MIAŁAM SPRZĄTAĆ A UCZĘ JEŹDZIĆ??
Wstałam wcześnie, ponieważ musiałam być w stajni już o szóstej rano, by mieć czas na krótką przejażdżkę na Fobii. Zostało mi pół godziny do pierwszej jazdy, więc wzięłam Furię na lonże. Tak się skupiłam, że nie zauważyłam nawet kiedy zostało 10 minut do jazdy! Wbiegłam do stajni. Wyprowadziłam na zewnątrz Bagnet oraz Missouri. Miałam delikatny problem z Bagnet, gdyż miała ona źrebaka. Wyczyściłam je szybko i kiedy wyszłam na zewnątrz koło round penu stało dwoje dzieci.Uśmiechnęłam się do nich odkładając sprzęt na kozła.
-Cześć, mam na imię Kamila. Będę was dziś uczyła. Może zaczniemy od przedstawienia się, jak masz na imię?-zwróciłam się do niskiej blondynki, widocznie młodszej od drugiej.
-Kasia.-powiedziała niepewnie.
-Do której klasy idziesz?
-Do drugiej.
-A zatem masz 8 lat, tak?-pokiwała głową. Odwróciłam się do brunetki.-A ty, jak masz na imię?
-Iza, mam 9 lat.-powiedziała, znacznie pewniej. Po 5 minutach, z opóźnieniem rozpoczęliśmy lekcje. Izie szło bardzo dobrze, jak na jeźdźca początkującego, ale Kasia miała problemu z Missouri. Nie mogła za kłusować, a w stępie strasznie się ociągała. Nie miała dobrego dosiadu. Westchnęłam pod nosem. Zabrałam obydwie na ujeżdżalnie, ale zamieniłam Missouri na Dungę. Przypięłam jej lonże i pogoniłam do kłusa, ale widząc jak dziewczynka rzuca się w siodle szybko zwolniłam do stęp. Musiałam uczyć ją od podstaw, ale nie miałam na to czasu. Odpięłam lonżę i kazałam jej iść na czoło. Pozostało kilka minut, więc zakończyliśmy stępem. Westchnęłam. Zjadłam szybkie drugie śniadanie. Czas na teren. Rosal dałam Arabeskę, gdyż była najbardziej doświadczoną osobą na ten teren. Eliza dostała Nissy, Ewelina Łexi, a Sabina Maszę. Ja wzięłam Fobię. Ogólnie teren był bardzo spokojny, pławienie koni również. Problemy zaczęły się na jeździe dla zaawansowanych. Gośka jeździła na Sundzie, z którą sobie nie radziła! Paulinie musiałam dać Bagnet, która jeździła już tego dnia, ponieważ nie dawała rady na Ragwai. Miałam ochotę się zabić.Przecież są zaawansowani! Wszyscy mieli bardzo ładny dosiad i styl jazdy, ale nie mogli opanować swoich koni. Skończyło się na tym, że tylko Ela została na koniu, na którym zaczęła, a był to Czart. Oczywiście jechała na czole. Jako jedyna skakała 1.45 m. i robiła to z wdziękiem.O Boże! Na szczęście to koniec z jazdami. Niestety Łezka i Nissy nie przypadły sobie do gustu i skopały się podczas treningu na roud pen'ie. Żeby nie narażać na więcej urazów klaczy, oddzieliłam je i brałam pojedynczo. Dzień był trochę męczący, ale jakoś dałam radę. Mam nadzieję że poszło mi dobrze, podczas pierwszego dnia w pracy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz