TATUAŻ
Siedziałem przez chwilę oszołomiony w szpitalnej sali. Wziąłem głęboki oddech, by nie dać dojść nerwom do moje umysłu. Napiąłem mięśnie i wstałem. Wyszedłem na hol, ale nie zauważyłem nigdzie Mill. Zacisnąłem ręce w pięści i uderzyłem jak najmocniej w cienką, regipsową ścianę. Moje kości natrafiły na twardy, drewniany słup. Stęknąłem cicho z bólu i wyszarpnąłem rękę ze zrobionej dziury. Przekląłem pod nosem i zacząłem otrzepywać rękę. Wyszedłem nabuzowany ze szpitala i wsiadłem do samochodu. Odpaliłem silnik i ruszyłem przed siebie, nie zastanawiałem się co robię. Licznik powoli zaciął wskazywać 200 km/h. Nie zwracałem na to uwagi. Nagle zaraz przede mną wyskoczyło jakieś dziecko. Odbiłem mocno w prawo i straciłem panowanie nad samochodem... nie pamiętam co się działo potem, przytomność straciłem od razu po uderzeniu. Nie czułem bólu... nie czułem nic. Nie wiem co stało się potem, ale wiedziałem, że nie może być gorzej. W jednej chwili cieszyłem się życiem wraz z Mill, w drugiej leżałem praktycznie martwy na sali operacyjnej. Nie było dla mnie żadnej nadziei. Nie umieli poskładać rozwalonego doszczętnie kręgosłupa... nie umieli ocalić mózgu... teraz mogę czuwać tylko nad Mill mając nadzieję że ułoży sobie życie beze mnie. Będę czuwał za każdym razem, gdy będzie się bała, czy kiedy będzie miała problemy. Teraz przynajmniej nikt nie będzie nachodził jej po nocach, przypilnuję tego...
<Mill może opisać jak się czuje itp...)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz