wtorek, 26 kwietnia 2016

Od Esther - praca

Od Esther - Praca

Pierwszy dzień tutaj. Black czekał już na mnie stajni. Byłam ubrana w coś wygodnego i nie ograniczającego moich ruchów. W moim przypadku były to legginsy, adidasy i przewiewna koszulka. Gdy przyjechałam do stajni, mój ogier czekał już w boksie. Wypuściłam go na padok, żeby poznał inne konie, a sama poszłam pracować. Zaczęłam od posprzątania kilku boksów. Dobrze, że wcześnie przyjechałam. Zajęło mi to dwie godziny bez mała. Odpoczęłam chwilę, ale potem ponownie wzięłam się do pracy. Tym razem było to zamiatanie stajni. Na szczęście, nie było tego dużo. Uwinęłam się w pół godziny. Całkiem nieźle mi szło. Rozejrzałam się za czymś jeszcze. Postanowiłam zrobić też inny dobry uczynek, czyli wyczyszczenie sprzętu. Szczerze, sama jakoś za tym szczególnie nie przepadałam, ale coś robić trzeba. Teraz zeszło mi dłużej. Skończyłam, prawie padnięta, z bolącą ręką. Kolejną rzeczą było wyczyszczenie paru koniom kopyt. Głównie były to klacze i mój Wild Spirit. Po skończeniu pracy, mogłam nieco odetchnąć. Przeciągnęłam się i patrzyłam jak kary ogier zaczepia co jakiś czas inne klacze.

Zmiany i sprostowanie! WAŻNE

Stanowisko trener (sprostowanie):
Na czym polega to stanowisko?
Trener to osoba, która pomaga w zajeżdżaniu oraz trenowaniu konia, w zależności od trenera, w różnych dyscyplinach. Trening polega na 'oddaniu' konia trenerowi, który przez 5 dni będzie pisał opowiadania, w których opisane zostanie nad czym w każdym z 5 dni pracował z wierzchowcem. Podczas treningu nie można jeździć na oddanym koniu. Po 5 dniach koń zyskuje +1 do wybranej umiejętności.
Czy nie będzie można trenować samemu konia?
Oczywiście, będzie można robić to samemu, ale dzięki trenerowi będzie to można zrobić szybciej. Gdy konia trenuje jeździec to trenerzy decydują kiedy koń nabył wystarczająco dużo nowej wiedzy aby dodać mu punkty umiejętności.
Czy za trening konia będzie trzeba płacić?
Odpowiedź brzmi nie. Trening konia jest bezpłatny, wymaga jedynie pozostawienia konia na wyłączność dla osoby trenującej.

Praca jeźdźców (sprostowanie):
W tym punkcie chciałabym poruszyć pewien coraz częściej występujący problem. Jak możemy zauważyć, często w opowiadaniach o pracy występuje wątek jazd. Oczywiście jest to jak najbardziej poprawne, aczkolwiek nie dla wszystkich.
Jak można zauważyć mamy różne stanowiska i chciałabym podkreślić, że nie jest to tylko dla utrudnienia. Od długiego czasu w opowiadaniach nawet jeźdźców nie mających jeszcze stanowiska Stajennego pojawia się prowadzenie jazd czy oprowadzanek, prosimy tego nie robić, bo jest to niedorzeczne, aby stajenny prowadził jazdę!
A więc co mają robić stajenni i jeźdźcy którzy jeszcze nie mają stanowisk? Jeźdźcy ci opisują prace stajenne, takie jak wymienianie ściółki w boksach, karmienie koni, wyprowadzanie koni na pastwisk itp.

Zajeżdżanie koni:
Postanowiłyśmy wprowadzić kilka zmian odnośnie jeżdżenia na młodych koniach. Po pierwsze zajeżdżać konia można zacząć dopiero w wieku 3 lat. Tutaj podkreślam zajeżdżać, a nie jeździć 'normalnie'.
Na czym będzie polegało zajeżdżanie konia? A więc jeździec (w 15 opowiadaniach) musi opowiedzieć jak przyzwyczajał swojego wierzchowca do wędzidła, siodła, ciężaru oraz pomocy. Chciałabym zaznaczyć, aby nie pisać 15 opowiadań w jeden czy dwa dni (bo tak nie jest w prawdziwym życiu!), gdyż liczyć się będzie tylko 1 opowiadanie na dzień, więc zajeżdżanie trwać będzie min. 15 dni.
Należy tutaj dodatkowo wspomnieć o roli trenera. Za zajeżdżanie konia, podobnie jak za trening, nie będzie trzeba nic płacić. Jedynym wymaganiem jest posiadanie sprzętu dla konia i pozostawienie go na czas ujeżdżania.
Po co zatrudniać trenera do ujeżdżania, skoro można to zrobić samemu? A to po to, iż dzięki trenerowi skróca się czas zajeżdżania konia i zamiast 15 dni, trwa ono jedynie 10. Po tym czasie koń będzie mógł już chodzić normalnie.

niedziela, 24 kwietnia 2016

Od Sophie CD Christopher

PRZEJAŻDŻKA W TERENIE

- Zawsze i wszędzie. - uśmiechnęłam się lekko.
- Uwaga... start! - krzyknął.
Ścisnęłam boki Heven łydkami, a ta wystrzeliła galopem przed siebie. Nie miała talentu do szybkiego galopu, ale zawsze można pozwolić sobie na rozrywkę. Liczy się dobra zabawa. Christopher na Sfill'u dość szybko nas wyprzedził, ale nie odebrało mi to dobrego humoru. Zwolniliśmy do stępa dopiero przed lasem.
- Sfill jest szybki. - stwierdziłam z uśmiechem.
- Heven nie za bardzo. - skrzywił się. Prychnęłam śmiechem.
- Zauważyłam. - westchnęłam, a uśmiech nie schodził mi z twarzy. - ale za to jest dobra w skokach. Ma talent. - poklepałam zlaną potem szyję klaczy.

Christopher?

Dorastanie

Riny dorasta!



Imię: Riny (czt.Rini)
Wołamy też: Skoczek, kluska
Wiek: 2 lata
Płeć: Ogier
Rasa: Pinto
Numerek kompletu:-
Charakter: Riny to jeden z inteligentniejszych koni. Zazwyczaj jednak nie reaguje na sygnały, tylko sam działa. Kocha wolność i swobodny galop. Nie wie co to strach. I chyba nie zamierza się dowiedzieć. Ale nie zmienia to faktu że jest wielkim żarłokiem.
Historia: Urodził się w Stajni Nimfy.
Umiejętności:
Skoki: (było opo jak trenuje)
Ujeżdżenie:
Odwaga:
Cierpliwość:
Wytrzymałość:
Prędkość:
Zaufanie:
Współpraca:
Pochodzenie:
Matka-Rose
Ojciec-Wogatti
Status: Kryje 300 nim'ów
Właściciel:
Howrse-EmilkCat2007

Od Max'a -PRACA

PRACA

Dziś na wieczór niespodziewanie dostałem telefon:
- Tak, tu Max Moore...
- Dzień dobry, stajnia Nimfy?
- Owszem.
- Można umówić się na jazdę?
- Oczywiście, tylko muszę znać stopień zaawansowania jeźdźca.
- Bierze udział w światowych zawodach ujeżdżeniowych.
Nie wierzyłem własnym uszom. Ja mam prowadzić jazdę komuś tak ważnemu, że jest znany na całym świecie?
- E...no dobrze, na 19, pasuje?
- Pasuje.
Usłyszałem i rozłączyłem się. Tym razem mój ogier będzie pod siodłem jeźdźca. Magnat jest zdecydowanie najbardziej doświadczonym w ujeżdżeniu koniem, niedawno opanował już całe piruety, a nawet najzwyklejszy stęp wykonuje wysoko podnosząc nogi. Ale nie do przesady, bo inaczej byłby to całkiem inny chód. Wyczyściłem Magnata i założyłem mu starannie sprzęt. Dociąganie popręgu - tego mój koni nienawidzi najbardziej. Jednak zawsze daje to robić. Dziś również. Wyprowadziłem go na ujeżdżalnię, gdzie czekała na mnie starsza ode mnie pani. Miała krótkie, czerwono - rude włosy i mówiła nieco innym akcentem. Przedstawiłem się, ale nie potrafiłem nawet powtórzyć jej imienia. Kazałem jej dopasować strzemiona i jechała stępem. Kłus, z nim koła, ustępowania, łopatki, trawersy, renwersy, ciągi i tak dalej. Na długich ścianach wyciągnięty, a na krótkich - zebrania. Jeszcze chwila ćwiczeń i galop. Przeróżne ćwiczenia w galopie, półpiruety, piruety, które od czasu do czasu były nawet udane. Pani ćwiczyła na zawody, więc spojrzałem na kartkę, ale wszystko było w innym języku... Poleciłem jej, aby jechała tak, jak pamięta. Wreszcie po wspaniałych przejazdach chwila stępa na rozprężenie i koniec jazdy.

Dorastanie

Soraya Dorasta!




Imię: Soraya
Wołamy też: Sorka, Sora.
Wiek: 2 lata
Płeć: Klacz
Rasa: 50% arab i 50% koń holsztyński
Numerek kompletu: -
Charakter: Ze złośliwego źrebaka Soraya wyrosła na...całkiem porządną klacz. Oprócz tego, że jest bardzo płochliwa, jest idealna. W jeździe przeciętna, nie lubi powtarzać tych samych czynności, np. kiedy ciągle zwalniasz z galopu do kłusa, by zmienić nogę, a ta jednak się nie zmienia - koń denerwuje się i zazwyczaj zacina się stając. Tak, po prostu sobie w miejscu. Sport to jej żywioł, jest stworzona do brania udziału w zawodach.
Historia: Urodziła się w stajni.
Umiejętności:
Skoki-0
Ujeżdżenie-0
Odwaga-0
Cierpliwość-0
Wytrzymałość-0
Prędkość-0
Zaufanie-0
Współpraca-0
Status: -
Pochodzenie: Matka - Sawa, Ojciec - Emirant

Od Drake'y CD Rosal

NOWY POCZĄTEK

Przytaknąłem głową. Najpierw musiałem przystosować się do tego, że ten koń nie jest jednym z tych, na których jeżdżę codziennie. A raczej jeździłem. Mój ulubiony koń, którego do niedawna dzierżawiłem - Torres, był urodzonym skoczkiem. Jest rasy hanowerskiej, śliczny, młody kasztanek. Spokojny, jak mało który młody konik, skończył zaledwie cztery lata. Więc rzadko zdarzało mi się jeździć na tak złośliwych i płochliwych konikach. Raz na jakiś czas siadałem na nieokrzesanego Bucefała i Lindę - identyczną pod względem charakteru klacz. Zostawmy jednak wspomnienia za sobą. Teraz jestem w nowej stajni, są nowe konie i wszystko jest nowe. Dlatego czasami czuję się trochę nieswojo sam na sam z obcym koniem. Popędziłem Szaranta i kierowałem na przeszkodę. Nie ważne jakim sposobem - ma skoczyć. Obojętnie, czy z cwału, kłusa, galopu, stępa, czy zatrzymania. To ma być skok. Wbrew moim przeczuciom nie stało się nic strasznego, a koń przeskoczył przeszkodę jak każdy inny. To poprawiło mi humor i zacząłem nieco się oswajać.
- I jak?
Usłyszałem pytanie.
- Dobrze. Podnieś trochę przeszkodę. Nie było tak źle, choć wątpię, aby się zmęczył.
Zaśmiałem się i jeszcze kilka razy w pełnym, lecz coraz wolniejszym galopie skakałem potrójny szereg. Mogliśmy dojść do 70 centymetrów i dałem już odpocząć ciężko dyszącemu koniu monotonnie skaczącemu po pięć razy każdej wysokości ten sam szereg.

<Ros?>

Narodziny

Klacz Hugh, Pistacja, urodziła dziś klaczkę.

Imię: Primavera
Wiek: Po urodzeniu
Płeć: Klacz
Pochodzenie: matka - Pistacja, ojciec - Cannibal
Charakter: Nieśmiała, nie odrywa się od boku swojej mamy. Nie lubi przebywać z innymi źrebakami czy dorosłymi końmi. Płochliwa, daje dotykać się tylko swojemu właścicielowi i wybranym osobom które zna. 
Zdrowie: Miała problemy z oddychaniem, przez chwilę były obawy czy źrebak da sobie rady. Teraz dalej jest słaba, ale powoli nabiera sił.
Właściciel: Hugh

piątek, 22 kwietnia 2016

Od Mad'a CD Hailie

NOWA HISTORIA

Przez chwilę nic nie mówiłem. Stałem zamurowany, wpatrzony w okno przed sobą i trzymając smartphone przy uchu.
-Mad?-usłyszałem ciągle rozentuzjazmowany głos dziewczyny.
-Ja-jasne, wydaje mi się.. ok-okey.-wydukałem dalej patrząc tępo przed siebie.
-To świetnie, będę u Ciebie za niedługo i wszystko obgadamy.
-Hailie, czekaj...-nie zdążyłem nic więcej dodać, bo w słuchawce rozległ się tylko ciągnący się dźwięk. Już chciałem do niej oddzwaniać, kiedy telefon zawibrował. Spojrzałem na świecący się ekran.

Wyślij mi swój adres, proszę :) 

Zaśmiałem się cicho pod nosem, przypominając sobie zabieganą i rozproszoną dziewczynę. Z nią zdecydowanie było coś nie tak, ale to czyniło ją jedyną i wyjątkową, kobietą którą kocham.

St. Elizabeth 31. Nie zgub się.

Odpisałem i wsunąłem telefon do kieszeni.

~~~~

Po około 30 minutach rozległ się dźwięk domofonu. Podbiegłem do drzwi i otworzyłem je zamaszyście.
Przywitał mnie ciepły uśmiech i wesołe oczy dziewczyny, śledzące każdy mój ruch.
-Cześć...-przywitałem się.
-Hej.-odpowiedziała i przecisnęła się między mną a ścianą, wślizgując się do środka.
Hailie już rozglądała się po salonie:

Mój dom był pomieszaniem większości stylów, więc kuchnia była całkowicie inna niż reszta pomieszczeń:

Jadalnie była następna:

Łazienki tylko przeszliśmy szybko, Hailie wparowała do następnego, dużego pokoju czyli głównej sypialni:

Kolejne pokoje to pokoje gościnne, do których nawet nie wchodziliśmy. Ostatecznie weszliśmy do mojego biura:

Skończyliśmy na piwnicy, przekształconej na pokój z winami:

Wróciliśmy do salonu i usiedliśmy.
-Decyzja należy do Ciebie.-powiedziałem z uśmiechem. Co prawda szkoda by było zaniedbać tak duży dom, ale czego nie robi się dla jedynej ważnej dla mnie osoby...

<Hailie?>

Narodziny

Klacz Hailie -Lola urodziła zdrową klacz -Lossiflorę
Felon Stock 9 by GloomWriterFelon Stock 17 by GloomWriter
Imię: Lossiflora
Wiek: Po urodzeniu
Płeć: klacz
Pochodzenie: Matka -Lola, Ojciec- Asysz
Charakter: Nie lubi czułości lecz dziką zabawę i wybryki.
Zdrowie: Zdrowa jak ryba np. oKOŃ
Właściciel: zjawa34 -Hailie

Również klacz -Finka urodziła zdrowe źrebię -Festina


Imię: Festina
Wiek: Po urodzeniu
Płeć: klacz
Pochodzenie: Matka -Finka, Ojciec- Magnat
Charakter: Typowa płochliwa dziewczyna!
Zdrowie: Słabiutka, ale poradzi sobie.
Właściciel: zjawa34 -Hailie

Od Hailie CD Mad

NOWA HISTORIA

Nie odpowiadałam. Co on kurwa powiedział? Nie, nie nie.. na pewno źle usłyszałam. Ale mogłabym się założyć, że on chce ze mną chodzić. Trochę głupio zapytać co powiedział.. Jak powiedział to co myślę to chce się zgodzić a jak coś innego to i tak się zazwyczaj zgadzam więc:
 -Yhymm -kiwnęłam głową z uśmiechem.
 -Czyli jesteśmy razem? -jakby nie dowierzał..
Wstrzymałam z zamurowania oddech. Czyli jednak..

** Co się stało??**

Otworzyłam oczy.
 -Co ja tu...? -zmarszczyłam brwi. byłam trzymana w obcięciach Mad'a tuż przy stajni. Cholera. Myśląc że zemdlałam czy coś zachciało mi się z siebie śmiać. tak też zrobiłam. Ryłam się z siebie a chłopak MÓJ chłopak (chyba) marszczył brwi.
 -Wróciłaś świrusko -zażartował ze mnie. Na te słowa oboje się śmialiśmy.

***
Wróciłam do domu i stwierdziłam, że muszę oblać dzisiejszy świetny dzień! Wyciągnęłam wino, włączyłam muzykę i zakończyłam tak dzień.

***
Rankiem czułam się nawet spoko. Albo w sumie nie, bo wpadłam na głupi pomysł. Zadzwoniłam do Mad'a.
 -Halo? -odezwał się.
 -Hej, tu ja
 -Dobry humor.? -bardziej chyba stwierdził.
 -Znakomity! I wiesz co..
 -Co?
 -Co ty na wspólne zamieszkanie, jak nam wyjdzie to będzie świetnie, a jak nie to rozstaniemy się w przyjaźni.

<Mad?>

Od Victora CD Louis

MAŁY WYPADEK Z PSEM

 -Tak -zaśmiałem się odpychając psa i otrzepując się. -To co 15 minut i idziemy do klubu?
 -Raczej się wyrobimy.. -jak zwykle odpowiedział 'obojętnie'.
 -A i żeby było jasne, mas dziewczynę? -zapytałem a on spojrzał na mnie dwuznacznie. -Nie, że jestem gejem ale czy wyrwiemy laski -wiedząc na jaki tor myślenia wkroczył usprawiedliwiłem się.
 -Heh.. dobre, kto wie.
 -Ale masz zwierzyniec -po chwili czekania na niego powiedziałem.
 -Ty większy.
 -Ale podwórkowy, w domu nie trzymam zbyt sierściuchów -uśmiechnąłem się.
Westchnął głośno.
 -Zdaje mi się, że nie masz ochoty na spędzanie ze mną czasu..

<Louis?>

Od Sarah -PRACA

PRACA

Dzisiaj moja licytacja dobiegła końca. Otrzymałam nowego konia, wszystko super, tylko chciałam zarobić jeszcze na ekwipunek, inaczej sprzęt dla niego. Zapytałam się Rosal, czy jeżeli dzisiaj z naciskiem na siebie wypełnię moją robotę, to czy naturalnie otrzymam za to 150♦. Wyjaśniła, że tak, więc od samego rana zabrałam się do roboty. Wymieniłam ściółkę i wyczyściłam ściany stajni. Wyszorowałam boksy, oraz wypuściłam konie na wybieg. Dosypałam im coś smacznego do żłobów, oraz dołożyłam smakołyki. Wyczyściłam siodła, całą siodlarnię i skończyłam. Ułożyłam jeszcze słomę, siano i wreszcie mogłam odpocząć. Potem wpuściłam konie z powrotem i patrzyłam, jak koniki jedzą.

Nowy członek!

"Co ma być to będzie"
Imię: Aaron
Pseudonim: Aron
Nazwisko: Devils
Głos: Sobota
Wiek: 22 lata
Urodziny: 13 marzec
Płeć: Mężczyzna
Rodzina:
Matka - Lucy Devils
Ojciec - Arthur Devils
Bracia - Lucas i Hugo Devils
Siostra - Sara Devils
Charakter: Może zacznijmy od jakiś pozytywów. Jest on odpowiedzialnym mężczyzną. Nie boi się wyzwań, które stawia przed nim życie. Nie raz pokazało mu jakie jest bezlitosne i okrutne. Po każdej porażce staje się silniejszy. Od kiedy pamięta los podkładał mi kłody pod nogi przez co upadał lecz zawsze podnosił się i szedł dalej jakby nigdy nic się nie stało. Nikogo nie prosił o pomoc, od kiedy tylko pamięta musiał sam sobie radzić ze swoimi problemami. Oprócz matki w dzieciństwie nie miał nikogo na kim mógł polegać oraz zaufać. Jego serce jest ogromne, lecz nie dla wszystkich. Wie bardzo dobrze, że każdy jest od kogoś zależny. Wyznaje zasadę "mowa jest srebrem, lecz milczenie jest złotem". Potrafi trzymać język za zębami, nie wyda nikogo i nigdy. Chłopak jest bardzo odważny. Potrafi załatwić niemal wszystko. Bez względu na wszystko, dotrzyma danej obietnicy. Jeśli już coś komuś obieca to ta osoba może czuć się zaszczycona. Nie robi tego dla wszystkich. Aaron zawsze robi to co chce i co mu się podoba. Trzeba się pilnować z tym co się przy nim mówi. Lubi łapać innych za słówka, a poza tym zapamiętuje każdą informację o innych. Jest niezwykle bezpośrednim mężczyzną. Czasem potrafi być miły, jednak nie licz na to że będzie tak zawsze. Jeśli coś sobie postanowi to, to zrobi prędzej czy później. Jest niezwykle zdeterminowany. Nic nie jest w stanie go złamać fizycznie oraz psychicznie. Niestety jest on też porywczy i impulsywny. Czasem potrafi się też opanować. Od walki nigdy nie ucieknie. Sprowokowany będzie walczył za wszelką cenę i do końca. Nie zależnie od tego kogo będzie miał za przeciwnika. Brzydzi się głupimi ludźmi, nie rozmawia z takimi osobami, wręcz unika ich jak ognia.
Nie jest typem romantyka, więc jego związki nie trwają zbyt długo. Można powiedzieć, że kończą się szybciej niż się zaczynają. Lubi flirtować z kobietami, często owija sobie niektóre głupsze wokół palca. Jeszcze żadnej się nie udało jego omamić. Zapowiada się na to, że tak zostanie, ale nikt nie zna przyszłości. kocha ryzyko i adrenalinę, która towarzyszy mu każdego jednego dani. Nauczył się jak sprawnie maskować wszystkie swoje emocje. Jeśli przywdzieje swoją "maskę" nikt nie jest w stanie powiedzieć jakie emocje nim władają. Nie ma wyrzutów sumienia. Uwielbia otwarte przestrzenie, a szczególnie las.
Ulubiony koń: (imię ulubionego konia z stajni)
Partner: -
Dzieci: -
Historia rodziny: Urodził się w Kanadzie, jako najmłodsze dziecko Arthur'a i Lucy. Niedługo po tym jego ojciec zmarł. Matka musiała sama wychować czwórkę dzieci. To co działo się przez te lata jest ogromną tajemnicą chłopaka. Wiadomo jest, że rok temu sprowadził się tutaj.
Zwierzaki: Loki, Sybir, Kira
Kontakt: RamsayB
Inne zdjęcia:
 


I jego zwierzaki:


Imię: Loki
Gatunek: Psowate
Rasa: Mieszaniec wilka i jakiegoś psa.
Wiek: 5 lat
Płeć: Samiec
Charakter: Loki jest wycofanym zwierzęciem. Jest nieufny lecz nie strachliwy. Jest na wpół dzikim zwierzęciem, jednak nie zrobi krzywdy innym dopóki go nie zaczepią. Bardzo lubi przebywać w towarzystwie Kiry, Sybira i Aarona traktuje ich jak członków watahy. Mimo tego wszystkiego potrafi być posłuszny i uległy. Samiec w ogóle nie szczeka i mało warczy, jest bardzo cichy. Uwielbia polowania i las.
Historia: Aaron ukradł Loki'ego kłusownikowi, jeszcze jak był szczeniakiem.
Właściciel: Aaron



Imię: Sybir
Gatunek: Pies
Rasa: Alaskan malamute
Wiek: około 6 lat
Płeć: Samiec
Charakter: Patrząc na Sybira można powiedzieć, że jest to szczeniak zamknięty w ciele dorosłego psa. Bardzo lubi aportować i pływać. Nie lubi za bardzo małych psów, czyli większości. Jest oddanym towarzyszem swojego właściciela, chodzi za nim dosłownie wszędzie. Na pierwszym spotkaniu nie wykazuje większego entuzjazmu. Jednak jak już kogoś pozna energia będzie go rozpierała na widok kogoś znajomego. Zawsze zrobi to co chce i mu się podoba. Bardzo rzadko jest agresywny. Nigdy nikogo nie pogryzł, jedynie ostrzegawczo kłapnął zębami i warczał.
Historia: Był prezentem na urodziny Aarona od Sary.
Właściciel: Aaron



Imię: Kira
Gatunek: Pies
Rasa: American Pit Bull Terrier
Wiek: 3 lata
Płeć: Suczka
Charakter: Większość osób widząc Kirę zaczyna się obawiać. W końcu to "psy mordercy". Jednak ta opinia jest bardzo niesprawiedliwa jeśli chodzi o nią. Suczka bardzo lubi pieszczoty i towarzystwo lubi. Jednak boi się gdy ktoś podchodzi do niej z kijkiem, szczotką, widłami itp. Wtedy powracają do niej wspomnienia. Kira nie boi się poznawać świata i nowych zwierząt czy też ludzi. Jest też bardzo silna i niezwykle odważna. Można powiedzieć, że jej zapasy energii są niewyczerpalne. Jeśli ktoś zacznie ją zaczepiać i denerwować może zaatakować.
Historia: Przygarnięta ze schroniska przez Aarona. Wcześniej była bita i używana jako "worek treningowy" dla psów walczących.

Od Chyenne CD Leo

DO KLUBU BEZ SZPILEK

Chwilę później kelner podał nam dwa kieliszki z jakąś nieokreśloną mocną cieczą o czerwonej barwie, pociągnęłam z jednego duży łyk i odstawiłam na stolik. Leo również napił się drinka i wstał od baru, uśmiechając się promiennie.
- Tańczysz? - spytał.
- Nie. - Mój wzrok powędrował w kąt parkietu, na którym tańczyło okropnie dużo ludzi. - Muszę tylko coś załatwić.
Leon spochmurniał i powiedział "Ok", z powrotem siadając na obrotowym krześle przy barze. Ja wstałam i tanecznym krokiem podeszłam do stojącego w kącie blondyna.
- Kopę lat - rzuciłam, łapiąc go za dłoń i prowadząc na parkiet.
- Cześć, Chye. Mnie też niemiło cię widzieć. - Uśmiechnął się zdradziecko i poprowadził do tańca. - Co cię tu sprowadza?
Aż pożałowałam, że w ogóle do niego podeszłam. Szczerze, nie tęskniłam za jego świeżo wykrochmaloną koszulą i mocną wodą kolońską oraz zielonymi oczami, które świdrowały mnie i przenikały aż do szpiku kości.
- Daruj sobie, Will. Przyszłam się tylko przywitać. - Zgromiłam go wzrokiem i wyrwałam moją dłoń z objęć. - A teraz przepraszam.
Odeszłam od blondyna i sztywno wróciłam do baru. Leon był już po dwóch kolejnych drinkach.
- Leo! - zawołałam oburzona, a on spojrzał na mnie zdziwiony. - Beze mnie?
Roześmiałam się i zamówiłam jeszcze jeden napój dla siebie.
- Za wieczór - powiedziałam, wznosząc toast.
- Za wieczór!

(Leo? :3)default smiley :)

Od Rosal CD Drake

NOWY POCZĄTEK

 -Uuuu! Szalejesz -zaśmiałam się i poszłam po przeszkody.
 -Jak zawsze -zaśmiał się.
 Zaczęłam znosić drążki.
 -Na razie dawaj drążki, a ja przez ten czas poustawiam przeszkody..
 -Dobra -uśmiechnął się.
 -Dwa razy od prawej i dwa razy od lewej z dwóch stron. Chaotycznie. -dałam wskazówki i zaczęłam dopasowywać wysokość. -Pasują ci góra 50?

<Drake?>

Od Layli Cd Chyenne

Przyglądałam się przez chwilę jeszcze dziewczynie, schowałam jabłko i zeskoczyłam z płotu przed Chye.
-Rosal nie miała okazji jeszcze pokazać mi stajni.
Zrobiłam kilka kroków razem z dziewczyną kiedy Burbon zaczął rżeć i nerwowo ryć ziemię.
-Zapomniałam. - Wyciągnęłam owoc i rzuciłam ogierowi ten złapał go w locie i zadowolony odszedł. Zaśmiałam się tylko.
-Twój koń?
-Tak, to mój Burbon. Lubi stawiać na swoim, jest uparty i wiele innych ale w sumie to kochany ogier.
-Burbon? Jak whiskey. - Zaśmiała się.
-Jego sierść przypomina mi kolorem Burbon... Jaki jest plan wycieczki?
Chyenne ? Wybacz ale nie miałam pomysłu :C

Od Lej'i - Praca

Leżałam w łóżku. Promienie delikatnego słoneczka wpadały na moją twarz. Przetarłam oczy i wstałam jak najszybciej. Zbiegłam po schodach do kuchni i wyciągnęłam chleb. Posmarowałam go masłem i nałożyłam ogórek, pomidor i sałatę. Zrobiłam ich około dwie a jeszcze kilka z żółtym serem. Zjadłam kilka, już miałam zawijać je w folię ale usłyszałam dzwonek w komórce. Dzwoniła Rosal, odebrałam.
-Leja dzisiaj posprzątaj boks Nimfy, Maszy i Viraint'y
Po jeszcze krótkiej rozmowie dziewczyna się rozłączyła. Odłożyłam komórkę i zapakowałam kanapki do torby. Pobiegłam na górę i ubrałam bluzkę:

Potem założyłam jeszcze czarne leginsy z dużymi białymi gwiazdkami z boku. Gdy tylko to zrobiłam zabrałam na ręce Abi i już miałam wychodzić z domu ale zapomniałam o torebce. Cofnęłam się, i już ze wszystkim wyszłam na dwór. Poszłam w stronę stajni.
~~Kilka minut później~~
Podeszłam do boksu Nimfy. Klacz tylko parsknęła jakby nie chciała wychodzić z "domku". Przywiązałam uwiąz do jej ogłowia i pociągnęłam. Jak myślałam klacz stała w miejscu jak słup soli. Ciągnęłam ją całe wieki aż w końcu zdenerwowana klacz weszła na pastwisko. Ze sprzątaniem było łatwiej. Tylko wymieniłam sianko na nowe a wodę na czystą. Z Maszą było jak pestka, a Viraint'y nawet nie musiałam ciągnąć. Tak nazywa się moja smykałka do koni. Działa jak działa. Już po kilku godzinkach boksy prawie błyszczały czystością. Nie miałam za bardzo co robić, po prostu usiadłam na bloku siana.

Nowy członek!

"Za­nim po­wiesz, że świat jest zły - przyj­rzyj się sobie."
Imię: Esther Vivian
Pseudonim: Vivi
Nazwisko: Brinley
Wiek: 20 lat
Urodziny: 26 marca
Płeć: kobieta
Rodzina: rodzice Linda i Eric, starsi bracia Joshua i Jonathan, młodsza siostra Charlotte
Charakter: Esther to dosyć specyficzna osoba. Nie da się jednoznacznie stwierdzić, jaka jest. Miewa swoje humorki. Dla jednych może być przyjazna i miła, a dla drugich, no cóż, wredna i chamska. Jednak są też cechy, które na stałe są do niej “przypięte”. Zawsze myśli racjonalnie. Pewna siebie i odważna. Nie boi się podjąć ryzyka. Zawsze mówi to co myśli, uważa, że owijanie w bawełnę jest zbędne. Bywa szczera do bólu. Wytrwale dąży do celu i rzadko kiedy się poddaje. Trudno zdobyć jej zaufanie, ale ją samą można nim obdarzyć. Nigdy nie wyjawia powierzonych jej tajemnic. Jeden z lepszych przykładów “dobrej przyjaciółki”. Ma, jak sama to nazywa, “wolnego ducha”. Lubi wolność, a jakiekolwiek ograniczanie jej tylko ją do ciebie zniechęci. Zawsze wysłucha i doradzi.
Ulubiony koń: Rosalett, Frozyna i Wogatti
Partner: Szuka, nie chce być wiecznie sama.
Dzieci: Nie planuje, nie wie, czy poradziłaby sobie jako matka.
Historia rodziny: Wychowywała się w mieście Phoenix, stanie Arizona. Nie żyło jej się najgorzej. Była dość żywiołowym dzieckiem, pragnącym przygód. Zawsze wszędzie było jej pełno. Odkąd pamięta, uwielbiała konie. Mając zaledwie 8 lat uparła się, że będzie zbierać sobie na kucyka. Marzenie każdej dziewczynki w jej wieku. Tak oto, mając 15 już lat, uzbierała całkiem pokaźną sumę pieniędzy. Rodzice zabrali ją do stajni. Tam, w jednym z boksów, przykuł jej uwagę kary źrebak. Esther od razu stwierdziła, że jest idealny. Rodzice ostrzegali ją, że może wyrosnąć duży sprawiać problemy. Jednak ona nie słuchała. Im częściej go odwiedzała, tym bardziej zaczynała go kochać. Spędzała z nim niemal każdą wolną chwilę. Rok później stajnię zamknięto, a Black’a nie było gdzie trzymać. Dziadkowie na wsi nie mieli wystarczających warunków i miejsca, a najbliższa stajnia nie miała najlepszej renomy. Tak oto, do jej dziewiętnastych urodzin, jakoś sobie radzili. Potem jednak przeprowadziła się do Flagstaff. Nie miała z tym problemów, długo się do tego przygotowywała. Rodzina pomogła kupić jej mały domek i się rozkręcić. Znalazła sobie nawet pracę jako kelnerka w kawiarni.
Zwierzaki: Nishanaye
Kontakt: Misza213 (hwr)
Inne zdjęcia: -

Oraz jej koń:
Imię: Wild Spirit
Wołamy też: Black
Wiek: 5 lat
Płeć: ogier
Rasa: Koń Fryzyjski
Numerek kompletu: 22
Charakter: Wild Spirit to nieco zadziorny ogier, lubiący się bawić. Czasami bywa leniwy i nie da się z nim pracować. Uparty jak osioł. Wszystko go interesuje, co świadczy o jego ciekawości do świata. Gdy ma zły dzień, zaczepia inne konie, zdarzy się, że kogoś kopnie lub ugryzie. Miewa swoje ataki furii. Wracając do zaczepiania koni, lubi drażnić się z klaczami, nawet jeśli ma dobry humor. Lubi się wygłupiać. Potrafi rozpoznać niebezpieczeństwo. Trudno zdobyć jego zaufanie. Jeśli kogoś nie lubi, za nic nie da się mu dotknąć ani dosiąść. Nadaje się bardziej dla średnio zaawansowanych jeźdźców, zdarza mu się stawać dęba lub robić baranki. Idealny do ujeżdżania.
Historia: Urodzony w stajni Gold Field na obrzeżach miasta Phoenix. Gdy została zamknięta, był trzymany u sąsiadów dziadków Esther, którzy posiadali gospodarstwo.
Umiejętności:
Skoki-4
Ujeżdżenie-3
Odwaga-5
Cierpliwość-2
Wytrzymałość-4
Prędkość-2
Zaufanie-3
Współpraca-3
Status: kryje
Pochodzenie: Ojciec - Tyrion VI, Matka - Winny

Od Drake'a CD Rosal

NOWY POCZĄTEK

Dziewczyna spytała mnie, czy jestem na poziomie zaawansowanym. Przytaknąłem tylko głową. Po chwili jednak speszyłem się i dodałem:
- Znaczy...tak myślę.
Mruknąłem, ale ona i tak usłyszała.
- Galopujesz? Ile skaczesz?
Zadała dwa pytania. Co do drugiego zawahałem się.
- Tak, galopuję, skaczę około...półtora metra, może nieco więcej. Kocham biegi przełajowe, byłem już na wielu zawodach.
Opowiadałem po kolei. Dziewczyna uśmiechnęła się i weszła do boksu konia. Ja zaraz na nią. Pogłaskałem konia, który nagle odskoczył przerażony moją obecnością. Uspokoiłem go nieco głosem. Po chwili Rosal osiodłała go i wcześniej jako tako wyczyściła. Wreszcie mogłem go pogłaskać i wyprowadzić na ujeżdżalnię. Wolałem chyba najpierw jeździć na zamkniętej, bo na dworze wiał nieprzyjemny wiatr. Udaliśmy się tam. Wsiadłem na konia i Szarant niespokojnie ruszył stępem. Po chwili przeszedłem do kłusa, gdzie spłoszył się kilka razy i dziko kopał tylnymi nogami. A, niech się wyszaleje. Wreszcie galop, który okazał się być cwałem.
- Ustawisz kilka przeszkód?
Spytałem Ros.

<Rosal? Jak widzisz, weny nadal brak...>

Od Christopher CD Sophie

WYCIECZKA W TEREN

- Tak. Jestem Chris. - powiedziałem do czerwono-włosej dziewczyny.
- Choć, zaprowadzę cię. - odparła z uśmiechem i ruszyła. Pobiegłem za nią, aż w końcu dotarliśmy do dość dużego budynku, gdzie były przechowywane siodła, ogłowia, szczotki itp. Wziąłem to co było mi potrzebne, zobaczyłem że dziewczyna również bierze na ramię jedno z siodeł.
- Też będziesz jeździła? - spytałem.
- Jasne. W końcu po to jestem w stadninie. - odparła z lekkim sarkazmem. Poszedłem do stajni i wyprowadziłem z niej ogiera o imieniu Sfill, a Sophi poszła po swoją klacz Heven. Szybko oporządziłem konia i pierwszy wjechałem na ujeżdżalnie. Ogier był nieco zdenerwowany, ale szybko przyzwyczaił się do mnie przyzwyczaił, był posłuszny i poruszał się z gracją. Sophi przez chwilę przyglądał się jak jeżdżę.
- Wolisz zostać tutaj, czy jechać ze mną w teren? - powiedziała, tak jak by odpowiedź była oczywista.
- Co to za pytanie. - zaśmiałem się i pojechałem za nią coraz bardziej oddalając się od stajni. Dziewczyna jechała pierwsza, szybko zrównałem się z nią.
- To co ścigamy się? - uśmiechnąłem się.

<Sophi?>

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Od Chyenne CD Layla

POCZĄTEK POCZĄTKÓW
Dziewczyna przyglądała mi się chwilę, podobnie jak jej koń.
- Cześć, jestem Chyenne aka Chye - przerwałam ciszę, podając brunetce dłoń. - A ty to...?
- Layla.
Dziewczyna, znaczy Layla, niepewnie podała mi dłoń, a ja potrząsnęłam nią lekko. Dalej rzucała mi zdziwione spojrzenia jakby pytając co ja tu jeszcze robię.
- Jesteś nowa w Stajni? - zapytałam.
- Tak.
"Łoł, spodziewałam się innej odpowiedzi" - pomyślałam i uśmiechnęłam się łobuzersko.
- Zatem zapraszam cię na oglądnięcie Stajni! Być może zrobiła to już Rosal, ale jeśli się zgodzisz mogę zrobić to jeszcze raz. - Puściłam jej oczko i nie czekając na odpowiedź, złapałam dłoń Layli i pociągnęłam za sobą, biegnąc w stronę pierwszego budynku. - To jak będzie?
Layla zastanowiła się chwilę nad odpowiedzią i odrzekła:
(Layla?)

niedziela, 17 kwietnia 2016

Komplet dla Golden Player'a



Od Kamili CD Ernest'a

-Już gotowe.-powiedziałam ocierając czoło wierzchem dłoni i prostując nogi.
Weszłam do łazienki i wrzuciłam gąbkę do zlewu. Nie miałam już na nic siły. Kiedy znowu pojawiłam się w sypialni Ernest gdzieś poszedł.
Skoczyłam na łóżko i zaczęłam ściskać poduszkę między nogami a brzuchem. Nie wiedziałam co się dzieje, pierwszy raz aż tak mnie bolało.
Nie mogłam się wyprostować, a przy każdej próbie ból przeszywał nie tylko moja podbrzusze, ale promieniował na cały brzuch i tył pleców. Coś było serio nie tak.
-Ernest!-krzyknęłam. Chłopak pojawił się zaraz przy drzwiach i spojrzał na mnie przerażony.
-Co jest?
-Zawieź mnie do szpital-a, ter-az!-pisnęłam, a fale bólu przerywały słowa. Chłopak wziął mnie na ręce i wsadził do samochodu.

~~~~2 godziny później~~~~

Leżałam na szpitalnym łóżku, na wydziale ginekologicznym. Ernest siedział obok mnie i spoglądał co jakiś czas, patrząc czy wszystko jest ok.
Do sali weszło kilku lekarzy. Od razu chciałam się podnieść, ale kolejna fala bólu uderzyła we mnie ze zdwojoną siłą. Lekarka spojrzała na mnie z niejakim smutkiem czy współczuciem w oczach.
-Co się-dzieje?-wysyczałam.
Młody lekarz podszedł do mnie bliżej i usiadł na krześle obok, zdejmując szybko pomiar ciśnienia krwi i tętna.
-Kiedy ostatnio miesiączkowała pani?-usłyszałam damski głos. Odwróciłam głowę.
-Miesiąc, może dwa temu, ale to przez stres. To musiał być stres. Przecież mam okres teraz.-powiedziałam i oparłam się o poduszki za mną.
Kobieta położyła rękę na mojej i nachyliła się, żeby nawiązać ze mną kontakt wzrokowy. Powoli potrząsnęła głową.
-To nie był stres, była pani w ciąży.-powiedziała, a moje oczy rozszerzyły się.
-Niestety, ale w obecnej sytuacji będziemy zmuszeni usunąć macicę, nie możemy narażać pani zdrowia.-dodał lekarz, który siedział obok mnie i zapisywał coś na kartce.-Proszę tu podpisać.
-Co?! Nie!-krzyknęłam przerażona. Nie mogli mi tego zrobić, przecież tak bardzo chcę mieć kiedyś dziecko, własne dziecko.-Ernest!-popatrzyłam na niego ze łzami w oczach szukając ratunku.

<Ernest??>


Od Ernesta Cd Kamila

-Księżniczko wrzuć to do prania.
-Skąd wiesz.
-Na łóżku jest mała plama.
-O kur.... Tylko nie łóżko.
-Odpierze się.
Objąłem ją w talii i pocałowałem.
-Idź tam zapierz a ja ustawię pralkę.
-Umiesz.
-Tak.
Kurwa kogo ja okłamuję. Ja chiny ludowe nie umiem ustawić prali. Ale ok zdołam zadaniu. Wsadziłem czerwone (białe) prześcieradło do pralki, zamknąłem. O to teraz... Zatkało mnie. Yyyy pokrętłem na 70'C. Wsypiem trochu proszku. Wziąłem miarkę napełniłem ją całą. Wsypałem do pierwszej przedziałki w szufladce. Potem przyszedł czas na płyn. Nalałem całą przegródkę. Sporo tego wyszło...Ok pora nacisnąć START.
-A teraz niech się pierzę. - powiedziałem sam do siebie
-I jak tam??

<Kamila??>

Krycie!

Aria kryje swoją klacz Terakotę ogierem prywatnym Yorin'em.

Od Arii - praca

Wstałam rano znudzona dźwiękiem mojego telefonu. Od dwóch godzin ktoś próbował się do mnie dodzwonić, lecz nie odbierałam za każdym razem. Wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam zjeść śniadanie. Jak najszybciej skończyłam posiłek. Wróciłam do mojego pokoju i przebrałam się. Założyłam wygodne dresowe spodnie i t- shirt. Poszłam do łazienki i uczesałam włosy w kucyk. Szybko umyłam zęby i zeszłam na dół. Pobiegłam do przedpokoju i ubrałam sztyblety. Wzięłam do ręki komórkę i wybiegłam na podwórko. Weszłam do auta i pojechałam do stajni nimfy. Już po dziesięciu minutach byłam na miejscu. Wysiadłam z samochodu i wolnym krokiem poszłam w kierunku boksów. Weszłam do środka i pogłaskałam Wogatti'ego. Dałam mu kostkę cukru i ruszyłam po łopatę i taczkę. Dziś do posprzątania miałam boksy Dumy, Rosalett i Malediwy. Poszło mi to całkiem szybko. Jeszcze raz sprawdziłam czystość tych boksów, poczym ruszyłam z powrotem do domu.

Nowy zwierzak!

Imię: Tora
Gatunek: Pies
Rasa: Bliżej nieokreślona 
Wiek: Około 4 lat
Płeć: Suczka
Charakter: Tora jest bardzo żywiołową istotą. Na pierwszym spotkaniu jest wycofana i bardzo nieufna. Lubi biegać i bić drapana. Jest niezwykle inteligentna. Jeśli coś jej się nie podoba jest gotowa zaatakować. Jest oddana swojej właścicielce. Bardzo posłuszna i inteligentna psina. Chodź nie zawsze chyba ma pojęcie o swoich rozmiarach. Uwielbia siedzieć na kolanach u właścicielki i osób którym ufa. Nienawidzi kotów, lubi bardzo konie. Jest w stajni codziennie razem z opiekunką.
Historia: Błąkała się po lesie w okolicy stajni, Layla ją przygarnęła.
Właściciel: Layla

Od Layl'i - praca

Dzień w stajni był jak każdy inny. Wyprowadzanie koni na pastwiska, czyszczenie im boksów, szczotkowanie koni, czyszczenie im kopyt, karmienie itp.
Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie, dochodziła piętnasta. Westchnęłam i zabrałam się dalej do zamiatania stajni. Kiedy skończyłam w drzwiach stanęła Rosal.
-Już skończyłam. - Oparłam się o szczotkę i spojrzałam na dziewczynę.
-Widzę. - Odwzajemniła mój uśmiech. - Weźmiesz jeszcze na przejażdżkę Sfill'a?
-Nie ma problemu. - Odpowiedziałam i rozeszłyśmy się obie w swoich kierunkach. Odstawiłam szczotkę do magazynku, złapałam po drodze uwiąz i ruszyłam na pastwisko. Ogier nie stawiał się, szedł grzecznie do stajni. Tam też udało mi się go przygotować do przejażdżki w miarę szybko.
Wyjechałam z terenu stajni i ruszyłam w las. Na skraju niego siedział wychudzona, brudna suczka. Na mój widok podniosła się i ruszyła za mną. Ogier nie czuł się zbyt pewnie, a ja nie chciałam go denerwować. Popędziłam Sfill'a i po chwili zgubiliśmy przybłędę.
Kilkanaście minut później wróciliśmy do stajni. Odstawiłam ogiera do boksu po czym poszłam przyprowadzić resztę wierzchowców. Kiedy już skończyłam spojrzałam na zegarek, była osiemnasta. Sprawdziłam jeszcze raz wszystkie boksy czy koniom niczego nie brakuje i wyszłam zamykając za sobą duże drzwi. Poszłam jeszcze na chwilę na pastwisko aby pożegnać się z Burbonem. Oczywiście mój ogier nie mógł być jak inne konie spać i mieszkać w stajni. Na miejscu zawołałam konia, dałam mu jabłko i posiedziałam z nim chwilę. Zamknęłam za sobą ogrodzenie i zaczęłam iść w stronę głównej bramy. Na miejscu spotkałam tego samego psa co w lesie. Stanęłam i zaczęłam mu się przyglądać, a raczej czekać na jego reakcję. Suczka wyglądała jakby chciała podejść bliżej ale się czegoś bała. Kucnęłam i zawołałam ją, minęło kilka chwil i podeszła do mnie. Delikatnie pogładziłam jej grzbiet. Czułam każdą kość w jej ciele. Niewiele myśląc wzięłam ją na ręce i wsadziłam na pakę terenówki którą dzisiaj przyjechałam. Sama wsiadłam za kierownicę i pojechałam do najbliższego weterynarza. Jak się okazało suczka była bezpańska. Weterynarz podał suczce kroplówkę i jedzenie. Miała zostać u niego przez najbliższe dni. Podziękowałam mu za pomoc i już miałam wyjść.
-Może chcesz ją adoptować? - Zapytał.
-Ja?
-Tak Ty. Jeśli nie będziesz jej chciała trafi do schroniska i raczej już tam zostanie. Jest za duża i nie jest szczeniakiem... - Po tych słowach nastała chwila ciszy.
-Zaadoptuje ją. - Uśmiechnęłam się delikatnie i spojrzałam na leżącego na stole psa, mojego psa.

Od Louis'a - praca

Kłusem wróciłem z Dumą do stajni z wypadu w teren. Podjechałem do pryszniców i umyłem klacz. Powolnym krokiem zaprowadziłem ją do jej boksu. Pogłaskałem klacz po grzbiecie i poszedłem odnieść jej rzeczy do siodlarni. Po chwili wróciłem tam i sprawdziłem jeszcze czy Duma ma picie oraz jedzenie. Tak. No to wspaniale. Już miałem wychodzić kiedy zobaczyłem Leje sprzątającą stajnie. Podszedłem do niej.
- Pomóc ci trochę? - zapytałem niepewnie.
- Jeżeli chcesz to proszę bardzo. Nie ma za dużo do roboty. Ja zajmę się sprzątaniem, a ty możesz oporządzić konie - powiedziała.
Kiwnąłem głową zgadzając się. Rozejrzałem się. Aktualnie w stajni przebywało 6 koni. Od razu zabrałem się do roboty. Z pierwszym poszło mi szybko i sprawnie. Pewnie z następnym też byłoby tak jakby nie to, że akurat jakieś psy z oddali zaczęły szczekać, a ten się spłoszył. Po dłużej chwili udało mi się go uspokoić i załatwiłem wszystko w ekspresowym tempie. Z trzema kolejnymi poszło gładko. Jednak potem przyszedł czas na ostatniego. Musiałem się nieźle namęczyć aby oporządzić go. Cały czas ruszał się na wszystkie strony. Próbował mnie ugryźć, a kiedy stanąłem aby dolać mu wody zachciało mu się kopania. Na szczęście szybko się zorientowałem co się dzieje i uniknąłem zderzenia z jego nogą. Po kilkunastu niemożliwie dłużących się minutach w końcu mogłem z nim skończyć. Rozejrzałem się wokół. To chyba wszystkie konie. Czyli to na tyle. Zauważyłem Leje sprzątającą jeden z boksów. Podszedłem do niej.
- Skończyłem. Będę się zbierał. To do zobaczenia - powiedziałem.
- Pa - odpowiedziała jedynie zapracowana dziewczyna.
Powolnym krokiem ruszyłem do wyjścia.

sobota, 16 kwietnia 2016

Od Lej'i - praca

Od Leji-PRACA

Stałam przy boksie Bazylii i ją głaskałam. Ta tyloo rżała z radości. Polubiła mnie. Może przez to że to ja i z Charlotte ją uratowałyśmy. Usłyszałam kroki. Rosal podeszła do mnie.
-Możesz posprzątać boks Nimfy?
Kiwnęłam głową. Zamknęłam boks Bazylii. Popatrzyłam na około. I gdzie były eidły? Podeszłam do każdego pustego boksu. Nie ma. I gdzie były. Kręciłam się w kółko. Aż w końcu zobaczyłam wystające ostre szczebelki. Ktoś zasypał widły sianem? Zabrałam je, i poszłam w syronę boksu Nimfy. Na szczęscie konia tam nie było. Mniej roboty. Zaczęłam przekładać siano. Z górki na górkę. A po kilku minutach skończyłam. Nalanie wody i wyczyszczenie innych części boksu długo nie zajęło. W końcu skończyłam...

100♦ - KRÓTKIE!

Komplety dla Larsen'a, Mercedes i Bogermish'a!

♠Larsen♠

siodloIMG_5060


♠Mercedes♠




♠Bogermish♠

X-D1D K\

Obserwatorzy