OPS...
Spięłam klacz ostrogami i ruszyłyśmy szybkim, wyciągniętym kłusem. Na dworze było dość ciepło, a zarazem w powietrzy czuć było wilgoć. Zaczęła pojawiać się gęsta mgła, a czarne chmury coraz bardziej zaczęły naciskać na słabnące słońce. Obróciłam głowę. Starsza Nimfa robiła coraz większy odstęp. Chciałam zwolnić, ale Deazy machnęła ręką żebym jechała dalej, a sama przeszła do galopu. Zrobiłam to samo, ale nagle Fobia stanęła zaczęła dębować i głośno rżeć. Zeskoczyłam z niej i złapałam za wodze.
-Cicho mała, nic tutaj nie ma.-próbowałam ją uspokoić, ale im dłużej stałyśmy w jednym miejscu tym klacz zdawała się być bardziej przerażona.
-Co jest?-usłyszałam za sobą głos. Deazy i Nimfa zdążyły nas już dogonić.
-Nie mam pojęcia, chyba czegoś się boi.-spojrzałam w oczy konia. Spojrzała na mnie bystrym wzrokiem. Wsiadłam na nią i wykręciła nią szybko, ale ona odwróciła się w inną stronę i ruszyła szybkim galopem. Pociągnęłam ją za wodze i odchyliłam się najmocniej do tyłu jak tylko umiałam, ale to nic nie dało. Klacz brnęła dalej, aż dotarłyśmy na jakąś polankę. Straciłam równowagę i przeleciałam klaczy przez szyję podczas gdy się zatrzymywała, ale ta zamiast uciekać dalej stała i patrzyła na mnie wyczekująco. Odwróciłam się. Na łące stały konie... nasze konie! Nie rozumiałam, jak je znalazła, aż do chwili w której pomiędzy z końskich łbów dostrzegłam strzygącą uszami Furię.
-Dobry konik...-poklepałam ją po szyi. Pomimo tylu dorosłych lat spędzonych praktycznie bez kontaktu ze źrebięciem dalej się o nią martwiła. Przypięłam konie do linki, którą trzymałam w ręku i zaczęłam wracać drogą, którą poniosła mnie Fobie. W oddali usłyszałam stukot kopyt.
-Deazy! Mam je!
<Deazy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz