musli z egzotycznymi, suszonymi owocami. Kiedy skończyłam, poszłam do swojego pokoju i przebrałam się. Gdzie poszłam? Oczywiście, po tej samej dróżce, po tym samym chodniczku, potem znowu po dróżce prosto do stajni Nimfy. Było już tłoczno. Spojrzałam na zegarek. Ósma pięćdziesiąt. W sumie...to co się dziwić? Poszłam do boksu Asysza. Kiedy chciałam już wejść do jego boksu, zatrzymał mnie głos Rosal.
-Wypełnisz swoje obowiązki stajenne i pomożesz Max'owi w szukaniu siodeł, czy czegoś tam...? Oczywiście, za niemałą sumkę.-rzekła, kiedy się odwróciłam.
-Jasne.-mruknęłam.-To ostatnie zrobię z wielką przyjemnością...-dodałam z sarkazmem.
-No i dobrze, zmykaj.-uśmiechnęła się i poszła do biura.
Najpierw zaczęłam zamiatać stajnię. Kiedy to zrobiłam, wypuściłam konie z boksów. Nawet te prywatne, a co? Niech się koniki wybiegają. Wyrzuciłam obornik i zamiotłam oraz umyłam podłogi w boksach. Później wyłożyłam ściółkę i zajęłam się prętami, oślinionymi przez konie. Zaczęłam je szorować ściereczką, po czym były jak nowe. Umyłam podłogę w siodlarni i zajęłam się sprzętem. Czapraki już wysychały, a ja już wyszłam ze stajni. Ruszyłam w kierunku Max'a, przeglądającego dziennik jazd.
-No jestem. W czym mam ci pomóc?-mruknęłam stając przed chłopakiem.
Ten na chwilę oderwał wzrok od dziennika i spojrzał na mnie.
-Zginęły cztery siodła. Wiesz o tym coś może?-uniósł brwi.
-Nie, sorry.-odwróciłam się, gotowa, by odejść, ale Max złapał mnie za ramię.
-Chociaż pomóż.
Odwróciłam się do chłopaka i spojrzałam w jego oczy. I tak zaczęliśmy szukać siodeł. Jedno było na dachu stajni, nie wiadomo jak. Max trzymał drabinę, a ja wchodziłam szczebel po szczebelku, jednak szybko. Kiedy stałam na dachu, usłyszałam Max'a.
-Zrzuć to siodło, bo spadniesz, jak będziesz schodzić.
Więc rzuciłam siodło na ziemię i zeszłam. Zaczęliśmy szukać następnych, a kiedy je znaleźliśmy, zaczęliśmy je czyścić i...rozmawiać. Max jest fajny, choć na początku wydaje się być taki głupio mądry. A później mogłam już wrócić do swoich zajęć, czyli przesiedzenia całego dnia w boksie Asysza.

Od Hailie

PIERWSZE DNI W STAJNI NIMFY

 -To by było świetne..- stwierdziłam podśmiewając się z miny Cary, była taka zabawna- Ale mieszkam sama z mamą. Zostawiłyśmy ojca w Angli. Nie chce żeby na razie została sama. Znamy się od kilku godzin.. nie obraź się -uśmiechnęłam się lekko.
 -Aa.. no dobra -westchnęła z uśmiechem.
Niestety nie mogłam wyczytać z jej gestów nic, lecz myślę, że była zawiedziona.
 -Nie gniewasz się?
 -Skąd.. -zachichotała.
 -No dobra, ale mam do ciebie prośbę -uśmiechnęłam się zadziornie.
 -Wal :)
 -No bo ktoś musi wymyć nasze zabłocone konie, szczególnie Finkę.. nie chce zostawiać Dumy do umycia Rosal,a nikt za mnie nie wykąpie Finuszki. Co ty na to, żebyśmy razem wykąpały konie??

<Cara??>

Od Cary

PIERWSZY DZIEŃ W STAJNI NIMFY

Spojrzałam na Hailie a po tem na sunię która nie mogła do słownie się uspokojić ze szczęścia... szczęścia które je spoktało, dało miłość, wodę i karmę w misce, a z tego wszystkiego to co było dla niej najważniejsze... Dom.
-Jeśli nie masz nic przeciw mogę ją wziąść do siebie. - powiedziałam i pogłaskałam suczkę.
-Weź ją, na pewno mieszkasz sama...- odpowiedziała uśmiechając się. - Przyda ci się ktoś do towarzystwa.- dodała.
-No to! Suniu ty moja oto nazwę cię.. - wyraźnie powiedziałam. - Ymm, nazwę cię Lu. - wymamrotałam.
-Lu? - zdziwiła się i zmarszczyła brwi z zaskoczenia.
-Tak, Lu. - odpowiedziałam pewnym siebie głosem.
Hailie tylko uśmiechneła się, ja również tylko w swój sposób. Właśnie wtedy jak już miała iść do domu przypomniały mi się słowa dziewczyny "przyda ci się ktoś do towarzystwa". Spojrzałam się na Hailie ze podejżanym uśmiechem i się zapytałam:
-Tak szczerze.. Mieszkasz sama czy z rodzicami? - zapytałam się.
-A co? - odpowiedziała podejżliwym tonem. - Odpowiesz mi? - dodała.
Uśmiechnełam się i zaczęłam iść w stronę stajniz boksami. Specjalnie tam weszłam bo jak dla mnie na podwórku było zbyt zimno. Hailie zmarszczyła brwi i znowu miała zamiar zapytać oto samo, jednak ja wybszedziłam ją:
-No, se tak pomyślałam.. Nie mam nikogo do towarzystwa oprócz Luu.. A.. - powoli i wyraźnie rzekłam. - A, no i wiesz mieszkanie też mam spore. Więc pomyślałam o nowym współlokatorze... - powiedziałam i zrobiłam swoją głupią minę.



<Hailie?>

wtorek, 23 lutego 2016

Od Sophie

PRACA

Rodzice właśnie żegnali się ze mną, ponieważ tata miał coś ważnego do załatwienia w pracy i tak jakoś wyszło... a byli zaledwie trzy dni.
- Przepraszam, że musimy już jechać, ale nic nie możemy na to poradzić... - Powiedziała zasmucona pani Dunne, tuląc mnie do siebie.
- To nic... Przecież możecie padać, kiedy tylko zechcecie. - Uśmiechnęłam się lekko. - Podwieziecie mnie jeszcze do stajni? Nie chcę zawracać głowy mojemu koledze. - Zrobiłam niewinną minkę.
- No dobrze. Spakuj się i wsiadaj. - Zaśmiał się tata, ciągnąc za sobą walizki i układając je w bagażniku. Spakowałam kilka soczystych jabłek, telefon, odzież i kosmetyki, ponieważ miałam zamiar zagościć na miesiąc w hotelu, zaraz obok stajni. W ten sposób będę miała bliżej, żeby jakby co pomóc.
- Możemy jechać. - Powiedziałam, wsiadając i zamykając za sobą drzwi. Ruszyliśmy w stronę stajni. Przed bramą pożegnałam się z rodzicami i udałam się do hotelu, odnieść swoje rzeczy. Gdy już byłam w miarę ogarnięta, ruszyłam do stajni. Przywitałam się ze wszystkimi, następnie zaczęłam myć podłogę w korytarzach stajen. Nakarmiłam i napoiłam konie, a gdy skończyłam, udałam się na trening skoków z Rosalett.

Od Samanty

RODZINNE SPOTKANIE

-Nie.
-Ale, pomyśl o tym przyszłościowo.
-Nie.
-Sam. Kochasz tą rasę. 
-Rasę kocham, ale nie chcę zakładać hodowli.   
-Sam, Kotku.
-Nie. 
-Sami.
-Będziesz tak dłużej gadał to wysiadam. - powiedziałam łapiąc za klamkę. 
-Okej. Potem do tego wrócimy. 
-Nie.
-Ahh. Sam. Kocham Cię.
Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek, nie zwracając uwagi na to, że kieruje. 
 
****W domu****

Nie jem nic od kilku dni. Musiałam skłamać Max'owi gdy pytał mnie się czy w samolocie coś kupowała. 
-Chcesz obiadu.
-Nie, nie przecież mówiłam, że jadłam w samolocie. 
-Ahh. To nie. 
-To ty jedz, a ja nakarmię psy. 
-Afra, Barley! 
Pierwsza przybiegła Afi. A za nią Barley. 
-Któryś z was będzie musiał być bezpłodny. - zaśmiałam się.
-Ale który? - krzykną z kuchni Max.
-Kotek pojedziemy na chwilę do stajni? - spytałam przytulając Afrę. 
-Jasne.

****W Stajni****

-Afra. - zawołałam, a suczka wesoło wyskoczyła z samochodu. - Siad. - powiedziałam a suka usiadła. Podczepiłam smycz do obroży Afi. To samo z Barleyem zrobił Max. Chwyciliśmy się za ręce. Ja prowadziłam Afrę, a Max oczywiście Barleya.
-Ciesze się, że już wróciłam. 
-Ja jeszcze bardziej. - chłopak odwrócił mnie i pocałował w czoło. Spojrzałam się do góry w jego piękne oczy.
-To jakiego konia bierzesz?
-Oczywiście Bianke.
-To ja idę po Sarafinę. 
-Oki. 
-Afi, chodź. 
Afra jest bardzo mądra reaguje na słowa nie trzeba gestykulować. Jest dobrze wytresowana.
Byłam już przy boksie Sary.
-Sarafinka. - powiedziałam, a klacz odwróciła się do mnie.
-Siad. Stój, czekaj. 
Wykonałam wszystkie czynności i spuściłam Afi ze smyczy. Wsiadłam na klacz i postępowałam w stronę Max'a. 
-Już gotowy.
-Oczywiście. 
Byliśmy na szybkim terenie do jeziora i z powrotem. 
Gdy wróciliśmy do domu było już ciemni. 
-Kochanie? - leżałam na kanapie.
-Co?
-Przyjdziesz? 
Zobaczyłam chłopaka w drzwiach. Usiadł obok mnie i przytulił.
-Tęskniłem. 
Usiadłam na jego kolanach, a on zaczą namiętny pocałunek. Zaczęłam zdejmować jego koszulkę, a on moją. Czułam jak jego delikatne dłonie sięgają do zapinki stanika. Szybkim i prawie nie wyczuwalnym poruszeniem się zdjął go ze mnie. leżałam już na jego gołym torsie.

<Max??> 

Od Hailie

PRACA

Byłam umówiona na 16-tą.Spojrzałam na zegarek 14:30. Mam sporo czasu. W stajni czeka mnie dzisiaj robota. Konkretnie round-pen'owanie koni. Lubie taką pracę. Jest przyjemna. Lecz Arant mnie nie przekonuje. Z tym ogierem będzie trudno. Byłam w stajni na czas.
 -Cześć Ros. Biorę Arant'a na round-pen, tak jak chciałaś.
 -Hej. Mam nadzieje, że go ciut ułożysz -zaśmiała się.
 Uśmiechnęłam się do niej. Wzięłam uwiąz. Podeszłam do boksu ogiera. Zaczepiłam go o kantar. Przewiązałam za jego chrapami uwiąz. Sprawi to, że będę miała nad nim większą kontrolą. Gdy będzie ciągnął uwiąz będzie się zaciskał, a gdy popuści poluźniał. Nie było łatwo trzymać go w miejscu. Wyprowadziłam go z boksu. Zakręcił się tyłem wychodząc przede mnie. Batem cofnęłam mu zad. Zaczęłam go prowadzić na round-pen. Ciągnął lecz szybko puszczał. Kłusował ciągnąc mnie lecz ja nieugięcie go hamowałam. W końcu puściłam go w round-pen'ie. Koń zaczął galopować po kółku a ja próbowałam przejść do stępu.
 -Prrrr rrry -szeptałam i zachodziłam konia bardziej od przodu.
Mineło kilka kółek jak koń stępował. Potem był mega wyciągnięty kłus, którego za nic nie mogłam zwolnić. W końcu ni z tego ni z owego koń zaczął brykać. By zaprzestać zaszłam mu drogę a ten zmienił kierunek. Był kłus a potem szalony galop.
 -Koniec Ciołku! -zawołałam a koń jeszcze bardziej się rozbrykał. -Stop! -wrzasnęłam i ustałam na jego drodze. Ten wyminął mnie. W końcu złapałam drania. Uczepiłam go za uwiąz i stępowałam z nim. Potem odprowadziłam go z trudem do boksu.

poniedziałek, 22 lutego 2016

Od Sophie

PRACA

Spoglądałam co chwila w okno, wyczekując moich rodziców. W końcu na podjeździe znalazł się znajomy samochód, a dzwonek rozszedł się po mieszkaniu, zaburzając głuchą ciszę panującą w środku.
- Mamo! Tato! - Krzyknęłam, przytulając się do średniego wzrostu blondynki oraz wysokiego, umięśnionego bruneta.
- Córeczko... dobrze cię widzieć. - Powiedział tata.
- Przynieście bagaże, potem pokażę wam moją stajnię. - Uśmiechnęłam się szeroko wybiegając na zewnątrz, otwierając bagażnik i targając za sobą dwutonowe walizki mamy. Pomogli mi, po czym weszli do środka.
- Kawa?
- Poprosimy. - Odparła mama.
Wstawiłam wodę i nasypałam do filiżanek po dwóch łyżeczkach kawy. Rozmawialiśmy jakiś czas, po czym w końcu ruszyliśmy do stajni. Pokazałam im wszystkie konie, zaprezentowałam, jak sobie z nimi radzę, poskakałam trochę na Rosalett... wtedy podbiegła do mnie Rosal.
- Jestem dzisiaj sama w stajni... pomożesz mi przemalować stajnię? Musimy coś zrobić z tymi obdrapanymi ścianami. - Zapytała właścicielka. Oczywiście, zgodziłam się.
- Wracajcie do domu, wyjdźcie gdzieś... wrócę późno. - Powiedziałam, odprowadzając rodziców do samochodu. Pomachałam im na pożegnanie i zabrałam się do malowania ścian. We dwie skończyłyśmy pracę około północy. Dzisiaj konie będą musiały nocować na pastwiskach, więc wszystkie musiałyśmy okryć derkami. Gdy już wszystko było zrobione, ruszyłam na pieszo do domu.

Od Hailie

PRACA

Pojechałam do stajni. Stała tam Ros. Obok niej była Sam. Obie jakby czekały. Domyśliłam się, że na mnie. Zrobiłam coś źle?
 -Hej -zaczęłam.
 -Cześć -razem powiedziały.
Sam zrobiła to z niesmakiem. Oh.. ta sprzeczka.
 -Sam, nie chcę sporów- wyjaśniłam.
 -To nie zaczynaj -burknęła.
 -Nie zwracaj na to uwagi. Po prostu czasem jestem chamska.
 Ros zaśmiała się głośno z nas.
 -Zobaczymy -uśmiechnęła się Sam.
 -Luz. A o co chodzi? -konkrety były mi potrzebne.
 -Przyszykujesz nam konie? Jedziemy na teren a jesteśmy leniwe- zaśmiała się Rosal.
 -Niech będzie. -zawtórowałam.
 -Szarant -powiedziała Ros.
 -Sarfina.
 -No dobra.
  Zrobiłam to co trzeba. Konie były świetne, a ich zestawy dopasowane. Nie było trudno ich przygotować. Po wszystkim przekazałam dziewczynom konie. Potem pieszo zasuwałam do domu.

Od Hailie

PRACA

Dzisiaj od rana wiedziałam. Czeka mnie wynoszenie gnoju. Skąd? Pewnie dlatego, że Ros mi napisała. Mama mnie podwiozła. Wyszykowałam Finkę. Jechałam na teren. Minęło może pół godziny a ja z dziewczynami i Hugh'em wróciliśmy. Zaczęła się czarna robota. Gnój, to śmierdząca sprawa. Przyzwyczaiłam się trochę. Trochę! Pierwszy boks poszedł szybko. Rozwaliłam tylko słomę i gotowe. Wpuściłam Dumę. Potem drugi boks, w którym Ros mi pomogła bo opadałam z sił. Serio to ciężka robota. Kiedy było po wszystkim tarzałam się w słomie. Razem z Ros rzucałyśmy się w boksie. Kiedy byłam całkiem wyczerpana usiadłam obok. Pogadałam z właścicielką. Zaraz potem zadzwoniłam po mamę. Nie było opcji by wracać pieszo. Pożegnałam się z Finą. Dałam jej jabłko. Potem wypatrywałam matki. No nie powiem nie spieszyło się jej. jednak muszę się cieszyć, że w ogóle przyjechała.

Od Sophie

PRACA

Zbliżało się południe, właśnie wracałam z terenu na Rosalett.
- Było super, kochana. - Wtuliłam się w jej grzywę, puszczając wodze. Dojechałyśmy na podwórze, gdzie z niej zeskoczyłam, rozsiodłałam ją i wyczyściłam. Gdy weszłam do siodlarni, załamałam ręce.
- Dwa dni temu tutaj sprzątałam...! - Jęknęłam zdziwiona i zniechęcona. Ci początkujący jeźdźcy zaczynali mnie trochę denerwować... nie potrafią ułożyć szczotek ani siodeł na miejsce, tylko muszą je położyć po środku. To kosztowało duże pieniądze, a oni to szlajają jak jakieś szmatki do wycierania kurzy. Ułożyłam sprzęt Rosalett na miejsce i zabrałam się do porządkowania siodlarni. Najpierw ułożyłam osobno kopystki, zgrzebła, szczotki miękkie, szczotki twarde i grzebienie, następnie powiesiłam na hakach z imionami odpowiednie siodła i ogłowia. Wtedy do stajni weszła Rosal.
- Rosal, mogłabyś przed każdą jazdą powiedzieć początkującym, żeby odkładali wszystko na miejsce? Gdy dzisiaj tutaj weszłam, siodła leżały po środku, szczotki walały się pod nogami, ogłowia wisiały jedne na drugich i poplątały się w jeden, wielki węzeł... to wszystko kosztuje. - Powiedziałam załamana, zamiatając zakurzoną podłogę.
- Dobrze. Już kończysz?
- Tak. Właśnie skończyłam. - Odłożyłam miotłę na miejsce, posłałam właścicielce lekki uśmiech i wyszłam.

Od Hailie

PRACA

 Wczesnym rankiem wstałam zadowolona. Pospiesznie się ubrałam i umalowałam. Oczywiście wcześnie wzięłam prysznic. Postanowiłam iść do stajni pieszo. Była dosyć ładna pogoda. Szybko dotarłam. Przywitałam się ze wszystkimi, czyli Ros, Sam, Max'em oraz Felix'em. Rosal poprosiłam mnie o wykąpanie pozostałych koni i przygotowania trzech koni na jazdę za dwie godziny. Oczywiście zgodziłam się. Przygotowałam wiadra z ciepłą wodą, szamponem i wszystkie inne akcesoria. Z myciem poszło mi w miarę szybko. To jednak z przyjemniejszych prac. Kiedy upewniłam się, że w stajni nie ma żadnego brudasa spojrzałam na zegarek. Akurat się wyrobiłam. Zaczęłam szykować Maszę, Nissy i Dumaj'a. Zaczynając od wałaszka. Potem przywiązałam go supłem do boksu. Następna była Maszka. Bez problemu dałam sobie radę. Z Nissy też nie było wielkiego problemu. Jazda była na czas. Ja odebrałam pieniądze. Po czym wróciłam pieszo do domu. Byłam zadowolona jak nigdy.

Od Sophie

PRACA

Powoli zbliżał się wieczór, właśnie siedziałam przed komputerem i przeglądałam terminy najbliższych zawodów w skokach. Nagle zadzwonił telefon.
- Hej Sophie, przepraszam, że przeszkadzam, ale mamy tutaj w stajni duży kłopot i potrzebujemy twojej pomocy. Dasz radę przyjechać?
- Tak, pewnie. - Powiedziałam niemal od razu.
- To czekamy. - Właścicielka rozłączyła się.
No i czym ja mam tam pojechać? Oj Sophie, Sophie...
Chwyciłam moją czarną torbę, zarzuciłam na ciebie grubą, za dużą, luźną, czarną bluzę i pognałam przez pola, aż nie doszłam do szosy. Zaczęłam gorączkowo łapać stopa, jednak cały czas nikt się nie zatrzymywał. Wtedy zobaczyłam samochód Logana.
- Logan! Jak dobrze, że jesteś... coś stało się w stajni, podwieziesz mnie?
- Oczywiście, zawsze, kiedy tylko chcesz. - Uśmiechnął się do mnie lekko. Wsiadłam do środka i ruszyliśmy. Chłopak podwiózł mnie pod samą stajnię.
- Nie wiem, jak ci dziękować... Muszę lecieć. Pa! - Krzyknęłam, pędząc w stronę stajni. Zerknęłam jeszcze za siebie, patrząc, jak chłopak odjeżdża. Wpadłam do stajni i zobaczyłam, że w stajni nie ma praktycznie żadnego konia. Pod pustym boksem Nimfy stała zrozpaczona Rosal.
- Uciekły! - Krzyknęła. - Została tylko Duma i Frisbby. - Dodała, wskazując na konie.
- Pojadę ich szukać. - Wyprowadziłam wysoką, umięśnioną klacz wyścigową i wdrapałam się na jej grzbiet, bez siodła i ogłowia. - Za niedługo wrócę. - Chwyciłam się grzywy klaczy i nakierowałam ją w stronę wyjścia ze stajni. Wyjechałyśmy z terenu stajni, na niebie pojawiły się gwiazdy. Wyjęłam z kieszeni spodni moją podręczną latarkę, oświetlając nią ziemię.
- Ślady kopyt... - Szepnęłam i pogoniłam klacz do galopu. Po chwili wjechałyśmy w las, jechałyśmy bardzo długo, bez śladu koni. Wtedy, nagle wyjechałyśmy na pięknej, leśnej polanie.



Na niej, trochę dalej, znajdywało się ogromne stado koni. Wśród nich rozpoznałam Rosalett i Szaranta.
- Rosalett! - Krzyknęłam, zeskakując z grzbietu Dumy. Klacz uniosła łeb i spojrzała na mnie swoim bystrym wzrokiem, po chwili ostrożnie kierując się w moją stronę. Chwyciłam za linę, którą obwiązałam sobie biodra i zawiązałam klaczy luźno na szyję. Tą samą metodą schwytałam jeszcze dominującego ogiera, Szaranta, po czym jadąc na nim zaprowadziłam wszystkie konie do swoich boksów.

niedziela, 21 lutego 2016

Od Sophie

ROZPISKA

- Chętnie. - Uśmiechnęłam się lekko, wstając. Ruszyliśmy powolnym korkiem w stronę stajni. Pomogłam nieco Felix'owi z wymianą ściółki w boksach i zagonieniem koni z pastwiska do swoich boksów.
- To do jutra. - Pożegnałam się z chłopakiem przed wejściem na teren stajni, po czym ruszyłam w stronę szosy.
- Pa! - Krzyknął jeszcze Felix, ruszając w swoją stronę. Maszerowałam rytmicznie szosą, mażąc tylko o tym, by położyć się spać. Gdy już dotarłam, wparowałam do środka, wzięłam szybki prysznic i padłam na łóżko jak martwa.

* * *

Poczułam promienie słońca, oświetlające moją twarz. Niechętnie otworzyłam oczy, ubrałam się, zjadłam coś i ruszyłam na pieszo do Stajni Nimfy. Ciekawe co u rodziców... dawno do nich nie dzwoniłam. Wyciągnęłam telefon, wybierając numer do mamy.
- Hej mamo. - Powiedziałam pełnym entuzjazmu głosem.
- Sophie! Martwiliśmy się! - Krzyknęła z ulgą. Zaśmiałam się lekko.
- Spokojnie, nic mi nie jest. Kupiłam dom i znalazłam świetną stajnię. Niestety jest nie mały kawałek drogi... właśnie idę do koni na pieszo. - Uśmiechnęłam się pod nosem.
- A czy... znalazłaś już sobie kogoś? Zaczynam się o ciebie martwić...
- Nie, nie mam jeszcze nikogo. Mamo proszę, ja nie chodzę z pierwszym lepszym chłopakiem za rękę. Przecież wiesz, jakie mam do tego nastawienie.
- Wiem... jesteś jeszcze młoda.
- Mamo, skończmy już ten temat. Po tym ostatnim to na prawdę dla mnie drażniące...
- Rozumiem. Przeżywasz trochę to rozstanie, prawda...?
- Kochałam go, a on wystawił mnie do wiatru. Zostawił mnie dla jakiejś zdziry. Trudno tego nie przeżywać. - Po moim policzku stoczyła się łza. Zza wzgórz powoli wyławiały się budynki stajni.
- Muszę kończyć, papa! - Rozłączyłam się. Przed samą stajnią Felix siodłał Malediwę.

<Felix?>

Krycia

Rosal wystawiła kilka ogierów do krycia za  200 ♦ i 300 ♦.

~Juka

Od Hailie

PIERWSZY DZIEŃ W STAJNI NIMFY

Popatrzyłam na małe szczenię.
 -To straszne, że ludzie zostawiają tak zwierzęta! -zeszłam z konia i zbliżyłam się do psiaka. Uklęknęłam i patrzyłam jak Cara wyciąga rękę w stronę psiny. Nie minęła chwila kiedy pogłaskała ją po pysku. Na moje oko to psiak bał się nie nas lecz koni. W końcu złapała szczenię za tułów i podniosła.
 -Musimy mu pomóc- powiedziała a ja pokiwałam twierdząco głową.
 -Wsadźmy go do mnie do plecaka, mam tam teraz dużo miejsca a psinka będzie bezpieczna, w stajni się nim zajmiemy.- powiedziałam otwierając plecak.
 -To chyba suczka -powiedziała Cara.
 -Daj zobaczę -wzięłam psa od dziewczyny.
 -Masz rację -potwierdziłam.
 Wsadziłam szczenię do plecaka i zapięłam go robiąc tylko małą szparkę na powietrze u góry. Wsiadłam na Finę.
 -To do stajni -uśmiechnęła się Cara i również wsiadła na konia.
 -Z tego miejsca wiem którędy do stajni. Jedź za mną. -ruszyłam stopniowo stępem. Chwilę za-kłusowałam by zobaczyć reakcję psiny, który był w plecaku na mojej bluzce. Nic sobie chyba z tego nie robił a ja jechałam ćwiczebnym. Jednak moim zdaniem galop byłby dla psiaka szokiem..
Za jakieś 15 minut byłyśmy w stajni i karmiłyśmy szczeniaka. Zostało nadać mu imię i zdecydować kto będzie się nim opiekował.

<Cara? Nie mam nic przeciwko jakby właścicielką była Cara, albo pies został w stajni, lecz Haili chyba nie będzie chciała go mieć XD>

Od Hailie

PRACA

Dzisiaj do stajni przyjechałam dosyć późno. Nikogo już nie było. Konie były pozamykane w boksach. Popatrzyłam na nie wszystkie. Były obłocone i całe w zaklejkach. Postanowiłam je umyć. Wzięłam dwa wiadra z ciepłą wodą. Gąbkę, szczotkę i kopystkę. Do tego wyjęłam szampon dla koni. Pierwszą klaczą była Finka. Jako największą brudaskę, umyłam ją pierwszą. Zaraz za nią była Dunga. Tylko niektóre konie miały trochę gracji i były czyste. Między nimi Ekwador, Okaryna, Łezka i Łexi. starałam myć konie szybko i dokładnie, jednak nie było to takie proste. Wtedy do stajni weszła Ros.
 -Co robisz?- zapytała.
 -Myje konie..-westchnęłam.
 -Pomogę ci. -zaproponowała i poszła po sprzęt do mycia. Obie myłyśmy w tym samym czasie inne konie. Kiedy zostały tylko cztery najmniej ubrudzone konie, odpuściłyśmy je sobie. Obie rozeszłyśmy się w swoje strony. I tak minął kolejny dzień pracy.

Od Felix'a

PRACA

Było dużo do roboty w stajni, bo już nie mają stajennych. Tylko jeźdźcy czasami są skorzy do pomocy. Mnie dziś przyciągnął tu Max, bo sam miał bardzo dużo roboty przy jazdach. Tak więc, musiałem posprzątać siodlarnię, tak mi polecił młody. Wszystkie siodła walały się byle jak położone na specjalnych dużych hakach. Przeczyściłem je wilgotną ścierką, otworzyłem na chwilę okno w siodlarni i umyłem wędzidła. Pozapinałem prawidłowo wodze. Przy boksach na kozłach stał sprzęt, który należał do stajni, więc musiałem to posprzątać, przenieść do siodlarni. Później podłoga w dwóch stajniach. Polać konewką i pozmiatać. Po kilku godzinach wszystko było posprzątane, stajnie były dość duże, więc trzeba było trochę pozmiatać tą małą miotełką, bo duża gdzieś się straciła... W każdym razie miałem też przeczyścić konie, od dawna brudne i na których nikt nie jeździł. Tak skończyłem pracę w stajni.

Od Feilx'a

ROZPISKA

Uśmiechnąłem się patrząc na nieco zarumienioną Sophie. Wstałem pospiesznie i pomogłem jej się podnieść. Pojeździliśmy jeszcze małą chwilę, kiedy zadzwonił Max, że mógłbym pomóc w stajni. Włączyłem głośnomówiący i usiadłem obok Sophie zdejmującej łyżwy.
- No, akurat kończymy z Sophie jeździć na łyżwach po moim stawie...
Mojego brata już nic nie zaskoczy. Zaśmiał się tylko i spytał:
- Wariacie, wreszcie sobie dziewczynę znalazłeś?
- Nie, nie do końca...ładna jest i miła, ale znamy się od kilku godzin.
Oczywiście to wszystko słyszała siedząca obok mnie Sophie. Rozłączyłem się i ze śmiechem mruknąłem:
- Idiota.
Po czym dodałem:
- Idziesz ze mną do stajni? Hę? Muszę pomóc przy koniach...

<Sophie?>

Od Max'a

SPOTKANIE RODZINNE

Bardzo tęskniłem za moją Sam, nie było jej aż trzy miesiące! Dowiedziałem się przez telefon, że lądują już za dwie godziny. Gwizdnąłem więc na Afrę i Bradleya i pojechaliśmy już na lotnisko, bo to godzinę drogi stąd. Puściłem muzykę, żeby zagłuszyć trochę zakochanego w już rocznej Afrze Bradleya. Miałem też dla Yui niespodziankę. Niemałą, bo...a, niech dowie się na lotnisku.

***na lotnisku***

Z niepokojem wypatrywałem Sam. Wreszcie zobaczyłem smukłą, luźno ubraną kobietę, jeszcze nie widziałem jej twarzy. Ale się zmieniła! To z pewnością musiała być Samanta. Podbiegła do mnie z dziesięciokilowym bagażem, który postawiła obok mnie i rzuciła się w moje ramiona.
- Hej, kochanie.
Szepnąłem jej do ucha.
- Cześć...
Pocałowała mnie krótko i we wspaniałym nastroju udaliśmy się do samochodu. Zapakowała walizkę do bagażnika i wsiedliśmy do samochodu, gdzie czekały nasze psy.
- Mam ci coś do powiedzenia. Oprócz tego, że Bradley jest bardzo zakochany w Afrze, która dostała cieczki, chciałbym przedstawić Ci taki mały plan. Może założymy hodowlę owczarków niemieckich długowłosych? Mamy za nowego sąsiada, wiesz, tam gdzie się wprowadzali, faceta, który ma psa tej rasy. Nie dość, że samiec, to jeszcze jakiś mistrz mistrzów. To jak? Wchodzisz w to?

<Sam?>

sobota, 20 lutego 2016

Odchodzi

Odchodzi .. :(



Motto: Jak obwiniać, to każdego po trochę.
Imię: Emilia
Pseudonim: Cleo
Nazwisko: Delarosse
Głos: Adrianna Skon
Wiek: 19 lat
Urodziny: 29 kwietnia
Płeć: Kobieta
Rodzina:
Mama- Anna
Ojciec- Miquardo
Młodsza siostra- Rita
Charakter: miła, wyrozumiała, łatwo nawiązuje kontakty, czasami jest zadziorna, opiekuńcza
Ulubiony koń; Duma
Partner: Brak
Dzieci: Brak
Historia rodziny: Ojciec był Hiszpanem, a matka Polką. Rodzina dogadywała się bardzo dobrze. Jednak raz zdarzyło się, że mięli kryzys pieniężny, ale udało się im z tego wybrnąć, co lepiej ich ojciec dostał awans, przez co dziewczyny mogły zapisać się do stadniny. Konie hodowali całe życie.
Kontakt: poczta wp- karolinka.rex@wp.pl Howrse- karolinalps222 Doggi- fiolka123
Inne zdjęcia: Brak

Od Cary

CARA?

-Jasne.- powiedziałam z uśmiechem. Samanta na przejażdżkę w tere zabrała swoją klacz Sarfinę, a wybrałam mojego ulubionego konia Dumę. Po tym jak już nałożyłam siodło i uzdę na Dumę, wyruszyliśmy z stajni. Samanta pierwszo oprowadziła mnie po halach, round pen. Po tem wyruszyliśmy w teren, widoki były cudowne. A na dodatek ten zachód słońca, który rozświetlał całą polanę. Przycisnęłam trochę łydki aby dać znak dla klaczy aby trochę przyspieszyła, tak aby być obok Samanty.
-Jak długo już jeździsz konno?- spytałam się z ciekawości, nadal skupiając się aby nie spaść z konia.
-Długo, bardzo długo...- powiedziała nadal zastanawiając się nad moim pytaniem.- Chyba już z 6 lat.- dodała.
-Ja trochę mnie no ale cóż, takie życie.- rzekłam i odwróciłam głowę w stronę Sam.-To gdzie jedziemy?- zapytałam się z uśmiechem na twarzy.

<Samanta? wybacz ale brak czasu>

Od Cary

PIERWSZY DZIEŃ W STAJNI NIMFY

Szczerze przyznam że kanapka Hailie bardzo mi smakowała, nawet zbyt bardzo... dosłownie zjadłam ją w parę sekund pochłaniając ją jak odkurzacz. Po minie Hailie było widać że na prawdę była bardzo zdziwiona że tak szybko zjadłam swoją połowę kanapki.
-Smakowała ci?- zapytała się, i wyjęła wodę truskawkową.
-Yhym, nawet zbyt.- powiedziałam oblizując się dla żartu.- Ostatnio takie kanapki jadłam w Nowym Jorku.- zażartowałam (raczej nie bo na serio ta kanapka była dobra).
-Miło mi.- rzekła z promiennym uśmiechem na twarzy.- No, to co? Wstawać i w drogę.- dodała i pomogła mi wstać.
Po paru minutach szukania wyjścia z lasu, coś zauważyłam... była to jakaś czarna plama, która co raz szybciej kierowała się w naszą stronę. Duma zaczęła trochę cofać do tyłu z strachu, więc poklepałam ją po szyi i powiedziałam:
-Spokojnie mała..- szepnęłam do Dumy która po chwili się uspokoiła.- Co to może być?- spytałam się Hailie.
Dziewczyna nie odpowiedziała mi więc zdecydowałam się zejść z Dumy i podejść do tej tajemniczej 'plamy'. Idąc w jej stronę zauważyłam że to jest bezpański szczeniak. Chciałam pogłaskać ale mnie się trochę bał.

<Hailie? brak weny>

Odchodzi

Odchodzi Rita


Motto: Nie uciekaj przed sobą. To o czym myślisz i tak Cię dopadnie.
Imię: Rita
Nazwisko: Delarosse
Głos: MaryKateAn
Pseudonim: Neresha, Neri
Wiek:17 lat
Urodziny:14 października
Płeć:kobieta
Rodzina:
Mama - Anna
Ojciec - Miquardo
Starsza siostra - Emilia
Charakter:Na początku nieśmiała, chłodna, można nawet powiedzieć, że oschła. Jednak gdy bliżej ją poznasz, okazuje się, że jest niezwykle optymistyczna, roześmianą, miłą i przyjacielską osobą, a w głębi duszy, nawet romantyczką. Prawie zawsze buja w obłokach. Uwielbia skoki, a także woltyżerkę. Jej ulubionym sportem, poza jazdą konną są skoki w dal. Parę razy startowała w zawodach w tejże dziedzinie. Konie wprost kocha, jak prawie każdy, kto się z nimi wychował.
Ulubiony koń: Frozyna, Emirant
Partner: Może kiedyś..
Dzieci: -
Historia rodziny:
Ojciec był Hiszpanem, a matka Polką. Rodzina dogadywała się bardzo dobrze. Jednak raz zdarzyło się, że mięli kryzys pieniężny, ale udało się im z tego wybrnąć, co lepiej ich ojciec dostał awans, przez co dziewczyny mogły zapisać się do stadniny, aby poznać kogoś nowego. Konie hodowali całe życie, dzięki czemu Rita bardzo dobrze się z nimi dogaduje.
Kontakt:
Howrse - Mija700

Od Max'a

PRACA

Dziś dzień zapowiadał się bardzo leniwie. Żadnych jazd, nic do pomocy... Sam miała też dziś luz, choć może ktoś do niej jeszcze zadzwoni. Wreszcie dłużej zna jeźdźców, niż ja i większość umawia się do niej na jazdy. Chciałem zająć się swoimi końmi, kiedy zadzwoniła do mnie kobieta o znanym już głosie. Czyściłem akurat Magnata, ale odebrałem.
- Max?
Spojrzałem na numer. Nie znałem tego numeru, ale po chwili zorientowałem się, że to Alice. Dziewczyna z mojej klasy, która już w drugiej gimnazjum miała dziecko. Była bardzo zakochana w swoim chłopaku, więc, z jednej strony ją rozumiem, ale z drugiej...nieźle sobie popsuła życie. Zawsze depresja, dopalacze i cięcie się. Podobno już z tego wyszła i ma pięcioletniego syna.
- Kto to? Alice?
Zdziwiłem się bardzo, ale i ucieszyło mnie to, że słyszę dziewczynę mojego najlepszego kumpla.
- Tak...wiesz, bo chciałabym zacząć jeździć konno. Kaspian opowiadał mi, że to takie odprężające. Mogłabym spróbować? Na kiedy można zarezerwować jakąś jazdę?
Pytała się po kolei.
- No...nawet teraz możesz przyjechać. Spróbować może każdy. A właśnie, opowiesz mi na miejscu co z Kaspianem? Podobno się połamał...
- Ok, to zaraz będę. Do zobaczenia.
Usłyszałem i rozłączyła się. Zastanawiałem się, jakiego dać jej konia. Niech sama wybierze z kilku, które jej pokażę. Po chwili przyjechała. O głowę niższa, może miała z metr pięćdziesiąt...
- Alice, poznaj też Sam. To moja dziewczyna.
Powiedziałem wołając ją ruchem ręki. Chwilę porozmawialiśmy i okazało się, że mój kumpel miał wypadek i lekarze zalecają mu hipoteriapię. Zapisałem go w dzienniku, dwa razy w tygodniu przez trzy miesiące.
- Słuchaj, którego chcesz konia?
Podałem jej przykłady kilku koni. Powiedziała, że chciałaby uczyć się sportowo, ujeżdżeniowo. Dałem jej Moliera Makao de Mia. Wyczyściła go, chociaż kare konie szybko się nie brudzą, pomogłem z kopytami, ogłowiem i siodłem. Wreszcie koń był gotowy i zacząłem prowadzić jazdę. Stęp, nauka kłusa i natychmiastowo elementy ujeżdżeniowe. Spytała, czy może przegalopować koło. Zgodziłem się tylko na lonży, bo podobno kilka razy już kłusowała. Jedno wolne koło, bo na więcej się nie zgodziłem. Stęp i koniec jazdy. Rozsiodłała konia i podziękowała.

Od Sophie

PRACA

Telefon zahuczał mi w głowie.
- Wyspać się nie dadzą... - Mruknęłam niezadowolona i spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu. Rosal... przeciągnęłam palcem po ekranie, odbierając i ustawiając na głośnomówiący.
- Hej Sophie, mam nadzieję, że nie przeszkadzam...? - Zapytała właścicielka.
- Nie... - przeciągle ziewnęłam. - No skąd...
Po drugiej stronie słuchawki usłyszałam głośny śmiech.
- Dzisiaj mamy niedzielę, czyli najwięcej jazd. Przyjedziesz i pomożesz tym początkującym wyczyścić i osiodłać konie, a później oprowadzać dzieci?
- Tak... daj mi godzinę.
- To czekam. - Powiedziała i rozłączyła się. Wyszykowałam się, zadzwoniłam po Logana, ruszyłam na przystanek, oparłam się o wielkie drzewo i czekałam. Po chwili chłopak podjechał na przystanek swoim samochodem.
- Nie wiem jak ci dziękować... - Wymruczałam, zamykając drzwi.
- Coś się stało? - Zapytał, spoglądając na mnie.
- Nie... po prostu wczoraj wróciłam ze stajni w środku nocy, a dzisiaj o świcie dzwoniła Rosal, żebym przyjechała. - Ziewnęłam przeciągle.
- Znam ten ból. - Uśmiechnął się szeroko. Po kilkunastu minutach rozmowy byliśmy na miejscu.
- Miłej pracy! - Krzyknął do mnie przez otwarte okno i odjechał.
- Tak więc, kiedy te jazdy? - Zapytałam właścicielki.
- Za pół godziny. Wszyscy czekają już w stajni.
Ruszyłam szybkim krokiem w stronę budynków.
- Hej wszystkim! - Powiedziałam głośno do dzieci, ale również do koni. Usłyszałam radosną odpowiedź w formie rżenia oraz normalnych odpowiedzi. Pokazałam im najpierw wszystko na Rosalett, po czym wszystkich po kolei kontrolowałam i poprawiałam. Gdy już skończyłam, oddałam je w ręce instruktorów, którzy dzisiaj przyjechali nieco później. Następnie osiodłałam Firsbby, Łexi i Malediwę, wyprowadziłam je i czekałam na dzieciaki. Dzisiaj ruch był niesamowity. Aby urozmaicić nieco te oprowadzanki, robiłam slalomy, wolty, a czasem nawet przyspieszałam kucyka do kłusa. Oczywiście, nakazałam każdemu z dzieci wcisnąć kask. W końcu doszłam do ostatniego dziecka; trzynastoletniej dziewczyny, której rodzice nienawidzili koni i nie pozwalali jej jeździć. Często przebywała w naszej stajni, czasem nawet uciekała z lekcji, by pobyć po kryjomu z końmi. Coś potrafiła, bo uczyła się powoli galopu. Jej wiedza na temat tych zwierząt i jeździectwa była ogromna, byłam pod niemałym podziwem, że dziewczynie w tym wieku chciało się siedzieć cały dzień nad księgą z rasami koni i czytać. Bardzo ją polubiłam i głęboko współczułam. Może spróbuję przekonać jej rodziców do koni? Zwinnie wsiadła na grzbiet Malediwy. Postanowiłam spróbować z nią galopu. Rozmawiałyśmy trochę, zrobiłam z nią nieco więcej rundek niż z innymi. Malediwa kłusowała, następnie przeszła do płynnego galopu. Trzynastolatka trzymała się w siodle idealnie, byłam z niej dumna.
- Brawo! Galopujesz! - Krzyknęłam z szerokim uśmiechem. Zrobiłyśmy jeszcze trzy kółka galopu, po czym zwolniłyśmy i podziękowałam jej.
- Było super... - Wyszeptała podekscytowana i przytuliła się do mnie.
- Zachowywałam się podobnie podczas pierwszego galopu. - Uśmiechnęłam się ciepło. - Radziłaś sobie super, ale teraz wracaj szybko do domu, bo autobus szkolny będzie już za kilkanaście minut. - Nastolatka uwolniła mnie z objęć, chwyciła swoją czarną torbę i pognała w stronę szosy, po jakimś czasie znikając mi z oczu.
- Sophie, wyczyściłabyś jeszcze pozostałe konie i wypuściła na pastwisko? - Usłyszałam głos Rosal za plecami. A już się cieszyłam, że tak szybko dzisiaj skończę...
- Tak ,pewnie. - Odwróciłam się do dziewczyny z lekkim uśmiechem. Ruszyłam w stronę stajni, zamykając round pen. Jak zwykle zaczęłam od Nimfy, a skończyłam na Rosalett, jeszcze godzinę przesiadując w jej boksie i ucząc ją sztuczek. Gdy wszystko było już skończone, zarzuciłam sobie torbę na ramię, zadzwoniłam po Logana i powędrowałam na szosę. Słońce powoli chowało się za horyzontem, tworząc wokół niezwykły krajobraz.
- Dzisiaj skończyłaś wcześniej?
- Owszem. I nie uwierzysz; cały dzień chodziłam bez nawet łyka mocnej kawy. Jakiś cud! - Wymamrotałam, zamykając drzwi samochodu.
- Nie wierzę... kto by wytrzymał bez kofeiny całe 12 godzin? - Uśmiechnął się do mnie szeroko.
- No mówię; cud! - Zaśmiałam się. Całą drogę śmialiśmy się do rozpuku łez, żartując.
- Dzięki za podwózkę! - Krzyknęłam z szerokim uśmiechem i ruszyłam przez pole. Wpadłam do mojego domu, wzięłam długą, gorącą kąpiel, następnie coś przekąsiłam. Chwyciłam moją nową książkę, weszłam do łóżka i zaczęłam czytać. Gdy zabrakło mi już sił, odłożyłam księgę, po czym zapadłam w głęboki sen.

piątek, 19 lutego 2016

Od Hailie

PRACA

 Wynosiłam boks od Nissy. Byłam padnięta. Jedyne co mnie pocieszało to myśl, że zaraz skończę. Taczka wydawała się coraz cięższa. Nigdy nie przypuszczałam, że będę mieć taką gównianą robotę! Każda praca się tu w gówno obraca.. Na szczęście wywoziłam ostatnią taczkę. Poszłam szybko po słomę. Wysypałam całą kostkę. Kiedy kopałam słomę roznosząc ją po boksie, zorientowałam się, że ktoś się mi przygląda. Odwróciłam się.
 -Cześć Biała -powiedziała do mnie Sam.
 -Cześć Sam- zawahałam się.
 -Ros chciała bym przekazała ci, żebyś nakarmiła konie -powiedziała.
 -A już myślałam, że chcesz zaciskać więzy -zaśmiałam się z niej.
 Nigdy jakoś nasze drogi się nie schodziły. Nic do niej nie miałam.
 -Nie rozumiem -uniosła zniesmaczona brwi.
 -Nie bierz tego do siebie -uspokoiłam ją- jesteś spoko, ale jakoś nie gadałyśmy wcześniej to zrozum moje zaskoczenie..
 -Tssa -burknęła- jak skończysz ubierz mi konia- zakpiła.
 -Wiem, że początkującym trzeba pomagać, ale od tego jest ktoś inny- dogryzłam jej i przymrużyłam oczy.
 Kurde, nie chciałam żeby tak wyszło, ale moja chamskość wygrała. Zabrałam się za dawanie owsu koniom. Potem rozdzieliłam im po pół kostki siana. Zaraz potem pojechałam do domu.

Nieobecność

Graczka oliwkaklima8 -Max, Felix nie będzie obecna do końca miesiąca w tym czasie nie można pisać do niej żadnych opowiadań, jak i uwzględniać jej jeźdźców.

~Juka

czwartek, 18 lutego 2016

Od Sophie

ROZPISKA

Zaczęłam się śmiać, leżąc na lodzie.
- Moja wina. A raczej wina mojej niezdarności. - Spojrzałam rozbawionym wzrokiem na chłopaka. Ten podniósł się i pomógł mi wstać. Ruszyliśmy powoli i usiedliśmy na brzegu. Słońce zrobiło się czerwieńsze i o wiele większe, powoli chowając się za horyzontem. Robiło się późno.
- Wiesz... nigdy wcześniej nie jeździłam na łyżwach. - Uśmiechnęłam się lekko. - To była dla mnie nowość... - Dodałam.
- Na prawdę? Bardzo dobrze sobie radziłaś. - Felix odwzajemnił uśmiech.

<Felix?>

Od Hailie

PIERWSZY DZIEŃ W STAJNI NIMFY

 -Ahha- parsknęłam zamyślona. Po chwili dodałam: -Zgubmy ich!
 -Nawet nie wiesz jacy są upierdliwi, nie będzie tak łatwo- westchnęła.
 -Przypomnisz sobie od razu galop- zaśmiałam się i żwawo ruszyłam moją kucką galopem. Zaraz za mną ruszyła Duma.
 -Ejj, Duma stoop, nie kazałam ci galopować!! -słyszałam głos Cary. Obejrzałam się do tyłu. Okazało się, że umie się trzymać w siodle!
 -Dawaj, dawaj bo nas nie dogonisz! Duma galoop! -zawołałam ze śmiechem. Mocno popędziłam z krzyża Finę a ona strzeliła jak z procy. Skręciłyśmy w drogę leśną. Dobrze znałam ten teren. Łatwo zgubić tu kogoś. Galopowałyśmy tak by robić jak najwięcej zakrętów. Za nami jechały w oddali dwa samochody. Skręciłam szybko w prawo. Konie były już zmachane. Wgalopowałam w las a za mną Cara na Dumię. Drzewa były gęste i uprzedziłam Carę, że kłusujemy. W koronach drzew szybko znalazłyśmy miejsce by się schować z końmi. Postępowałyśmy troszkę wokół drzewa i zsiadłyśmy. Poluźniłyśmy popręgi i puściłyśmy obok siebie konie. Na szczęście klacze doskonale się dogadywały (pomijając trudną Finę)
 -Łoooł -na wydechu powiedziała dziewczyna. -To było ...
 -Świetne- dokończyłam za nią.
 -Powiedzmy- zaśmiała się wraz ze mną.
 -Mam na szczęście picie i coś do jedzenia -wyjęłam z plecaka, który miałam na plecach dwa batony i kanapkę przekrojoną na pół. Do tego wodę truskawkową. Razem zjadłyśmy.

<Cara?>

Od Cary

PIERWSZE DNI W STAJNI NIMFY

-Może być.- szybko powiedziałam, aby się nie rozmyślić.
-Jeździłaś kiedyś konno?- Rosal, zapytała się mnie z uśmiechem na twarzy.
-Tak, jeżdżę od 15 roku życia.. lecz wzięłam sobie przerwę na parę miesięcy od koni.- odpowiedziałam i spojrzałam na Hailie która stała obok mnie.- Ale myślę że dam se radę.- szybko dodałam.
Po długiej rozmowie Hailie zaprowadziła mnie do stajni, oparła się o boks jednego z koni i uśmiechneła się do mnie.
-To może wybierzemy się w teren?- zapytała się, brzmiało to raczej jak wyzwanie niż zwykła przejażdżka.
-Sama nie wiem.. dawno nie jeździłam.- rzekłam patrząc prosto w oczy Białej.- Lecz mogę spróbować.- szybko dodałam.
-Więc jedziemy?
-Jedziemy.- odpowiedziałam i w ty samym czasie kiwnełam głową na znak że się zgadzam.

*Po paru min.*

Hailie założyła siodło na swoją klacz Finkę, jak i uzda. Ja miałam wpierw z tym lekkie kłopoty lecz po chwili wszystko już było gotowe do jazdy. Po całym męczeniu się, wsadziłam jedną nogę do strzemiona a drugą odbiłam się tak aby wygodnie usiąść na siodle.
-I jak? Wszystko okey?- zapytała się też siedząc już na Fince.
-Yes, of Course.- powiedziałam z brytyjskim akcentem.- Możemy pierwszo stępem?- spytałam się, trochę zawstydzona.
-Jasne to w drogę!- powiedziała.
Złapałam za wodze i dałam znak dla Dumy aby ruszyła z miejsca (przycisnęłam lekko łydki). Nawet nie myślałam że znów pokocham aż tak jazdę konno, te konie, tereny i widoki... no i jak zwykle świecące światła z daleka. Hailie odwróciła się do mnie i się spytała:
-Jak myślisz co tak tam błyszczy.. tam przy ulicy.- zapytała się nadal patrząc w tamtą stronę.
-Kamery, aparaty i inne takie srelztwa.- powiedziałam śmiejąc się.

<Hailie?>

środa, 17 lutego 2016

Od Hailie

PRACA

 Dostałam sms'a. Wyszło na to, że miałam jechać do stajni. Rosal napisała, że jest robota dla mnie. Byłam ciekawa co to. Po przygotowaniu siedziałam w samochodzie. Czekałam aż mama łaskawie mnie podwiezie. Ale napisała mi sms'a, że nie zawiezie mnie. Przezywałam ją w myślach. Mogła od razu mówić, że nie. Poza tym, miała naprawdę daleko wyjść przed dom powiedzieć mi w twarz. Tylko musiała napisać. Było mi jej żal. Wybrałam sie pieszo. Nie zabrało mi to dużo czasu. Na miejscu okazało się, że konie nie dają się za nic złapać. Popatrzyłam na biegających jeźdźców. Na czele stada galopowała Finuszka. Moja klacz! Zagwizdałam. Ona jednak miała na mnie totalnie wyjechane. Kiedy spytałam Ros czy próbowały na smakołyki, mówiła, że to na nic. Miałam jednak tajną broń. Ciasteczka cukrowo-marchewkowe!. Zawołałam 'Ciasteczka' a ona jak każdy porządny koń przykłusowała. Wtedy inni zagonili konie do stajni. Te rozbiegły się po swoich boksach. Każdy dostał ciasteczko. A ja miałam święty spokój. Nie byłam zmęczona więc zamiotłam stajnię. A potem poszłam z buta do domu.

Od Sarah

NOCNY DYŻUR

Wstałam z okropnym bólem głowy. W łazience byłam oczywiście, by przeszukać ją w poszukiwaniu jakiś leków przeciwbólowych, ale takowych nie znalazłam. Teraz siedziałam przy stole.
-Dzień dobry pani. Spało się dobrze?-uśmiechnęła się kobieta.
-Nieee...-mruknęłam.-Straszny ból głowy. Masz coś na to chol.erstwo?
-Oczywiście, przynajmniej tak mi się zdaje.-zniknęła gdzieś w innym pomieszczeniu.
Po chwili wróciła, trzymając opakowanie tabletek. Jednym ruchem doskoczyła do szafki, wyjęła szklankę i napełniła ją sokiem. Podała mi opakowanie i szklankę, a ja wyjęłam jedną tabletkę. Włożyłam ją do ust i za pomocą wody połknęłam.
-Możesz odpuścić sobie tą jazdę...-położyła mi rękę na ramieniu.
-Ale ja tak bardzo chciałam ci pomóc...-odpowiedziałam patrząc błagalnym wzrokiem na Rosal.
-Lepiej zostań w piżamie i połóż się. Dobrze ci to zrobi.-poleciła, a ja wykonałam z niechęcią to, o czym mówiła.
Leżałam na swoim materacu i włączyłam Google Chrome na moim telefonie. Sprawdziłam aukcje, by zobaczyć, czy nikt nie dał więcej za Asysza...I wtedy, okazało się, że Asysz jest mój! Teraz pozostawało mi kupić cały ekwipunek i będę mogła jeździć na moim pierwszym koniu! Zupełnie moim! Okazało się też, że ekwipunek bez dodatków jest bardzo tani, gdyż kosztuje 500♦, lecz ja i tak miałam za mało ♦, by móc go kupić. Postanowiłam jak najprędzej odwiedzić mojego konia. Wyskoczyłam spod kołdry i założyłam na piżamę dżinsy i jakąś bluzę. Wybiegłam z domu, zamykając go na klucz, ponieważ Rosal już wyszła na jazdy. Włożyłam klucz do kieszeni i pognałam ku boksowi Asysza. Kiedy wpadłam do jego boksu, koń o dziwo, jakby się mnie spodziewał, ignorując mnie żuł siano w żłobie.
-Cześć...-szepnęłam, by wiedział, że tu jestem.
Pogłaskałam konia.
-Jakiś ty piękny...-wyszeptałam, zaplątując palce w jego grzywę.
Miał na sobie jakiś zapasowy kantar, więc chciałam oswoić go ze mną i poprowadzić go trochę na padoku, który był wolny. Złapałam jakąś pierwszą lepszą lonżę i przypięłam ją do jego kantara. Wyprowadziłam konia z boksu, po czym założyłam ciepłą derkę. Wyszliśmy na padok i zaczęłam prowadzić najpierw konia. Trącał co chwila moje ramię, ale mnie to nie przeszkadzało. W końcu przestał za mną człapać, bo teraz kłusem chodził na lonży i po jakimś czasie opuścił łeb i zaczął wydawać odgłos, jakby chrapał. Kiedy przestaliśmy, zauważyłam Rosal stojącą przy ogrodzeniu. Zaczęłam iść w jej stronę prowadząc Asysza.
-Widzę, że zapoznałaś się już z konikiem?-uśmiechnęła się, kiedy podeszłam do niej.

<Rosal? Przepraszam, że musiałaś tak długo czekać...>

Od Felix'a

ROZPISKA

Uśmiechnąłem się szyderczo i założyłem łyżwy. Musiałem je jeszcze dobrze zapiąć - sztywność w kostce to podstawa utrzymania równowagi na lodzie. Wreszcie byłem gotowy. Stanąłem pewnie na lodzie i podjechałem do przodu, po czym przyspieszyłem i pojechałem tyłem. Sophie patrzyła na to ze zdumieniem, wreszcie coś powiedziała.
- Skąd tak umiesz...?
Usłyszałem zatrzymując się.
- Jeździłem na zawody łyżwiarstwa szybkiego i dość dobrze mi szło...
Podjechałem do niej i usiadłem.
- Aha.
- Chodź, zaraz nabierzesz pewności.
Odpowiedziałem i złapałem ją za rękę. Jechaliśmy do przodu, dość szybko, bo bardzo dobrze sobie radziła. Po momencie puściła się mnie i jechała sama.
- Teraz do tyłu...
Wyjaśniłem jej, jak ruszyć do tyłu. Tylko się rozkręciła i już mnie doganiała. Nagle wjechałem jej szybko w drogę, oczywiście tego nie zauważając i po chwili leżeliśmy na lodzie.

<Sophie?>

Od Max'a

PRACA

Teraz druga jazda indywidualna. Ostatnia na dziś. Dziewczynka, która przyjechała, miała siedem lat, galopowała i skakała...szczęka mi opadła. Sama przyniosła sprzęt, wyczyściła konia, którego jej przydzieliłem - Nimfę i bezbłędnie osiodłała.
- Gdzie wcześniej jeździłaś konno?
Spytałem, kiedy wchodziliśmy z koniem na ujeżdżalnię.
- Za granicą. Codziennie w ferie i wakacje w Austrii, tam mieszka mój tatuś. Zawsze też przyjeżdżam do stajni na weekendy, z mamą.
Odpowiedziała mi. Ale ona ma dzieciństwo...uczyć się w takich stajniach, ma wielki potencjał, koniecznie musi wybrać skoki lub ujeżdżenie.
- Jeździsz tam skokowo, czy ujeżdżeniowo? A może rekreacyjnie?
Na moje ostatnie słowo spytała cicho 'jak?'.
- No...skaczę.
Odpowiedziała. Wsiadła samodzielnie na konia i ruszyła stępem. Ustawiałem jej drągi na stęp. Nakierowywała na nie konia, który pod jej lekkością mógł wysoko podnosić nogi, co dodało Nimfie urody i wdzięku. Nie wspominam o postawie dziewczynki...jej. Przeszła w kłus, postawiłem szereg pięciu wysokich kopert i niską stacjonatę na koniec. Koń skakał z jeźdźcem perfekcyjnie, zastanawiało mnie jak można nauczyć się tak jeździć w maksymalnie cztery lata. Wreszcie galop, wysokie skoki, metr.
- Skakałaś już takie przeszkody?
Spytałem.
- Wyższe...
Odpowiedziała. Trochę podwyższyłem. Wszystko bardzo dobrze... wreszcie do stępa i koniec jazdy...

Nowa licytacja

Emily dodała konia na licytacje:

Roza


Od Samanty

SPOTKANIE RODZINNE

-Co ty oszalałeś. - rzuciłam się w jego ramiona. - To jest za drogie. Maksik. Dziękuje
-Nic nie jest za drogie dla mojej królewny. 
Pocałowałam go. 
-Dziękuje.
-Za co?
-Za to, że jesteś. 
Teraz on mnie chwycił i namiętnie pocałował. Uścisną mnie, a ja go.

****Trzy miesiące potem****

Z Max'em widziałam się ostatni raz twa miesiące temu. Spowodował to mój wyjazd do siostry do Anglii. Oczywiście rozmawialiśmy przez skype i pisaliśmy do siebie listy. Codziennie o nim myślałam. Mój mały kotek, był sam w tym wielkim domu jedynie z Barleyem i Afrą (tak zdecydowałam się na owczarka niemieckiego długowłosego)
-Tak tak, za dwie godziny lądujemy.
Ciekaw co powie o nowej mnie. Nie zmieniłam się oprócz tego, że zrzuciłam kilka kilo.
Gdy wyszłam z samolotu zobaczyłam mojego wybranka. Wyglądałam aktualnie tak:
(nie zwracaj uwagi na napisy)

 


<Max??>

Od Samanty

CARA?

Właśnie szybko kończyłam pochłaniać sushi w moim gabinecie gdy przez okno zobaczyłam dziewczynę która rozglądała się za jakąś żywą duszą. Pomyślałam, że dobrze byłoby się z kimś zapoznać... Bo jakoś mało mam znajomych w stajni. Więc dokończyłam i założyłam bluzę która wisiała na krześle. Zanim wyszłam wzięłam jeszcze łyk wody gazowanej. Zeszłam po schodach do hallu. Byłam właśnie przed budynkiem głównym.
-Hej!
-OO cześć. Myślałam, że nie ma już tutaj nikogo żywego.
-Ah jednak jestem. - zaśmiałyśmy się.
-Cara.
-Sam. - podałyśmy sobie dłonie. -Miło Cię w końcu poznać. Jakoś nie miałam wcześniej czasu... na jakiekolwiek znajomości w stajni. Tak praktycznie znam tu tylko Chug i Max'a, ale i oczywiście Rosal. Jakoś nie miałam czasu, aby z kimkolwiek no wież. A tak w ogóle idziemy w teren?

<Cara??>

Od Emili

PRACA

Od Emilii
Praca
Gdy dostałam wynagrodzenie Rosal powiedziała mi, że mogę poćwiczyć jazdę na jakim chcę koniu, na jazdę załapała się też moja siostra Rita. Gdy już wybrałyśmy konie zapoznałyśmy się z nimi i wyszliśmy na duży Round Pen. Rosal uważnie nam się przyglądała i czasami mówiła, jak mamy postępować. Niestety w połowie naszego treningu zaczą padać deszcz. Zabrałyśmy konie z powrotem do stajni i domyśliłam, się że trzeba oczyścić konie z wody, więc wzięłam do tego specjalne urządzenie i strzepnęłam wodę z Dumy, bo tak miała na imię. Od razu ją wyszczotkowałam i dorzuciłam trochę siana do jedzenia. Siostra zrobiła to samo. Potem okazało się, że za to też dostałam Nimy. Ucieszyłam się, bo chyba nie każdy dostaje 2 wynagrodzenia tego samego dnia. Nareszcie miałam wystarczająco dużo pieniędzy, by kupić sobie konia.

wtorek, 16 lutego 2016

Od Emilii

PRACA

Przyglądałam się koniom ze sprzedaży.
-Piękne prawda? -powiedział ktoś od tyłu.
-Tak. -odpowiedziałam i się odwróciłam.
-Jestem Samanta. -podała mi dłoń.
-Część jestem Emilia, ale ty mów mi Cleo.
-No dobra... Cleo.
-Ahh..., szkoda, że nie mam tak dużo kasy.
-Jak chcesz, to możesz zarobić.
-Jak?
-No wiesz... w stajni przydała by się pomoc, nakarmić konie, trochę im wysprzątać i tego typu sprawy.
-No spoko, a ile za to potem dostanę?
-Sto Nim'ów.
-No spoko. To zaprowadzisz mnie?
Tak jasne chodź za mną.
Samanta zaprowadziła mnie do stajni, nie byłam tam sama, na szczęście były tam też konie.
-Ok. Tu masz wiadra z wodą, tam stoi siano, a za tymi drzwiami są widły, szczotki i taczka. -powiedziała Samanta i wyszła.
-Dobra, to pora wziąść się do roboty. -powiedziałam do siebie i poszłam w kierunku drzwi, które pokazała mi fioletowo włosa dziewczyna.
Najpierw wzięłam taczkę i usunęłam końskie kupy, potem napoiłam i nakarmiłam zwierzaki. Zajęło mi to trochę czasu, ale przynajmniej było czysto.
-Za moją pracę powinni mi dać przynajmniej 300 Nim'ów, ale już nie będę narzekać. -powiedziałam sama do siebie.
Pozostało już tylko czekać na wynagrodzenie.

poniedziałek, 15 lutego 2016

Od Max'a

PRACA

PRACA

Dziś tylko dwie jazdy indywidualne, które przypadły właśnie mi. Dziewczyna, która wybrała sobie Sfill'a miała przyjechać już za chwilę. Przyznała, że potrafi tylko kłusować i galopować, żadnych przeszkód i tak dalej...chciałem nauczyć ją czegoś więcej. Po chwili była już w stajni. Konia musiała przyprowadzić z padoku, niestety był cały ubłocony i brudny. Musiałem pomóc jej czyszcząc koniu kopyta i kiedy poszła po siodło trochę poprawiłem szybko jego sierść. Niedokładnie go wyczyściła, a to bardzo przeszkadza koniu w jeździe.
- Hej, ale on jest jeszcze brudny. Przejedz go ręką, wyczujesz jeszcze sklejki na brzuchu i na nogach. Popraw to, ja pójdę jeszcze po ogłowie.
Powiedziałem i poszedłem. Po chwili, kiedy wróciłem, koń aż błyszczał.
- A jak teraz? Już mniej brudny?
Spytała dziewczyna. Poklepałem konia i ściągałem mu kantar.
- Tak, już ok. Zakładasz sama ogłowie?
- Nie potrafię.
- Chodź, tu, z mojej strony...najpierw wodze i wytok na szyję, tak...teraz złap o tutaj. No i obejmij pysk konia, o właśnie tak. Nie chce otworzyć pyska, to musisz tutaj włożyć mu do pyska kciuk. Dobry koń, bardzo dobrze. Pozapinaj mu to, na między nachrapnikiem i skośnikiem, a chrapami mają się mieścić trzy palce. A tu, między podgardlem, a koniem - pięść. Ok, to czas na siodło...
Nadawałem tłumacząc jej wszystko po kolei. Buntowała się trochę, widziałem, ale spełniała moje polecenia. Zapięła popręg i dociągała go stopniowo. Pomogłem jej trochę, robiła to tylko rękami, kiedy trzeba w to włożyć siłę całego ciała. Wreszcie dopasowała strzemiona i na ujeżdżalni wsiadła na konia.
- Ok, dwa kółka stępa, potem do kłusa.
Powiedziałem. Korygowałem większość jej błędów, kazałem zrobić jeszcze koło od ściany do ściany i kłus. Z tego kłusa przeskoczyła pierwszą przeszkodę, maleńką kopertę. Później galop, który szedł jej bardzo źle.
- Trzymaj się, trzymaj...
No i spadła. Spytałem, czy nic się nie stało, nic takiego.
- Proszę pana, bo ja...nie umiałam galopować. To był mój pierwszy galop.
- Wsadziłbym cię na innego konia, mniej wybijającego, jakbyś tylko o tym wspomniała...wsiądź na konia i postępuj chwilę.
Poszedłem po lonżę i bat. Podejście drugie, na lonży. Udało się jej się jakoś przykleić tyłek do siodła. Teraz już było ok. Przeszła do stępa i skończyła jazdę.

Obserwatorzy