piątek, 15 kwietnia 2016

Od Christopher'a do kogoś

PIĘKNY POCZĄTEK

Z samego rana obudziła mnie Cora, swoim mokrym językiem. Nie pamiętam kiedy aż tak bardzo nie chciało mi się wstawać. W każdym razie w końcu podniosłem się z łózka i ubrałem wczorajsze łachy. To był mój pierwszy dzień w Stajni i czułem że nie będzie łatwo. Razem z suczką wyszliśmy na świeże powietrze. Z boksów wychylały się końskie głowy, uśmiechnąłem się sam do siebie i podszedłem do klaczy patrzącej na mnie wielkimi oczami.
- Cześć Viriane. - powiedziałem i pogłaskałem ją po miękkim nosie. Wyprowadziłem klacz z boksu, wyszczotkowałem ją i oporządziłem. Była grzeczna i uległa, lubiła być głaskana. Od razu polubiłem tę klacz. Trochę mi zajęło zanim znalazłem dużą ujeżdżalnie, ale kiedy już wprowadziłem na nią Viriane, wyraźnie była zachwycona. Wsiadłem na nią i ruszyłem do kłusu. Cora patrzyła na mnie z troską, tak jak by martwiła się że coś mi się stanie. Klacz była posłuszna, ale też szybka i zwinna. Przyśpieszyłem do galopu. Trzymałem lejce jedną ręką, a druga swobodnie zwisała wzdłuż mojego boku.
- Brawo Mała. - pochwaliłem Viriane, która z zadowoleniem parsknęła.
- No, brawo Kowboju! - usłyszałem czyjś głos. Szybko zwolniłem, a następnie klacz stanęła. O bramę opierała się dziewczyna trzymająca za ogłowie konia.
- I co? Nie zły ze mnie jeździec? - uśmiechnąłem się.
- A jaki skromny. - odparła. Zaśmiałem się.
- Jestem Chris. - przedstawiłem się.

<ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy