Szłam powoli ścieżką. Czułam się samotna. Nie miałam przyjaciół, przynajmniej nie przy mnie. Kamila pojechała na jakieś zawody, Emily jest na miesiącu miodowym, a Eveline ze swoim kochasiem. Moje życie jest beznadziejne! Weszłam do stajni. Wszystkie konie jadły właśnie obiad. Podeszłam do Wenecji i pogłaskałam ją. Założyłam jej siodło i ogłowie. W sumie Kamila pozwala jeździć mi na swoich koniach, kiedy się nie ruszają. Zaczęłam jechać wolnym kłusem. Nagle zza krzaków wyskoczył jakiś pies. Wenecja oszalała! Zaczęła wierzgać i galopować na złamanie karku. Nie mogłam jej zatrzymać, aż w końcu zatrzymaliśmy się przed jeziorem. Nie wiedziałam gdzie jestem! Zgubiłam się! Zadzwoniłam do biura stadniny z nadzieją że ktoś odbierze. Pierwszy sygnał... drugi... trzeci... czwarty. Już myślałam że nikt nie odbierze gdy za trzecim podejściem w końcu rozbrzmiał znajomy głos Sam.
-Stajnia Nimfy, słucham.
-Sam, to ja, Jessica. Zgubiłam się w lesie. Kompletnie nie wiem gdzie jestem!
<Sam?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz