Przyjechałam z Mańkiem do stajni. Trochę się denerwował po długiej podróży (przeprowadzałam się dziś i przyjechałam do stajni żeby zostawić Manifesta, a potem do internatu), ale potem było ok. Wszystko wyglądało ślicznie. Oczywiście nie było tak jak w szkółce, ale tutaj wszystko miało swój urok. Jak się okazuje nie wszystko musi być wypolerowane i nowoczesne żeby było piękne. Odszukałam boks dla wałaszka. Miał przybitą śliczną tabliczkę z podpisem "Manifest wałach kuc walijski". Urzekło mnie to, że przygotowali go na nasz przyjazd i nie było zamieszania jak zazwyczaj. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam do biura. Zapukałam nieśmiało. Stała tam jakaś kobieta, pewnie Sam, z nią ustalałyśmy wszystko i dziewczyna. Młodsza ode mnie, ale jak mi wiadomo jedyna niepełnoletnia.
-Dzień dobry. Jestem Sara, przyjechałam już.-uśmiechnęłam się. Przywitały się ze mną i okazało się że dziewczyna to Sandra.
-A czy ktoś mógłby mnie oprowadzić?
<Sandra albo Sam?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz