Pewnego dnia Kiedy, już przyszykowaliśmy konie do jazdy i byliśmy na jeździe nadeszła nagle burza. Piorun gdzieś uderzył i wszystkie konie się spłoszyły i uciekły przez zostawioną otwarta bramę. Tylko konie które ujeżdżałam z Krystianem uciekły razem inne pouciekały i inne kierunki.
Więc ruszyliśmy za nimi pobiegły do sadu. Gdy tam dotarliśmy przed nami przeskoczył lis. Tak się przestraszyłam że prawie wpadłam na Krystiana. Byłam cała przemoknięta bo miałam bluzę, a Krystian miał na sobie kurtkę. Wtedy mnie się zapytał.
-Jest ci zimno?-zapytał mnie.
-Tak trochę.-odpowiedziałam drżącym głosem.
W tej chwili zdjął z pot kurtki bluzę i mi ją dał mówiąc przy tym.
-Proszę trzymaj.-po czym założył kurtkę i ją zapiął.
-Dzięki.-powiedziałam zakładając jego bluzę
Wtedy zauważyliśmy Czarta i Ragwaia.
Pobiegliśmy w tą stronę. Po chwili zaprowadziliśmy je do stajni.
Krystian zaprosił mnie do kawiarni na gorącą czekoladę, a sam sobie kupił Warkę cytrynową. Po godzinie długich rozmów pożegnaliśmy się.
-To ja Ci jutro oddam bluzę, bo nie bende dawać mokre.-powiedziałam.
-Nie ma sprawy.-odpowiedział.
-A czy udało by się jeszcze jedno takie spotkanie?-zapytałam.
Krystian??
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz