niedziela, 24 kwietnia 2016

Od Max'a -PRACA

PRACA

Dziś na wieczór niespodziewanie dostałem telefon:
- Tak, tu Max Moore...
- Dzień dobry, stajnia Nimfy?
- Owszem.
- Można umówić się na jazdę?
- Oczywiście, tylko muszę znać stopień zaawansowania jeźdźca.
- Bierze udział w światowych zawodach ujeżdżeniowych.
Nie wierzyłem własnym uszom. Ja mam prowadzić jazdę komuś tak ważnemu, że jest znany na całym świecie?
- E...no dobrze, na 19, pasuje?
- Pasuje.
Usłyszałem i rozłączyłem się. Tym razem mój ogier będzie pod siodłem jeźdźca. Magnat jest zdecydowanie najbardziej doświadczonym w ujeżdżeniu koniem, niedawno opanował już całe piruety, a nawet najzwyklejszy stęp wykonuje wysoko podnosząc nogi. Ale nie do przesady, bo inaczej byłby to całkiem inny chód. Wyczyściłem Magnata i założyłem mu starannie sprzęt. Dociąganie popręgu - tego mój koni nienawidzi najbardziej. Jednak zawsze daje to robić. Dziś również. Wyprowadziłem go na ujeżdżalnię, gdzie czekała na mnie starsza ode mnie pani. Miała krótkie, czerwono - rude włosy i mówiła nieco innym akcentem. Przedstawiłem się, ale nie potrafiłem nawet powtórzyć jej imienia. Kazałem jej dopasować strzemiona i jechała stępem. Kłus, z nim koła, ustępowania, łopatki, trawersy, renwersy, ciągi i tak dalej. Na długich ścianach wyciągnięty, a na krótkich - zebrania. Jeszcze chwila ćwiczeń i galop. Przeróżne ćwiczenia w galopie, półpiruety, piruety, które od czasu do czasu były nawet udane. Pani ćwiczyła na zawody, więc spojrzałem na kartkę, ale wszystko było w innym języku... Poleciłem jej, aby jechała tak, jak pamięta. Wreszcie po wspaniałych przejazdach chwila stępa na rozprężenie i koniec jazdy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy