środa, 26 kwietnia 2017

Od Kamzee C.D Samanty

Pobiegłam do stajni. Czułam się dosyć nerwowo, musiałam szybko wybrać któreś z dwóch koni. Wzięłam te, co poprzednio - dla mnie American Dream, a dla Sam Sekret. Z ręką na kłąbach koni zaczęłam biec w kierunku siodlarni. Tam czekała na mnie Samanta. Założyła Sekretowi ogłowie, a mi podała ogłowie Amy. Założyłam jej to i wsiadłam na klacz, a dziewczyna chciała cofnąć się po siodła i czapraki.
- Sam, nie ma czasu! - kiedy to powiedziałam, rozległ się grzmot i po chwili usłyszałam walący w parapety okien stajni deszcz. - No po prostu super.
Samanta wychyliła się i wsiadła na Sekreta. Galopem wybiegłyśmy ze stajni i ruszyłyśmy w kierunku pastwiska ze złamanym płotem. Przeskoczyłyśmy na koniach ogrodzenie pastwiska i pogalopowałyśmy w kierunku dziury w płocie. Szybko zeskoczyłam z Amy i klęknęłam. Tak, wybiegły tędy, widać było ślady kopyt w błocie. Wróciłam do Samanty, wsiadłam na American i ruszyłyśmy z Sam w kierunku, do którego zmierzały ślady.
~~~Po około 10 minutach jazdy, gdzie ślady urywają się przy rzeczce~~~
- Cho lera. - przeklnęłam widząc, że na drodze stanęła nam rzeczka, która wartko płynęła. Byłyśmy całkowicie przemoczone. - Sam, mamy problem.
- Jaki? - dziewczyna dogoniła mnie, a ja zarzuciłam kaptur mojej szarej bluzy na głowę.
- Ślady się tutaj urwały, a po drugiej stronie jest rozwidlenie. Możemy się rozdzielić. - zaproponowałam.
- Dobra, widzimy się po drugiej stronie rozwidlenia. - zgodziła się i obie przeskoczyłyśmy rzekę, a ja pojechałam w lewo.
Na MP4, którą wzięłam ze sobą, puściłam jakąś muzykę wkładając słuchawki w uszy i pogalopowałam przed siebie. Czułam, jak spinają się mięśnie Amy, gdy słychać grzmot. Cały czas klepałam ją w okolicach kłąbu. Ama popędziła cwałem za mocniejszym grzmotem, a wtedy... uderzyłam się czołami z Sam, której koń również się spłoszył i... zaliczyłyśmy piękną glebę.
- Oo... Jak pięknie. - zaśmiała się dziewczyna, a ja wstałam dusząc się ze śmiechu.
Wsiadłam na Amę i ruszyłyśmy razem z Sam dalej, już razem prostą drogą, gdzie znalazłyśmy ślady. Gdy tak jechałyśmy, zauważyłam przepaść. Postanowiłyśmy ją przeskoczyć. Sam wykonała na Sekrecie piękny skok.
- Teraz nasza kolej. - szepnęłam do klaczy i kiedy galopowałyśmy w stronę przepaści w celu przeskoczenia jej, rozległ się grzmot, błyskawica i wielkie drzewo zwaliło się przed nami, powodując, że teraz wisiałam trzymając się jedną ręką gałęzi nad przepaścią...
- Kamzee! - krzyknęła Samanta i słyszałam jak biegnie. - Kamzee!
- ... Pomóż! - wydarłam się.
- Poczekaj, mam pomysł! - i zniknęła.
Przeskoczyła nade mną na Sekrecie do Amy i ją uspokoiła, po czym zawiązała wodzami wielką gałąź i konie nachyliły się na komendę nade mną. Bałam się puścić gałęzi drugą ręką, ale musiałam. Gdy się puściłam drugą ręką "mojej" gałęzi, pierwsza ręka wyślizgnęła mi się z gałęzi, którą podstawiła mi Sam i prawie spadłam, ale w końcu się złapałam, czego Samanta nie zauważyła. Dziewczyna wydała z siebie przerażony pisk.
- Kamzee! - podbiegła do przepaści pełna strachu, ale w końcu odetchnęła z ulgą widząc mnie. Konie cofnęły się wciągając mnie na bezpieczny grunt. Wyrzuciłyśmy gałąź na bok i Sam znów przeskoczyła przepaść. Wsiadłam na Amę i przeszybowałam nie tylko nad przepaścią, ale również nad Samantą i Sekretem.
- Ładnie! Ale teraz nie czas. Musimy szukać koni! - powiedziała i pojechałyśmy dalej.
~~~ Jakieś kilka minut później ~~~
Zauważyłyśmy jakąś starą... szopę? Popatrzyłyśmy na siebie. Cóż... Zsiadłam z Amy i wzięłam pobliską, wielką deskę z powbijanymi gwodźmi, które wystawały z niej tą ostrą częścią.
- Co Ty robisz?! Idę z Tobą! - upierała się Sam.
- Nie. Nawet nie zsiadaj z Sekreta. Ja to załatwię. Tam może być Bubu i Inna, musimy ją uratować, a jeśli ja mam to zrobić sama, to nie ma sprawy! - odseparowałam dziewczynie.
- Tylko uważaj. - westchnęła. To miłe, jak się o mnie martwi...
Podeszłam do drzwi szopy i kopnęłam w nie z całej siły butem wyłamując zamki. Kiedy tam weszłam, zauważyłam, że jest tam wiele koni... Wiele... Wiele martwych koni. Pośród martwych ciał stała Belinda, wystraszona i roztrzęsiona.
- Bubu! - zdziwiona otworzyłam usta podchodząc do klaczy. Przytuliłam ją i znalazłam kawałek w miarę czystej liny. Założyłam pętlę klaczy na szyję i wyszłam z nią z szopy.
- O! Jedna już jest! - zawołała zadowolona Samanta, a ja podałam jej linę. - No teraz została Inna.
Wsiadłam na American Dream, która cały czas nie była zbyt odważna na burzę. Widać było przerażenie w jej oczach. Popędziłyśmy konie do wolnego galopu z racji tego, że Belinda niezbyt specjalizowała się w szybkości.
~~~Po jakimś czasie, kiedy z krzaków rozlega się szum~~~
- Co to było? Słyszałaś? - szepnęła Samanta.
- Tak... Chodź. - zsiadłam z Amy, przywiązałam ją do bliskiego drzewa, a Sam uczyniła to samo z Belindą i Sekretem.
Wpełzłam pod krzaki i zaczęłam się czołgać. Liście krzewów utworzyły tunel... Wow. Usłyszałam, jak Samanta czołga się za mną i coś mamrocze pod nosem. W końcu wyszłyśmy na dosyć dużą powierzchnię, na której po środku stała... Innocenta dotykająca chrapami jakiegoś brudnego, przemoczonego szczeniaka.
- Sam...
- Kamzee...?
- Co tu się dzieje? Masz linę? - zapytałam nie spuszczając wzroku z klaczy.
- M-mam... - podała mi linę, a ja zawiązałam na niej supeł.
Z daleka rzuciłam na szyję klaczy utworzoną pętlę i podałam Sam linę. Zauważyłam, że Inna wyrywa się w stronę szczenięcia. Podeszłam do pieska i pogłaskałam go. Na pewno nie miał domu, to było czuć. Wzięłam go na ręce i rozpięłam bluzę. Włożyłam go pod nią i zapięłam bluzę tak, że wystawał mu tylko łebek. Teraz z Sam poszarpałyśmy się z krzewami i jakoś przeszłyśmy. Wsiadłam na Amę, wcześniej ją rozplątując od drzewa. Samanta podała mi linę z Innocentą, a ja złapałam ją. Trzymając jedną ręką szczeniaka pod bluzą, drugą wodze a jednocześnie linę, dałam znak Samancie, że możemy jechać. Gdy dojechałyśmy do stadniny, umyłyśmy konie i okryłyśmy derkami i kocami. Była godzina... dziewiętnasta? Być może. Usiadłyśmy z Sam na sianie.
- Może... Ten mały zostanie naszym stajennym psem? - zapytałam, chociaż w głębi duszy miałam nadzieję, że... będę mogła go zatrzymać.

< Sam? Po 1. Może wbijamy do mnie, nocujesz? XD Po 2. Ależ się napisałam... xd >

Od Hailie -PRACA

PRACA

 Zapowiadał się słoneczny dzień. Stwierdziłam że to będzie idealny dzień na trening. Od razu na myśl wpadła mi Hikari. Kobyła mająca 12 lat nie umie pohamować emocji. Gdy weszłam do stajni było w niej kilka osób przygotowujących się na jazdę pod okiem Alice. Przywitałam się z nimi. To byli stali jeźdźcy. Od razu wypytali mnie z jakim koniem będę pracowała. Jedna z dziewczyn bardzo lubiła Hikari i była zadowolona, iż zajmę się koniem. Poszłam na pastwisko po kobyłkę. Bez większego problemu złapałam ją. Postanowiłam popracować z ziemi nad tempem pracy Hi. Wzięłam ją na round-pen. Od razu klacz zaczęła szaleć. Uspokoiłam ją. Na początku nie reagowała. Jednak zaraz reagowała na zmiany chodu. W stępie była bardzo powolna więc narzuciłam jej rytm. Kłus był ochoczy i w rytmie. Niestety w galopie nie umiała utrzymać tępa. Wytyczałam jej rytm, lecz skorygować to można było jedynie w siodle. Więc ubrałam Hiki i pojechałyśmy na halę. Koń był rozgrzany więc prawie od razu mogłam przejść do rzeczy. Koń z moimi pomocami wyrównywał rytm galopu. Podeszłam do mnie dziewczyna lubiąca klacz. Poprosiłam ją by zagalopowała na Hi. Zgodziła się. Dzięki temu mogłam zobaczyć jak Hikari zachowuje się pok innymi, mniej doświadczonymi jeźdźcami. Nie było najlepiej. Kobyłka robiła 'dodania w galopie' bez zgody jeźdźca. Wzięłam ja na lonżę i ustabilizowałam rytm. Będę musiała robić to częściej by bez pracy też nie ponosiła. To był udany trening.

piątek, 21 kwietnia 2017

Licytacje!

Uwaga, teraźniejsze licytacje trwają już tylko do jutra do godziny 17:00 - potem pojawią się nowe konie :)

*ZMIANY W TRAKCIE, JUTRO BĘDĄ NOWE KONIE*

Propozycje zawodów!

Postanowiłyśmy zrobić zawody z okazji Dnia Konia (30.04). Zapisy na zawody trwają od dnia dzisiejszego do 26 kwietnia, w tym samym czasie należy wysłać opowiadania. W zawodach jeźdźcy będą losować tylko konie ze stajni, gdyż dużo jeźdźców nie ma swoich koni. Każdy koń ma swój numer, który będzie losowany naprawdę, nie wybierany przez właścicieli stajni. Są trzy konkurencje, a mianowicie są to:
  • skoki - trzeba przejechać wyznaczony parkur bez zrzutek i w jak najszybszym czasie,  na wszystko patrzą sędziowie, przewidywana liczba przeszkód to 12, w czym są dwie linie o odległości jednej fouli, pięć okserów, reszta to stacjonaty, będą również dwie klasy zawodów w zależności, w której jeździec chce być (a może być nawet w obydwóch!):
- L (100 cm) - do wylosowania: Hikari (nr 1), Sekret (nr 2), Sawa (nr 3), Esemplare (nr 4)
(liczba karteczek: Nr 1 x 3, Nr 2 x 2, Nr 3 x 3, Nr 4 x 3)
- N (120 cm) - do wylosowania: Nimfa(nr 1), Nirvana(nr 2), American Dream(nr 3), Peachy Woman(nr 4)  (liczba karteczek: Nr 1 x 3, Nr 2 x 3, Nr 3 x 3, Nr 4 x 2)

DO KAŻDEJ KLASY JEST OSOBNE LOSOWANIE, O KTÓRYM NAPISZĄ OPOWIADANIE WŁAŚCICIELKI - ODBĘDZIE SIĘ W STAJNI O GODZINIE 20 JEDEN DZIEŃ PRZED ZAWODAMI, CO SUGERUJE, ŻE TRZEBA WCZEŚNIEJ PRZYGOTOWAĆ SIĘ NA ZAWODY NA KAŻDYM Z POWYŻSZYCH KONI!

  • ujeżdżenie - dostajesz program, którego musisz nauczyć się na pamięć i potrafić przejechać go dokładnie po dużym czworoboku z literami, programy można znaleźć po wpisaniu w Google 'program ujeżdżeniowy *nazwa programu*' i na stronie PZJ, za każdy 'ruch' dostaje się ocenę od sędziego, którym będzie któraś z właścicielek niebiorąca udziału w tych zawodach, tak samo jak na skokach tu możemy wziąć udział w jednej z dwóch, lub w obydwóch klasach:

- L2 - do wylosowania: Palomino (nr 1), Sekret (nr 2), American Dream (nr 3), Nirvana (nr 4)
(liczba karteczek: Nr 1 x 3, Nr 2 x 3, Nr 3 x 2, Nr 4 x 3)
- P1 - do wylosowania: Star of the Day (nr 1), Jarvan (nr 2), Innocenta (nr 3), American Soldier (nr 4) (liczba karteczek: Nr 1 x 3, Nr 2 x 3, Nr 3 x 3, Nr 4 x 2)
  • terenowe wyścigi - na leśnym terenie, oczywiście dość prostym, o dobrej jakości podłożu i wcześniej sprawdzonym, oczyszczonym ze szkła itp, rozgrywają się wyścigi galopem, po wyznaczonych prostych torach o długościach:
    - 200 metrów - do wylosowania: Nimfa (nr 1), Sawa (nr 2), Hikari (nr 3), Jarvan (nr 4), Innocenta (nr 5), American Dream (nr 6)
    (liczba karteczek: Nr 1 x 2, Nr 2 x 2, Nr 3 x 2, Nr 4 x 2, Nr 5 x 1, Nr 6 x 2
    - 600 metrów - do wylosowania: Sekret (nr 1), Belinda (nr 2), Palomino (nr 3), American Dream (nr 4), Jarvan (nr 5), Innocenta (nr 6)
    (liczba karteczek: Nr 1 x 2, Nr 2 x 2, Nr 3 x 2, Nr 4 x 2, Nr 5 x 2, Nr 6 x 1

    TUTAJ BĘDĄ DWIE TURY, O ILE ZNAJDZIE SIĘ WYSTARCZAJĄCA LICZBA ZAWODNIKÓW, I W JEDNEJ I W DRUGIEJ KATEGORII, A POTEM ZWYCIĘSCY ZMIERZĄ SIĘ RAZEM NA NOWO WYLOSOWANYCH KONIACH.

Zapisani jeźdźcy:

Ujeżdżenie:
- Courtney (klasa: L2 i P1)
- Kamzee (klasa: L2)

Skoki:
- Courtney (klasa: L i N)

Wyścigi terenowe:
Courtney (typ: 200 m i 600 m)

-Hailie (typ: 600 m)




NAGRODY:
- I miejsce w skokach (L): rozeta, 500 Nimów, +1 do skoków i +1 do prędkości dla konia, który zwyciężył, zniżka na licytacjach koni o 25%
- II miejsce w skokach (L): rozeta, 200 Nimów, zniżka na licytacjach o 10 %
- III miejsce w skokach (L): rozeta, 100 Nimów
- I miejsce w skokach (N): rozeta, 800 Nimów, +1 do skoków, +1 do prędkości i +1 do odwagi dla konia, który zwyciężył, zniżka na licytacjach koni o 50%
- II miejsce w skokach (N): rozeta, 400 Nimów, zniżka na licytacjach o 20 %
- III miejsce w skokach (N): rozeta, 200 Nimów

- I miejsce w ujeżdżeniu (L2): rozeta, 500 Nimów, +1 do ujeżdżenia i +1 do współpracy dla konia, który zwyciężył, zniżka na licytacjach koni o 25%
- II miejsce w ujeżdżeniu (L2): rozeta , 200 Nimów, zniżka na licytacjach o 10%
- III miejsce w ujeżdżeniu (L2): rozeta, 100 Nimów
- I miejsce w ujeżdżeniu (P1): rozeta, 800 Nimów, +1 do ujeżdżenia, +1 do współpracy i +1 do zaufania dla konia, który zwyciężył, zniżka na licytacjach koni o 50%
- II miejsce w ujeżdżeniu (P1): rozeta, 400 Nimów, zniżka na licytacjach o 20%
- III miejsce w ujeżdżeniu (P1): rozeta, 200 Nimów

- I miejsce w wyścigach terenowych (200 m): rozeta, 200 Nimów,  +2 do prędkości dla konia, który wygrał, zniżka na podstawowy sprzęt dla konia o 50%
- II miejsce w wyścigach terenowych (200 m): rozeta, 150 Nimów, zniżka na sprzęt podstawowy o 25%
- III miejsce w wyścigach terenowych (200 m): rozeta, 100 Nimów
- I miejsce w wyścigach terenowych (600 m): rozeta, 400 Nimów, +1 do wytrzymałości i +1 do prędkości dla konia, który wygrał, darmowy zestaw podstawowy dla konia prywatnego 
- II miejsce w wyścigach terenowych (600 m): rozeta, 300 Nimów, zniżka na podstawowy sprzęt dla konia o 50%
- III miejsce w wyścigach terenowych (600 m): rozeta, 200 Nimów

UWAGA! Dwie wygrane podnoszą stopień zaawansowania jeźdźca z średniozaawansowanego na zaawansowany!

Reszta dostaje 50 Nimów za udział.
Wszystkie zniżki na licytacje są jednorazowe.
Zniżka na sprzęt również, można wykorzystać je tylko do kupna sprzętu dla prywatnego konia.

Życzymy miłej i uczciwej zabawy, przypominam o:
- zgłoszeniu się przez pocztę Howrse, najlepiej do którejś z właścicielek lub do Courtney
- napisaniu opowiadania o zawodach (bez wyników) w terminie
- śledzeniu postów i najbardziej oczekiwać na post pt. Losowanie - wówczas dowiecie się, jakie konie Wam wypadły ;) Ukaże się on dnia 26 kwietnia, macie więc 4 dni czasu, by napisać opowiadanie o ZAWODACH, nie trenujemy już na wylosowanych koniach :).
- limicie słów - od 500 słów w górę (są specjalne liczniki słów w internecie, można się nimi posługiwać pomocniczo C; )
- wykorzystywaniu do danych zawodów tylko wylosowanego konia - chodzi o poszczególne klasy
- wzięciu pod uwagę trudności, które będziecie musieli dodać do opowiadania, wybierają je administratorzy (tym biorącym udział w zawodach wybierają oczywiście inni - bądźmy dla siebie wredne, dziewczyny C;)

No więc, good luck :D

Od Courtney

Właśnie szykowałam na jazdę wałacha o imieniu Star of the Day. Miałam mieć dzisiaj dwie jazdy, tą typowo ujeżdżeniową, a drugą wszechstronną. Czyściłam powoli konia, który był trochę zakurzony i miał brudne kopyta. Były dziś pewnie na padoku, w końcu przez chwilę nie padało, ale za to było dość mokro. Błotko zaschło na koniu w stajni no i tak powstała panierka... Przyniosłam już wcześniej sprzęt, teraz wystarczyło założyć go na konia. Rozpuszczony Day chciał uciec mi łbem przed wędzidłem, ale na jego nieszczęście, miał już wodze na szyi. Otuliłam jego pysk, aby nie mógł się wydostać i włożyłam wędzidło w pysk szybko zakładając ogłowie za uszy. Zapięłam sprawnie podgardle oraz nachrapnik. Koń jeździł na munsztuku, a więc musieli go dosiadać naprawdę dobrzy jeźdźcy. Czułam się wyróżniona, chociaż sama już jeździłam na munsztuku nie raz. Założyłam czaprak, podkładkę i siodło i wzięłam krótki ujeżdżeniowy popręg, aby przypiąć go do długich przystułów. Owinęłam jeszcze owijki na wszystkie nogi i Star of the Day był gotowy na jazdę. Pogoda nie była najlepsza - lało i był straszny wiatr, więc nie było mowy o jeździe na dworze. Postanowiłam więc dziś pójść z koniem na dużą halę. Krzyknęłam 'uwaga', ponieważ na hali jeździły dwie osoby. Usłyszałam 'czekaj', po czym 'proszę' i weszłam z Divkiem na halę. Na hali jeździli jacyś panowie, których kojarzyłam ze stajni. Jeden z nich jeździł na Esemplare, drugi na Nirvanie. Przywitałam się głośnym 'hej' i wsiadłam na konia. Ruszyłam stępem uważając na skaczących i galopujących szybko chłopaków. Po chwili przeszłam do kłusa anglezowanego zaczynając zbierać konia. Już po chwili koń był niemalże idealnie zebrany, a kiedy chwilę jeszcze przepracowałam wodzami, był już nawet świetnie podstawiony zadem. Zaczęłam kręcić duże koła, nieco mniejsze i na sam koniec malutkie wolty. Po jakimś czasie zmieniłam kierunek i powyginałam konia również w drugą stronę. Usiadłam w kłus ćwiczebny i wjechałam na linię środkową, robiąc ustępowanie od łydki. Wyszło świetnie. Potem wjechałam z drugiej strony na linię i ustawiłam konia na drugą stronę przesuwając go łydką. Tutaj próbował nieco wyprzedzać mi przodem na co nie pozwoliłam i koń pół ustępowania poszedł w miarę dobrze. Szlifowałam tak ustępowania w kłusie ćwiczebnym, kiedy nagle ktoś huknął drzwiami. Star of the Day poleciał nieokrzesanym galopem w przód, mocno się spłoszył, zaczął brykać, kiedy ja byłam całkowicie zdezorientowana. Nagle poczułam pod sobą grunt. Leżałam na ziemi patrząc na uciekającego i brykającego konia. Po chwili podniosłam się i stwierdziłam, że nic mnie nie boli. Divka złapała jakaś dziewczyna, której wcześniej nie znałam. Otrzepałam się z piachu i wzięłam konia za wodzę. Wdrapałam się na jego grzbiet i włożyłam nogi w strzemiona.
- Przepraszam, to było niechcący, ten huk.
Uśmiechnęła się do mnie dziewczyna.
- Nic się nie stało. To ja powinnam bardziej uważać. Jestem Courtney, a ty?
Przedstawiłam się ruszając stępem i teraz już baczniej patrzyłam na poczynania mojego wierzchowca. Poklepałam go, trząsł się jeszcze trochę. Musiał chwilę odpocząć. Zdecydowanie nie był koniem nadającym się dla początkujących jeźdźców, chociaż ja po prostu miałam głowę w chmurach w nieodpowiednim momencie.
- Kamzee. Ile jeszcze będziesz jeździła?
Spytała dziewczyna idąc w stronę krzeseł na poboczu ujeżdżalni.
- Z dobre pół godziny, jeżeli nie dłużej. A co, chcesz potem na nim jeździć?
Odpowiedziałam zamyślając się na moment, ale nadal uważając co robi koń.
- Właściwie to chciałam, ale nie wiem.
- Nie bój się, jeszcze się zmęczy.
Uśmiechnęłam się i ruszyłam kłusem. Teraz przyszedł czas na łopatki, trawersy i renwersy. Zaczęliśmy od tych pierwszych. Najpierw pozbierałam szybciutko konia i wjechałam na długą ścianę. Przesunęłam jego łopatkę do środka trzymając wewnętrzną łydką zad. Spróbowałam jeszcze kilka razy w tą stronę, zmieniłam kierunek i pojechałam kilka razy w drugą. Teraz zrobiłam kilka renwersów. Wygięłam konia w stronę do ściany i znów odepchnęłam łopatki do wewnątrz ujeżdżalni. Trawersy też poszły sprawnie, chociaż trochę mniej, niż dwie wcześniejsze ćwiczenia. Znowu wjechałam ja linię środkową i tym razem robiłam ciągi w lewo i w prawo przez całą ujeżdżalnię. Zrobiłam jedno koło z żuciem z ręki, pojechałam dalej. Przeszłam do stępa. Półpiruety w stępie wychodziły koniowi całkiem nieźle, chociaż niekiedy się zachwiał. Przeszłam na przekątną stępem wyciągniętym, potem zrobiłam woltę stępem zebranym i drugą przekątną stępem swobodnym. Pozbierałam wodze, zagalopowałam w narożniku ze stępa. Wykonałam jako taki półpiruet w galopie, który na prawdę nie wyszedł dobrze, po czym zrobiłam zwykłą zmianę nogi przez kilka kroczków stępa i zagalopowałam. Po chwili robiłam pojedyncze lotne na kontrgalop i na galop jadąc cały czas w lewo. Zebrałam galop do minimalnego stopnia, jednak utrzymując impuls. Po chwili nieco dodałam galop, teraz byłam w galopie pośrednim. Wjechałam na przekątną i jeszcze podstuknęłam łydką oddając trochę wodze. Galop wyciągnięty, tak rytmiczny i dobry do wysiedzenia... Znowu zebrałam, przeszłam do kłusa zebranego. Znowu przekątna i znowu kłus pośredni. Na drugiej przekątnej zrobiłam kłus wyciągnięty. Po przekątnej zebrałam chód i zatrzymałam konia w A. Cofnęłam kilka kroków w tył i dałam wierzchowcowi już odpocząć na koniec jazdy.
-To co Kamzee? Chcesz jeździć na nim, czy bierzesz innego konia? Ja i tak za dwie godziny muszę iść po Nirvanę, więc jak chcesz możesz wziąć Divka.
Zwróciłam się do dziewczyny oddychając ciężko po trudnym treningu.

<Kamzee?>

czwartek, 20 kwietnia 2017

Od Courtney CD Samanta

Przeszłyśmy z kłus. Nimfa dobrze reagowała na moje pomoce, zarówno aktywizujące, przesuwające i wstrzymujące. Zaczęłam nieco rozluźniać konia. Nie była to już klacz raczej młoda, a nieco starsza i doświadczona. Idealnie nadawałaby się na konia profesora do lekkiego sportu. Uśmiechnęłam się lekko anglezując pewnie i nisko. Jechałyśmy w lewo, więc krócej trzymałam prawą wodzę i robiłam nią ciągłe półparady, a lewą ustawiałam konia na tę właśnie stronę, a kiedy poczułam, że zaczyna się zbierać - odpuszczałam jej. Kiedy przejechała już całe koło w zebraniu, skróciłam równo obie wodze. Trzeba by zrobić jakieś koła, wężyki i tym podobne, zaczęłam więc kręcić koła od ściany do ściany i duże koła na końcach ujeżdżalni. Z początku stresowałam się nieco, wreszcie jeździłam z profesjonalistką obok, która niekiedy udzielała mi rad typu 'nie anglezuj za wysoko' i 'ustabilizuj łydkę'. Ale praca z grzecznym i posłusznym koniem, który idzie praktycznie sam, odstresowała mnie. Klacz nie płoszyła się w ogóle, ale do płoszenia byłam już przyzwyczajona, mój Pedellafioni, a raczej nie mój, tylko moich rodziców, jest bardzo płochliwy i zdążyłam się już przyzwyczaić do różnych dziwnych rzeczy, które był w stanie zrobić, byleby uciec ze 'strasznego' miejsca. Zadecydowałam, że poskaczę sobie dzisiaj trochę. Może i nie na potęgę, ale bardziej na styl i poznanie konia. Zeskoczyłam na chwilę z Nimfy i ustawiłam drążki mając ją cały czas pod kontrolą. Na zapas ustawiłam mały parkur z 5 przeszkód o wysokości mniej więcej 45 cm. Wskoczyłam znów szybko na konia i ruszyłam natychmiast kłusem zmieniając dotychczasowy kierunek. Powyginałam Nimfę jeszcze w drugą stronę, trochę pozbierałam. Klacz nie zbierała się jakoś bardzo dobrze, po prostu starała się ustawić łeb do pionu i tylko troszkę podstawić zad. Zaczęłam kręcić już małe, 10 - metrowe wolty. Klacz była zbyt skrętna, ale mało giętka w szyi, typowy koń skokowy. Wreszcie przyszedł czas na drążki. Za pierwszym razem musiałam bardzo pilnować tempa, bo klacz szła trochę zbyt wolno, jeszcze nie zdążyła się porządnie rozpędzić. Z gracją przeszła przez wszystkie drągi, stukając zadnią nogą w ostatni z nich. Za mną przejechała je Samanta na Hikari, która również wyglądała na skocznego konia, tyle, że była niższa od Nimfy i miała krótsze nóżki. Skróciłam sobie odległość ujeżdżalni i skręciłam robiąc jakby koło i oszczędzając dużo czasu. Przejechałam przez drągi nieco szybszym tempem. Nimfa posłusznie utrzymywała je i bezbłędnie trafiała w puste miejsca między drągami. Przejechałam tak jeszcze dwa razy bez większych trudności. Zmieniłam kierunek i najechałam drugiej strony na te same drągi. Tym razem klacz zachwiała się nieco przed nimi nie mając dobrego oparcia na wodzach. Postanowiłam, że może lepiej będzie jednak skrócić wodze i pojechałam dalej. Za drugim i trzecim razem było już bezbłędnie. Teraz dałam Nimfie trochę odpocząć w stępie swobodnym na całkiem luźnej wodzy. Podjechałam do drągów i zeszłam z konia. Ustawiłam je nieco dalej, na galop. Wdrapałam się na grzbiet i dalej dawałam klaczy odsapnąć. Po minutce pozbierałam klacz w stępie, ruszyłam kłusem ćwiczebnym i szybko ustawiłam łydki na galop. Koń szybko zareagował podbijając z początku trochę zadem. Tempo miała średnie, nie pędziła, ale też nie trzeba było jej popędzać. Jechałam na drągi, przed którymi zrobiłam pewny półsiad i od razu potem usiadłam, jak to było w moim zwyczaju. Nie lubiłam galopować w półsiadzie i moim zdaniem było to zbędne, no chyba, że to jakieś wyścigi. Pokonywanie drągów w galopie szło Nimfie o wiele gorzej niż w kłusie. Potykała się, musiałam ją zmuszać mocnymi łydkami, aby podnosiła nogi na odpowiednią wysokość, bo niekiedy było to niebezpieczne. Tym bardziej, że kilka metrów za mną zapierdzielała Hikari dzikim galopem mało nie lecąc nad drągami. Samanta naturalnie próbowała trochę ją zwolnić, ale klacz brykała i strzelała barany kiedy tylko wodze wstrzymywały ja na siłę. Właścicielka stajni nie chciała się tak łatwo poddawać i pracowała z klaczą na razie na uboczu, starając się mi nie przeszkadzać. Jeździła po coraz to mniejszym kole i na bardzo małej wolcie klacz zwolniła. Takie tempo udało się utrzymać tylko przez chwilę, może jeden przejazd przez drągi. Nimfa jednak ożywiła się już nieco i równie dobrze chodziła przez drągi w galopie, jak i w kłusie. Zaczęłam skakać dwie pojedyncze przeszkody i skręcałam po nich w różne strony, raz w lewo, raz w prawo, lądując na dobrą nogę. Widać, staruszka miała zapał do skoków. Przyspieszała przed przeszkodami i zawsze jechała w kierunku, w który jej pokazałam. Zaczęłam więc skakać parkur złożony z 5 przeszkód wysokości 45 cm. Dbałam o szybkie, równe tempo i o nogi w galopie. Chwilę później, kiedy skakałam ten parkur trzeci raz, na halę weszła Kamila.
- Mogłabyś podnieść przeszkody na 60 cm jak skończę ten parkur?
Wydarłam się do Kamili między trzecią od końca, a przedostatnią przeszkodą.
- Ok, już idę.
Odpowiedziała miłym głosem dziewczyna i już ustawiała tę wysokość. Ja przeszłam na chwilę do stępa dając klaczy odpoczynek. Po kilku minutach zagalopowała ze stępa i zamierzałam raz przejechać ten parkur i dać poskakać Samancie, która wcześniej jeździła już dobrym tempem po drągach. Zaczęłam galopować szybko na początek parkuru. Pierwsza, druga, trzecia, czwarta i piąta. Wszystkie bez zrzutek, to dla tego konia jeszcze bułka z masłem. Poczekałam chwilę jeżdżąc przez drągi i skacząc szybko pojedyncze przeszkody, aż Samanta przejedzie cały parkur na Hikari. Klacz gdzieniegdzie miała zapas, co trochę wytrącało jeźdźca z równowagi i dezorientowało. Po chwili nasz parkur miał już 80 centymetrów wysokości i postanowiłyśmy przejechać go raz, ale osiem przeszkód, a więc w innej kolejności. Zaczęłam ja, gdyż już nieco ochłonęłam po wcześniejszym parkurze. Raz klacz uderzyła kopytami o przeszkodę, ale było to tylko małe stuknięcie. Resztę pokonała dobrze, chociaż opadała już nieco z sił. Dałam jej dłuższy odpoczynek na około 5 minut w stępie, aby trochę oschła i wyrównała oddech, bicie serca. Zaczął się dla mnie pewien poziom trudności. Metrowy parkur to już są jakieś skoki, a nie przejścia przez przeszkody. Tu koń musi już trochę podnieść zad, a jeździec zrobić prawdziwy półsiad. Jednak Nimfa przejechała wszystkie przeszkody, nie miała siły na zapasy, więc stwierdziłam, że pewnie nie skacze dobrze na potęgę. Dwa razy pokonałam cały ośmio-przeszkodowy parkur, koń nie strącił ani jednego drąga chociaż z ledwością skakał ostatnie przeszkody. Poklepałam ją, pochwaliłam głosem i znowu dałam trochę dłuższy odpoczynek. Samanta również dała odpocząć Hikari i podjechała do mnie.
- Chcesz spróbować 110? Może się uda.
Uśmiechnęła się do mnie patrząc na zziajaną Nimfę.
- Spróbować mogę, ale tylko raz, widać, że koń nie ma już dużego zapasu.
Odpowiedziałam i spojrzałam na Kamilę, która podnosiła przeszkody o jeszcze dwie dziurki. Ruszyłam wolnym galopem rozwijając go dopiero, kiedy najeżdżałam na przeszkodę. Nimfa wzbiła się ciężko w górę, ruszyłyśmy na kolejną przeszkodę. Tutaj zrzutka, dalej były jeszcze dwie. Pod koniec parkuru poklepałam konia i rozstępowałam na koniec jazdy.
- Pięć przeszkód bez zrzutki z ośmiu to zawsze coś. Nimfa nie jest jakoś bardzo skoczna... Ale było dobrze.
Pochwaliła mnie Samanta dalej pokonując już metrowe parkury na Hikari. Na mer dziesięć klacz, której dosiadała Sam też nie dawała razy, a na metrze ledwo, ale jakoś się wybijała. Pewnie nie skakały długo, albo po prostu nie mają jakichś bardzo dużych predyspozycji do skoków. Po 10 minutach stępa zsiadłam z Nimfy i udałyśmy się do stajni. Po drodze zdjęłam kask i rękawiczki. Rozsiodłałam konia, natarłam trochę słomą i zaniosłam sprzęt. Spakowałam rzeczy do torby i wypuściłam z pustego boksu psy, które pozwolono mi tam trzymać podczas jazdy. Wtem do stajni weszła Samanta podając mi bata.
- O, dzięki.
Podziękowałam, że oddała mi moją zgubę.

<Samanta?>

Od Samanty do Kamzee

Gdy weszłam zobaczyłam niewielki salon z aneksem kuchennym.
-Przytulnie tu masz.
-Dzięki.
Usiadłam wygodnie na kanapie, a dziewczyna przyniosła jeszcze cieplusiom pizze.
-Mniam. - rzuciła ze śmiechem dziewczyna.
Otworzyłyśmy pudełko i już nie wyglądało to tak pysznie. Cała pizza lekko się rozwaliła podczas transportu do domu Kam.
-Ale pewnie jest tak samo pyszna. - zaśmiałam się.
-Na pewno! Jestem tak głodna, ze zjadłabym konia z kopytami. - dziewczyna zaczęła się śmiać.
-No to teraz nie wiem czy można Cię wpuszczać do stajni.
Obie się śmiałyśmy.

****Po ok 2 godzinach****

-Kam, chciałabym jeszcze zostać, ale muszę lecieć do stajni nakarmić konie i te sprawy.
-Rozumiem, obowiązki.
-To do zobaczenia.
-Paa. - pożegnała się.
Wsiadłam do samochodu i pojechałam w stronę stajni.
Weszłam, i słyszałam niespokojne stąpanie koni. Byłam zaniepokojona. Co jakiś czas któryś z koni wydawał z siebie rżenie. Od razu zobaczyłam dwa uchylone boksy Innocenty i Belindy. Podeszłam bliżej, ale tam ich nie było. Serce zaczęło mi bić jak szalone. Gdzie mogły się podziać takie dwa duże konie, w dodatku zimnokrwisty. Z prędkością światła wyciągnęłam telefon i napisałam sms'y do Kamili, Kamzee i Hailie.
Jako pierwsza zjawiła się Kamzee. Niestety Kamila i Hailie nie mogły przybyć.
-Dobra Kamze, znikły nam dwa konie.
-Jak jechałam widziałam, że jedno pastwisko ma rozwalone ogrodzenie.
-Ale jak one wyszły z boksów?
-Sam nie wiem, kurdę nigdy wcześniej tego nie robiły to może nie one zrobiły tylko ktoś.
-Tego nie wiem.
-Weźmy jakieś konie i pojedźmy ich poszukać.
-Dobra lecę po ogłowia.


<Kamzee?? Lol ale przygoda bd>

Od Samanty Cd Courtney

-Tak jasne! Po to tu jesteśmy. Ja wezmę Hikari, a ty może Nimfe oke?
-Oki. - dziewczyna radośnie odpowiedziała i ruszyłyśmy razem w stronę siodlarni.
Wszystko w siodlarni jest zawsze ułożone w idealny sposób tak aby nic się nie gubiło i brudziło.
Wzięłam woreczek ze szczotkami Hi i poszłam w stronę jej boksu chwytając po drodze z wieszaka uwiąz. Cmoknęłam aby dać znak, że wchodzę do boksu.

****Na placu****

Podciągnąwszy popręgi i ustawieniu strzemion ruszyłyśmy stępem.
-Nimfa zazwyczaj spokojna więc nie masz się o co martwić. - zaśmiałam się - chyba pół naszego stanu uczyło się na niej jeździć. A mimo to nadal jest chętna do pracy, lecz z osobami bardziej już doświadczonymi niż siedmioletnie dzieci.
Dziewczyna uśmiechnęła się i poprawiła wodze.
-Bacik nie będzie Ci raczej potrzebny więc możesz odłożyć go. - uśmiechnęłam się.
Dziewczyna posłuchała rady i podjechała do ogrodzenia i podrzuciła bacik na bok.
-Sam?
-Tak?
-Będę dziś skakać?
-Nie wiem, w zależności jak się czujesz - uśmiechnęłam się. - jesteś jedną z nas umiesz sama zdecydować.
-W sumie racja.
-U nas w stajni panuje duża swoboda jeśli jesteś doświadczonym jeźdźcem.
-Zacznijmy kłus - rzuciła dziewczyna.
-Ładne zakłusowanie od razu bez żadnego wahania. Ładnie - pocieszyłam dziewczynę, ponieważ widziałam, ze jest lekko zestresowania.
-Nimfa ma bardzo fajny delikatny kłus. - oznajmiła.

<Courtney?? Hahah gdyby konie w rzeczywistości były takie jak na  SN ;D>

wtorek, 18 kwietnia 2017

Od Kamzee do Samanty

Wyszczerzyłam się w stronę dziewczyny. Wpadłam na genialny pomysł.
- Oczywiście, ale mam jeszcze jeden pomysł... - popatrzyłam na Samantę tajemniczo.
- Mam się bać? - zaśmiałyśmy się razem.
- Zajedziemy konikami pod pizzerię! - zawołałam do Samanty.
- Dobry pomysł, ale Ama w mieście...? Hm, może być zabawnie jak zlecisz na dupę na chodnik albo w ramiona księcia z bajki przechodzącego obok. - zaczęła dusić się ze śmiechu, a ja podeszłam i walnęłam ją pięścią w ramię. - Za co to?
- Za żywota, kurde. A żeby było jeszcze śmieszniej, jedziemy naturalem. - uśmiechnęłam się złośliwie.
- Albo oszalałaś, albo stać cię na więcej, niż myślę.
Pogłaskałam American Dream, po czym zaczęłam ją czyścić. Kiedy chciałam przejść na drugą jej stronę, Samanta podłożyła mi nogę, a ja wywaliłam się w siano. Uwięziona w kępie siana, zaczęłam powoli się wynurzać, a zdezorientowana klacz przybliżyła do mnie pysk. Oparłam się na niej, by wstać, a potem popchnąć Samantę na siano, co skutkowało tym, że teraz razem leżałyśmy w sianie i śmiałyśmy się.
Kiedy wyczyściłyśmy konie, wsiadłyśmy na nie i zaczęłyśmy kierować się w stronę pobliskiej pizzerni. American w mieście zaczęła lekko zarzucać łbem, była zdezorientowana. Zaczęłam ją uspokajać, a ludzie patrzyły się jak dwie dziewczyny jadą naturalem na bardzo, bardzo pasujących do siebie rumakach (oczywiście, sarkazm). Jakaś około dziesięcioletnia dziewczynka nagle podbiegła przed American Dream, a gdybym nie pociągnęła klaczy za grzywę, pewnie uderzyłybyśmy w nią. American stanęła dęba, a ja oplotłam palce wokół jej szyi. Samanta zatrzymała się i spojrzała w tył. Ama stała dęba jeszcze chwilę i biła powietrze przednimi nogami, po czym opadła na chodnik. Moje serce galopowało, jakby chciało wyskoczyć.
- ...Mogę pogłaskać? - zapytała dziewczynka, wymachując pączkiem, którego trzymała w ręce.
- Nie. Nie rób tak. Ten koń mógł Cię stratować. Nie podbiegaj tak, koń to nieprzewidywalne zwierzę, co by było, gdybym jej nie zatrzymała? - zaczęłam konwersację z dziesięciolatką.
- Tato...! - zawołała swojego ojca pełnym wyrzutów głosem.
- Co się stało? - do konwersacji włączył się mężczyzna, który teraz tu podszedł.
- Pańską córkę właśnie stratowałby koń. Do widzenia. - odjechałam od nich.
- Wszystko w porządku? Coś Ci się stało? - zapytała Samanta, kiedy do niej podjechałam.
- Nie. Jedźmy już.
Zaczęłyśmy jechać w stronę tej pizzerni. Podjechałam do okienka i zamówiłam pizzę na wynos. Kiedy ją odebrałam, włożyłam pudełko z pizzą do wielkiej torby, którą miałam na ramieniu.
- A teraz zobaczysz zawodowca, kobieto. - zaczęłam pędzić przez pobliski park cwałem w kierunku stajni.
- Zaraz spadniesz! - zaczęła wołać pędząc za mną na Sekrecie.
Nie mogła mnie doścignąć, kuc był wolniejszy od Amy. Zaczęłam się śmiać i puściłam grzywę klaczy, pozwalając jej się rozpędzić do prędkości światła, podniosłam ręce do góry i poczułam się wolna. Położyłam się na plecach sięgając głową jej zadu, a ona pędziła przed siebie. Słyszałam krzyk Samanty. Pospiesznie podniosłam się i zatrzymałam klacz, po czym cofnęłam się. Samanta... Uderzyła w drzewo i teraz leżała śmiejąc się koło hucuła. Pomogłam jej wstać i razem pojechałyśmy do stajni. Zostawiłyśmy konie w boksach i poszłyśmy do mojego domu zjeść jeszcze ciepłą pizzę.
< Samanta? Sorki, że musiałaś tak długo czekać... >

niedziela, 16 kwietnia 2017

Od Courtney

Nowa stajnia, nowe życie, nowe znajomości. Zamknęłam z trzaskiem drzwi samochodu i wzięłam na smycz Avę i Terry'ego. Wreszcie oni też muszą zapoznać się ze stajnią, nie będę zostawiała ich samych na tyle godzin. Wcześniej rozmawiałam przez telefon z Samantą - jedną z właścicielek Stajni Nimfy. Udałam się na razie w stronę biura, gdzie czekały na mnie wszystkie trzy właścicielki. Poznałam się z nimi. Pierwsza z nich miała włosy koloru białego i ubiór typowej trenerki - wreszcie nią była. Uśmiechnęłam się podając jej rękę. Dowiedziałam się, że nazywa się Hailie. Głos drugiej właścicielki doskonale już znałam. Była to Samanta, z którą wcześniej rozmawiałam. Dużą część jej twarzy pokrywały piegi, co ładnie komponowało się z rudawymi włosami. Przyszedł czas na poznanie ostatniej z właścicielek i trenerek - Kamili. Dziewczyna miała włosy pofarbowane na liliowo i usta pomalowane ciemną szminką. Jej ubiór nie wskazywał na to, że wcześniej była w stajni - widocznie skądś musiała tu przed chwilą przyjechać. Po poznaniu właścicielek podpisałam papiery i teraz mogłam już wejść do stajni - oczywiście psy tylko na smyczy i na własną odpowiedzialność. Ave boi się koni, a Terry'ego raczej one nie interesują, więc nie mam o co się bać. Usłyszałam zaciekawione rżenia dookoła. Czytałam po kolei imiona koni starając się zapamiętać wygląd każdego konia. Nimfa, Nirvana, Sawa, Esemplare, Hikari, Summer, Gameta, Innocenta, Jarvan, American Dream, Palomino, American Soldier, Belinda, Star of the Day, Sekret, Peachy Woman i Shrek. W innej stajni stały tylko dwa konie prywatne - Alia i Breeze of the Sea. Teraz próbowałam zapoznać się z terenami stajni. Mamy tu dwie duże stajnie, małą i dużą halę, mały i duży Round Pen, małą i dużą ujeżdżalnię na świeżym powietrzu, czworobok, cztery pastwiska i małą Fundację Nimfy. W fundacji ratowało się pewnie konie zaniedbane, ale to tylko przypuszczenia. Teraz, kiedy już mniej więcej wszystko zdążyłam poznać mogłam umówić się na jazdę z którymś z trenerów. Podeszłam do Samanty i zaczęłam rozmowę:
- Hej, tutaj trzeba umawiać się na jazdy z trenerami lub instruktorami?
Spytałam niepewnym głosem. Dziewczyna zamyśliła się, ale odparła:
- Wiesz, w sumie nie musisz o ile sama trzymasz się w siodle, ale najpierw dobrze byłoby cię sprawdzić. Może uda się jeszcze dziś, jak masz czas?
Uśmiechnęła się do mnie.
- Ok, dziś mam trochę czasu.
- A mogłabyś opowiedzieć mi mniej więcej na jakim poziomie jesteś?
Spytała Samanta.
- Tak, oczywiście. No więc poruszam się swobodnie we wszystkich chodach, skaczę do metra dziesięć zarówno cross jak i skoki, ale zdecydowanie moją mocną stroną jest ujeżdżenie. Jeżdżę do klasy C włącznie, jak na razie. Jestem samoukiem, nigdy nikt mnie nie szkolił, więc myślę, że poprawię tu nieco swoje umiejętności. To co, mogę już siodłać konia?
Uśmiechnęłam się i czekałam na odpowiedź.

<Samanta?>

Nowy jeździec!

Hej moi mili, tutaj Oliwia. Niektórzy mogą mnie znać, długo tutaj stacjonowałam z postacią o imieniu Max. Teraz dołączam całkiem inną postacią, którą macie okazję zobaczyć na dole. Dodam tylko, że jestem po prostu jednym z was, osobą która ma trochę czasu i zapału, aby dodać SN skrzydła C: Mówcie mi jak chcecie - możecie nawet Courtney, wreszcie to ją tu reprezentuję xD

~Oliwia


Red hair | Hair <3:
"Do wszystkiego potrzebny jest czas - dlatego jest najcenniejszy"
Szczegóły wyglądu: 185 cm wzrostu, znamię na ramieniu i mała blizna na brwi.
Imię: Courtney
Pseudonim: Courtinah - tak 'zdrabniano' jej imię w gimnazjum
Nazwisko: Blackburn
Wiek: 19 lat
Urodziny: 17.01
Płeć: Kobieta
Rodzina: Alice Blackburn - matka, Jacob Blackburn - ojciec, Tamarah Blackburn - siostra
Charakter: Courtney nie jest dziewczyną zbyt towarzyską - jest raczej uosobieniem ambiwertycznej buntowniczki. Jest niezależną dziewczyną, z początku okaże się nieco nieufna w stosunku do każdego nowo poznanego człowieka, jednak potem otwiera się i jest tą samą zołzą, co na co dzień. Odważna i ambitna - nie wymaga tylko od siebie, ale też od ludzi. Jeżeli coś jej się nie udaje, będzie próbowała do bólu. Pozornie nieco wredna, lecz tak na prawdę jest współczująca i niezbyt silna na psychice. Smutków nie topi w uzależnieniach, tylko w łzach, których okropnie się wstydzi. Jest romantyczką - ciągle się zauracza, niekiedy nawet zakochuje, ciężko zbudować z nią stałą więź, ponieważ nie jest wierna. Lecz jeżeli chodzi o przyjaźnie, w takim przypadku stara się być bardzo lojalna. Courtney jest nadzwyczaj wytrzymała fizycznie, po dwugodzinnym treningu crossowym męczy się mniej więcej w takim stopniu, jak mało wytrzymały człowiek po czterdziestu pięciu minutach jazdy rekreacyjnej z kilkoma kopertami. Mało kogo obdarza uśmiechem, no chyba że rzeczywiście stało się coś cudownego lub ty jesteś tym cudem...
Dziewczyna jest bardzo odpowiedzialna i woli zapobiegać nieszczęśliwym wypadkom, niż później ratować swój i czyjś tyłek. 
Tatuaże: -
Ulubiony koń: Nirvana
Partner: miała wielu, ciągle jednak szuka właściwego
Dzieci: -
Historia rodziny: Historia Courtney jest raczej normalna - rodzina pełna problemów finansowych, zwykły domek jednorodzinny i neutralnie nastawione do siebie rodzeństwo. W tym przypadku jest to siostra, starsza o 2 lata. Rodzice już niemłodzi, z resztą nie ma się czemu dziwić, kiedy wychowali oni dwie dorosłe dziś córki. Wychowali? Może to za dużo powiedziane, raczej zostawiali je same sobie kiedy te skończyły 12 i 10 lat. Dlatego dziś Courtney jest jaka jest i nie potrzebuje licznego towarzystwa wokół siebie. Dziewczyna jeździła praktycznie codziennie od sześciolatki - rodzice mieli konia, który staj w przydomowej stajni i dziewczynki często się nim zajmowały. Wcześniej dziewczynkę przyzwyczajono do oprowadzanek i nauczono jazdy na lonży, więc kiedy zaczęła jeździć, to już tak na prawdę samodzielnie kłusowała i zaczynała galop. Łatwo przychodziły jej nowe umiejętności na koniu takie jak kłus ćwiczebny, praca w półsiadzie, niskie skoki. Ćwiczyła przede wszystkim właśnie skoki, chociaż ujeżdżeniem zajmowała się też dużo. W wieku jedenastu lat jeździła na zawody, ale jako że była samoukiem, z początku noty w ujeżdżeniu długo się nie poprawiały, a parkury skakała tylko do metra. Jednak z czasem nauczyła się latać wyżej i prowadzić dokładniej. Miała 15 lat, gdy postanowiła zacząć jazdę na pobliskim torze crossowym. Jednak było to dosyć kosztowne, a kontuzje na torze zdarzały się często. Rodzice nie byli zadowoleni widząc, że córka chce brnąć w to dalej i jeździ na tor dwa razy w tygodniu. Dziewczyna jednak wytrwale trzymała się swojego zdania. Courtney uwielbiała to mimo porażek, kontuzji. Rok po zaczęciu przygody z crossem startowała już w zawodach WKKW na dość wysokim stopniu. Wówczas też dostrzegła, że bardziej lubi ujeżdżenie. W sumie nigdy nie była ostatnia, ale nie udawało jej się też przejść do czołówki w zawodach. Gdy Courtney osiągnęła pełnoletność przeprowadziła się i teraz mieszka na wsi niedaleko Stajni Nimfy w uroczym domku - jak twierdzi, nieco za dużym jak na jej oczekiwania, dziewczyna zatrudniła się też jako modelka w zwyczajnej agencji.
Zwierzaki: 
- psy: Awesome Again 'ANGELTOUCH' (Ave) i Strong Fighter  'ANGELTOUCH' (Terry)
- kot: Cavanna 'LITTLE MOUTAIN' (Cava)
Umiejętności: Średniozaawansowana
Inne:
* prowadzi swoją minihodowlę domową psów rasy border collie
* uwielbia muzykę - zawsze po stajni chodzi z jedną słuchawką w uchu
* najbardziej lubi rap i rock alternatywny
* maluje się na co dzień - lekko, ale zawsze jakoś, zazwyczaj dla samej siebie
* od 18 roku życia pracuje jako modelka na okładkach czasopism, niekiedy na wybiegu
Kontakt: oliwiaklima8
Link do strony pochodzenia zdjęć: pl.pinterest.com

Kolejny start!

Witajcie drodzy jeźdźcy...
Po raz kolejny startujemy z Sn. Teraz na dłuuugo, nie będziemy się leniwić. Przyjęłam do pomocy Oliwię ^^ Która była długi czas w Sn. Jest zaufaną osobą, która z pewnością pomoże nam aby stajnia w końcu nabrała rozruchu.
                                                                                                                Karolina :3

Obserwatorzy