Właśnie szykowałam na jazdę wałacha o imieniu Star of the Day. Miałam mieć dzisiaj dwie jazdy, tą typowo ujeżdżeniową, a drugą wszechstronną. Czyściłam powoli konia, który był trochę zakurzony i miał brudne kopyta. Były dziś pewnie na padoku, w końcu przez chwilę nie padało, ale za to było dość mokro. Błotko zaschło na koniu w stajni no i tak powstała panierka... Przyniosłam już wcześniej sprzęt, teraz wystarczyło założyć go na konia. Rozpuszczony Day chciał uciec mi łbem przed wędzidłem, ale na jego nieszczęście, miał już wodze na szyi. Otuliłam jego pysk, aby nie mógł się wydostać i włożyłam wędzidło w pysk szybko zakładając ogłowie za uszy. Zapięłam sprawnie podgardle oraz nachrapnik. Koń jeździł na munsztuku, a więc musieli go dosiadać naprawdę dobrzy jeźdźcy. Czułam się wyróżniona, chociaż sama już jeździłam na munsztuku nie raz. Założyłam czaprak, podkładkę i siodło i wzięłam krótki ujeżdżeniowy popręg, aby przypiąć go do długich przystułów. Owinęłam jeszcze owijki na wszystkie nogi i Star of the Day był gotowy na jazdę. Pogoda nie była najlepsza - lało i był straszny wiatr, więc nie było mowy o jeździe na dworze. Postanowiłam więc dziś pójść z koniem na dużą halę. Krzyknęłam 'uwaga', ponieważ na hali jeździły dwie osoby. Usłyszałam 'czekaj', po czym 'proszę' i weszłam z Divkiem na halę. Na hali jeździli jacyś panowie, których kojarzyłam ze stajni. Jeden z nich jeździł na Esemplare, drugi na Nirvanie. Przywitałam się głośnym 'hej' i wsiadłam na konia. Ruszyłam stępem uważając na skaczących i galopujących szybko chłopaków. Po chwili przeszłam do kłusa anglezowanego zaczynając zbierać konia. Już po chwili koń był niemalże idealnie zebrany, a kiedy chwilę jeszcze przepracowałam wodzami, był już nawet świetnie podstawiony zadem. Zaczęłam kręcić duże koła, nieco mniejsze i na sam koniec malutkie wolty. Po jakimś czasie zmieniłam kierunek i powyginałam konia również w drugą stronę. Usiadłam w kłus ćwiczebny i wjechałam na linię środkową, robiąc ustępowanie od łydki. Wyszło świetnie. Potem wjechałam z drugiej strony na linię i ustawiłam konia na drugą stronę przesuwając go łydką. Tutaj próbował nieco wyprzedzać mi przodem na co nie pozwoliłam i koń pół ustępowania poszedł w miarę dobrze. Szlifowałam tak ustępowania w kłusie ćwiczebnym, kiedy nagle ktoś huknął drzwiami. Star of the Day poleciał nieokrzesanym galopem w przód, mocno się spłoszył, zaczął brykać, kiedy ja byłam całkowicie zdezorientowana. Nagle poczułam pod sobą grunt. Leżałam na ziemi patrząc na uciekającego i brykającego konia. Po chwili podniosłam się i stwierdziłam, że nic mnie nie boli. Divka złapała jakaś dziewczyna, której wcześniej nie znałam. Otrzepałam się z piachu i wzięłam konia za wodzę. Wdrapałam się na jego grzbiet i włożyłam nogi w strzemiona.
- Przepraszam, to było niechcący, ten huk.
Uśmiechnęła się do mnie dziewczyna.
- Nic się nie stało. To ja powinnam bardziej uważać. Jestem Courtney, a ty?
Przedstawiłam się ruszając stępem i teraz już baczniej patrzyłam na poczynania mojego wierzchowca. Poklepałam go, trząsł się jeszcze trochę. Musiał chwilę odpocząć. Zdecydowanie nie był koniem nadającym się dla początkujących jeźdźców, chociaż ja po prostu miałam głowę w chmurach w nieodpowiednim momencie.
- Kamzee. Ile jeszcze będziesz jeździła?
Spytała dziewczyna idąc w stronę krzeseł na poboczu ujeżdżalni.
- Z dobre pół godziny, jeżeli nie dłużej. A co, chcesz potem na nim jeździć?
Odpowiedziałam zamyślając się na moment, ale nadal uważając co robi koń.
- Właściwie to chciałam, ale nie wiem.
- Nie bój się, jeszcze się zmęczy.
Uśmiechnęłam się i ruszyłam kłusem. Teraz przyszedł czas na łopatki, trawersy i renwersy. Zaczęliśmy od tych pierwszych. Najpierw pozbierałam szybciutko konia i wjechałam na długą ścianę. Przesunęłam jego łopatkę do środka trzymając wewnętrzną łydką zad. Spróbowałam jeszcze kilka razy w tą stronę, zmieniłam kierunek i pojechałam kilka razy w drugą. Teraz zrobiłam kilka renwersów. Wygięłam konia w stronę do ściany i znów odepchnęłam łopatki do wewnątrz ujeżdżalni. Trawersy też poszły sprawnie, chociaż trochę mniej, niż dwie wcześniejsze ćwiczenia. Znowu wjechałam ja linię środkową i tym razem robiłam ciągi w lewo i w prawo przez całą ujeżdżalnię. Zrobiłam jedno koło z żuciem z ręki, pojechałam dalej. Przeszłam do stępa. Półpiruety w stępie wychodziły koniowi całkiem nieźle, chociaż niekiedy się zachwiał. Przeszłam na przekątną stępem wyciągniętym, potem zrobiłam woltę stępem zebranym i drugą przekątną stępem swobodnym. Pozbierałam wodze, zagalopowałam w narożniku ze stępa. Wykonałam jako taki półpiruet w galopie, który na prawdę nie wyszedł dobrze, po czym zrobiłam zwykłą zmianę nogi przez kilka kroczków stępa i zagalopowałam. Po chwili robiłam pojedyncze lotne na kontrgalop i na galop jadąc cały czas w lewo. Zebrałam galop do minimalnego stopnia, jednak utrzymując impuls. Po chwili nieco dodałam galop, teraz byłam w galopie pośrednim. Wjechałam na przekątną i jeszcze podstuknęłam łydką oddając trochę wodze. Galop wyciągnięty, tak rytmiczny i dobry do wysiedzenia... Znowu zebrałam, przeszłam do kłusa zebranego. Znowu przekątna i znowu kłus pośredni. Na drugiej przekątnej zrobiłam kłus wyciągnięty. Po przekątnej zebrałam chód i zatrzymałam konia w A. Cofnęłam kilka kroków w tył i dałam wierzchowcowi już odpocząć na koniec jazdy.
-To co Kamzee? Chcesz jeździć na nim, czy bierzesz innego konia? Ja i tak za dwie godziny muszę iść po Nirvanę, więc jak chcesz możesz wziąć Divka.
Zwróciłam się do dziewczyny oddychając ciężko po trudnym treningu.
<Kamzee?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz