Nigdy nie chciałam aby się tak stało kiedykolwiek. Ale to chyba było nieuniknione. W każdego życiu są etapy, które musimy przejść, nawet jeśli byśmy tego bardzo nie chcieli. Jednym z takich etapów była przygoda z tym świetnym blogiem, który dawał dużo radości i smutku kiedy pisaliśmy historie o naszych wiecznie młodych jeźdźcach. Stajnia Nimfy, ale czy na tym blogów zawsze pierwsze miejsce miały konie... Na pierwszym miejscu była nasza wyobraźnia, która zabierała nas daleko w teren w głębie lasów. Czasem one były wesołe i z happy end'em, a czasem zaskakujące i smutne, jak w prawdziwym życiu.
Wracając, spotkałam tu wiele świetnych osób, z którymi teraz nie mam kontaktu (poczta na Hw i chat na blogu to nie jest raczej super komunikator). Zawsze z niecierpliwością czekając aż dana osoba nam odpisze, nie wiedząc jak potoczy się akcja. To było piękne.
Wszyscy dorastamy. Zostaje nam tylko wieczór, który spędzamy na nauce i weekendowe popołudnia na szybko lecące spotkania ze znajomymi.
Dziękuję bardzo osobą pod Tymi nickami z Hw za bardzo długą wytrwałość z Tym blogiem:
oliwiaklima8
1234567.J
~Elko1
wilczyca22
Tiago
julka20502
Gniada.
^Was dziewczyny najbardziej zapamiętałam dziękuję, że tu byłyście
Wszystkich postów było 2933, a w większości przepiękne historie naszych wyobraźni.
Tyle odwiedzin 07 września 2017 godz 21:35 : 122 187
Dziękuję wszystkim którzy tu kiedykolwiek byli, jako postacie i jako tylko czytający :)
Karolina
czwartek, 7 września 2017
środa, 26 kwietnia 2017
Od Kamzee C.D Samanty
Pobiegłam do stajni. Czułam się dosyć nerwowo, musiałam szybko wybrać któreś z dwóch koni. Wzięłam te, co poprzednio - dla mnie American Dream, a dla Sam Sekret. Z ręką na kłąbach koni zaczęłam biec w kierunku siodlarni. Tam czekała na mnie Samanta. Założyła Sekretowi ogłowie, a mi podała ogłowie Amy. Założyłam jej to i wsiadłam na klacz, a dziewczyna chciała cofnąć się po siodła i czapraki.
- Sam, nie ma czasu! - kiedy to powiedziałam, rozległ się grzmot i po chwili usłyszałam walący w parapety okien stajni deszcz. - No po prostu super.
Samanta wychyliła się i wsiadła na Sekreta. Galopem wybiegłyśmy ze stajni i ruszyłyśmy w kierunku pastwiska ze złamanym płotem. Przeskoczyłyśmy na koniach ogrodzenie pastwiska i pogalopowałyśmy w kierunku dziury w płocie. Szybko zeskoczyłam z Amy i klęknęłam. Tak, wybiegły tędy, widać było ślady kopyt w błocie. Wróciłam do Samanty, wsiadłam na American i ruszyłyśmy z Sam w kierunku, do którego zmierzały ślady.
~~~Po około 10 minutach jazdy, gdzie ślady urywają się przy rzeczce~~~
- Cho lera. - przeklnęłam widząc, że na drodze stanęła nam rzeczka, która wartko płynęła. Byłyśmy całkowicie przemoczone. - Sam, mamy problem.
- Jaki? - dziewczyna dogoniła mnie, a ja zarzuciłam kaptur mojej szarej bluzy na głowę.
- Ślady się tutaj urwały, a po drugiej stronie jest rozwidlenie. Możemy się rozdzielić. - zaproponowałam.
- Dobra, widzimy się po drugiej stronie rozwidlenia. - zgodziła się i obie przeskoczyłyśmy rzekę, a ja pojechałam w lewo.
Na MP4, którą wzięłam ze sobą, puściłam jakąś muzykę wkładając słuchawki w uszy i pogalopowałam przed siebie. Czułam, jak spinają się mięśnie Amy, gdy słychać grzmot. Cały czas klepałam ją w okolicach kłąbu. Ama popędziła cwałem za mocniejszym grzmotem, a wtedy... uderzyłam się czołami z Sam, której koń również się spłoszył i... zaliczyłyśmy piękną glebę.
- Oo... Jak pięknie. - zaśmiała się dziewczyna, a ja wstałam dusząc się ze śmiechu.
Wsiadłam na Amę i ruszyłyśmy razem z Sam dalej, już razem prostą drogą, gdzie znalazłyśmy ślady. Gdy tak jechałyśmy, zauważyłam przepaść. Postanowiłyśmy ją przeskoczyć. Sam wykonała na Sekrecie piękny skok.
- Teraz nasza kolej. - szepnęłam do klaczy i kiedy galopowałyśmy w stronę przepaści w celu przeskoczenia jej, rozległ się grzmot, błyskawica i wielkie drzewo zwaliło się przed nami, powodując, że teraz wisiałam trzymając się jedną ręką gałęzi nad przepaścią...
- Kamzee! - krzyknęła Samanta i słyszałam jak biegnie. - Kamzee!
- ... Pomóż! - wydarłam się.
- Poczekaj, mam pomysł! - i zniknęła.
Przeskoczyła nade mną na Sekrecie do Amy i ją uspokoiła, po czym zawiązała wodzami wielką gałąź i konie nachyliły się na komendę nade mną. Bałam się puścić gałęzi drugą ręką, ale musiałam. Gdy się puściłam drugą ręką "mojej" gałęzi, pierwsza ręka wyślizgnęła mi się z gałęzi, którą podstawiła mi Sam i prawie spadłam, ale w końcu się złapałam, czego Samanta nie zauważyła. Dziewczyna wydała z siebie przerażony pisk.
- Kamzee! - podbiegła do przepaści pełna strachu, ale w końcu odetchnęła z ulgą widząc mnie. Konie cofnęły się wciągając mnie na bezpieczny grunt. Wyrzuciłyśmy gałąź na bok i Sam znów przeskoczyła przepaść. Wsiadłam na Amę i przeszybowałam nie tylko nad przepaścią, ale również nad Samantą i Sekretem.
- Ładnie! Ale teraz nie czas. Musimy szukać koni! - powiedziała i pojechałyśmy dalej.
~~~ Jakieś kilka minut później ~~~
Zauważyłyśmy jakąś starą... szopę? Popatrzyłyśmy na siebie. Cóż... Zsiadłam z Amy i wzięłam pobliską, wielką deskę z powbijanymi gwodźmi, które wystawały z niej tą ostrą częścią.
- Co Ty robisz?! Idę z Tobą! - upierała się Sam.
- Nie. Nawet nie zsiadaj z Sekreta. Ja to załatwię. Tam może być Bubu i Inna, musimy ją uratować, a jeśli ja mam to zrobić sama, to nie ma sprawy! - odseparowałam dziewczynie.
- Tylko uważaj. - westchnęła. To miłe, jak się o mnie martwi...
Podeszłam do drzwi szopy i kopnęłam w nie z całej siły butem wyłamując zamki. Kiedy tam weszłam, zauważyłam, że jest tam wiele koni... Wiele... Wiele martwych koni. Pośród martwych ciał stała Belinda, wystraszona i roztrzęsiona.
- Bubu! - zdziwiona otworzyłam usta podchodząc do klaczy. Przytuliłam ją i znalazłam kawałek w miarę czystej liny. Założyłam pętlę klaczy na szyję i wyszłam z nią z szopy.
- O! Jedna już jest! - zawołała zadowolona Samanta, a ja podałam jej linę. - No teraz została Inna.
Wsiadłam na American Dream, która cały czas nie była zbyt odważna na burzę. Widać było przerażenie w jej oczach. Popędziłyśmy konie do wolnego galopu z racji tego, że Belinda niezbyt specjalizowała się w szybkości.
~~~Po jakimś czasie, kiedy z krzaków rozlega się szum~~~
- Co to było? Słyszałaś? - szepnęła Samanta.
- Tak... Chodź. - zsiadłam z Amy, przywiązałam ją do bliskiego drzewa, a Sam uczyniła to samo z Belindą i Sekretem.
Wpełzłam pod krzaki i zaczęłam się czołgać. Liście krzewów utworzyły tunel... Wow. Usłyszałam, jak Samanta czołga się za mną i coś mamrocze pod nosem. W końcu wyszłyśmy na dosyć dużą powierzchnię, na której po środku stała... Innocenta dotykająca chrapami jakiegoś brudnego, przemoczonego szczeniaka.
- Sam...
- Kamzee...?
- Co tu się dzieje? Masz linę? - zapytałam nie spuszczając wzroku z klaczy.
- M-mam... - podała mi linę, a ja zawiązałam na niej supeł.
Z daleka rzuciłam na szyję klaczy utworzoną pętlę i podałam Sam linę. Zauważyłam, że Inna wyrywa się w stronę szczenięcia. Podeszłam do pieska i pogłaskałam go. Na pewno nie miał domu, to było czuć. Wzięłam go na ręce i rozpięłam bluzę. Włożyłam go pod nią i zapięłam bluzę tak, że wystawał mu tylko łebek. Teraz z Sam poszarpałyśmy się z krzewami i jakoś przeszłyśmy. Wsiadłam na Amę, wcześniej ją rozplątując od drzewa. Samanta podała mi linę z Innocentą, a ja złapałam ją. Trzymając jedną ręką szczeniaka pod bluzą, drugą wodze a jednocześnie linę, dałam znak Samancie, że możemy jechać. Gdy dojechałyśmy do stadniny, umyłyśmy konie i okryłyśmy derkami i kocami. Była godzina... dziewiętnasta? Być może. Usiadłyśmy z Sam na sianie.
- Może... Ten mały zostanie naszym stajennym psem? - zapytałam, chociaż w głębi duszy miałam nadzieję, że... będę mogła go zatrzymać.
< Sam? Po 1. Może wbijamy do mnie, nocujesz? XD Po 2. Ależ się napisałam... xd >
- Sam, nie ma czasu! - kiedy to powiedziałam, rozległ się grzmot i po chwili usłyszałam walący w parapety okien stajni deszcz. - No po prostu super.
Samanta wychyliła się i wsiadła na Sekreta. Galopem wybiegłyśmy ze stajni i ruszyłyśmy w kierunku pastwiska ze złamanym płotem. Przeskoczyłyśmy na koniach ogrodzenie pastwiska i pogalopowałyśmy w kierunku dziury w płocie. Szybko zeskoczyłam z Amy i klęknęłam. Tak, wybiegły tędy, widać było ślady kopyt w błocie. Wróciłam do Samanty, wsiadłam na American i ruszyłyśmy z Sam w kierunku, do którego zmierzały ślady.
~~~Po około 10 minutach jazdy, gdzie ślady urywają się przy rzeczce~~~
- Cho lera. - przeklnęłam widząc, że na drodze stanęła nam rzeczka, która wartko płynęła. Byłyśmy całkowicie przemoczone. - Sam, mamy problem.
- Jaki? - dziewczyna dogoniła mnie, a ja zarzuciłam kaptur mojej szarej bluzy na głowę.
- Ślady się tutaj urwały, a po drugiej stronie jest rozwidlenie. Możemy się rozdzielić. - zaproponowałam.
- Dobra, widzimy się po drugiej stronie rozwidlenia. - zgodziła się i obie przeskoczyłyśmy rzekę, a ja pojechałam w lewo.
Na MP4, którą wzięłam ze sobą, puściłam jakąś muzykę wkładając słuchawki w uszy i pogalopowałam przed siebie. Czułam, jak spinają się mięśnie Amy, gdy słychać grzmot. Cały czas klepałam ją w okolicach kłąbu. Ama popędziła cwałem za mocniejszym grzmotem, a wtedy... uderzyłam się czołami z Sam, której koń również się spłoszył i... zaliczyłyśmy piękną glebę.
- Oo... Jak pięknie. - zaśmiała się dziewczyna, a ja wstałam dusząc się ze śmiechu.
Wsiadłam na Amę i ruszyłyśmy razem z Sam dalej, już razem prostą drogą, gdzie znalazłyśmy ślady. Gdy tak jechałyśmy, zauważyłam przepaść. Postanowiłyśmy ją przeskoczyć. Sam wykonała na Sekrecie piękny skok.
- Teraz nasza kolej. - szepnęłam do klaczy i kiedy galopowałyśmy w stronę przepaści w celu przeskoczenia jej, rozległ się grzmot, błyskawica i wielkie drzewo zwaliło się przed nami, powodując, że teraz wisiałam trzymając się jedną ręką gałęzi nad przepaścią...
- Kamzee! - krzyknęła Samanta i słyszałam jak biegnie. - Kamzee!
- ... Pomóż! - wydarłam się.
- Poczekaj, mam pomysł! - i zniknęła.
Przeskoczyła nade mną na Sekrecie do Amy i ją uspokoiła, po czym zawiązała wodzami wielką gałąź i konie nachyliły się na komendę nade mną. Bałam się puścić gałęzi drugą ręką, ale musiałam. Gdy się puściłam drugą ręką "mojej" gałęzi, pierwsza ręka wyślizgnęła mi się z gałęzi, którą podstawiła mi Sam i prawie spadłam, ale w końcu się złapałam, czego Samanta nie zauważyła. Dziewczyna wydała z siebie przerażony pisk.
- Kamzee! - podbiegła do przepaści pełna strachu, ale w końcu odetchnęła z ulgą widząc mnie. Konie cofnęły się wciągając mnie na bezpieczny grunt. Wyrzuciłyśmy gałąź na bok i Sam znów przeskoczyła przepaść. Wsiadłam na Amę i przeszybowałam nie tylko nad przepaścią, ale również nad Samantą i Sekretem.
- Ładnie! Ale teraz nie czas. Musimy szukać koni! - powiedziała i pojechałyśmy dalej.
~~~ Jakieś kilka minut później ~~~
Zauważyłyśmy jakąś starą... szopę? Popatrzyłyśmy na siebie. Cóż... Zsiadłam z Amy i wzięłam pobliską, wielką deskę z powbijanymi gwodźmi, które wystawały z niej tą ostrą częścią.
- Co Ty robisz?! Idę z Tobą! - upierała się Sam.
- Nie. Nawet nie zsiadaj z Sekreta. Ja to załatwię. Tam może być Bubu i Inna, musimy ją uratować, a jeśli ja mam to zrobić sama, to nie ma sprawy! - odseparowałam dziewczynie.
- Tylko uważaj. - westchnęła. To miłe, jak się o mnie martwi...
Podeszłam do drzwi szopy i kopnęłam w nie z całej siły butem wyłamując zamki. Kiedy tam weszłam, zauważyłam, że jest tam wiele koni... Wiele... Wiele martwych koni. Pośród martwych ciał stała Belinda, wystraszona i roztrzęsiona.
- Bubu! - zdziwiona otworzyłam usta podchodząc do klaczy. Przytuliłam ją i znalazłam kawałek w miarę czystej liny. Założyłam pętlę klaczy na szyję i wyszłam z nią z szopy.
- O! Jedna już jest! - zawołała zadowolona Samanta, a ja podałam jej linę. - No teraz została Inna.
Wsiadłam na American Dream, która cały czas nie była zbyt odważna na burzę. Widać było przerażenie w jej oczach. Popędziłyśmy konie do wolnego galopu z racji tego, że Belinda niezbyt specjalizowała się w szybkości.
~~~Po jakimś czasie, kiedy z krzaków rozlega się szum~~~
- Co to było? Słyszałaś? - szepnęła Samanta.
- Tak... Chodź. - zsiadłam z Amy, przywiązałam ją do bliskiego drzewa, a Sam uczyniła to samo z Belindą i Sekretem.
Wpełzłam pod krzaki i zaczęłam się czołgać. Liście krzewów utworzyły tunel... Wow. Usłyszałam, jak Samanta czołga się za mną i coś mamrocze pod nosem. W końcu wyszłyśmy na dosyć dużą powierzchnię, na której po środku stała... Innocenta dotykająca chrapami jakiegoś brudnego, przemoczonego szczeniaka.
- Sam...
- Kamzee...?
- Co tu się dzieje? Masz linę? - zapytałam nie spuszczając wzroku z klaczy.
- M-mam... - podała mi linę, a ja zawiązałam na niej supeł.
Z daleka rzuciłam na szyję klaczy utworzoną pętlę i podałam Sam linę. Zauważyłam, że Inna wyrywa się w stronę szczenięcia. Podeszłam do pieska i pogłaskałam go. Na pewno nie miał domu, to było czuć. Wzięłam go na ręce i rozpięłam bluzę. Włożyłam go pod nią i zapięłam bluzę tak, że wystawał mu tylko łebek. Teraz z Sam poszarpałyśmy się z krzewami i jakoś przeszłyśmy. Wsiadłam na Amę, wcześniej ją rozplątując od drzewa. Samanta podała mi linę z Innocentą, a ja złapałam ją. Trzymając jedną ręką szczeniaka pod bluzą, drugą wodze a jednocześnie linę, dałam znak Samancie, że możemy jechać. Gdy dojechałyśmy do stadniny, umyłyśmy konie i okryłyśmy derkami i kocami. Była godzina... dziewiętnasta? Być może. Usiadłyśmy z Sam na sianie.
- Może... Ten mały zostanie naszym stajennym psem? - zapytałam, chociaż w głębi duszy miałam nadzieję, że... będę mogła go zatrzymać.
< Sam? Po 1. Może wbijamy do mnie, nocujesz? XD Po 2. Ależ się napisałam... xd >
Od Hailie -PRACA
PRACA
Zapowiadał się słoneczny dzień. Stwierdziłam że to będzie idealny dzień na trening. Od razu na myśl wpadła mi Hikari. Kobyła mająca 12 lat nie umie pohamować emocji. Gdy weszłam do stajni było w niej kilka osób przygotowujących się na jazdę pod okiem Alice. Przywitałam się z nimi. To byli stali jeźdźcy. Od razu wypytali mnie z jakim koniem będę pracowała. Jedna z dziewczyn bardzo lubiła Hikari i była zadowolona, iż zajmę się koniem. Poszłam na pastwisko po kobyłkę. Bez większego problemu złapałam ją. Postanowiłam popracować z ziemi nad tempem pracy Hi. Wzięłam ją na round-pen. Od razu klacz zaczęła szaleć. Uspokoiłam ją. Na początku nie reagowała. Jednak zaraz reagowała na zmiany chodu. W stępie była bardzo powolna więc narzuciłam jej rytm. Kłus był ochoczy i w rytmie. Niestety w galopie nie umiała utrzymać tępa. Wytyczałam jej rytm, lecz skorygować to można było jedynie w siodle. Więc ubrałam Hiki i pojechałyśmy na halę. Koń był rozgrzany więc prawie od razu mogłam przejść do rzeczy. Koń z moimi pomocami wyrównywał rytm galopu. Podeszłam do mnie dziewczyna lubiąca klacz. Poprosiłam ją by zagalopowała na Hi. Zgodziła się. Dzięki temu mogłam zobaczyć jak Hikari zachowuje się pok innymi, mniej doświadczonymi jeźdźcami. Nie było najlepiej. Kobyłka robiła 'dodania w galopie' bez zgody jeźdźca. Wzięłam ja na lonżę i ustabilizowałam rytm. Będę musiała robić to częściej by bez pracy też nie ponosiła. To był udany trening.
Zapowiadał się słoneczny dzień. Stwierdziłam że to będzie idealny dzień na trening. Od razu na myśl wpadła mi Hikari. Kobyła mająca 12 lat nie umie pohamować emocji. Gdy weszłam do stajni było w niej kilka osób przygotowujących się na jazdę pod okiem Alice. Przywitałam się z nimi. To byli stali jeźdźcy. Od razu wypytali mnie z jakim koniem będę pracowała. Jedna z dziewczyn bardzo lubiła Hikari i była zadowolona, iż zajmę się koniem. Poszłam na pastwisko po kobyłkę. Bez większego problemu złapałam ją. Postanowiłam popracować z ziemi nad tempem pracy Hi. Wzięłam ją na round-pen. Od razu klacz zaczęła szaleć. Uspokoiłam ją. Na początku nie reagowała. Jednak zaraz reagowała na zmiany chodu. W stępie była bardzo powolna więc narzuciłam jej rytm. Kłus był ochoczy i w rytmie. Niestety w galopie nie umiała utrzymać tępa. Wytyczałam jej rytm, lecz skorygować to można było jedynie w siodle. Więc ubrałam Hiki i pojechałyśmy na halę. Koń był rozgrzany więc prawie od razu mogłam przejść do rzeczy. Koń z moimi pomocami wyrównywał rytm galopu. Podeszłam do mnie dziewczyna lubiąca klacz. Poprosiłam ją by zagalopowała na Hi. Zgodziła się. Dzięki temu mogłam zobaczyć jak Hikari zachowuje się pok innymi, mniej doświadczonymi jeźdźcami. Nie było najlepiej. Kobyłka robiła 'dodania w galopie' bez zgody jeźdźca. Wzięłam ja na lonżę i ustabilizowałam rytm. Będę musiała robić to częściej by bez pracy też nie ponosiła. To był udany trening.
piątek, 21 kwietnia 2017
Licytacje!
Uwaga, teraźniejsze licytacje trwają już tylko do jutra do godziny 17:00 - potem pojawią się nowe konie :)
*ZMIANY W TRAKCIE, JUTRO BĘDĄ NOWE KONIE*
*ZMIANY W TRAKCIE, JUTRO BĘDĄ NOWE KONIE*
Propozycje zawodów!
Postanowiłyśmy zrobić zawody z okazji Dnia Konia (30.04). Zapisy na zawody trwają od dnia dzisiejszego do 26 kwietnia, w tym samym czasie należy wysłać opowiadania. W zawodach jeźdźcy będą losować tylko konie ze stajni, gdyż dużo jeźdźców nie ma swoich koni. Każdy koń ma swój numer, który będzie losowany naprawdę, nie wybierany przez właścicieli stajni. Są trzy konkurencje, a mianowicie są to:
(liczba karteczek: Nr 1 x 3, Nr 2 x 2, Nr 3 x 3, Nr 4 x 3)
- N (120 cm) - do wylosowania: Nimfa(nr 1), Nirvana(nr 2), American Dream(nr 3), Peachy Woman(nr 4) (liczba karteczek: Nr 1 x 3, Nr 2 x 3, Nr 3 x 3, Nr 4 x 2)
DO KAŻDEJ KLASY JEST OSOBNE LOSOWANIE, O KTÓRYM NAPISZĄ OPOWIADANIE WŁAŚCICIELKI - ODBĘDZIE SIĘ W STAJNI O GODZINIE 20 JEDEN DZIEŃ PRZED ZAWODAMI, CO SUGERUJE, ŻE TRZEBA WCZEŚNIEJ PRZYGOTOWAĆ SIĘ NA ZAWODY NA KAŻDYM Z POWYŻSZYCH KONI!
- L2 - do wylosowania: Palomino (nr 1), Sekret (nr 2), American Dream (nr 3), Nirvana (nr 4)
(liczba karteczek: Nr 1 x 3, Nr 2 x 3, Nr 3 x 2, Nr 4 x 3)
- P1 - do wylosowania: Star of the Day (nr 1), Jarvan (nr 2), Innocenta (nr 3), American Soldier (nr 4) (liczba karteczek: Nr 1 x 3, Nr 2 x 3, Nr 3 x 3, Nr 4 x 2)
Ujeżdżenie:
Skoki:
Wyścigi terenowe:
- skoki - trzeba przejechać wyznaczony parkur bez zrzutek i w jak najszybszym czasie, na wszystko patrzą sędziowie, przewidywana liczba przeszkód to 12, w czym są dwie linie o odległości jednej fouli, pięć okserów, reszta to stacjonaty, będą również dwie klasy zawodów w zależności, w której jeździec chce być (a może być nawet w obydwóch!):
(liczba karteczek: Nr 1 x 3, Nr 2 x 2, Nr 3 x 3, Nr 4 x 3)
- N (120 cm) - do wylosowania: Nimfa(nr 1), Nirvana(nr 2), American Dream(nr 3), Peachy Woman(nr 4) (liczba karteczek: Nr 1 x 3, Nr 2 x 3, Nr 3 x 3, Nr 4 x 2)
DO KAŻDEJ KLASY JEST OSOBNE LOSOWANIE, O KTÓRYM NAPISZĄ OPOWIADANIE WŁAŚCICIELKI - ODBĘDZIE SIĘ W STAJNI O GODZINIE 20 JEDEN DZIEŃ PRZED ZAWODAMI, CO SUGERUJE, ŻE TRZEBA WCZEŚNIEJ PRZYGOTOWAĆ SIĘ NA ZAWODY NA KAŻDYM Z POWYŻSZYCH KONI!
- ujeżdżenie - dostajesz program, którego musisz nauczyć się na pamięć i potrafić przejechać go dokładnie po dużym czworoboku z literami, programy można znaleźć po wpisaniu w Google 'program ujeżdżeniowy *nazwa programu*' i na stronie PZJ, za każdy 'ruch' dostaje się ocenę od sędziego, którym będzie któraś z właścicielek niebiorąca udziału w tych zawodach, tak samo jak na skokach tu możemy wziąć udział w jednej z dwóch, lub w obydwóch klasach:
- L2 - do wylosowania: Palomino (nr 1), Sekret (nr 2), American Dream (nr 3), Nirvana (nr 4)
(liczba karteczek: Nr 1 x 3, Nr 2 x 3, Nr 3 x 2, Nr 4 x 3)
- P1 - do wylosowania: Star of the Day (nr 1), Jarvan (nr 2), Innocenta (nr 3), American Soldier (nr 4) (liczba karteczek: Nr 1 x 3, Nr 2 x 3, Nr 3 x 3, Nr 4 x 2)
- terenowe wyścigi - na leśnym terenie, oczywiście dość prostym, o dobrej jakości podłożu i wcześniej sprawdzonym, oczyszczonym ze szkła itp, rozgrywają się wyścigi galopem, po wyznaczonych prostych torach o długościach:
- 200 metrów - do wylosowania: Nimfa (nr 1), Sawa (nr 2), Hikari (nr 3), Jarvan (nr 4), Innocenta (nr 5), American Dream (nr 6)
(liczba karteczek: Nr 1 x 2, Nr 2 x 2, Nr 3 x 2, Nr 4 x 2, Nr 5 x 1, Nr 6 x 2
- 600 metrów - do wylosowania: Sekret (nr 1), Belinda (nr 2), Palomino (nr 3), American Dream (nr 4), Jarvan (nr 5), Innocenta (nr 6)
(liczba karteczek: Nr 1 x 2, Nr 2 x 2, Nr 3 x 2, Nr 4 x 2, Nr 5 x 2, Nr 6 x 1
TUTAJ BĘDĄ DWIE TURY, O ILE ZNAJDZIE SIĘ WYSTARCZAJĄCA LICZBA ZAWODNIKÓW, I W JEDNEJ I W DRUGIEJ KATEGORII, A POTEM ZWYCIĘSCY ZMIERZĄ SIĘ RAZEM NA NOWO WYLOSOWANYCH KONIACH.
Zapisani jeźdźcy:
Ujeżdżenie:
- Courtney (klasa: L2 i P1)
- Kamzee (klasa: L2)
Skoki:
- Courtney (klasa: L i N)
Wyścigi terenowe:
- Courtney (typ: 200 m i 600 m)
-Hailie (typ: 600 m)
NAGRODY:
- I miejsce w skokach (L): rozeta, 500 Nimów, +1 do skoków i +1 do prędkości dla konia, który zwyciężył, zniżka na licytacjach koni o 25%
- II miejsce w skokach (L): rozeta, 200 Nimów, zniżka na licytacjach o 10 %
- III miejsce w skokach (L): rozeta, 100 Nimów
- I miejsce w skokach (N): rozeta, 800 Nimów, +1 do skoków, +1 do prędkości i +1 do odwagi dla konia, który zwyciężył, zniżka na licytacjach koni o 50%
- II miejsce w skokach (N): rozeta, 400 Nimów, zniżka na licytacjach o 20 %
- III miejsce w skokach (N): rozeta, 200 Nimów
- I miejsce w ujeżdżeniu (L2): rozeta, 500 Nimów, +1 do ujeżdżenia i +1 do współpracy dla konia, który zwyciężył, zniżka na licytacjach koni o 25%
- II miejsce w ujeżdżeniu (L2): rozeta , 200 Nimów, zniżka na licytacjach o 10%
- III miejsce w ujeżdżeniu (L2): rozeta, 100 Nimów
- I miejsce w ujeżdżeniu (P1): rozeta, 800 Nimów, +1 do ujeżdżenia, +1 do współpracy i +1 do zaufania dla konia, który zwyciężył, zniżka na licytacjach koni o 50%
- II miejsce w ujeżdżeniu (P1): rozeta, 400 Nimów, zniżka na licytacjach o 20%
- III miejsce w ujeżdżeniu (P1): rozeta, 200 Nimów
- I miejsce w wyścigach terenowych (200 m): rozeta, 200 Nimów, +2 do prędkości dla konia, który wygrał, zniżka na podstawowy sprzęt dla konia o 50%
- II miejsce w wyścigach terenowych (200 m): rozeta, 150 Nimów, zniżka na sprzęt podstawowy o 25%
- III miejsce w wyścigach terenowych (200 m): rozeta, 100 Nimów
- I miejsce w wyścigach terenowych (600 m): rozeta, 400 Nimów, +1 do wytrzymałości i +1 do prędkości dla konia, który wygrał, darmowy zestaw podstawowy dla konia prywatnego
- II miejsce w wyścigach terenowych (600 m): rozeta, 300 Nimów, zniżka na podstawowy sprzęt dla konia o 50%
- III miejsce w wyścigach terenowych (600 m): rozeta, 200 Nimów
UWAGA! Dwie wygrane podnoszą stopień zaawansowania jeźdźca z średniozaawansowanego na zaawansowany!
Reszta dostaje 50 Nimów za udział.
Wszystkie zniżki na licytacje są jednorazowe.
Zniżka na sprzęt również, można wykorzystać je tylko do kupna sprzętu dla prywatnego konia.
Życzymy miłej i uczciwej zabawy, przypominam o:
- zgłoszeniu się przez pocztę Howrse, najlepiej do którejś z właścicielek lub do Courtney
- napisaniu opowiadania o zawodach (bez wyników) w terminie
- śledzeniu postów i najbardziej oczekiwać na post pt. Losowanie - wówczas dowiecie się, jakie konie Wam wypadły ;) Ukaże się on dnia 26 kwietnia, macie więc 4 dni czasu, by napisać opowiadanie o ZAWODACH, nie trenujemy już na wylosowanych koniach :).
- limicie słów - od 500 słów w górę (są specjalne liczniki słów w internecie, można się nimi posługiwać pomocniczo C; )
- wykorzystywaniu do danych zawodów tylko wylosowanego konia - chodzi o poszczególne klasy
- wzięciu pod uwagę trudności, które będziecie musieli dodać do opowiadania, wybierają je administratorzy (tym biorącym udział w zawodach wybierają oczywiście inni - bądźmy dla siebie wredne, dziewczyny C;)
No więc, good luck :D
Od Courtney
Właśnie szykowałam na jazdę wałacha o imieniu Star of the Day. Miałam mieć dzisiaj dwie jazdy, tą typowo ujeżdżeniową, a drugą wszechstronną. Czyściłam powoli konia, który był trochę zakurzony i miał brudne kopyta. Były dziś pewnie na padoku, w końcu przez chwilę nie padało, ale za to było dość mokro. Błotko zaschło na koniu w stajni no i tak powstała panierka... Przyniosłam już wcześniej sprzęt, teraz wystarczyło założyć go na konia. Rozpuszczony Day chciał uciec mi łbem przed wędzidłem, ale na jego nieszczęście, miał już wodze na szyi. Otuliłam jego pysk, aby nie mógł się wydostać i włożyłam wędzidło w pysk szybko zakładając ogłowie za uszy. Zapięłam sprawnie podgardle oraz nachrapnik. Koń jeździł na munsztuku, a więc musieli go dosiadać naprawdę dobrzy jeźdźcy. Czułam się wyróżniona, chociaż sama już jeździłam na munsztuku nie raz. Założyłam czaprak, podkładkę i siodło i wzięłam krótki ujeżdżeniowy popręg, aby przypiąć go do długich przystułów. Owinęłam jeszcze owijki na wszystkie nogi i Star of the Day był gotowy na jazdę. Pogoda nie była najlepsza - lało i był straszny wiatr, więc nie było mowy o jeździe na dworze. Postanowiłam więc dziś pójść z koniem na dużą halę. Krzyknęłam 'uwaga', ponieważ na hali jeździły dwie osoby. Usłyszałam 'czekaj', po czym 'proszę' i weszłam z Divkiem na halę. Na hali jeździli jacyś panowie, których kojarzyłam ze stajni. Jeden z nich jeździł na Esemplare, drugi na Nirvanie. Przywitałam się głośnym 'hej' i wsiadłam na konia. Ruszyłam stępem uważając na skaczących i galopujących szybko chłopaków. Po chwili przeszłam do kłusa anglezowanego zaczynając zbierać konia. Już po chwili koń był niemalże idealnie zebrany, a kiedy chwilę jeszcze przepracowałam wodzami, był już nawet świetnie podstawiony zadem. Zaczęłam kręcić duże koła, nieco mniejsze i na sam koniec malutkie wolty. Po jakimś czasie zmieniłam kierunek i powyginałam konia również w drugą stronę. Usiadłam w kłus ćwiczebny i wjechałam na linię środkową, robiąc ustępowanie od łydki. Wyszło świetnie. Potem wjechałam z drugiej strony na linię i ustawiłam konia na drugą stronę przesuwając go łydką. Tutaj próbował nieco wyprzedzać mi przodem na co nie pozwoliłam i koń pół ustępowania poszedł w miarę dobrze. Szlifowałam tak ustępowania w kłusie ćwiczebnym, kiedy nagle ktoś huknął drzwiami. Star of the Day poleciał nieokrzesanym galopem w przód, mocno się spłoszył, zaczął brykać, kiedy ja byłam całkowicie zdezorientowana. Nagle poczułam pod sobą grunt. Leżałam na ziemi patrząc na uciekającego i brykającego konia. Po chwili podniosłam się i stwierdziłam, że nic mnie nie boli. Divka złapała jakaś dziewczyna, której wcześniej nie znałam. Otrzepałam się z piachu i wzięłam konia za wodzę. Wdrapałam się na jego grzbiet i włożyłam nogi w strzemiona.
- Przepraszam, to było niechcący, ten huk.
Uśmiechnęła się do mnie dziewczyna.
- Nic się nie stało. To ja powinnam bardziej uważać. Jestem Courtney, a ty?
Przedstawiłam się ruszając stępem i teraz już baczniej patrzyłam na poczynania mojego wierzchowca. Poklepałam go, trząsł się jeszcze trochę. Musiał chwilę odpocząć. Zdecydowanie nie był koniem nadającym się dla początkujących jeźdźców, chociaż ja po prostu miałam głowę w chmurach w nieodpowiednim momencie.
- Kamzee. Ile jeszcze będziesz jeździła?
Spytała dziewczyna idąc w stronę krzeseł na poboczu ujeżdżalni.
- Z dobre pół godziny, jeżeli nie dłużej. A co, chcesz potem na nim jeździć?
Odpowiedziałam zamyślając się na moment, ale nadal uważając co robi koń.
- Właściwie to chciałam, ale nie wiem.
- Nie bój się, jeszcze się zmęczy.
Uśmiechnęłam się i ruszyłam kłusem. Teraz przyszedł czas na łopatki, trawersy i renwersy. Zaczęliśmy od tych pierwszych. Najpierw pozbierałam szybciutko konia i wjechałam na długą ścianę. Przesunęłam jego łopatkę do środka trzymając wewnętrzną łydką zad. Spróbowałam jeszcze kilka razy w tą stronę, zmieniłam kierunek i pojechałam kilka razy w drugą. Teraz zrobiłam kilka renwersów. Wygięłam konia w stronę do ściany i znów odepchnęłam łopatki do wewnątrz ujeżdżalni. Trawersy też poszły sprawnie, chociaż trochę mniej, niż dwie wcześniejsze ćwiczenia. Znowu wjechałam ja linię środkową i tym razem robiłam ciągi w lewo i w prawo przez całą ujeżdżalnię. Zrobiłam jedno koło z żuciem z ręki, pojechałam dalej. Przeszłam do stępa. Półpiruety w stępie wychodziły koniowi całkiem nieźle, chociaż niekiedy się zachwiał. Przeszłam na przekątną stępem wyciągniętym, potem zrobiłam woltę stępem zebranym i drugą przekątną stępem swobodnym. Pozbierałam wodze, zagalopowałam w narożniku ze stępa. Wykonałam jako taki półpiruet w galopie, który na prawdę nie wyszedł dobrze, po czym zrobiłam zwykłą zmianę nogi przez kilka kroczków stępa i zagalopowałam. Po chwili robiłam pojedyncze lotne na kontrgalop i na galop jadąc cały czas w lewo. Zebrałam galop do minimalnego stopnia, jednak utrzymując impuls. Po chwili nieco dodałam galop, teraz byłam w galopie pośrednim. Wjechałam na przekątną i jeszcze podstuknęłam łydką oddając trochę wodze. Galop wyciągnięty, tak rytmiczny i dobry do wysiedzenia... Znowu zebrałam, przeszłam do kłusa zebranego. Znowu przekątna i znowu kłus pośredni. Na drugiej przekątnej zrobiłam kłus wyciągnięty. Po przekątnej zebrałam chód i zatrzymałam konia w A. Cofnęłam kilka kroków w tył i dałam wierzchowcowi już odpocząć na koniec jazdy.
-To co Kamzee? Chcesz jeździć na nim, czy bierzesz innego konia? Ja i tak za dwie godziny muszę iść po Nirvanę, więc jak chcesz możesz wziąć Divka.
Zwróciłam się do dziewczyny oddychając ciężko po trudnym treningu.
<Kamzee?>
- Przepraszam, to było niechcący, ten huk.
Uśmiechnęła się do mnie dziewczyna.
- Nic się nie stało. To ja powinnam bardziej uważać. Jestem Courtney, a ty?
Przedstawiłam się ruszając stępem i teraz już baczniej patrzyłam na poczynania mojego wierzchowca. Poklepałam go, trząsł się jeszcze trochę. Musiał chwilę odpocząć. Zdecydowanie nie był koniem nadającym się dla początkujących jeźdźców, chociaż ja po prostu miałam głowę w chmurach w nieodpowiednim momencie.
- Kamzee. Ile jeszcze będziesz jeździła?
Spytała dziewczyna idąc w stronę krzeseł na poboczu ujeżdżalni.
- Z dobre pół godziny, jeżeli nie dłużej. A co, chcesz potem na nim jeździć?
Odpowiedziałam zamyślając się na moment, ale nadal uważając co robi koń.
- Właściwie to chciałam, ale nie wiem.
- Nie bój się, jeszcze się zmęczy.
Uśmiechnęłam się i ruszyłam kłusem. Teraz przyszedł czas na łopatki, trawersy i renwersy. Zaczęliśmy od tych pierwszych. Najpierw pozbierałam szybciutko konia i wjechałam na długą ścianę. Przesunęłam jego łopatkę do środka trzymając wewnętrzną łydką zad. Spróbowałam jeszcze kilka razy w tą stronę, zmieniłam kierunek i pojechałam kilka razy w drugą. Teraz zrobiłam kilka renwersów. Wygięłam konia w stronę do ściany i znów odepchnęłam łopatki do wewnątrz ujeżdżalni. Trawersy też poszły sprawnie, chociaż trochę mniej, niż dwie wcześniejsze ćwiczenia. Znowu wjechałam ja linię środkową i tym razem robiłam ciągi w lewo i w prawo przez całą ujeżdżalnię. Zrobiłam jedno koło z żuciem z ręki, pojechałam dalej. Przeszłam do stępa. Półpiruety w stępie wychodziły koniowi całkiem nieźle, chociaż niekiedy się zachwiał. Przeszłam na przekątną stępem wyciągniętym, potem zrobiłam woltę stępem zebranym i drugą przekątną stępem swobodnym. Pozbierałam wodze, zagalopowałam w narożniku ze stępa. Wykonałam jako taki półpiruet w galopie, który na prawdę nie wyszedł dobrze, po czym zrobiłam zwykłą zmianę nogi przez kilka kroczków stępa i zagalopowałam. Po chwili robiłam pojedyncze lotne na kontrgalop i na galop jadąc cały czas w lewo. Zebrałam galop do minimalnego stopnia, jednak utrzymując impuls. Po chwili nieco dodałam galop, teraz byłam w galopie pośrednim. Wjechałam na przekątną i jeszcze podstuknęłam łydką oddając trochę wodze. Galop wyciągnięty, tak rytmiczny i dobry do wysiedzenia... Znowu zebrałam, przeszłam do kłusa zebranego. Znowu przekątna i znowu kłus pośredni. Na drugiej przekątnej zrobiłam kłus wyciągnięty. Po przekątnej zebrałam chód i zatrzymałam konia w A. Cofnęłam kilka kroków w tył i dałam wierzchowcowi już odpocząć na koniec jazdy.
-To co Kamzee? Chcesz jeździć na nim, czy bierzesz innego konia? Ja i tak za dwie godziny muszę iść po Nirvanę, więc jak chcesz możesz wziąć Divka.
Zwróciłam się do dziewczyny oddychając ciężko po trudnym treningu.
<Kamzee?>
czwartek, 20 kwietnia 2017
Od Courtney CD Samanta
Przeszłyśmy z kłus. Nimfa dobrze reagowała na moje pomoce, zarówno aktywizujące, przesuwające i wstrzymujące. Zaczęłam nieco rozluźniać konia. Nie była to już klacz raczej młoda, a nieco starsza i doświadczona. Idealnie nadawałaby się na konia profesora do lekkiego sportu. Uśmiechnęłam się lekko anglezując pewnie i nisko. Jechałyśmy w lewo, więc krócej trzymałam prawą wodzę i robiłam nią ciągłe półparady, a lewą ustawiałam konia na tę właśnie stronę, a kiedy poczułam, że zaczyna się zbierać - odpuszczałam jej. Kiedy przejechała już całe koło w zebraniu, skróciłam równo obie wodze. Trzeba by zrobić jakieś koła, wężyki i tym podobne, zaczęłam więc kręcić koła od ściany do ściany i duże koła na końcach ujeżdżalni. Z początku stresowałam się nieco, wreszcie jeździłam z profesjonalistką obok, która niekiedy udzielała mi rad typu 'nie anglezuj za wysoko' i 'ustabilizuj łydkę'. Ale praca z grzecznym i posłusznym koniem, który idzie praktycznie sam, odstresowała mnie. Klacz nie płoszyła się w ogóle, ale do płoszenia byłam już przyzwyczajona, mój Pedellafioni, a raczej nie mój, tylko moich rodziców, jest bardzo płochliwy i zdążyłam się już przyzwyczaić do różnych dziwnych rzeczy, które był w stanie zrobić, byleby uciec ze 'strasznego' miejsca. Zadecydowałam, że poskaczę sobie dzisiaj trochę. Może i nie na potęgę, ale bardziej na styl i poznanie konia. Zeskoczyłam na chwilę z Nimfy i ustawiłam drążki mając ją cały czas pod kontrolą. Na zapas ustawiłam mały parkur z 5 przeszkód o wysokości mniej więcej 45 cm. Wskoczyłam znów szybko na konia i ruszyłam natychmiast kłusem zmieniając dotychczasowy kierunek. Powyginałam Nimfę jeszcze w drugą stronę, trochę pozbierałam. Klacz nie zbierała się jakoś bardzo dobrze, po prostu starała się ustawić łeb do pionu i tylko troszkę podstawić zad. Zaczęłam kręcić już małe, 10 - metrowe wolty. Klacz była zbyt skrętna, ale mało giętka w szyi, typowy koń skokowy. Wreszcie przyszedł czas na drążki. Za pierwszym razem musiałam bardzo pilnować tempa, bo klacz szła trochę zbyt wolno, jeszcze nie zdążyła się porządnie rozpędzić. Z gracją przeszła przez wszystkie drągi, stukając zadnią nogą w ostatni z nich. Za mną przejechała je Samanta na Hikari, która również wyglądała na skocznego konia, tyle, że była niższa od Nimfy i miała krótsze nóżki. Skróciłam sobie odległość ujeżdżalni i skręciłam robiąc jakby koło i oszczędzając dużo czasu. Przejechałam przez drągi nieco szybszym tempem. Nimfa posłusznie utrzymywała je i bezbłędnie trafiała w puste miejsca między drągami. Przejechałam tak jeszcze dwa razy bez większych trudności. Zmieniłam kierunek i najechałam drugiej strony na te same drągi. Tym razem klacz zachwiała się nieco przed nimi nie mając dobrego oparcia na wodzach. Postanowiłam, że może lepiej będzie jednak skrócić wodze i pojechałam dalej. Za drugim i trzecim razem było już bezbłędnie. Teraz dałam Nimfie trochę odpocząć w stępie swobodnym na całkiem luźnej wodzy. Podjechałam do drągów i zeszłam z konia. Ustawiłam je nieco dalej, na galop. Wdrapałam się na grzbiet i dalej dawałam klaczy odsapnąć. Po minutce pozbierałam klacz w stępie, ruszyłam kłusem ćwiczebnym i szybko ustawiłam łydki na galop. Koń szybko zareagował podbijając z początku trochę zadem. Tempo miała średnie, nie pędziła, ale też nie trzeba było jej popędzać. Jechałam na drągi, przed którymi zrobiłam pewny półsiad i od razu potem usiadłam, jak to było w moim zwyczaju. Nie lubiłam galopować w półsiadzie i moim zdaniem było to zbędne, no chyba, że to jakieś wyścigi. Pokonywanie drągów w galopie szło Nimfie o wiele gorzej niż w kłusie. Potykała się, musiałam ją zmuszać mocnymi łydkami, aby podnosiła nogi na odpowiednią wysokość, bo niekiedy było to niebezpieczne. Tym bardziej, że kilka metrów za mną zapierdzielała Hikari dzikim galopem mało nie lecąc nad drągami. Samanta naturalnie próbowała trochę ją zwolnić, ale klacz brykała i strzelała barany kiedy tylko wodze wstrzymywały ja na siłę. Właścicielka stajni nie chciała się tak łatwo poddawać i pracowała z klaczą na razie na uboczu, starając się mi nie przeszkadzać. Jeździła po coraz to mniejszym kole i na bardzo małej wolcie klacz zwolniła. Takie tempo udało się utrzymać tylko przez chwilę, może jeden przejazd przez drągi. Nimfa jednak ożywiła się już nieco i równie dobrze chodziła przez drągi w galopie, jak i w kłusie. Zaczęłam skakać dwie pojedyncze przeszkody i skręcałam po nich w różne strony, raz w lewo, raz w prawo, lądując na dobrą nogę. Widać, staruszka miała zapał do skoków. Przyspieszała przed przeszkodami i zawsze jechała w kierunku, w który jej pokazałam. Zaczęłam więc skakać parkur złożony z 5 przeszkód wysokości 45 cm. Dbałam o szybkie, równe tempo i o nogi w galopie. Chwilę później, kiedy skakałam ten parkur trzeci raz, na halę weszła Kamila.
- Mogłabyś podnieść przeszkody na 60 cm jak skończę ten parkur?
Wydarłam się do Kamili między trzecią od końca, a przedostatnią przeszkodą.
- Ok, już idę.
Odpowiedziała miłym głosem dziewczyna i już ustawiała tę wysokość. Ja przeszłam na chwilę do stępa dając klaczy odpoczynek. Po kilku minutach zagalopowała ze stępa i zamierzałam raz przejechać ten parkur i dać poskakać Samancie, która wcześniej jeździła już dobrym tempem po drągach. Zaczęłam galopować szybko na początek parkuru. Pierwsza, druga, trzecia, czwarta i piąta. Wszystkie bez zrzutek, to dla tego konia jeszcze bułka z masłem. Poczekałam chwilę jeżdżąc przez drągi i skacząc szybko pojedyncze przeszkody, aż Samanta przejedzie cały parkur na Hikari. Klacz gdzieniegdzie miała zapas, co trochę wytrącało jeźdźca z równowagi i dezorientowało. Po chwili nasz parkur miał już 80 centymetrów wysokości i postanowiłyśmy przejechać go raz, ale osiem przeszkód, a więc w innej kolejności. Zaczęłam ja, gdyż już nieco ochłonęłam po wcześniejszym parkurze. Raz klacz uderzyła kopytami o przeszkodę, ale było to tylko małe stuknięcie. Resztę pokonała dobrze, chociaż opadała już nieco z sił. Dałam jej dłuższy odpoczynek na około 5 minut w stępie, aby trochę oschła i wyrównała oddech, bicie serca. Zaczął się dla mnie pewien poziom trudności. Metrowy parkur to już są jakieś skoki, a nie przejścia przez przeszkody. Tu koń musi już trochę podnieść zad, a jeździec zrobić prawdziwy półsiad. Jednak Nimfa przejechała wszystkie przeszkody, nie miała siły na zapasy, więc stwierdziłam, że pewnie nie skacze dobrze na potęgę. Dwa razy pokonałam cały ośmio-przeszkodowy parkur, koń nie strącił ani jednego drąga chociaż z ledwością skakał ostatnie przeszkody. Poklepałam ją, pochwaliłam głosem i znowu dałam trochę dłuższy odpoczynek. Samanta również dała odpocząć Hikari i podjechała do mnie.
- Chcesz spróbować 110? Może się uda.
Uśmiechnęła się do mnie patrząc na zziajaną Nimfę.
- Spróbować mogę, ale tylko raz, widać, że koń nie ma już dużego zapasu.
Odpowiedziałam i spojrzałam na Kamilę, która podnosiła przeszkody o jeszcze dwie dziurki. Ruszyłam wolnym galopem rozwijając go dopiero, kiedy najeżdżałam na przeszkodę. Nimfa wzbiła się ciężko w górę, ruszyłyśmy na kolejną przeszkodę. Tutaj zrzutka, dalej były jeszcze dwie. Pod koniec parkuru poklepałam konia i rozstępowałam na koniec jazdy.
- Pięć przeszkód bez zrzutki z ośmiu to zawsze coś. Nimfa nie jest jakoś bardzo skoczna... Ale było dobrze.
Pochwaliła mnie Samanta dalej pokonując już metrowe parkury na Hikari. Na mer dziesięć klacz, której dosiadała Sam też nie dawała razy, a na metrze ledwo, ale jakoś się wybijała. Pewnie nie skakały długo, albo po prostu nie mają jakichś bardzo dużych predyspozycji do skoków. Po 10 minutach stępa zsiadłam z Nimfy i udałyśmy się do stajni. Po drodze zdjęłam kask i rękawiczki. Rozsiodłałam konia, natarłam trochę słomą i zaniosłam sprzęt. Spakowałam rzeczy do torby i wypuściłam z pustego boksu psy, które pozwolono mi tam trzymać podczas jazdy. Wtem do stajni weszła Samanta podając mi bata.
- O, dzięki.
Podziękowałam, że oddała mi moją zgubę.
<Samanta?>
- Mogłabyś podnieść przeszkody na 60 cm jak skończę ten parkur?
Wydarłam się do Kamili między trzecią od końca, a przedostatnią przeszkodą.
- Ok, już idę.
Odpowiedziała miłym głosem dziewczyna i już ustawiała tę wysokość. Ja przeszłam na chwilę do stępa dając klaczy odpoczynek. Po kilku minutach zagalopowała ze stępa i zamierzałam raz przejechać ten parkur i dać poskakać Samancie, która wcześniej jeździła już dobrym tempem po drągach. Zaczęłam galopować szybko na początek parkuru. Pierwsza, druga, trzecia, czwarta i piąta. Wszystkie bez zrzutek, to dla tego konia jeszcze bułka z masłem. Poczekałam chwilę jeżdżąc przez drągi i skacząc szybko pojedyncze przeszkody, aż Samanta przejedzie cały parkur na Hikari. Klacz gdzieniegdzie miała zapas, co trochę wytrącało jeźdźca z równowagi i dezorientowało. Po chwili nasz parkur miał już 80 centymetrów wysokości i postanowiłyśmy przejechać go raz, ale osiem przeszkód, a więc w innej kolejności. Zaczęłam ja, gdyż już nieco ochłonęłam po wcześniejszym parkurze. Raz klacz uderzyła kopytami o przeszkodę, ale było to tylko małe stuknięcie. Resztę pokonała dobrze, chociaż opadała już nieco z sił. Dałam jej dłuższy odpoczynek na około 5 minut w stępie, aby trochę oschła i wyrównała oddech, bicie serca. Zaczął się dla mnie pewien poziom trudności. Metrowy parkur to już są jakieś skoki, a nie przejścia przez przeszkody. Tu koń musi już trochę podnieść zad, a jeździec zrobić prawdziwy półsiad. Jednak Nimfa przejechała wszystkie przeszkody, nie miała siły na zapasy, więc stwierdziłam, że pewnie nie skacze dobrze na potęgę. Dwa razy pokonałam cały ośmio-przeszkodowy parkur, koń nie strącił ani jednego drąga chociaż z ledwością skakał ostatnie przeszkody. Poklepałam ją, pochwaliłam głosem i znowu dałam trochę dłuższy odpoczynek. Samanta również dała odpocząć Hikari i podjechała do mnie.
- Chcesz spróbować 110? Może się uda.
Uśmiechnęła się do mnie patrząc na zziajaną Nimfę.
- Spróbować mogę, ale tylko raz, widać, że koń nie ma już dużego zapasu.
Odpowiedziałam i spojrzałam na Kamilę, która podnosiła przeszkody o jeszcze dwie dziurki. Ruszyłam wolnym galopem rozwijając go dopiero, kiedy najeżdżałam na przeszkodę. Nimfa wzbiła się ciężko w górę, ruszyłyśmy na kolejną przeszkodę. Tutaj zrzutka, dalej były jeszcze dwie. Pod koniec parkuru poklepałam konia i rozstępowałam na koniec jazdy.
- Pięć przeszkód bez zrzutki z ośmiu to zawsze coś. Nimfa nie jest jakoś bardzo skoczna... Ale było dobrze.
Pochwaliła mnie Samanta dalej pokonując już metrowe parkury na Hikari. Na mer dziesięć klacz, której dosiadała Sam też nie dawała razy, a na metrze ledwo, ale jakoś się wybijała. Pewnie nie skakały długo, albo po prostu nie mają jakichś bardzo dużych predyspozycji do skoków. Po 10 minutach stępa zsiadłam z Nimfy i udałyśmy się do stajni. Po drodze zdjęłam kask i rękawiczki. Rozsiodłałam konia, natarłam trochę słomą i zaniosłam sprzęt. Spakowałam rzeczy do torby i wypuściłam z pustego boksu psy, które pozwolono mi tam trzymać podczas jazdy. Wtem do stajni weszła Samanta podając mi bata.
- O, dzięki.
Podziękowałam, że oddała mi moją zgubę.
<Samanta?>
Od Samanty do Kamzee
Gdy weszłam zobaczyłam niewielki salon z aneksem kuchennym.
-Przytulnie tu masz.
-Dzięki.
Usiadłam wygodnie na kanapie, a dziewczyna przyniosła jeszcze cieplusiom pizze.
-Mniam. - rzuciła ze śmiechem dziewczyna.
Otworzyłyśmy pudełko i już nie wyglądało to tak pysznie. Cała pizza lekko się rozwaliła podczas transportu do domu Kam.
-Ale pewnie jest tak samo pyszna. - zaśmiałam się.
-Na pewno! Jestem tak głodna, ze zjadłabym konia z kopytami. - dziewczyna zaczęła się śmiać.
-No to teraz nie wiem czy można Cię wpuszczać do stajni.
Obie się śmiałyśmy.
****Po ok 2 godzinach****
-Kam, chciałabym jeszcze zostać, ale muszę lecieć do stajni nakarmić konie i te sprawy.
-Rozumiem, obowiązki.
-To do zobaczenia.
-Paa. - pożegnała się.
Wsiadłam do samochodu i pojechałam w stronę stajni.
Weszłam, i słyszałam niespokojne stąpanie koni. Byłam zaniepokojona. Co jakiś czas któryś z koni wydawał z siebie rżenie. Od razu zobaczyłam dwa uchylone boksy Innocenty i Belindy. Podeszłam bliżej, ale tam ich nie było. Serce zaczęło mi bić jak szalone. Gdzie mogły się podziać takie dwa duże konie, w dodatku zimnokrwisty. Z prędkością światła wyciągnęłam telefon i napisałam sms'y do Kamili, Kamzee i Hailie.
Jako pierwsza zjawiła się Kamzee. Niestety Kamila i Hailie nie mogły przybyć.
-Dobra Kamze, znikły nam dwa konie.
-Jak jechałam widziałam, że jedno pastwisko ma rozwalone ogrodzenie.
-Ale jak one wyszły z boksów?
-Sam nie wiem, kurdę nigdy wcześniej tego nie robiły to może nie one zrobiły tylko ktoś.
-Tego nie wiem.
-Weźmy jakieś konie i pojedźmy ich poszukać.
-Dobra lecę po ogłowia.
<Kamzee?? Lol ale przygoda bd>
-Przytulnie tu masz.
-Dzięki.
Usiadłam wygodnie na kanapie, a dziewczyna przyniosła jeszcze cieplusiom pizze.
-Mniam. - rzuciła ze śmiechem dziewczyna.
Otworzyłyśmy pudełko i już nie wyglądało to tak pysznie. Cała pizza lekko się rozwaliła podczas transportu do domu Kam.
-Ale pewnie jest tak samo pyszna. - zaśmiałam się.
-Na pewno! Jestem tak głodna, ze zjadłabym konia z kopytami. - dziewczyna zaczęła się śmiać.
-No to teraz nie wiem czy można Cię wpuszczać do stajni.
Obie się śmiałyśmy.
****Po ok 2 godzinach****
-Kam, chciałabym jeszcze zostać, ale muszę lecieć do stajni nakarmić konie i te sprawy.
-Rozumiem, obowiązki.
-To do zobaczenia.
-Paa. - pożegnała się.
Wsiadłam do samochodu i pojechałam w stronę stajni.
Weszłam, i słyszałam niespokojne stąpanie koni. Byłam zaniepokojona. Co jakiś czas któryś z koni wydawał z siebie rżenie. Od razu zobaczyłam dwa uchylone boksy Innocenty i Belindy. Podeszłam bliżej, ale tam ich nie było. Serce zaczęło mi bić jak szalone. Gdzie mogły się podziać takie dwa duże konie, w dodatku zimnokrwisty. Z prędkością światła wyciągnęłam telefon i napisałam sms'y do Kamili, Kamzee i Hailie.
Jako pierwsza zjawiła się Kamzee. Niestety Kamila i Hailie nie mogły przybyć.
-Dobra Kamze, znikły nam dwa konie.
-Jak jechałam widziałam, że jedno pastwisko ma rozwalone ogrodzenie.
-Ale jak one wyszły z boksów?
-Sam nie wiem, kurdę nigdy wcześniej tego nie robiły to może nie one zrobiły tylko ktoś.
-Tego nie wiem.
-Weźmy jakieś konie i pojedźmy ich poszukać.
-Dobra lecę po ogłowia.
<Kamzee?? Lol ale przygoda bd>
Od Samanty Cd Courtney
-Tak jasne! Po to tu jesteśmy. Ja wezmę Hikari, a ty może Nimfe oke?
-Oki. - dziewczyna radośnie odpowiedziała i ruszyłyśmy razem w stronę siodlarni.
Wszystko w siodlarni jest zawsze ułożone w idealny sposób tak aby nic się nie gubiło i brudziło.
Wzięłam woreczek ze szczotkami Hi i poszłam w stronę jej boksu chwytając po drodze z wieszaka uwiąz. Cmoknęłam aby dać znak, że wchodzę do boksu.
****Na placu****
Podciągnąwszy popręgi i ustawieniu strzemion ruszyłyśmy stępem.
-Nimfa zazwyczaj spokojna więc nie masz się o co martwić. - zaśmiałam się - chyba pół naszego stanu uczyło się na niej jeździć. A mimo to nadal jest chętna do pracy, lecz z osobami bardziej już doświadczonymi niż siedmioletnie dzieci.
Dziewczyna uśmiechnęła się i poprawiła wodze.
-Bacik nie będzie Ci raczej potrzebny więc możesz odłożyć go. - uśmiechnęłam się.
Dziewczyna posłuchała rady i podjechała do ogrodzenia i podrzuciła bacik na bok.
-Sam?
-Tak?
-Będę dziś skakać?
-Nie wiem, w zależności jak się czujesz - uśmiechnęłam się. - jesteś jedną z nas umiesz sama zdecydować.
-W sumie racja.
-U nas w stajni panuje duża swoboda jeśli jesteś doświadczonym jeźdźcem.
-Zacznijmy kłus - rzuciła dziewczyna.
-Ładne zakłusowanie od razu bez żadnego wahania. Ładnie - pocieszyłam dziewczynę, ponieważ widziałam, ze jest lekko zestresowania.
-Nimfa ma bardzo fajny delikatny kłus. - oznajmiła.
<Courtney?? Hahah gdyby konie w rzeczywistości były takie jak na SN ;D>
-Oki. - dziewczyna radośnie odpowiedziała i ruszyłyśmy razem w stronę siodlarni.
Wszystko w siodlarni jest zawsze ułożone w idealny sposób tak aby nic się nie gubiło i brudziło.
Wzięłam woreczek ze szczotkami Hi i poszłam w stronę jej boksu chwytając po drodze z wieszaka uwiąz. Cmoknęłam aby dać znak, że wchodzę do boksu.
****Na placu****
Podciągnąwszy popręgi i ustawieniu strzemion ruszyłyśmy stępem.
-Nimfa zazwyczaj spokojna więc nie masz się o co martwić. - zaśmiałam się - chyba pół naszego stanu uczyło się na niej jeździć. A mimo to nadal jest chętna do pracy, lecz z osobami bardziej już doświadczonymi niż siedmioletnie dzieci.
Dziewczyna uśmiechnęła się i poprawiła wodze.
-Bacik nie będzie Ci raczej potrzebny więc możesz odłożyć go. - uśmiechnęłam się.
Dziewczyna posłuchała rady i podjechała do ogrodzenia i podrzuciła bacik na bok.
-Sam?
-Tak?
-Będę dziś skakać?
-Nie wiem, w zależności jak się czujesz - uśmiechnęłam się. - jesteś jedną z nas umiesz sama zdecydować.
-W sumie racja.
-U nas w stajni panuje duża swoboda jeśli jesteś doświadczonym jeźdźcem.
-Zacznijmy kłus - rzuciła dziewczyna.
-Ładne zakłusowanie od razu bez żadnego wahania. Ładnie - pocieszyłam dziewczynę, ponieważ widziałam, ze jest lekko zestresowania.
-Nimfa ma bardzo fajny delikatny kłus. - oznajmiła.
<Courtney?? Hahah gdyby konie w rzeczywistości były takie jak na SN ;D>
wtorek, 18 kwietnia 2017
Od Kamzee do Samanty
Wyszczerzyłam się w stronę dziewczyny. Wpadłam na genialny pomysł.
- Oczywiście, ale mam jeszcze jeden pomysł... - popatrzyłam na Samantę tajemniczo.
- Mam się bać? - zaśmiałyśmy się razem.
- Zajedziemy konikami pod pizzerię! - zawołałam do Samanty.
- Dobry pomysł, ale Ama w mieście...? Hm, może być zabawnie jak zlecisz na dupę na chodnik albo w ramiona księcia z bajki przechodzącego obok. - zaczęła dusić się ze śmiechu, a ja podeszłam i walnęłam ją pięścią w ramię. - Za co to?
- Za żywota, kurde. A żeby było jeszcze śmieszniej, jedziemy naturalem. - uśmiechnęłam się złośliwie.
- Albo oszalałaś, albo stać cię na więcej, niż myślę.
Pogłaskałam American Dream, po czym zaczęłam ją czyścić. Kiedy chciałam przejść na drugą jej stronę, Samanta podłożyła mi nogę, a ja wywaliłam się w siano. Uwięziona w kępie siana, zaczęłam powoli się wynurzać, a zdezorientowana klacz przybliżyła do mnie pysk. Oparłam się na niej, by wstać, a potem popchnąć Samantę na siano, co skutkowało tym, że teraz razem leżałyśmy w sianie i śmiałyśmy się.
Kiedy wyczyściłyśmy konie, wsiadłyśmy na nie i zaczęłyśmy kierować się w stronę pobliskiej pizzerni. American w mieście zaczęła lekko zarzucać łbem, była zdezorientowana. Zaczęłam ją uspokajać, a ludzie patrzyły się jak dwie dziewczyny jadą naturalem na bardzo, bardzo pasujących do siebie rumakach (oczywiście, sarkazm). Jakaś około dziesięcioletnia dziewczynka nagle podbiegła przed American Dream, a gdybym nie pociągnęła klaczy za grzywę, pewnie uderzyłybyśmy w nią. American stanęła dęba, a ja oplotłam palce wokół jej szyi. Samanta zatrzymała się i spojrzała w tył. Ama stała dęba jeszcze chwilę i biła powietrze przednimi nogami, po czym opadła na chodnik. Moje serce galopowało, jakby chciało wyskoczyć.
- ...Mogę pogłaskać? - zapytała dziewczynka, wymachując pączkiem, którego trzymała w ręce.
- Nie. Nie rób tak. Ten koń mógł Cię stratować. Nie podbiegaj tak, koń to nieprzewidywalne zwierzę, co by było, gdybym jej nie zatrzymała? - zaczęłam konwersację z dziesięciolatką.
- Tato...! - zawołała swojego ojca pełnym wyrzutów głosem.
- Co się stało? - do konwersacji włączył się mężczyzna, który teraz tu podszedł.
- Pańską córkę właśnie stratowałby koń. Do widzenia. - odjechałam od nich.
- Wszystko w porządku? Coś Ci się stało? - zapytała Samanta, kiedy do niej podjechałam.
- Nie. Jedźmy już.
Zaczęłyśmy jechać w stronę tej pizzerni. Podjechałam do okienka i zamówiłam pizzę na wynos. Kiedy ją odebrałam, włożyłam pudełko z pizzą do wielkiej torby, którą miałam na ramieniu.
- A teraz zobaczysz zawodowca, kobieto. - zaczęłam pędzić przez pobliski park cwałem w kierunku stajni.
- Zaraz spadniesz! - zaczęła wołać pędząc za mną na Sekrecie.
Nie mogła mnie doścignąć, kuc był wolniejszy od Amy. Zaczęłam się śmiać i puściłam grzywę klaczy, pozwalając jej się rozpędzić do prędkości światła, podniosłam ręce do góry i poczułam się wolna. Położyłam się na plecach sięgając głową jej zadu, a ona pędziła przed siebie. Słyszałam krzyk Samanty. Pospiesznie podniosłam się i zatrzymałam klacz, po czym cofnęłam się. Samanta... Uderzyła w drzewo i teraz leżała śmiejąc się koło hucuła. Pomogłam jej wstać i razem pojechałyśmy do stajni. Zostawiłyśmy konie w boksach i poszłyśmy do mojego domu zjeść jeszcze ciepłą pizzę.
< Samanta? Sorki, że musiałaś tak długo czekać... >
- Oczywiście, ale mam jeszcze jeden pomysł... - popatrzyłam na Samantę tajemniczo.
- Mam się bać? - zaśmiałyśmy się razem.
- Zajedziemy konikami pod pizzerię! - zawołałam do Samanty.
- Dobry pomysł, ale Ama w mieście...? Hm, może być zabawnie jak zlecisz na dupę na chodnik albo w ramiona księcia z bajki przechodzącego obok. - zaczęła dusić się ze śmiechu, a ja podeszłam i walnęłam ją pięścią w ramię. - Za co to?
- Za żywota, kurde. A żeby było jeszcze śmieszniej, jedziemy naturalem. - uśmiechnęłam się złośliwie.
- Albo oszalałaś, albo stać cię na więcej, niż myślę.
Pogłaskałam American Dream, po czym zaczęłam ją czyścić. Kiedy chciałam przejść na drugą jej stronę, Samanta podłożyła mi nogę, a ja wywaliłam się w siano. Uwięziona w kępie siana, zaczęłam powoli się wynurzać, a zdezorientowana klacz przybliżyła do mnie pysk. Oparłam się na niej, by wstać, a potem popchnąć Samantę na siano, co skutkowało tym, że teraz razem leżałyśmy w sianie i śmiałyśmy się.
Kiedy wyczyściłyśmy konie, wsiadłyśmy na nie i zaczęłyśmy kierować się w stronę pobliskiej pizzerni. American w mieście zaczęła lekko zarzucać łbem, była zdezorientowana. Zaczęłam ją uspokajać, a ludzie patrzyły się jak dwie dziewczyny jadą naturalem na bardzo, bardzo pasujących do siebie rumakach (oczywiście, sarkazm). Jakaś około dziesięcioletnia dziewczynka nagle podbiegła przed American Dream, a gdybym nie pociągnęła klaczy za grzywę, pewnie uderzyłybyśmy w nią. American stanęła dęba, a ja oplotłam palce wokół jej szyi. Samanta zatrzymała się i spojrzała w tył. Ama stała dęba jeszcze chwilę i biła powietrze przednimi nogami, po czym opadła na chodnik. Moje serce galopowało, jakby chciało wyskoczyć.
- ...Mogę pogłaskać? - zapytała dziewczynka, wymachując pączkiem, którego trzymała w ręce.
- Nie. Nie rób tak. Ten koń mógł Cię stratować. Nie podbiegaj tak, koń to nieprzewidywalne zwierzę, co by było, gdybym jej nie zatrzymała? - zaczęłam konwersację z dziesięciolatką.
- Tato...! - zawołała swojego ojca pełnym wyrzutów głosem.
- Co się stało? - do konwersacji włączył się mężczyzna, który teraz tu podszedł.
- Pańską córkę właśnie stratowałby koń. Do widzenia. - odjechałam od nich.
- Wszystko w porządku? Coś Ci się stało? - zapytała Samanta, kiedy do niej podjechałam.
- Nie. Jedźmy już.
Zaczęłyśmy jechać w stronę tej pizzerni. Podjechałam do okienka i zamówiłam pizzę na wynos. Kiedy ją odebrałam, włożyłam pudełko z pizzą do wielkiej torby, którą miałam na ramieniu.
- A teraz zobaczysz zawodowca, kobieto. - zaczęłam pędzić przez pobliski park cwałem w kierunku stajni.
- Zaraz spadniesz! - zaczęła wołać pędząc za mną na Sekrecie.
Nie mogła mnie doścignąć, kuc był wolniejszy od Amy. Zaczęłam się śmiać i puściłam grzywę klaczy, pozwalając jej się rozpędzić do prędkości światła, podniosłam ręce do góry i poczułam się wolna. Położyłam się na plecach sięgając głową jej zadu, a ona pędziła przed siebie. Słyszałam krzyk Samanty. Pospiesznie podniosłam się i zatrzymałam klacz, po czym cofnęłam się. Samanta... Uderzyła w drzewo i teraz leżała śmiejąc się koło hucuła. Pomogłam jej wstać i razem pojechałyśmy do stajni. Zostawiłyśmy konie w boksach i poszłyśmy do mojego domu zjeść jeszcze ciepłą pizzę.
< Samanta? Sorki, że musiałaś tak długo czekać... >
niedziela, 16 kwietnia 2017
Od Courtney
Nowa stajnia, nowe życie, nowe znajomości. Zamknęłam z trzaskiem drzwi samochodu i wzięłam na smycz Avę i Terry'ego. Wreszcie oni też muszą zapoznać się ze stajnią, nie będę zostawiała ich samych na tyle godzin. Wcześniej rozmawiałam przez telefon z Samantą - jedną z właścicielek Stajni Nimfy. Udałam się na razie w stronę biura, gdzie czekały na mnie wszystkie trzy właścicielki. Poznałam się z nimi. Pierwsza z nich miała włosy koloru białego i ubiór typowej trenerki - wreszcie nią była. Uśmiechnęłam się podając jej rękę. Dowiedziałam się, że nazywa się Hailie. Głos drugiej właścicielki doskonale już znałam. Była to Samanta, z którą wcześniej rozmawiałam. Dużą część jej twarzy pokrywały piegi, co ładnie komponowało się z rudawymi włosami. Przyszedł czas na poznanie ostatniej z właścicielek i trenerek - Kamili. Dziewczyna miała włosy pofarbowane na liliowo i usta pomalowane ciemną szminką. Jej ubiór nie wskazywał na to, że wcześniej była w stajni - widocznie skądś musiała tu przed chwilą przyjechać. Po poznaniu właścicielek podpisałam papiery i teraz mogłam już wejść do stajni - oczywiście psy tylko na smyczy i na własną odpowiedzialność. Ave boi się koni, a Terry'ego raczej one nie interesują, więc nie mam o co się bać. Usłyszałam zaciekawione rżenia dookoła. Czytałam po kolei imiona koni starając się zapamiętać wygląd każdego konia. Nimfa, Nirvana, Sawa, Esemplare, Hikari, Summer, Gameta, Innocenta, Jarvan, American Dream, Palomino, American Soldier, Belinda, Star of the Day, Sekret, Peachy Woman i Shrek. W innej stajni stały tylko dwa konie prywatne - Alia i Breeze of the Sea. Teraz próbowałam zapoznać się z terenami stajni. Mamy tu dwie duże stajnie, małą i dużą halę, mały i duży Round Pen, małą i dużą ujeżdżalnię na świeżym powietrzu, czworobok, cztery pastwiska i małą Fundację Nimfy. W fundacji ratowało się pewnie konie zaniedbane, ale to tylko przypuszczenia. Teraz, kiedy już mniej więcej wszystko zdążyłam poznać mogłam umówić się na jazdę z którymś z trenerów. Podeszłam do Samanty i zaczęłam rozmowę:
- Hej, tutaj trzeba umawiać się na jazdy z trenerami lub instruktorami?
Spytałam niepewnym głosem. Dziewczyna zamyśliła się, ale odparła:
- Wiesz, w sumie nie musisz o ile sama trzymasz się w siodle, ale najpierw dobrze byłoby cię sprawdzić. Może uda się jeszcze dziś, jak masz czas?
Uśmiechnęła się do mnie.
- Ok, dziś mam trochę czasu.
- A mogłabyś opowiedzieć mi mniej więcej na jakim poziomie jesteś?
Spytała Samanta.
- Tak, oczywiście. No więc poruszam się swobodnie we wszystkich chodach, skaczę do metra dziesięć zarówno cross jak i skoki, ale zdecydowanie moją mocną stroną jest ujeżdżenie. Jeżdżę do klasy C włącznie, jak na razie. Jestem samoukiem, nigdy nikt mnie nie szkolił, więc myślę, że poprawię tu nieco swoje umiejętności. To co, mogę już siodłać konia?
Uśmiechnęłam się i czekałam na odpowiedź.
<Samanta?>
- Hej, tutaj trzeba umawiać się na jazdy z trenerami lub instruktorami?
Spytałam niepewnym głosem. Dziewczyna zamyśliła się, ale odparła:
- Wiesz, w sumie nie musisz o ile sama trzymasz się w siodle, ale najpierw dobrze byłoby cię sprawdzić. Może uda się jeszcze dziś, jak masz czas?
Uśmiechnęła się do mnie.
- Ok, dziś mam trochę czasu.
- A mogłabyś opowiedzieć mi mniej więcej na jakim poziomie jesteś?
Spytała Samanta.
- Tak, oczywiście. No więc poruszam się swobodnie we wszystkich chodach, skaczę do metra dziesięć zarówno cross jak i skoki, ale zdecydowanie moją mocną stroną jest ujeżdżenie. Jeżdżę do klasy C włącznie, jak na razie. Jestem samoukiem, nigdy nikt mnie nie szkolił, więc myślę, że poprawię tu nieco swoje umiejętności. To co, mogę już siodłać konia?
Uśmiechnęłam się i czekałam na odpowiedź.
<Samanta?>
Nowy jeździec!
Hej moi mili, tutaj Oliwia. Niektórzy mogą mnie znać, długo tutaj stacjonowałam z postacią o imieniu Max. Teraz dołączam całkiem inną postacią, którą macie okazję zobaczyć na dole. Dodam tylko, że jestem po prostu jednym z was, osobą która ma trochę czasu i zapału, aby dodać SN skrzydła C: Mówcie mi jak chcecie - możecie nawet Courtney, wreszcie to ją tu reprezentuję xD
~Oliwia
~Oliwia
"Do wszystkiego potrzebny jest czas - dlatego jest najcenniejszy"
Szczegóły wyglądu: 185 cm wzrostu, znamię na ramieniu i mała blizna na brwi.
Imię: Courtney
Pseudonim: Courtinah - tak 'zdrabniano' jej imię w gimnazjum
Nazwisko: Blackburn
Głos: Jennifer Lawrence
Wiek: 19 lat
Urodziny: 17.01
Płeć: Kobieta
Rodzina: Alice Blackburn - matka, Jacob Blackburn - ojciec, Tamarah Blackburn - siostra
Charakter: Courtney nie jest dziewczyną zbyt towarzyską - jest raczej uosobieniem ambiwertycznej buntowniczki. Jest niezależną dziewczyną, z początku okaże się nieco nieufna w stosunku do każdego nowo poznanego człowieka, jednak potem otwiera się i jest tą samą zołzą, co na co dzień. Odważna i ambitna - nie wymaga tylko od siebie, ale też od ludzi. Jeżeli coś jej się nie udaje, będzie próbowała do bólu. Pozornie nieco wredna, lecz tak na prawdę jest współczująca i niezbyt silna na psychice. Smutków nie topi w uzależnieniach, tylko w łzach, których okropnie się wstydzi. Jest romantyczką - ciągle się zauracza, niekiedy nawet zakochuje, ciężko zbudować z nią stałą więź, ponieważ nie jest wierna. Lecz jeżeli chodzi o przyjaźnie, w takim przypadku stara się być bardzo lojalna. Courtney jest nadzwyczaj wytrzymała fizycznie, po dwugodzinnym treningu crossowym męczy się mniej więcej w takim stopniu, jak mało wytrzymały człowiek po czterdziestu pięciu minutach jazdy rekreacyjnej z kilkoma kopertami. Mało kogo obdarza uśmiechem, no chyba że rzeczywiście stało się coś cudownego lub ty jesteś tym cudem...
Dziewczyna jest bardzo odpowiedzialna i woli zapobiegać nieszczęśliwym wypadkom, niż później ratować swój i czyjś tyłek.
Dziewczyna jest bardzo odpowiedzialna i woli zapobiegać nieszczęśliwym wypadkom, niż później ratować swój i czyjś tyłek.
Tatuaże: -
Ulubiony koń: Nirvana
Partner: miała wielu, ciągle jednak szuka właściwego
Dzieci: -
Historia rodziny: Historia Courtney jest raczej normalna - rodzina pełna problemów finansowych, zwykły domek jednorodzinny i neutralnie nastawione do siebie rodzeństwo. W tym przypadku jest to siostra, starsza o 2 lata. Rodzice już niemłodzi, z resztą nie ma się czemu dziwić, kiedy wychowali oni dwie dorosłe dziś córki. Wychowali? Może to za dużo powiedziane, raczej zostawiali je same sobie kiedy te skończyły 12 i 10 lat. Dlatego dziś Courtney jest jaka jest i nie potrzebuje licznego towarzystwa wokół siebie. Dziewczyna jeździła praktycznie codziennie od sześciolatki - rodzice mieli konia, który staj w przydomowej stajni i dziewczynki często się nim zajmowały. Wcześniej dziewczynkę przyzwyczajono do oprowadzanek i nauczono jazdy na lonży, więc kiedy zaczęła jeździć, to już tak na prawdę samodzielnie kłusowała i zaczynała galop. Łatwo przychodziły jej nowe umiejętności na koniu takie jak kłus ćwiczebny, praca w półsiadzie, niskie skoki. Ćwiczyła przede wszystkim właśnie skoki, chociaż ujeżdżeniem zajmowała się też dużo. W wieku jedenastu lat jeździła na zawody, ale jako że była samoukiem, z początku noty w ujeżdżeniu długo się nie poprawiały, a parkury skakała tylko do metra. Jednak z czasem nauczyła się latać wyżej i prowadzić dokładniej. Miała 15 lat, gdy postanowiła zacząć jazdę na pobliskim torze crossowym. Jednak było to dosyć kosztowne, a kontuzje na torze zdarzały się często. Rodzice nie byli zadowoleni widząc, że córka chce brnąć w to dalej i jeździ na tor dwa razy w tygodniu. Dziewczyna jednak wytrwale trzymała się swojego zdania. Courtney uwielbiała to mimo porażek, kontuzji. Rok po zaczęciu przygody z crossem startowała już w zawodach WKKW na dość wysokim stopniu. Wówczas też dostrzegła, że bardziej lubi ujeżdżenie. W sumie nigdy nie była ostatnia, ale nie udawało jej się też przejść do czołówki w zawodach. Gdy Courtney osiągnęła pełnoletność przeprowadziła się i teraz mieszka na wsi niedaleko Stajni Nimfy w uroczym domku - jak twierdzi, nieco za dużym jak na jej oczekiwania, dziewczyna zatrudniła się też jako modelka w zwyczajnej agencji.
Zwierzaki:
- psy: Awesome Again 'ANGELTOUCH' (Ave) i Strong Fighter 'ANGELTOUCH' (Terry)
- kot: Cavanna 'LITTLE MOUTAIN' (Cava)
Umiejętności: Średniozaawansowana
- psy: Awesome Again 'ANGELTOUCH' (Ave) i Strong Fighter 'ANGELTOUCH' (Terry)
- kot: Cavanna 'LITTLE MOUTAIN' (Cava)
Umiejętności: Średniozaawansowana
Inne:
* prowadzi swoją minihodowlę domową psów rasy border collie
* uwielbia muzykę - zawsze po stajni chodzi z jedną słuchawką w uchu
* najbardziej lubi rap i rock alternatywny
* maluje się na co dzień - lekko, ale zawsze jakoś, zazwyczaj dla samej siebie
* od 18 roku życia pracuje jako modelka na okładkach czasopism, niekiedy na wybiegu
* prowadzi swoją minihodowlę domową psów rasy border collie
* uwielbia muzykę - zawsze po stajni chodzi z jedną słuchawką w uchu
* najbardziej lubi rap i rock alternatywny
* maluje się na co dzień - lekko, ale zawsze jakoś, zazwyczaj dla samej siebie
* od 18 roku życia pracuje jako modelka na okładkach czasopism, niekiedy na wybiegu
Kontakt: oliwiaklima8
Link do strony pochodzenia zdjęć: pl.pinterest.com
Kolejny start!
Witajcie drodzy jeźdźcy...
Po raz kolejny startujemy z Sn. Teraz na dłuuugo, nie będziemy się leniwić. Przyjęłam do pomocy Oliwię ^^ Która była długi czas w Sn. Jest zaufaną osobą, która z pewnością pomoże nam aby stajnia w końcu nabrała rozruchu.
Karolina :3
Po raz kolejny startujemy z Sn. Teraz na dłuuugo, nie będziemy się leniwić. Przyjęłam do pomocy Oliwię ^^ Która była długi czas w Sn. Jest zaufaną osobą, która z pewnością pomoże nam aby stajnia w końcu nabrała rozruchu.
Karolina :3
poniedziałek, 16 stycznia 2017
Od Alice - Praca
Alice - Praca
Dziś wcześnie wstałam i wybrałam się do stajni. Prowadziłam dziś jazdę z Angeliką - 10-letnią dziewczynką. Agelika siedziała już na koniu, ale cały czas na lonży. Miała długą przerwę w jeździectwie.
~
Gdy dotarłam do celu przywitałam się z osobami, które były w środku i sama postanowilam się ogarnąć. Odwiesiłam torbę w szatni i zmieniłam buty na jeździeckie. Przygotowałam lonżę i kantar dla konia.
Wyszłam na zewnątrz ubrana w kurtkę i czapkę zimową z rospuszczonymi włosami.
Nagle usłyszałam warkot silnik samochodu. Wiedziałam, że to będzie Angelika ze swoją mamą.
- Dzień dobry. - przywitałam się z panią Howlings i podałam jej rękę. - Jestem Alice Marshall, będę uczyć pani córkę. - uśmiechnęłam się do dziecka.
- Bardzo się cieszę, że mogę panią poznać. Zostawię Angelikę na godzinę.
- Bez obaw, pani córka będzie pod dobrą opieką.
gdy kobieta odjechała, poszłyśmy po konia.
- No, Angelika. Dziś pojeździsz na Sekrecie.
Angela uśmiechnęła się.
Podałam jej uwiąz i poszłam z nią po wałacha. Po chwili był już przywiązany do słupka.
Dziewczynka od razu ogarnęła o co chodzi. Szybko wyjęła szczotki i kopystkę i mo paru minutach Sekret wyglądał wyśmienicie.
- Dobra robota. - pochwaliłam ją.
Pomogłam jej osiodłać konia i wyszłyśmy na halę treningową. Przyczepiłam lonżę do ogłowia i pozwoliłam dziewczynie wsiąść na konia. Ruszyłyśmy. Na początku cmokałam, aby było jej łatwiej. Mówiła, że już miała kłus i anglezowanie. Pora sprawdzić, jakie ma umiejętności. Machnęłam lekko batem i koń przyspieszył. Dziewczynka zaczęła anglezować, ale na złą nogę. Szybko ją poprawiłam. Następnie ćwiczyłyśmy kłus ćwiczebny.
- Rozluźnij się. - powtarzałam jej.
- Ale nie umiem! - odpowiadała.
- Wszystko się da. Spokojnie.
Angelika powoli ogarniała kłuś ćwiczebny. Zmieniłam kierunek biegu konia.
Pokazywałam też jej różne ćwiczenia na rozluźnienie na koniu oraz na prawidłową postawę na koniu.
Angelika ma duży potncjał, ale cały czas zapomina o pięcie w dół i staje na palcach.
~
Nasza jazda skończyła się. Dziewczynka była zmęczona, jak to bywa po długiej przerwie. Rozsiodłałyśmy wspólnie konia i odstawiłyśmy go do boksu.
Jej mama przyjechała i zapłaciła mi 45 zł - tyle biorę za jazdę.
- Do zobaczenia! - pożegnałam się z nią i jej mamą.
Poszłam zjeść jogurt, który spakowałam sobie do torebki.
Dziś wcześnie wstałam i wybrałam się do stajni. Prowadziłam dziś jazdę z Angeliką - 10-letnią dziewczynką. Agelika siedziała już na koniu, ale cały czas na lonży. Miała długą przerwę w jeździectwie.
~
Gdy dotarłam do celu przywitałam się z osobami, które były w środku i sama postanowilam się ogarnąć. Odwiesiłam torbę w szatni i zmieniłam buty na jeździeckie. Przygotowałam lonżę i kantar dla konia.
Wyszłam na zewnątrz ubrana w kurtkę i czapkę zimową z rospuszczonymi włosami.
Nagle usłyszałam warkot silnik samochodu. Wiedziałam, że to będzie Angelika ze swoją mamą.
- Dzień dobry. - przywitałam się z panią Howlings i podałam jej rękę. - Jestem Alice Marshall, będę uczyć pani córkę. - uśmiechnęłam się do dziecka.
- Bardzo się cieszę, że mogę panią poznać. Zostawię Angelikę na godzinę.
- Bez obaw, pani córka będzie pod dobrą opieką.
gdy kobieta odjechała, poszłyśmy po konia.
- No, Angelika. Dziś pojeździsz na Sekrecie.
Angela uśmiechnęła się.
Podałam jej uwiąz i poszłam z nią po wałacha. Po chwili był już przywiązany do słupka.
Dziewczynka od razu ogarnęła o co chodzi. Szybko wyjęła szczotki i kopystkę i mo paru minutach Sekret wyglądał wyśmienicie.
- Dobra robota. - pochwaliłam ją.
Pomogłam jej osiodłać konia i wyszłyśmy na halę treningową. Przyczepiłam lonżę do ogłowia i pozwoliłam dziewczynie wsiąść na konia. Ruszyłyśmy. Na początku cmokałam, aby było jej łatwiej. Mówiła, że już miała kłus i anglezowanie. Pora sprawdzić, jakie ma umiejętności. Machnęłam lekko batem i koń przyspieszył. Dziewczynka zaczęła anglezować, ale na złą nogę. Szybko ją poprawiłam. Następnie ćwiczyłyśmy kłus ćwiczebny.
- Rozluźnij się. - powtarzałam jej.
- Ale nie umiem! - odpowiadała.
- Wszystko się da. Spokojnie.
Angelika powoli ogarniała kłuś ćwiczebny. Zmieniłam kierunek biegu konia.
Pokazywałam też jej różne ćwiczenia na rozluźnienie na koniu oraz na prawidłową postawę na koniu.
Angelika ma duży potncjał, ale cały czas zapomina o pięcie w dół i staje na palcach.
~
Nasza jazda skończyła się. Dziewczynka była zmęczona, jak to bywa po długiej przerwie. Rozsiodłałyśmy wspólnie konia i odstawiłyśmy go do boksu.
Jej mama przyjechała i zapłaciła mi 45 zł - tyle biorę za jazdę.
- Do zobaczenia! - pożegnałam się z nią i jej mamą.
Poszłam zjeść jogurt, który spakowałam sobie do torebki.
niedziela, 8 stycznia 2017
Komplet konia Victora
Victor zakupił taki oto komplet dla swojego konia:
kantar
ogłowie
ochraniacze
siodło
czaprak
szczotki
kantar
ogłowie
ochraniacze
siodło
czaprak
szczotki
sobota, 7 stycznia 2017
Od Alice do Victor'a
Słyszałam głuchy dźwięk sygnału karetki. Nic nie widziałam. A może nie otworzyłam oczu? Nie mam pojęcia. Nie wiem, co się stało.
Chciałam się podnieść, ale nie mogłam. Chciałam pokazać im, że wszystko dobrze, ale nie było dobrze. Nie wiedziałam co robić, więc dałam sobie spokój. Zasnęłam.
~
Otworzyłam delikatnie oczy, tak, że nikt tego nie zauważył. Widziałam dziesiątki osób chodzącyh po szpitalnym korytarzu. Byłam na noszach, a do ręki miałam przypiętą kroplówkę. Czułam się okropnie. Wszystko mnie bolało. Po głowie i skroni ciekła mi gruba struga krwi. Mój oddech przyspieszył. Zamknęłam oczy. W tym momencie nie byłam w stanie myśleć.
~
Obudziłam się na szpitalnym łóżku. Słyszałam pikanie maszyny mierzącej tętno. Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam oczy. Zauważyłam stojącego nademną Viktora. Uśmiechnęłam się do niego, bo tylko na to miałam siłę. Czułam się bardzo dziwnie, bo miałam głowę obwiązaną bandażami. Otworzyłam szerzej oczy i starałam się ogarnąć, co się dzieje.
Po chwili mruknęłam do Viktora:
- Co się stało? Dlaczego tu leżę?
W głowie miałam całkowitą pustkę, nie mogłam sobie nic przypomnieć.
Jedyne co pamiętałam to Viktora. Mężczyzna wszystko mi wyjaśnił.
Nagle zaczęłam sobie przypominać. Spadłam z konia...
- A co z Nimfą? - zapytałam ostrożnie.
- Wszystko u niej ok, ale nadal nie wiem, dlaczego się tak zachowała. - odpowiedział.
- Mhm.
Próbowałam się podnieść, ale nie mogłam. Od razu w mojej głowie pojawiałysię czarne scenariusze. Może mam złamany kręgosłup? A może nogi? Jednak o nic nie zapytałam. Usłyszałam jak pielęgniarka mówi coś do innej osoby:
- Ma rozbitą głowę i parę stłuczeń. Prawdopodobnie upadła na kamienie. Niedługo powinna wrócić do zdrowia.
Pielęgniarka spojrzała na mnie. Z pewnością mówiła o mnie. Rozbitą głowę? O nie...
~
Nagle pielęgniarka przyszła i zabrała mnie na dalsze badania. Spojrzałam optymistycznie na Viktora - jak to mam w zwyczaju - i uśmiechnęłam się, dając znak, że jest OK.
<Victor?>
Od Alice - Praca
Szybko przybiegłam do stajni. Zapukałam do biura Samanty i na szczęście nie byłam skazana na samotność. Przywitała się gorącym uśmiechem na twarzy pomimo chłodu na dworze.
Posiedziałam chwilę u niej i porozmawiałyśmy, ale przypomniałam sobie, że mam robotę. Powiedziałam przyjaciółce, że może jeszcze do niej wpadnę, ale na razie muszę ogarnąć boksy. Mrugnęła do mnie po czym wyszłam.
Poszłam do paszarni i napełniałam złoby koni jedzeniem. Niektóre to naprawdę nie umieją cierpliwie poczekać. Gdy szłam do boksu Nimfy z jedzeniem, ona zaczęła wystawiać głowę przez drzwi boksu i próbowała gryźć.
- Ej, Niśka. Przecież i tak dostaniesz. - powiedziałam do niej i klepnęłam ją w chrapy, po czym klacz się odsunęła. Musiałam jakoś dać jej do zrozumienia, że nie może mnie gryźć jak przynoszę jej paszę.
~
Gdy konie były nakarmione, główkowałam się, czy je wypuścić na pastwiska.
- Chyba dziś zrezygnujemy. - mruknęłam do siebie jak to mam w zwyczaju.
Na dworze było zimno, coś około -9 stopni.
Nawet w stajni było zimno, a ja cały czas chodziłam w kurtce i czapce. Poodkręcałam większość grzejników w budynku i założyłam drobniejszym koniom derki na zimę.
~
Poszłam do Samanty. Na moich policzkach pojawiły się czerwone rumieńce od zimna. Samanta w pokoju miała ogrzewanie, także było mi od razu cieplej. Dziewczyna poczęstowała mnie gorącą czekoladą i pierniczkami.
Posiedziałam chwilę u niej i porozmawiałyśmy, ale przypomniałam sobie, że mam robotę. Powiedziałam przyjaciółce, że może jeszcze do niej wpadnę, ale na razie muszę ogarnąć boksy. Mrugnęła do mnie po czym wyszłam.
Poszłam do paszarni i napełniałam złoby koni jedzeniem. Niektóre to naprawdę nie umieją cierpliwie poczekać. Gdy szłam do boksu Nimfy z jedzeniem, ona zaczęła wystawiać głowę przez drzwi boksu i próbowała gryźć.
- Ej, Niśka. Przecież i tak dostaniesz. - powiedziałam do niej i klepnęłam ją w chrapy, po czym klacz się odsunęła. Musiałam jakoś dać jej do zrozumienia, że nie może mnie gryźć jak przynoszę jej paszę.
~
Gdy konie były nakarmione, główkowałam się, czy je wypuścić na pastwiska.
- Chyba dziś zrezygnujemy. - mruknęłam do siebie jak to mam w zwyczaju.
Na dworze było zimno, coś około -9 stopni.
Nawet w stajni było zimno, a ja cały czas chodziłam w kurtce i czapce. Poodkręcałam większość grzejników w budynku i założyłam drobniejszym koniom derki na zimę.
~
Poszłam do Samanty. Na moich policzkach pojawiły się czerwone rumieńce od zimna. Samanta w pokoju miała ogrzewanie, także było mi od razu cieplej. Dziewczyna poczęstowała mnie gorącą czekoladą i pierniczkami.
Od Alice - Praca
Budzik zadzwonił jednocześnie wybudzając mnie ze snu. Zręcznie wstałam i szybko ubrałam się w pierwsze lepsze ciuchy, czyli zielono-czarną koszulę w kratę i czarne bryczesy.
Zeszłam na dół i szybko zrobiłam sobie tosty z ketchupem i kawę na rozbudzenie.
~
Jak skończyłam jeść szybko założyłam cienką kurtkę, spakowałam się do torebki i szybko wyszłam.
~
Było wcześnie rano, więc spodziewałam się, że jestem sama na terenie stajni.
Powiesiłam torbę i kurtkę w szatni, po czym poszłam do paszarni. Szybko wymieszałam poranne pasze i co chwilę wynosiłam wiadra po czym wsypywałam do złobów.
Później sprawdziłam czy zmieniać ściółkę. Na szczęście nie było takiej potrzeby.
Poszłam do automatu i kupiłam sobie batonika zbożowego na drugie śniadanie, którego po chwili zjadłam.
Nadal nikogo nie było, a cała robota była już wykonana. Usiadłam sobie na ławce i wyjęłam telefon.
Zeszłam na dół i szybko zrobiłam sobie tosty z ketchupem i kawę na rozbudzenie.
~
Jak skończyłam jeść szybko założyłam cienką kurtkę, spakowałam się do torebki i szybko wyszłam.
~
Było wcześnie rano, więc spodziewałam się, że jestem sama na terenie stajni.
Powiesiłam torbę i kurtkę w szatni, po czym poszłam do paszarni. Szybko wymieszałam poranne pasze i co chwilę wynosiłam wiadra po czym wsypywałam do złobów.
Później sprawdziłam czy zmieniać ściółkę. Na szczęście nie było takiej potrzeby.
Poszłam do automatu i kupiłam sobie batonika zbożowego na drugie śniadanie, którego po chwili zjadłam.
Nadal nikogo nie było, a cała robota była już wykonana. Usiadłam sobie na ławce i wyjęłam telefon.
Od Alice do Samanty
Alice C.D. Samanta
Siedziałam na płocie przy pastwiku i patrzyłam na konie. Było około 9, zrobiłam już wszystko co miałam zrobić, czyli sprzątnęłam bosky, nakarmiłam konie i wypuściłam je na pastwisko.
Byłam sama w stajni. Nikt nie przyszedł, powoli zaczynałam się nudzić.
Nagle zza krzaków ujrzałam rudowłosą osobę, podbiegłam do niej i się przywitałam. To była Samanta. Porozmawiałam z nią chwilę.
- Już skończyłaś pracę? - zapytała z lekkim zdziwieniem.
- Tak. - odparłam i się uśmiechnęłam.
- Szybka jesteś. - Samanta do mnie mrugnęła i zdjęła czapkę z głowy. - W takim razie co powiesz na teren?
- Bardzo chętnie! - zgodziłam się. - To ja idę siodłać konia. Bierzesz Sekreta, prawda?
- Czytasz mi w myślach. - mrugnęła do mnie.
Poszłam na pastwisko. Chwyciłam uwiąz Nimfy i zręcznie podeszłam do klaczy. Ona zaś odbiegła galopem na drugi koniec pastwiska. Nigdy nie umiałam uganiać za końmi.
Podeszłam po raz kolejny, a ona znowu odbiegła. Wkurzyłam się i pewnie podeszłam do klaczy szybko chwytając ją za bok kantaru, zanim odejdzie i przypięłam uwiąz.
- Nie chce się pracować, co? - powiedziałam. - Spokojnie, będzie fajnie, zobaczysz.
Sekret stał już przywiązany, a obok niego chodziła Samanta. Przywiązałam Nimfę nieco dalej i zaczęłam ją czyścić. Przez śnieg ziemia robi się bardziej w błocie i na sierści kobyłki stworzyła się skorupa błota i piachu. Czyszczenie przyszło mi z trudnością, ale jakoś wyszło. Szybko założyłam klaczy resztę rzędu. Ja natomiast włożyłam moje termobuty i czapkę oraz rękawiczki zimowo-jeździeckie. Wsiadłyśmy na konie i pojechałyśmy w stronę polany obsypanej śniegiem.
<Samanta?>
Siedziałam na płocie przy pastwiku i patrzyłam na konie. Było około 9, zrobiłam już wszystko co miałam zrobić, czyli sprzątnęłam bosky, nakarmiłam konie i wypuściłam je na pastwisko.
Byłam sama w stajni. Nikt nie przyszedł, powoli zaczynałam się nudzić.
Nagle zza krzaków ujrzałam rudowłosą osobę, podbiegłam do niej i się przywitałam. To była Samanta. Porozmawiałam z nią chwilę.
- Już skończyłaś pracę? - zapytała z lekkim zdziwieniem.
- Tak. - odparłam i się uśmiechnęłam.
- Szybka jesteś. - Samanta do mnie mrugnęła i zdjęła czapkę z głowy. - W takim razie co powiesz na teren?
- Bardzo chętnie! - zgodziłam się. - To ja idę siodłać konia. Bierzesz Sekreta, prawda?
- Czytasz mi w myślach. - mrugnęła do mnie.
Poszłam na pastwisko. Chwyciłam uwiąz Nimfy i zręcznie podeszłam do klaczy. Ona zaś odbiegła galopem na drugi koniec pastwiska. Nigdy nie umiałam uganiać za końmi.
Podeszłam po raz kolejny, a ona znowu odbiegła. Wkurzyłam się i pewnie podeszłam do klaczy szybko chwytając ją za bok kantaru, zanim odejdzie i przypięłam uwiąz.
- Nie chce się pracować, co? - powiedziałam. - Spokojnie, będzie fajnie, zobaczysz.
Sekret stał już przywiązany, a obok niego chodziła Samanta. Przywiązałam Nimfę nieco dalej i zaczęłam ją czyścić. Przez śnieg ziemia robi się bardziej w błocie i na sierści kobyłki stworzyła się skorupa błota i piachu. Czyszczenie przyszło mi z trudnością, ale jakoś wyszło. Szybko założyłam klaczy resztę rzędu. Ja natomiast włożyłam moje termobuty i czapkę oraz rękawiczki zimowo-jeździeckie. Wsiadłyśmy na konie i pojechałyśmy w stronę polany obsypanej śniegiem.
<Samanta?>
Od Victor'a do Samanty
-Idealna na teren-przytaknąłem.
Jechaliśmy chwilę w ciszy.
-Kłusujemy?-spytałem w pewnym momencie.
-Oczywiście-uśmiechnęła się.
Popędziłem Nimfę do szybszego chodu.
-Masz tu jakiegoś swojego konia?- spytałem.
-Tak. Alię-odparła.
-Ja mam Breeze'ego.-powiedziałem.-A tak w ogóle ile już tu jeździsz?
-Ile? Od niepamiętnych czasów-zaśmiała się.
-A ja? Kilka dni-uśmiechnąłem się.
<Sam? Z weną kiepsko>
Jechaliśmy chwilę w ciszy.
-Kłusujemy?-spytałem w pewnym momencie.
-Oczywiście-uśmiechnęła się.
Popędziłem Nimfę do szybszego chodu.
-Masz tu jakiegoś swojego konia?- spytałem.
-Tak. Alię-odparła.
-Ja mam Breeze'ego.-powiedziałem.-A tak w ogóle ile już tu jeździsz?
-Ile? Od niepamiętnych czasów-zaśmiała się.
-A ja? Kilka dni-uśmiechnąłem się.
<Sam? Z weną kiepsko>
Od Victor'a do Alice
Nagle Nimfa ruszyła galopem i niespodziewanie skręciła. Alice zaskoczona spadła i uderzyła głową o ziemię. Dziwiłem się ze nie wzięła ze sobą kasku. Szybko zsiadłem z Breeze'ego. Ogierek grzecznie stał w miejscu. Także Nimfa zatrzymała się kawałek dalej i spokojnie żu ła trawę.Pobiegłem do Alice. Leżała nieprzytomna, ale oddychała. Dążącą ręką wyjąłem komórkę i zadzwoniłem na pogotowie. Podałem im gdzie jesteśmy, a oni powiedzieli, że za 20 minut będą. Do tego czasu miałem udzielić dziewczynie pierwszej pomocy. Słabo ją pamiętałem, ale i tak coś. Po najdłuższych 20 minutach w moim życiu przyjechała karetka. Zaplanowali Alice na noszach. Ja stałem nieruchomo i patrzyłem na odjeżdżający na sygnale pojazd.
*******
Siedziałem w szpitalu i zastanawiałem się co spowodowało dziwne zachowanie klaczy. Mój wierzchowiec wcale się w tedy nie stresował. Powiadomiono mnie, że Alice się obudziła, więc poszedłem do pokoju w którym leżała.
<Alice?>
*******
Siedziałem w szpitalu i zastanawiałem się co spowodowało dziwne zachowanie klaczy. Mój wierzchowiec wcale się w tedy nie stresował. Powiadomiono mnie, że Alice się obudziła, więc poszedłem do pokoju w którym leżała.
<Alice?>
Nowe Licytacje
Pojawiły się nowe licytację sprawdź Czy nie ma tam twojego idealnego konia! :D
Imię: Gladiator
Wołamy też: Dziki
Wiek: około 4 lata
Płeć: ogier
Rasa: Mustang
Numerek kompletu: (wszystko z zakładce Komplety Sprzętu)
Charakter: dziki, ale czuły, dominujący, nieprzewidywalny
Historia: Został kupiony od pewnej stajni zajmującej się łapaniem i sprzedażą mustangów
Umiejętności:
Skoki-5
Ujeżdżenie-5
Odwaga-6
Cierpliwość-5
Wytrzymałość-8
Prędkość-7
Zaufanie-6
Współpraca-5
Status: -
Pochodzenie: Nieznane
Inne:
- narowisty
- umie chodzić po siodłem, ale zwykle zrzuca jeźdźców, jak każą mu robić to, czego nie chce
- umie całkiem nieźle skakać
Inne zdjęcia:
Link do strony pochodzenia zdjęć: http://barbarawheelerphotography.com/utah
*
Imię: Abaccus
Wołamy też: Łaciaty, Abe, Abek
Wiek: 8 lat
Płeć: wałach
Rasa: American Paint Horse
Numerek kompletu: (wszystko z zakładce Komplety Sprzętu)
Charakter: nieprzewidywalny, obcych traktuje z dystansem
Historia: Urodził się w hodowli tej rasy. Startował parę razy w zawodach western, ale nie przynosił dobrych wyników. Właściciel postanowił go sprzedać.
Umiejętności:
Skoki- 4
Ujeżdżenie-6
Odwaga-4
Cierpliwość-7
Wytrzymałość-5
Prędkość-5
Zaufanie-3
Współpraca-2
Status: -
Pochodzenie:
M- Atelliera
O- El Dorado
Inne zdjęcia:
Link do strony pochodzenia zdjęć: http://venomxbaby.deviantart.com/gallery/10248436/Horse-Stock?offset=48
*
Imię: Lady Lind
Wołamy też: -
Wiek: 9 lat
Płeć: klacz
Rasa: Rocky Mountain
Numerek kompletu: -
Charakter: ułożona, miła, przyjazna, posłuszna
Historia: Urodziła się w stadninie pewnej rodziny, która wystawiła ją na sprzedaż.
Umiejętności:
Skoki-6
Ujeżdżenie-3
Odwaga-2
Cierpliwość-3
Wytrzymałość-8
Prędkość-6
Zaufanie-4
Współpraca-3
Status: -
Pochodzenie:
M- Lady Hawk
O- Must Be Magic
Inne zdjęcia:
Link do strony pochodzenia zdjęć: http://venomxbaby.deviantart.com/gallery/10248436/Horse-Stock?offset=48
*
Imię: Nordance Prince
Wołamy też: Książe, Siwy, Prince
Wiek: 6
Płeć: wałach
Rasa: Andaluzyjski
Numerek kompletu: (wszystko z zakładce Komplety Sprzętu)
Charakter: ułożony, czasem niegrzeczny, potrafi ugryźć lub kopnąc przy złm traktowaniu, nadaje się dla średniozaawansowanych i zaawansowanych
Historia: Został wychodowany specjalnie do ujeżdżenia w stadninie sportowej. Teraz jest wystawiony na sprzedaż.
Umiejętności:
Skoki-4
Ujeżdżenie-6
Odwaga-7
Cierpliwość-5
Wytrzymałość-6
Prędkość-3
Zaufanie-4
Współpraca-7
Status: -
Pochodzenie:
M- Nevada Sky
O- Napoleon
Inne zdjęcia:
Link do strony pochodzenia zdjęć: http://venomxbaby.deviantart.com/gallery/10248436/Horse-Stock?offset=48
*
Wołamy też: Łaciaty, Abe, Abek
Wiek: 8 lat
Płeć: wałach
Rasa: American Paint Horse
Numerek kompletu: (wszystko z zakładce Komplety Sprzętu)
Charakter: nieprzewidywalny, obcych traktuje z dystansem
Historia: Urodził się w hodowli tej rasy. Startował parę razy w zawodach western, ale nie przynosił dobrych wyników. Właściciel postanowił go sprzedać.
Umiejętności:
Skoki- 4
Ujeżdżenie-6
Odwaga-4
Cierpliwość-7
Wytrzymałość-5
Prędkość-5
Zaufanie-3
Współpraca-2
Status: -
Pochodzenie:
M- Atelliera
O- El Dorado
Inne zdjęcia:
Link do strony pochodzenia zdjęć: http://venomxbaby.deviantart.com/gallery/10248436/Horse-Stock?offset=48
*
Imię: Lady Lind
Wołamy też: -
Wiek: 9 lat
Płeć: klacz
Rasa: Rocky Mountain
Numerek kompletu: -
Charakter: ułożona, miła, przyjazna, posłuszna
Historia: Urodziła się w stadninie pewnej rodziny, która wystawiła ją na sprzedaż.
Umiejętności:
Skoki-6
Ujeżdżenie-3
Odwaga-2
Cierpliwość-3
Wytrzymałość-8
Prędkość-6
Zaufanie-4
Współpraca-3
Status: -
Pochodzenie:
M- Lady Hawk
O- Must Be Magic
Inne zdjęcia:
Link do strony pochodzenia zdjęć: http://venomxbaby.deviantart.com/gallery/10248436/Horse-Stock?offset=48
*
Imię: Nordance Prince
Wołamy też: Książe, Siwy, Prince
Wiek: 6
Płeć: wałach
Rasa: Andaluzyjski
Numerek kompletu: (wszystko z zakładce Komplety Sprzętu)
Charakter: ułożony, czasem niegrzeczny, potrafi ugryźć lub kopnąc przy złm traktowaniu, nadaje się dla średniozaawansowanych i zaawansowanych
Historia: Został wychodowany specjalnie do ujeżdżenia w stadninie sportowej. Teraz jest wystawiony na sprzedaż.
Umiejętności:
Skoki-4
Ujeżdżenie-6
Odwaga-7
Cierpliwość-5
Wytrzymałość-6
Prędkość-3
Zaufanie-4
Współpraca-7
Status: -
Pochodzenie:
M- Nevada Sky
O- Napoleon
Inne zdjęcia:
*
Imię: Must Be Magic
Wołamy też: Must, Magic, Siwy
Wiek: 4
Płeć: ogier
Rasa: koń achał-tekiński
Numerek kompletu: (wszystko z zakładce Komplety Sprzętu)
Charakter: nieprzewidywalny, energiczny, czuły, dominujący, przywódca stada
Historia: Kupiony z hodowli sportowej koni Akhal-Teke
Umiejętności:
Skoki-6
Ujeżdżenie-5
Odwaga-4
Cierpliwość-5
Wytrzymałość-5
Prędkość-7
Zaufanie-5
Współpraca-7
Status: -
Pochodzenie:
O- Sun Suprise
M- Miss Melody
Inne:
- jest podkuty na cztery kopyta
- ma dłuższą grzywę niż na zdjęciach
- startował w zawodach
Inne zdjęcia:
Link do strony pochodzenia zdjęć:
http://venomxbaby.deviantart.com/art/gray-akhal-teke-stallion-1-618677387
http://venomxbaby.deviantart.com/art/gray-akhal-teke-stallion-2-626020254
Od Samanty do Kamili
-To ja ruszę naszego Ziemniaczka. - powiedziałam z zacieszem. - Ziemniaki górą.
Popędziłam jak najszybciej do stajni. Szybciutko wyczyściłam Bel i osiodłałam. Widziałam jak Kamila wesoło chasa po placu na Esemplare. Belinda szła żwawo.
-Co mała w końcu sobie pobiegasz.
Weszłyśmy na plac. W końcu podciągnęłam popręg. Ziemniaczek spuścił powietrze co trochę to mi ułatwiło zadanie. Wsiadłam. Stęp nie trwał długo bo kobyłka sama wchodziła w kłus. Po kilku pętlach i różnych manewrach, dałam jej odpocząć w stępie. Kami jeździła jak szalona po placu robiąc wolty i ósemki. Belinda znów ruszyła w kłus postanowiłam także zrobić 2 ósemki i 4 wolty. Klacz ma słabą kondycję przez nic nierobienie. Znów stęp tym razem dłużej. Lecz klacz nagle się wyrwała i ruszyła galopem. Teraz Kamila i ja galopowałyśmy po placu. Belinda po kilku kółkach już stępowała zsapana.
-Dobra ja za chwilę schodzę bo muszę jeszcze stajnię ogarnąć.
-To ja tobie pomogę.
-O dzięki.
Weszłyśmy do stajni, zdjęłyśmy siodła i ogłowia, a konie wypuściłyśmy na padok. Cały korytarz był w słomie i sianie.
Popatrzyłyśmy się na siebie na wzajem i zaczęłyśmy zamiatać w rytm muzyki.
<Kamila??>
Popędziłam jak najszybciej do stajni. Szybciutko wyczyściłam Bel i osiodłałam. Widziałam jak Kamila wesoło chasa po placu na Esemplare. Belinda szła żwawo.
-Co mała w końcu sobie pobiegasz.
Weszłyśmy na plac. W końcu podciągnęłam popręg. Ziemniaczek spuścił powietrze co trochę to mi ułatwiło zadanie. Wsiadłam. Stęp nie trwał długo bo kobyłka sama wchodziła w kłus. Po kilku pętlach i różnych manewrach, dałam jej odpocząć w stępie. Kami jeździła jak szalona po placu robiąc wolty i ósemki. Belinda znów ruszyła w kłus postanowiłam także zrobić 2 ósemki i 4 wolty. Klacz ma słabą kondycję przez nic nierobienie. Znów stęp tym razem dłużej. Lecz klacz nagle się wyrwała i ruszyła galopem. Teraz Kamila i ja galopowałyśmy po placu. Belinda po kilku kółkach już stępowała zsapana.
-Dobra ja za chwilę schodzę bo muszę jeszcze stajnię ogarnąć.
-To ja tobie pomogę.
-O dzięki.
Weszłyśmy do stajni, zdjęłyśmy siodła i ogłowia, a konie wypuściłyśmy na padok. Cały korytarz był w słomie i sianie.
Popatrzyłyśmy się na siebie na wzajem i zaczęłyśmy zamiatać w rytm muzyki.
<Kamila??>
Od Kamili Do Kamzee
Spojrzałam na dziewczynę i parłam się plecami o oparcie fotela biurowego.
-Rozumiem, że bardzo ją polubiłaś i nie zakażę ci nigdy na niej ćwiczyć, ale na razie nie mogę Ci jej sprzedać. Stadnina ma trochę kłopotów, a ja mam dużo pracy na głowie. Nie dam rady po prostu tak od razu oddać Ci jednego z naszych koni i nie umiem teraz ocenić całej sytuacji. Bierz ją kiedy chcesz, ale mam nadzieję że zrozumiesz.-powiedziałam, mając szczerą nadzieję że dziewczyna nie będzie na mnie zła, ani smutna.
Kamzee patrzyła tylko na mnie, ale nic na razie nie powiedziała.
-Rozumiem całą sytuację i bardzo mi przykro z powodu twojego wcześniejszego konia, ale nie teraz. Przyszłości nigdy nie mogę ocenić, także podejdź do mnie za miesiąc, może dwa, wtedy dam Ci ostateczną odpowiedź, dobrze?
<Kamzee? Przepraszam, przywiązałam się do naszych koni, na razie XD>
-Rozumiem, że bardzo ją polubiłaś i nie zakażę ci nigdy na niej ćwiczyć, ale na razie nie mogę Ci jej sprzedać. Stadnina ma trochę kłopotów, a ja mam dużo pracy na głowie. Nie dam rady po prostu tak od razu oddać Ci jednego z naszych koni i nie umiem teraz ocenić całej sytuacji. Bierz ją kiedy chcesz, ale mam nadzieję że zrozumiesz.-powiedziałam, mając szczerą nadzieję że dziewczyna nie będzie na mnie zła, ani smutna.
Kamzee patrzyła tylko na mnie, ale nic na razie nie powiedziała.
-Rozumiem całą sytuację i bardzo mi przykro z powodu twojego wcześniejszego konia, ale nie teraz. Przyszłości nigdy nie mogę ocenić, także podejdź do mnie za miesiąc, może dwa, wtedy dam Ci ostateczną odpowiedź, dobrze?
<Kamzee? Przepraszam, przywiązałam się do naszych koni, na razie XD>
Od Samanty Cd Victor
-Oklep czy w siodle?
-Nie wiem, a ty?
-Dziś w siodle. - uśmiechnęłam się do chłopaka, boks Nim był naprzeciwko.
-A gdzie pojedziemy?
-Tam gdzie nas konie zaprowadzą. - zaśmiałam się.
Chłopak uśmiechną się ze zdziwieniem.
-Nie, no żartuję, co ty na zrobić pętlę. Wjedziemy z tamtej strony w lesie. - wskazałam ów miejsce - a wyjedziemy z tamtej. - pokazałam drugi koniec lasku. - będzie fajnie zobaczysz! - powiedziałam wesoła
-Też tak myślę.
Wyszliśmy ze stajni, podciągnęliśmy popręgi. I ruszyliśmy wolnym stępem.
-Pogoda jest świetna.
-Idealna na teren. - przytakną.
<Victor??>
-Nie wiem, a ty?
-Dziś w siodle. - uśmiechnęłam się do chłopaka, boks Nim był naprzeciwko.
-A gdzie pojedziemy?
-Tam gdzie nas konie zaprowadzą. - zaśmiałam się.
Chłopak uśmiechną się ze zdziwieniem.
-Nie, no żartuję, co ty na zrobić pętlę. Wjedziemy z tamtej strony w lesie. - wskazałam ów miejsce - a wyjedziemy z tamtej. - pokazałam drugi koniec lasku. - będzie fajnie zobaczysz! - powiedziałam wesoła
-Też tak myślę.
Wyszliśmy ze stajni, podciągnęliśmy popręgi. I ruszyliśmy wolnym stępem.
-Pogoda jest świetna.
-Idealna na teren. - przytakną.
<Victor??>
Zmiany i informacje!
Witajcie, nie będę pisać dziś długiego posta, jak zazwyczaj, lesz chcę tylko szczerze powiedzieć co czuję i myślę. A więc, jak każdy może zauważyć, na naszym blogu jest dość mała aktywność. Wynika to na pewno nie tylko z waszej winy, ale również z naszych nieobecności (głównie moich). Ponieważ kocham ten blog i za długo istnieje, żebym po prostu pozwoliła mu "stać", nieruszany, bardzo was proszę, nasi drodzy jeźdźcy, abyście i wy przyczynili się do zmian i nowych pomysłów na blogu, w końcu jeśli was nie ma, nie ma również bloga.
Więc nie bójcie się pisać tego co myślicie, co chcielibyście tutaj zobaczyć, co wam się nie podoba itp, bo bardzo zależy mi, abym mogła wraz z wami i resztą administratorek wspólnie bawić się tutaj w przyjaznej i licznej atmosferze. Może wiecie jak "rozsławić" naszego bloga? Możecie pisać w komentarzach lub do mnie, jak i do reszty administratorek, my nie gryziemy! Bardzo nam na was zależy i mam nadzieję że wy również chcecie dobrze dla naszego bloga i naszych wspólnych historii.
Życzę wam miłego dnia i pozdrawiam,
~Kama (kamiciacho200)
Więc nie bójcie się pisać tego co myślicie, co chcielibyście tutaj zobaczyć, co wam się nie podoba itp, bo bardzo zależy mi, abym mogła wraz z wami i resztą administratorek wspólnie bawić się tutaj w przyjaznej i licznej atmosferze. Może wiecie jak "rozsławić" naszego bloga? Możecie pisać w komentarzach lub do mnie, jak i do reszty administratorek, my nie gryziemy! Bardzo nam na was zależy i mam nadzieję że wy również chcecie dobrze dla naszego bloga i naszych wspólnych historii.
Życzę wam miłego dnia i pozdrawiam,
~Kama (kamiciacho200)
Od Kamili Cd Samanty
-Sama jeszcze nie jestem pewna, ale możesz być pewna jednego - zawsze wrócę do naszej stajni, nawet jeśli miałabym siedzieć tam 20 lat.-zaśmiałam się
Usiadłyśmy przed kominkiem i oglądałyśmy zakupione rzeczy. Postanowiłam zostać na noc u Samanty, więc dopiero koło 10 dotarłyśmy do stadniny. Od niedawna pojawił jest u nas nowy jeździec, ale nie widuję go za często. W stajni jest dość cicho i spokojnie, niestety większość osób nie pojawia się tutaj, ale może kiedyś wrócimy do zatłoczonych siodlarni i placów do jazdy jak kiedyś.
Tymczasem nasze konie rozleniwiły się, przez rzadkie jazdy i stały na pastwiskach albo w boksach, więc nawet gdy wzięłam Esemplare okazało się, że wcale nie ma zamiaru grzecznie podążać za moimi wskazówkami. Wolał pobrykać sobie, albo ni z tego, ni z owego galopować ile sił w nogach, prawie wpadając na przeszkody, albo strącając stojaki moją nogą. Sam stała tylko i przyglądała się mojemu wysiłkowi z uśmiechem.
-Może pomożesz i weźmiesz któregoś, zobaczymy kto wtedy będzie się śmiał?-zaproponowałam ze złośliwym uśmieszkiem.
<Sam??>
Usiadłyśmy przed kominkiem i oglądałyśmy zakupione rzeczy. Postanowiłam zostać na noc u Samanty, więc dopiero koło 10 dotarłyśmy do stadniny. Od niedawna pojawił jest u nas nowy jeździec, ale nie widuję go za często. W stajni jest dość cicho i spokojnie, niestety większość osób nie pojawia się tutaj, ale może kiedyś wrócimy do zatłoczonych siodlarni i placów do jazdy jak kiedyś.
Tymczasem nasze konie rozleniwiły się, przez rzadkie jazdy i stały na pastwiskach albo w boksach, więc nawet gdy wzięłam Esemplare okazało się, że wcale nie ma zamiaru grzecznie podążać za moimi wskazówkami. Wolał pobrykać sobie, albo ni z tego, ni z owego galopować ile sił w nogach, prawie wpadając na przeszkody, albo strącając stojaki moją nogą. Sam stała tylko i przyglądała się mojemu wysiłkowi z uśmiechem.
-Może pomożesz i weźmiesz któregoś, zobaczymy kto wtedy będzie się śmiał?-zaproponowałam ze złośliwym uśmieszkiem.
<Sam??>
Od Samanty do Kamzee
-MM jaki pyszny piach. - znów popadłyśmy w dziki śmiech (xD)
-Dobra pora pokazać jak się jeździ. - powiedziała dumnie.
-Yhymmm - zaśmiałam się.
Dziewczyna wsiadła na Am i po zakłusowaniu weszła w galop już była przy przeszkodzie kiedy Ami pokazała jej jak się jeździ w westernie i odskoczyła na bok pędząc dalej.
Dziewczyna zaczęła się śmiać. Ja przez śmiech nie mogłam założyć Sekretowi siodła.
-Teraz mi się uda, patrz i się ucz. - rzekła stanowczo.
Napęd jechała równo na przeszkodę. Jeden foul do przeszkody, półsiad i piękne przeskoczenie.
-Nooo ładnie teraz skoczyłyście.
To była przeszkoda 120cm. Ami dość dobrze skacze, a Kamzee bardzo dobrze się zgrywają.
-Świetnie wam idzie współpraca.
Dopięłam popręg, już ściślej i kłusem robiłam volty na każdym zakręcie.
-Sekret dziś w formie. - pochwaliłam go do dziewczyny.
-Ama śmiga jak wymarzona.
Poskakałyśmy jeszcze tak pół godziny.
Po rozsiodłaniu koni zapytałam Kam:
-Kami idziemy na pizzę?
-Jasne! Czemu nie.
<Kamzee??>
-Dobra pora pokazać jak się jeździ. - powiedziała dumnie.
-Yhymmm - zaśmiałam się.
Dziewczyna wsiadła na Am i po zakłusowaniu weszła w galop już była przy przeszkodzie kiedy Ami pokazała jej jak się jeździ w westernie i odskoczyła na bok pędząc dalej.
Dziewczyna zaczęła się śmiać. Ja przez śmiech nie mogłam założyć Sekretowi siodła.
-Teraz mi się uda, patrz i się ucz. - rzekła stanowczo.
Napęd jechała równo na przeszkodę. Jeden foul do przeszkody, półsiad i piękne przeskoczenie.
-Nooo ładnie teraz skoczyłyście.
To była przeszkoda 120cm. Ami dość dobrze skacze, a Kamzee bardzo dobrze się zgrywają.
-Świetnie wam idzie współpraca.
Dopięłam popręg, już ściślej i kłusem robiłam volty na każdym zakręcie.
-Sekret dziś w formie. - pochwaliłam go do dziewczyny.
-Ama śmiga jak wymarzona.
Poskakałyśmy jeszcze tak pół godziny.
Po rozsiodłaniu koni zapytałam Kam:
-Kami idziemy na pizzę?
-Jasne! Czemu nie.
<Kamzee??>
Podsumowanie Grudnia
A więc w grudniu za największą ilość opowiadań 100♦ dostaje....
Alice Marshall
Każda postać dostała 100♦ wypłaty co miesięcznej
Postacie i konie stały postarzone o 4 miesiące
Alice Marshall
Każda postać dostała 100♦ wypłaty co miesięcznej
Postacie i konie stały postarzone o 4 miesiące
Pozdrawiamy SN
Od Samanty Do Kamili
Łzy napłynęły mi do oczu. Ale jeśli chce się dalej uczyć.
-Kamila.. - powiedziałam po dłuższej chwili, wzięłam znów łyk herbaty i przełknęłam ciężko. - Rób jak chcesz, jeśli chcesz się dalej uczyć, to idź w przód. Lecz to strasznie długo. W stajni się dużo zmieni, na pewno pójdzie w przód, mam bynajmniej taką nadzieję. Ehh...
-Sam, sama nie wiem, ale chyba jednak wyjadę.
Miałam łzy, pełno łez. Moja przyjaciółka miała mnie opuścić... Wstałam podeszłam do niej i ją przytuliłam, ona także mnie przytuliła.
-Nie smutaj Sam.
-Ja? Co ty?! - uśmiechnęłam się. - Co teraz będzie?
<Kamila??>
-Kamila.. - powiedziałam po dłuższej chwili, wzięłam znów łyk herbaty i przełknęłam ciężko. - Rób jak chcesz, jeśli chcesz się dalej uczyć, to idź w przód. Lecz to strasznie długo. W stajni się dużo zmieni, na pewno pójdzie w przód, mam bynajmniej taką nadzieję. Ehh...
-Sam, sama nie wiem, ale chyba jednak wyjadę.
Miałam łzy, pełno łez. Moja przyjaciółka miała mnie opuścić... Wstałam podeszłam do niej i ją przytuliłam, ona także mnie przytuliła.
-Nie smutaj Sam.
-Ja? Co ty?! - uśmiechnęłam się. - Co teraz będzie?
<Kamila??>
Od Kamili Cd Samanta
-Jasne, czemu nie.-uśmiechnęłam się, biorąc łyk ciepłego napoju i usiadłam przy stole kuchennym.
Sam zrobiła to samo, rozglądając się po pomieszczeniu. Mój żołądek był ściśnięty ze strachu, ale jednocześnie byłam pewna mojego wyboru. Jedyne co mnie stresowało był fakt, iż prędzej czy później będę musiała przekazać tą informację dziewczynie, która siedziała po drugiej stronie, nieświadoma niczego.
Dopiłyśmy szybko resztę herbaty i wyszłyśmy na dwór. Padał drobny śnieżek, który zaścielał od kilku dni ulice i chodniki w Flagstaff. Wsiadłyśmy do czarnego Bentleya, który stał na moim podjeździe. Pomimo, że miasto było dość duże, szybko dojechałyśmy do jego serca, gdzie znajdowało się nasze stałe centrum jeździeckie.
Gigantyczny budynek wypełniony był po brzegi sklepami różnych marek jeździeckich, których kolorowe witryny aż zapraszały do środka. Oczywiście z zapałem odwiedziłyśmy prawie wszystkie z nich, choć nasze uśmiechy szybko znikały wraz z pustoszejącymi kieszeniami... i portfelami. W końcu stwierdziłyśmy że na dzisiaj skończyłyśmy i pojechałyśmy do domu Samanty.
Wyciągnęłyśmy wszystkie torby i usiadłyśmy w salonie. Dziewczyna od razu zaczęła wyciągać swoje zdobycze, pytając również o moje, ale ja wiedziałam że muszę jej to powiedzieć. Tu i teraz, albo nigdy.
-Co jest? Czemu nic nie mówisz?-spytała wyciągając nowy czaprak dla Jarvana.
-Muszę ci o czymś powiedzieć, Sam.-powiedziałam szybko i spojrzałam jej w oczy.
-Co się dzieje? Nie strasz mnie...
-Wracam na studia.-odpowiedziałam na jednym oddechu. Sam popatrzyła na mnie delikatnie rozkojarzona, ale z ulgą.
-To... świetnie? Nie wiem co dokładnie mam powiedzieć, ale... jaki kierunek?
-Biochemia, tylko że...-w tym momencie przerwałam moją wy powiedź i spuściłam wzrok, wbijając go w miękki, włochaty dywan, który znajdował się pod naszymi stopami.
-Że co?
-Że... dostałam się na Oxford i jak wiesz... to jest w Anglii... ale przyjeżdżałabym tutaj raz na jakiś czas, bo studiach wracam, ale to zajmie przynajmniej 4 lata, a nie wiem czy nie zostanę przy okazji na specjalizacjach z psychologii. Jeszcze nic nie potwierdzałam, ale jestem zdecydowana... chcę wyjechać jeszcze w tym miesiącu.
<Sam?>
Sam zrobiła to samo, rozglądając się po pomieszczeniu. Mój żołądek był ściśnięty ze strachu, ale jednocześnie byłam pewna mojego wyboru. Jedyne co mnie stresowało był fakt, iż prędzej czy później będę musiała przekazać tą informację dziewczynie, która siedziała po drugiej stronie, nieświadoma niczego.
Dopiłyśmy szybko resztę herbaty i wyszłyśmy na dwór. Padał drobny śnieżek, który zaścielał od kilku dni ulice i chodniki w Flagstaff. Wsiadłyśmy do czarnego Bentleya, który stał na moim podjeździe. Pomimo, że miasto było dość duże, szybko dojechałyśmy do jego serca, gdzie znajdowało się nasze stałe centrum jeździeckie.
Gigantyczny budynek wypełniony był po brzegi sklepami różnych marek jeździeckich, których kolorowe witryny aż zapraszały do środka. Oczywiście z zapałem odwiedziłyśmy prawie wszystkie z nich, choć nasze uśmiechy szybko znikały wraz z pustoszejącymi kieszeniami... i portfelami. W końcu stwierdziłyśmy że na dzisiaj skończyłyśmy i pojechałyśmy do domu Samanty.
Wyciągnęłyśmy wszystkie torby i usiadłyśmy w salonie. Dziewczyna od razu zaczęła wyciągać swoje zdobycze, pytając również o moje, ale ja wiedziałam że muszę jej to powiedzieć. Tu i teraz, albo nigdy.
-Co jest? Czemu nic nie mówisz?-spytała wyciągając nowy czaprak dla Jarvana.
-Muszę ci o czymś powiedzieć, Sam.-powiedziałam szybko i spojrzałam jej w oczy.
-Co się dzieje? Nie strasz mnie...
-Wracam na studia.-odpowiedziałam na jednym oddechu. Sam popatrzyła na mnie delikatnie rozkojarzona, ale z ulgą.
-To... świetnie? Nie wiem co dokładnie mam powiedzieć, ale... jaki kierunek?
-Biochemia, tylko że...-w tym momencie przerwałam moją wy powiedź i spuściłam wzrok, wbijając go w miękki, włochaty dywan, który znajdował się pod naszymi stopami.
-Że co?
-Że... dostałam się na Oxford i jak wiesz... to jest w Anglii... ale przyjeżdżałabym tutaj raz na jakiś czas, bo studiach wracam, ale to zajmie przynajmniej 4 lata, a nie wiem czy nie zostanę przy okazji na specjalizacjach z psychologii. Jeszcze nic nie potwierdzałam, ale jestem zdecydowana... chcę wyjechać jeszcze w tym miesiącu.
<Sam?>
Od Samanty Cd Kamila
-Wyglądają jak świeżo narodzone świnki.
-No tylko one zawsze będę mniejsze od tych chlewnych.
-Nawet słodkie.
-No są meega. - powiedziała śmiejąc się.
-No, spoko. Ale nie przepadam za takim gatunkiem. - uśmiechnęłam się.
-Popatrz tylko na nie! Są boskie!
-Kamila...Yyyy. To są świnie!
-Ale takie miniaturowe i słodkie.
-Patrz ta właśnie narobiła.
- Zaraz sprzątnę- machnęła ręką I poszła do kuchni po ręcznik po czym posprzatała po śwince. - dobra ty weź tą i zamieniamy je na dwór do zagródki.
Zachichotałam cicho. Kamila trzyma małe świnki w domu, co ona jeszcze wymyśli.
-Okay teraz będą szczęśliwie biegać po zagródce. - powiedziała zadowolona.
-Ty to masz pomysły. - zaśmiałam się.
-Napijemy się kawy, herbaty?
- Herbaty chętnie.
Podążyłyśmy do kuchni Kamili, dziewczyna nastawiła wodę I po chwili zalała wrzątkiem dwa kubki z zielona herbatą.
-Co Ty na małe zakupy jeździeckie?
<Kamila??>
-No tylko one zawsze będę mniejsze od tych chlewnych.
-Nawet słodkie.
-No są meega. - powiedziała śmiejąc się.
-No, spoko. Ale nie przepadam za takim gatunkiem. - uśmiechnęłam się.
-Popatrz tylko na nie! Są boskie!
-Kamila...Yyyy. To są świnie!
-Ale takie miniaturowe i słodkie.
-Patrz ta właśnie narobiła.
- Zaraz sprzątnę- machnęła ręką I poszła do kuchni po ręcznik po czym posprzatała po śwince. - dobra ty weź tą i zamieniamy je na dwór do zagródki.
Zachichotałam cicho. Kamila trzyma małe świnki w domu, co ona jeszcze wymyśli.
-Okay teraz będą szczęśliwie biegać po zagródce. - powiedziała zadowolona.
-Ty to masz pomysły. - zaśmiałam się.
-Napijemy się kawy, herbaty?
- Herbaty chętnie.
Podążyłyśmy do kuchni Kamili, dziewczyna nastawiła wodę I po chwili zalała wrzątkiem dwa kubki z zielona herbatą.
-Co Ty na małe zakupy jeździeckie?
<Kamila??>
czwartek, 5 stycznia 2017
Od Hailie -PRACA
PRACA
Wstałam wcześnie rano. Wyjątkowo tej nocy nie mogłam spać. Odwiedziłam i nakarmiłam konie. Stwierdziłam że pogoda sprzyja temu by wypuścić je na pastwiska. Rozdzieliłam je odpowiednio na łąki. Żaden koń nie został w stajni. Zima dała nam w kość i było na dworze trochę ślisko więc nie planowałam pracy z końmi. W sumie mogłam ćwiczyć na hali, ale każde wytłumaczenie jest dobre na lenia. Prawda? Pozamiatałam korytarz i poszłam po pastę do siodeł. Stwierdziłam że przyda się je wyczyścić i wypolerować. Przy pracy puściłam sobie relaksujące piosenki. Do stajni przyszła Kama i pokręciła się trochę w poszukiwaniu czegoś po stajni, w tym dniu była oprócz mnie jedyna osobą która odwiedziła stajnię. Z jednej strony dobrze bo konie będą miały trochę odpoczynku a z drugiej trzeba ostro brać się za ćwiczenie. Wyczyściłam w sumie 7 siodeł. Poszłam na pastwiska po konie i zagoniłam je do stajni. Niektóre z nich miały problem z trafieniem do swojego boksu, ale udało mi się wszystkie pozamykać w krótkim czasie. Nakarmiłam konie owsem, rozdałam po jabłku i dołożyłam siana i słomy. Ostatnią czynnością było uporządkowanie kilku drobiazgów w siodlarni, które nie były na swoim miejscu. Wieczorem znowu porządnie nakarmiłam konie i tak minął leniwy czwartek.
Wstałam wcześnie rano. Wyjątkowo tej nocy nie mogłam spać. Odwiedziłam i nakarmiłam konie. Stwierdziłam że pogoda sprzyja temu by wypuścić je na pastwiska. Rozdzieliłam je odpowiednio na łąki. Żaden koń nie został w stajni. Zima dała nam w kość i było na dworze trochę ślisko więc nie planowałam pracy z końmi. W sumie mogłam ćwiczyć na hali, ale każde wytłumaczenie jest dobre na lenia. Prawda? Pozamiatałam korytarz i poszłam po pastę do siodeł. Stwierdziłam że przyda się je wyczyścić i wypolerować. Przy pracy puściłam sobie relaksujące piosenki. Do stajni przyszła Kama i pokręciła się trochę w poszukiwaniu czegoś po stajni, w tym dniu była oprócz mnie jedyna osobą która odwiedziła stajnię. Z jednej strony dobrze bo konie będą miały trochę odpoczynku a z drugiej trzeba ostro brać się za ćwiczenie. Wyczyściłam w sumie 7 siodeł. Poszłam na pastwiska po konie i zagoniłam je do stajni. Niektóre z nich miały problem z trafieniem do swojego boksu, ale udało mi się wszystkie pozamykać w krótkim czasie. Nakarmiłam konie owsem, rozdałam po jabłku i dołożyłam siana i słomy. Ostatnią czynnością było uporządkowanie kilku drobiazgów w siodlarni, które nie były na swoim miejscu. Wieczorem znowu porządnie nakarmiłam konie i tak minął leniwy czwartek.
Nowy członek !!
Motto: "Człowiek naraża się na łzy, gdy raz pozwoli się oswoić." - Antoine de Saint-Exupery "Mały Książe"
Szczegóły wyglądu: Szczupły i wysportowany, no i czego nie można zaprzeczyć w miarę przystojny. Jego ostre rysy twarzy nadają się do cięcia papieru, a oczy koloru stali komponują z bladą cerą i pełnymi wargami. Włosy dawno zniszczył rozjaśnianiem do białości, jeśli przez jakiś czas przestałby używać odżywek wyglądałyby jak garść słomy. Również wysoki, bo mierzący ponad 180 wzrostu.
Imię: Ariel
Pseudonim: Siostra za młodu nazywała go "Urokliwcem", czego szczerze nienawidził. Można mówić na niego Ariel, po prostu. Ma dość znoszenia pseudonimów typu "Syrenka", "Arielka" czy broń Boże "Księżniczka".
Nazwisko: Croisseux
Głos: Jaymes Young
Wiek: 23 lata
Urodziny: 12 czerwca
Płeć: Mężczyzna
Rodzina:
Matka - Capucine Croisseux - raczej kukułka, najchętniej oddałaby dzieci do adopcji lub podrzuciła pod drzwi
Ojciec - Barthélemy Croisseux - silny mężczyzna XXI wieku, posiadający własną firmę, którą w teorii Ariel miał przejąć.
Siostra - Édith Croisseux - młodsza, zbuntowana siostrzyczka, z którą raczej nie utrzymuje kontaktu.
Charakter: Miks trzech osobowości. Czasami rozgadana pierdoła, której wszędzie pełno i oczywiście się tym nie przejmuje. Ma ogromne zamiłowanie do zwierząt i słodkości. Sprytny pasożyt, zawsze coś wykombinuje, aby dostać jakąś rzecz za friko. Druga osobowość jest dość... wojownicza? Zawsze szczerze mówi to co myśli, nawet jeśli jest to brutalna prawda. Gdy ktoś go zrani - ciężko mu wybaczyć. Nie wybacza nawet bardzo bliskim osobom. Często mści się na osobie, która poważnie go skrzywdziła. Nie lubi gdy coś idzie nie po jego myśli. Bardzo pyskaty. Przekonany o swojej racji potrafi kłócić się do skutku, jednak potrafi przyznać się do błędu - w ekstremalnych przypadkach. Okropnie zazdrosny o byle co. Zawsze staje po stronie tego, komu przyznaje rację, nigdy inaczej. Inteligentna bestia, ale uczy się jedynie tego co uznaje za przydatne. Trzecia osobowość lubi ładne, cieszące oko widoki, czuć piękne i inspirujące zapachy. Nie lubi mówić kiedy jest smutny, to zawsze pogarsza jego humor.
Tatuaże:
Ulubiony koń: Nirvana
Partner: ///
Dzieci: ///
Historia rodziny: Za górami, za lasami pewnego słonecznego dnia w zamku urodził się mały książe... Tak brzmi większość historii, prawda? Ta - niestety, ale nie. Pewnego deszczowego dnia, w bogatej francuskiej rodzinie urodziło się pierwsze dziecko, jak na złość był to chłopiec. Matka pragnęła dziewczynkę i nie cieszyła się z powodu narodzin Ariela, a opiekowała się nim, bo nie chciała stracić na reputacji. W sumie rodzice od razu napisali mu plan na życie, chcieli, żeby przejął firmę, znalazł żonę, wychował z nią dzieci i szerzył idealność Państwa Croisseux. Tylko, że coś nie wyszło. W wieku trzynastu lat zaczął jeździć konno i raczej z tym chciał powiązać swoją przyszłość, dodatkowo w szkole średniej odkrył swoją dość inną orientację, rodzice nie byli z tego zadowoleni, ale starali nie okazywać tego po sobie. W końcu chłopak wyprowadził się, a rodziców porzucił w niepamięć.
Zwierzaki: Fabrice
Umiejętności: Średniozaawansowany
Inne:
| Kociarz | Uzależniony od papierosów | Zadeklarowany homoseksualista | Mól książkowy |
Kontakt: Viktoruuu - doggi | Pardon? - howrse
Inne zdjęcia: ///
Link do strony pochodzenia zdjęć: ///
PS Szybkość wstawienia tego niczym Internet Explorer hehe
Subskrybuj:
Posty (Atom)