sobota, 19 marca 2016

Od Max'a

PRACA

Dziś mam...terapię! Przyjedzie jakiś fizjoterapeuta z dzieckiem po urazie mięśni udowych i będziemy walczyć. Nie no, z początku nie dowierzałem, że oni się na to umawiają z prestiżową stajnią, ale się zgodziłem. Frozyna będzie moim zdaniem najlepszym koniem na hipoterapię. Złapałem ją za kantar i zaprowadziłem do stajni. W jej stanowisku obok boksu wyczyściłem ją i osiodłałem. Po chwili już byli na miejscu, a cały przemądrzały doktorek zaczął mi wydawać polecenia, co bardzo mi się nie podobało. Kłusowaliśmy wolno, jeździec próbował anglezować.
- Za szybko...za wolno. Nie skręcaj tak tym koniem!
Darł się.
- Wiem co mam robić.
Powiedziałem tylko oschle i chwilowo się zamknął.
- To może jeszcze naucz ją galopować.
Prychnąłem i kazałem trzymać się dziewczynie rączki. Galopowałem przy koniu, bo tak to można nazwać.
- Ok, prrrr...
Poklepałem dzielną kasztankę w szyję i stępowaliśmy. Zapłacił mi ten cały terapeuta i poszedł z dziewczyną do samochodu. Ja musiałem jeszcze rozsiodłać konia. Tak przynajmniej myślałem, ale moje przemyślenia były błędne. Kiedy chciałem zdjąć jej siodło wtem Rosal weszła do stajni z jakąś wycieczką przedszkolaków.
- Max, każdy kółeczko stępa na ujeżdżalni, ok?
Przytaknąłem głową. Wszyscy weszli na ujeżdżalnię i tak zaczęły się oprowadzanki. Kółko, drugie...kilkunaste i koniec. Uff... Wreszcie Frozynka miała odpoczynek od siodła i mogła wyszaleć się na pastwisku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy