-Emm... co ty robisz?-spytałam przekrzywiając głowę na bok.
Chłopak popatrzył na mnie szerokimi oczami. Jego policzki płonęły czerwonym rumieńcem, usta zaciśnięte w cienką linię. Siedział na podłodze, opierając się plecami o komodę. Otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował i zostając przy napiętym kontakcie wzrokowym.
Prawda uderzyła mnie dopiero po kilku sekundach. Poczułam się, jakby ktoś właśnie dał mi w policzek i upadłam bez siły na łóżko, łzy powoli zaczęły spływać po moich zaróżowionych, gorących od złości policzkach.
-Hanne? Kochanie?-wyszeptał, padając na kolana przede mną.-To nie...
-Nie tłumacz się!-wrzasnęłam, krew zaczęłam pulsować szybciej w moich żyłach.-Będę twoim wsparciem!-zacytowałam łamiącym się głosem.-To jest twoje wsparcie?! Jak ja mogłam Ci zaufać!-wykrzyczałam, wstając z łóżka i zaczynając chodzić od ściany do ściany.
-Hanne, daj mi wytłumaczyć...
-Nie, nic już Ci nie dam, rozumiesz! Dałam Ci coś, czego nawet nie mają moi rodzice! Pokochałam Cię, byłam gotowa dać Ci w ręce moje życie, serce, a ty tak to potraktowałeś!-teraz już nie krzyczałam, teraz po prostu ryczałam, gorzko-słone krople kapały z mojej brudy prosto na podłogę.
-Skarbie...
-Nie, daj mi spokój!-podniosłam głos i uderzyłam pięścią w lustro, rozbijając je na drobne kawałeczki i przy okazji rozcinając sobie palce i zewnętrzną część dłoni.
Upadłam na ziemię, zaciskając w dłoni części szkła, wbijając je sobie do dłoni. Oplotłam ręce wokół kolan, które przycisnęłam do twarzy.
<Oliver??>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz