MIESIĄC MIODOWY
-Och, skarbie, to jest śliczne.-powiedziałam całując go. Usłyszeliśmy płacz dzieci. Przewróciłam oczami i poszłam do nich. Nie miałam sił, ale cieszyłam się mimo to że nasze dzieci się znalazły. Michał przyszykował śniadanie. Zjedliśmy szybko. Zostawiliśmy dzieci u babci, a my pojechaliśmy do stajni. Dekada od niedawna miała bardzo dużo energii. Nie zawsze wyładowywała ją w odpowiedni sposób, i wracała cała poobijana, lub w ranach. Na przykład dziś. Myślałam że zaraz ją zatłukę. Była cała brudna. Na szczęście z odsieczą przybyła Kamila, i pozwoliła mi poćwiczyć na Wenecji, do zawodów w cuttingu. Co prawda jazda na klaczy na którą rzadko wsiada człowiek nie jest prosta, ale Kamila szykuje się do zawodów, i raczej nie jeździ w stylu western. I wszystko dobrze szło. Mimo to na teren zabrałam Fobię, bo bałam się że Wenecja nie da rady sobie z takim wysiłkiem po 1,5 h treningu. Po drodze spotkałam Michała.
-Fobia?-zapytał lekko zdziwiony.
-No, Kamila pozwoliła mi dziś pojeździć na jej koniach, bo Dekada znowu cała się poobcierała. Jedziesz ze mną w teren?
<Michał?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz