-Och... -westchnęłam patrząc na Roxi. - boję się... nie chce by stała ci się krzywda. Może polążujemy ją trochę a potem ja na nią wsiądę. Rodeo to nie jest dobra technika na dzikiego konia. Raczej bardziej byś ją zdenerwowała pośpiechem. Do niej trzeba powoli i spokojnie. Myślę, że ma już do mnie trochę zaufania.
-No tak,... jasne chciałam pomóc.
-Dziękuje -uśmiechnęłam się. -może potem na nią wsiądziesz, ale ja na razie sama ją o swoje. A ty mi pomożesz??
Dziewczyna stała opierając się na prawej nodze. Spojrzała na mnie litościwie.
-Hm... zastanówmy się -roześmiała się. -jasne!
Odetchnęłam z ulgą. Poszłyśmy razem po Fliczkę. Stała z Rouzalli. Trącała ją delikatnie. Miałyśmy mały problem z schwytaniem, jednak udało nam się jakoś. Po pół godzinnym rand-peanie. Z wielkim trudem osiodłałyśmy klacz. Nie zdecydowałam się na wejście. Wszystko małymi kroczkami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz