piątek, 28 października 2016

Od Olivera Do Hanne

-Co?! Przecież my nigdy.... To z nim masz to dziecko! 
-Ale, ale ja z nim tylko raz! 
-On najwyraźniej starczył! Zawiodłem się na tobie, chciałem dla Ciebie jak najlepiej! 
Poczułem się jakby wbito mi nóż w plecy. Ufałem jej. Siedzieliśmy już razem w domku przy stajni. Wszystko miało być idealne, ale on... Kocham ją.
-Kocham Cię. - po czym wyszedłem z domku. 
Poszedłem do stajni założyłem ogłowie i wsiadłem po czym ruszyłem przed siebie. Nie myślałem o niczym. Musiałem to przemyśleć. Po około kilometrze. Zeszedłem na ziemię i zacząłem wracać w kierunku stajni. Szedłem zatracony w nicości własnych myśli. Nie wiedziałem co czuć. Pustkę, smutek, czy rozczarowanie. Ale jednego uczucia byłem pewny, że kocham Hanne. Jak nikogo na świecie. Zacząłem biec, ale stajnia wydawała mi się być coraz dalej. Czułem jak nogi załamują się pode mną. Dziwny ból i brak możliwości złapania tchu. Nagle oślepienie i znów tlen obiegł cały mój organizm. Otworzyłem oczy, a moją twarz muskała Nimfa. Nie wiedziałem co się stało. Wstałem i podpierając się o konia wracałem ile sił. Byłem osłabiony. Poprosiłem jakąś dziewczynę aby ogarnęła Nimfę, a ja poszedłem do domku. 
-Hanne. 
-Oliver?
-Kocham Cię. - podszedłem do niej i ją objąłem. 

<Hanne??>

Od Hanne Do Oliver'a

-Dajcie spokój i módlcie się, żeby was nie aresztowali.

~~~~3 miesiące później~~~~

Pogodziliśmy się już z Oliver, ale to nie to było największym problemem. Od kilku tygodni martwię się tylko jedną rzeczą - mój okres. A raczej jego brak. Nie mówiłam o niczym oczywiście chłopakowi, bo nic nie było pewne, ale w końcu musiałam coś zrobić. 
Tym bardziej zmotywowały mnie do tego dwa czynniki - brzuch i to, że rano nie było momentu, który spędziłabym z głową ponad muszlą klozetową. 
Więc kiedy zobaczyłam dwie kreski nie zdziwiłam się, ale dobiło mnie to jeszcze gorzej.
-Hanne! Co ty tam robisz?!-usłyszałam krzyk z dołu. 
Zeszłam powoli do salonu, moje ręce i nogi trzęsły mi się ze strachu. Gdy Oliver mnie zobaczyłod razu wstał.
-Co się stało?-spytał, a ja w odpowiedzi wyciągnęłam rękę z testem.

<Oliver??>

Od Olivera do Hanne

-To on zaczą! To nie ja go uderzyłem pierwszy.
Zaczęliśmy kłócić się jak dzieci.
-Spokój! Kłócicie się jak przedszkolaki! Z wami już w ogóle nie da się rozmawiać!
-Spokojnie...
-Jak ja mam być spokojna jak robicie mi takie rzeczy?! Zachowujecie się jak ostatnie pacany! Jeden lepszy od drugiego!
W tej chwili nastała cisza a po policzkach Hanne spływały łzy.
-Nie wiem, teraz decyzja dla Ciebie została.

<Hanne??>

sobota, 15 października 2016

Od Hanne Do Oliver'a

-Oliver o co Ci chodzi?! To ty chcesz mnie zostawić, a teraz masz do mnie pretensje że przyszłam ćwiczyć taniec?!-wykrzyczałam na całą salę.
-Nie, nie mam pretensji że przyszłaś, czy ja to powiedziałem? Po prostu nie podejrzewałem że jesteś taka...-powiedział i pokręcił głową.
-Jaka taka?!
-Taka łatwa.-powiedział zaciskając szczękę.
-Ej, uspokój się!-krzyknął Mads i wyszedł przede mnie, zasłaniając mnie swoim ciałem.
-Ja jestem spokojny, poza tym po co do cholery się wtrącasz?!
-Wyjdź stąd.
-Nie będziesz mi mówił co mam robić, mam Cię w dupie, tak samo jak..-nie zdążył dokończyć, bo Mads wymierzył mu cios pięścią.
-Przestańcie!-podbiegłam do nich, ale któryś kopną mnie w brzuch, podczas gdy tarzali się po podłodze i poleciałam, uderzając tyłkiem o ziemię.
-Mads! Så er det nok!*-usłyszałam głos jednego z kolegów Mads'a i zarazem tancerza w naszej grupie.
Tak właśnie wylądowaliśmy na policji. Mads i Oliver cali we krwi, połowa studia na światków.
-Co wy myśleliście?! Teraz spędzimy tutaj dobre kilka godzin.
-Gdybyś się nie kłóciła..
-Gdybyś dał mi sobie coś wytłumaczyć!-powiedziałam zdenerwowana do Oliego.

<Oliver??>

*Så er det nok! - Wystarczy!/Dość!

Od Olivera do Hanne

Z walizkami byłem pod salą ćwiczeń. Siedziałem w środku. Po kilkunastu minutach usłyszałem jak ktoś wchodzi. Od razu wstałem.
Tak to była Hanne z Mads'em.
-Oliver? Miałeś lecieć do Ameryki.
-Chciałem Cię jeszcze zobaczyć. Zapamiętać jak wygląda mój świat.
-Oliver...
-Ale jak widać chyba już wybrałaś....
Bolał mnie jej widok z NIM. Trudno mi było, a pogorszyło to jeszcze jego widok. Nie sądziłem, że ona taka jest.
-Więc cześć. - szedłem w kierunku moich toreb.

<Hanne??>

Od Hanne Do Oliver'a

Nie patrzyłam w oczy chłopaka. Łzy parzyły mnie w gałki oczne, odwróciłam głowę. Oliver wystawił rękę, ale odsunęłam się od niego. Pokręciłam tylko głową.
-W takim razie żegnaj. Nie mogę z tobą wrócić.-powiedziałam i wyszłam z pokoju, zostawiając chłopaka siedzącego na krześle.
Automatycznie wybiegłam z domu, lecz tym razem nawet nie opuściłam willi. Weszłam do małego lasku i położyłam się na trawie. Para skowronków skakała po polanie, w oddali dało się słyszeć konie.
Co ja robię? Czemu ja go zostawiam? Sama nie wiem, nie wiem dlaczego nie mogę go po prostu puścić, skoro nie chcę pozwolić sobie wracać z nim. A może wiem? Może bałam się, że znowu zostanę sama?
Zamknęłam oczy. Obudziłam się po kilkudziesięciu minutach. Spojrzałam na wyświetlacz. Za pół godziny miałam jechać na trening. Wstałam wróciłam do domu, żeby się przebrać. Oliver'a już nie było, tak samo jak jego rzeczy.
Przebrałam się i wyszłam na zewnątrz, czekając aż Mads przyjedzie, żeby zabrać mnie do studia.
-Hej.-powiedział.-Co się stało?-dodał od razu.
-Nic, po prostu... Oliver wrócił do Ameryki. Ale trudno, jedźmy już, bo się spóźnimy.-odpowiedziałam i wbiłam wzrok w widok za oknem.

<Oliver??>

Od Olivera do Hanne

-Cześć.

****półtorej tygodnia później****

Hanne wyszła ze szpitala, była już w domu jej ojczyma. Moje rzeczy od godziny były już spakowane.
Hann po wejściu do pokoju od razu zobaczyła, że moje rzeczy są spakowane. 
-Co?...
-Hann musimy porozmawiać.
-Oliver o czym ty chcesz rozmawiać?
-O całej tej sytuacji.
-Dobrze. 
Usiadła na łóżku. Ja usiadłem na przeciwko na krześle.
-Hannie, wracam do stajni. A ty jak chcesz. Nie wiem może wolisz zostać tu z Mads'em. On o Ciebie z pewnością lepiej zadba. Lecz ja tu dłużej nie zostanę. Decyzja zostaje tu dla Ciebie, czy wracasz czy wolisz zostać. - mówiłem to z trudem.

<Hanne??>

Od Hanne Do Oliver'a

Zobaczyłam Mads'a. Upadł na kolana i od razu zaczął lustrować mnie wzrokiem.
-Policja ich ma, chodźmy już.-powiedział i podniósł mnie.
Instynktownie zarzuciłam ręce wokół jego szyi i schowałam twarzy w jego włosach. Posadził mnie w karetce, ale ja dalej go nie puszczałam. Oliver ukląkł przy nas. Przyciągnęłam go do siebie, przytulając do siebie obydwu mężczyzn i płacząc.
Lekarze zaczęli rozmawiać po duńsku z Mads'em. drugi chłopak patrzył tylko na nich, po części przerażony, po części sfrustrowany. Mads nachylił się nad Olim, po czym weszli do karetki razem ze mną.
Gdy dotarliśmy do szpitala od razu przenieśli mnie na salę operacyjną. Byłam pod narkozą, więc myślałam, że leżałam tam kilka godzin maksymalnie, ale gdy obudziłam się było już ciemno.
Pielęgniarka poprawiała coś przy kroplówce, więc to od niej się dowiedziałam, że lekarze ratowali moje nogi przez około 18 godzin, a dodatkowo przespałam jeszcze kilka, więc była to noc następnego dnia.
Dopiero po chwili poczułam, że czyjaś ręka trzyma mnie za nadgarstek. Rozejrzałam się zdezorientowana, a pielęgniarka tylko się zaśmiała i wyszła.
Jak się okazało, to nie była tylko ręką, bo przy łóżku siedział Mads. Spał, oparty na krześle, natomiast po drugiej stronie, z twarzą w pościeli, leżał Oliver.
Nie ruszałam się, nie chcąc ich budzić, ale Mads jak zwykle poderwał się od razu z uśmiechem.
-Goddag kæreste.-powiedział cicho i ścisnął mocniej moją rękę.
-Goddag Mads.
-Hvordan har du det?
-Fint, tak. Hvad med dig?
-Det går godt.-uśmiechnął się ciepło.
Kątem oka zobaczyłam, że Oliver na nas patrzy, więc odwróciłam głowę.
-Cześć.-wyszeptałam praktycznie, sama nie wiem dlaczego.

<Oliver??>

Od Ashley

Ostatnio czułam się smutna. Dostałam pieniądze, miałam dosyć dużo ich... Czemu by nie zaopiekować się jakimś psiakiem? Uruchomiłam laptop, po czym zaczęłam oglądać zdjęcia mastiffów, gdyż uznałam, że ta rasa będzie odpowiednia. Znalazłam stronkę z hodowlą. Były tam Mastiffy Tybetańskie. Nie było jednak ich zdjęć. Hodowla "Gods of Mythology". Na stronie zauważyłam obrazek z numerem telefonu właściciela. Znalazłam też informację, że tych psów jest razem... 50... masakra. Tyle psów... W sumie, jeśli tego faceta stać na tyle psów... Nie widzę przeszkód. Uruchomiłam IPhone i od razu zadzwoniłam pod numer podany na stronce.
- Dzień dobry, dodzwoniłam się do hodowli "Gods of Mythology"? - odezwałam się do słuchawki.
- Tak, to my. W czymś pomóc? - usłyszałam lekko zachrypnięty głos w słuchawce.
- Chciałabym kupić rasowego psa od pana. Kiedy mogłabym przyjechać i je obejrzeć? - wypaliłam.
- Nawet dzisiaj.
- Będę za godzinę, do zobaczenia. - rozłączyłam się.
Zaczęłam liczyć pieniądze. Pies kosztował równe siedemset złotych. Odliczyłam te pieniądze, oraz wzięłam dwa tysiące na zapas. Poszłam do sklepu z ogromną torbą. Kupiłam tam bardzo krótką, skórzaną, czarną smycz, czarną, skórzaną obrożę z malutkimi "otworami", wielkie, beżowe posłanie, żeby psiak mógł się na nim rozwalać, szczotki do pielęgnacji pazurów i sierści, miski na wodę i karmę, miesięczny zapas suchej karmy, szampony i dodatkową szczotkę do rozczesywania. Zapłaciłam tysiąc sto dwadzieścia pięć złotych, po czym odniosłam to wszystko do domu. Ułożyłam legowisko, miski, karmę i te szampony i szczotki w domu, a obrożę i smycz wzięłam ze sobą. Wsiadłam do opla i pojechałam pod adres podany na stronie. Cho lera, ale korki! Wreszcie dojechałam, wysiadłam z samochodu, po czym podeszłam do drzwi i zapukałam kołatką. Otworzył mi mężczyzna koło pięćdziesiątki.
- Przepraszam, ale mam wizytę. Nie mogę pani przyjąć. - oznajmił bez niczego.
Aha... no to... już mogę w ogóle nie przyjeżdżać? Nagle pokłócone małżeństwo wyszło krzycząc na siebie.
- Chyba jednak mogę panią przyjąć! - uśmiechnął się i zaprosił do środka.
Kiedy weszłam, do mnie rzucił się psi huragan! Szczeniaki, dorosłe, emeryci... Wszyscy! Ale... jeden, wielkolud prawie nie wyrobił na zakręcie, by do mnie pobiec. Podbiegł, a ja aż oparłam się o drzwi.
- Tego biorę. - powiedziałam z trudem unikając wielkiego jęzora.
- Siedemset złotych poproszę. - wypalił facet.
Dałam mu pieniądze i założyłam psu obrożę, po czym zapięłam smycz. Luźno trzymałam łokieć na jego kłębie... Był bardzo wysoki. Facet dał mi rodowód, a ja przeczytałam, że ma 2 lata, a jeszcze nie ma imienia! Dałam mu imię Hades. Wyszłam i zobaczyłam z radością, że pies nie mógł się opanować i cały czas piszczał i skakał koło mnie.
- Hades! - zgasiłam go, na co usiadł. - Spokojnie.
Chciałam wpakować go na tylne siedzenia, ale uwalił sobie, że usiądzie koło mnie. Jednak szarpnęłam go mocniej, po czym wszedł na tyły. Mógł za bardzo się cieszyć, co mogłoby spowodować wypadek, więc nie mogłam ryzykować. Przyjechałam z nim do domu, po czym wpuściłam do mieszkania. Pies zaczął biegać w tę i z powrotem, oglądając dom. Położył się na nowym posłaniu i zaczął machać ogonem. Kochany, Hades, nareszcie w domu.

Nowy pies!


Imię: Hades *Gods of Mythology*
Gatunek: Pies
Rasa: 100% Mastiff Tybetański
Wiek: 2 lata
Płeć: Pies (Samiec)
Charakter: Hades... no... nie jest złośliwy... On... on tylko lubi drażnić. Jak sobie upier... ekhem, wymyśli, że chce, żeby go podrapano po głowie, to nie może być za uchem, tylko po głowie, inaczej możesz już nie znaleźć swojej ulubionej skarpety. Mimo tego pies nie pozwoli, by ktoś skrzywdził jego panią, a żeby tylko ktoś obcy ją spróbował dotknąć! Bardzo lubi biegać rano z swoją panią, lubi też dużo zajęć, które lubi Ashley. Jest kochany, ale, jak już mówiłam, złośliwy. Jego nie idzie wywalić z łóżka, bo kładzie łeb na poduszce, i się nie przesunie. A jak chcesz go popchnąć, to będzie się zapierał i będzie warczał... XD
Historia: Hades był kupiony z bardzo pochwalanej hodowli, więc Ashley postanowiła kupić tego psa. Jednak nie spodziewała się, że będzie sięgał łbem do jej ramienia...
Inne zdjęcia: Brak.
Właściciel: Ashley
Komendy: Waruj, siad, zdechł pies, turlaj się, podaj łapę (obydwie łapy), służy pies, czołgaj się, chodź, nie rusz, atakuj. Umie wiele sztuczek, których tu nie przedstawiono.
Link do strony pochodzenia zdjęć: >KLIK<

Od Olivera do Hanne (i Mads'a)

-Jeśli będziemy czekać będę jeszcze dalej. Nie możemy zwleka.
-Oliver!
-Musimy ją znaleźć. - wstałem pomimo bólu.
Szedłem przed siebie. Twardo przed siebie. A obok mnie szedł Mads. Nagle usłyszałem wołanie.
-Mads to Hanne! Dzwoń po policje!
Ale słyszałem też inne głosy nie tylko jej, ale też jakiś mężczyzn. Zaniepokoiło mnie to. Strasznie zaniepokoił.
Mads dzwonił po mundurowych.
-Hann?! - krzyczałem z całego gardła.
Usłyszałem cicho "Oliver"
Biegłem ile mogłem. Krzycząc jej imię. Głos był coraz bardziej słychać. Moja księżniczka jest cała i zdrowa. Głos wywodził się z pola kukurydzy. Słyszałem także kroki i głos porywaczy.
Wbiegłem w kukurydzę, Mads był niedaleko. Słyszałem już kogut policji.
-Hanne!!
-Oli!!
Biegłem jeszcze tak z kilkanaście metrów i nagle przewróciłem się o wybrzuszenie.
-Ał!
-Hanne! - Przytuliłem ją. - Twoje nogi... Też na to wpadłaś.
-Oliver oni tu idą.. - powiedziała wystraszona.
-Wiem... Siedźmy cicho.
Tuliłem ją z całej siły.
-Bałem się, że Cię stracę.
Słyszałem krzyki policjantów po Hindusku. I szybkie kroki wokół nas.

<Hanne??>

Od Hanne (i Mads'a) Do Oliver'a

Czułam jak powoli tracę przytomność. Traciłam za dużo krwi, nie miałam przeciętej żyły głównej, ale z pewnością była uszkodzona. W odpowiedzi od osób siedzących z przodu dostałam cios w twarz i jakąś szmatę.
Owinęłam ją w okół nóg, przyciskając bardzo mocno.
-Gdzie mnie zabieracie?! Wypuśćcie mnie!-zaczęłam się drzeć, gdy zorientowałam się jak to może się skończyć.
Doczołgałam się do drzwi i zaczęłam szarpać się z klamką. Każda dziura w asfalcie posyłała mnie wysoko w górę, kilka razy uderzyłam głową o dach dostawczaka. Upadłam na plecy i kopałam w drzwi.
Po kilku kopnięciach zamek na prawdę puścił i poleciałam nogami, a potem całym ciałem na asfalt. Samochód prawie od razu się zatrzymał. Zaczęli wydzierać się łamanym duńskim.
Podparłam się na nogi i zaczęłam biec. Kulałam, ale napastnicy z pewnością nie byli wysportowani i trzymałam ich na odległość kilku korków.
Wpadłam w pole kukurydzy. Starałam się ich zgubić, ale roślina była już dojrzała i łatwo było dostrzec od dołu czyjeś nogi, jeszcze łatwiej gdy miało się latarkę. Ciągle słyszałam ich za sobą, ale nie przestawałam walczyć.

~~~~

-Policja mówi, że wysłali wszystkie jednostki, ale nie wiadomo, czy nie wyjechali już z miasta, a wtedy o wiele trudniej będzie ją znaleźć.-powiedziałem, owijając rany chłopaka materiałem.-Karetka będzie za chwilę, póź...
-Jaka karetka? Przecież musimy jej szukać!
-Na pewno nie z takimi ranami.
-Ona ma te same, a założę się, że nikt jej nie pomaga!
-Chcesz się wykrwawić?! Martwy jej nie pomożesz!

<Oliver??>

Od Olivera Do Hanne

Na tą myśl wyprostowałem się.
-Co?!
Wziąłem jej cieplejszą kurtkę oraz telefo.
-Chodź co tak stoisz. - od razu zagadałem.
Wyszliśmy z domu. Szedłem szybkim krokiem. Nigdzie, ani śladu dziewczyny. Napłynęły mi łzy do oczy. To przeze mnie. Gdzie może być teraz Hann?
-A ty jak myślisz gdzie może być?
-Nie wiem. To twoja dziewczyna.
-A czy ja znam to miasto!
-Spokojnie, zaraz ją znajdziemy.
-Skąd ta pewność.
Biegłem obok jakiegoś krzaka i nagle coś zahaczyło o moje kolana. Ból niemiłosierny. Upadłem. Kolana całe zakrwawione.
-Co to ku**a jest!?
Mężczyzna podbiegł do mnie.
-To właśnie ich pułapki?
-Co?! Jak ich pułapki?

<Hann??>

Od Hanne Do Oliver'a

Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, chodziłam tam i z powrotem, ocierając łzy z policzków. Na dworze było już ciemno i zimno, ale najlepszym rozwiązaniem w tym momencie wydawało mi się po prostu wyjście z tego domu.
Ubrałam bluzę i zaczęłam po prostu biec przed siebie. Już po kilku minutach nie wiedziałam gdzie jestem, ale mi to tak na prawdę nie przeszkadzało. Duże krople rozbijały się o moją twarz, przy którymś kroku zahaczyłam o gałąź i roztargałam sobie spodnie, rozrywająca przy okazji skórę.
Ukłucie bólu poczułam po kilkunastu minutach, ale to nie była już istniejąca rana, ale ból w okolicach piszczela. Upadłam na ziemię, uderzając twarzą o kamienie. Nie wiedziałam co się stało, ciepła ciesz spływała po moich stopach. Próbowałam wstać, ale z powrotem upadłam. Spojrzałam na swoje nogi i miejsce, w którym upadłam.
Zakrwawiona żyłka rozciągnięta była pomiędzy dwoma drzewami. Po co ktoś by to zrobił? Strzelanie patyków i szelest liści przerwało mnie z zamyśleń. Zmrużyłam oczy, starając się dostrzec cokolwiek w ciemnościach i deszczu. 
Nagle niewysoka postać pojawiła się przede mną i chwyciła mnie za kostki, ciągnąć gdzieś. Zaczęłam panikować, krzyczeć, szarpać się z tym kimś, lecz byłam za słaba. Jak się po chwili okazało, gruby mężczyzna wrzucił mnie wręcz do samochodu i zaczął rozmawiać z jakąś kobietą po niderlandzku.
~~~~
Znalazłem Olivera przy jakimś moście. Nieźle się za nim naszukałem, ale w końcu mi się udało. Położyłem rękę na jego ramieniu.
-Cześć stary.-powiedziałem półszeptem. 
-Zostaw mnie.-odburknął i dalej patrzył na wodę.
-Ej, załatwmy to jak dorośli, ok? Ona na prawdę Cię kocha.
-Tak, oczywiście, tak bardzo że się z tobą przespała.
-O czym ty gadasz?
-Nie udawaj, dobrze wiem o wszystkim.
-Wytłumaczmy to sobie w domu, przy Hanne. Zaraz tu zamarznę i wygląda na to, że burza się zbliża.-stwierdziłem i wstałem, krzyżując ręce na piersi.
Oliver na szczęście przystał na tą propozycję i pojechaliśmy razem do domu dziewczyny, ale przywitała nas pustka. Co prawda posiadłość była wielka, ale dobrze wiedziałem, że Ona nie udawałaby, że jej nie ma.
Na nieszczęście jej telefon leżał na stole, lecz buty do biegania zniknęły.
-Wiesz gdzie może być?-spojrzałem na chłopaka, ale ten tylko wzruszył rękami.
-Czemu się tym tak przejmujesz? Pewnie zaraz wróci.
-To ty o niczym nie wiesz? 
-A niby o czym mam wiedzieć?
-Od kilku miesięcy po Kopenhadze krążą porywacze. Znikają głównie młode dziewczyny, chłopcy rzadziej. Atakują nocami, na przedmieściach. Może teraz też się zaczniesz przejmować?

<Oliver?>

Od Oliviera Do Hanne

Siedziałem na ławce na dworcu. Nie czekałem na autobus, nie czekałem na nic... Po prostu siedziałem nie wiedząc co zrobić. Byłem załamany postępowaniem swoim... Nie wiem co co w ogóle przyjechałem.. Mogłem zostać w stajni. Bynajmniej nie doszłoby tu do tylu kłótni. Czy tylko ja tu zawiniłem? Odpaliłem papierosa i siedziałem w zamyśleniu o mojej małej Hann.. Zraniłem ją. Wstałem i poszedłem w stronę mostu. Ustałem na krawędzi i zacząłem rozmyślać ze łzami w oczach.

<Hanne??>

wtorek, 4 października 2016

Od Hanne Do Oliver'a

Opadłam na brzeg łóżka. Chłopak krzątał się jeszcze chwilę po pokoju, po czym zbiegł na dół. Usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i byłam w połowie schodów, gdy usłyszałam odjeżdżający samochód. Nie zwalniając tempa wydostałam się na zewnątrz, lecz wypożyczony przez chłopaka samochód zniknął z podjazdu.
Kolejna fala łez spłynęła po moich policzkach. Wróciłam do środka głośno trzaskając drzwiami. Zacisnęłam pięści i zaczęłam krzyczeć, nie wiedziałam co robić.
Trzęsącymi się rękami wzięłam telefon. Prawie od razu usłyszałam głos.
-Cześć.
-Pojechał...-powiedziałam, łamiącym się głosem.
-Hanne, ty płaczesz? Co się dzieje?
-Mads, nie wiem co mam robić. Ja.. ja go kocham, ale ty... po prostu już sama się gubię, jestem okropna.
-Przestań tak mówić! Gdzie pojechał?
-Na lotnisko... Mads...
-Siedź w domu, pogadam z nim.-powiedział szybko i rozłączył się, a ja usiadłam na kanapie i zaczęłam drapać skórki przy paznokciach.

<Oliver??>

Od Olivera Do Hanne

-Hann czy ty nic nie widzisz! Kocham Cię. Jesteś moim światem, ale to nie jest miejsce dla nas, bynajmniej dla mnie. Nie lubię bogactwa i wiem, że dzisiaj w nocy puściłaś się z Mads'em. I tak jesteś moim słonkiem. Wiem, że nie dostajesz odemnie tego co oczekujesz. Ale jeśli sam nie daję rady, to nie będę Cię ciągną na dno... Bynajmniej tak jak teraz Cię ściągnąłem. Nie wiem czy powinniśmy być nadal razem. Jedynie z mojej winy... Zachowuje się jak prostak i zwyczajny pacan. Chcę abyś była szczęśliwa. A ze mną najwyraźniej nie możesz być.
Zacząłem zbierać swoje rzeczy po pokoju i pakować.
-Hann marnujesz się przy mnie. Nie chcę abyś skończyła tak jak ja na marginesie społecznym. Bo kocham Cię najmocniej i nie chcę abyś cierpiała. Ja Cię niszczę, a nie chcę tego.
Podszedłem do niej i przytuliłem ją.
<Hanne??>

Od Hanne Do Oliver'a

-A więc podsumujmy wszystko. Zabrałam Cię tutaj, bo chciałam, żebyś poznał moje rodzinne miasto, żebyś poznał mnie lepiej, po czym ty upijasz się co wieczór, zostawiasz mnie po moim występie, a teraz informujesz mnie, że zostawiasz mnie po jednej nocy spędzonej poza domem?! I ty miałeś być dla mnie podporą, ty mi to obiecywałeś?! Pomyśleć, że na prawdę Cię kochałam, jak mogłam być tak głupia. Czego ode mnie chciałeś, skoro tak mnie traktujesz? Pieniędzy? Proszę bardzo, bierz co chcesz. Jeśli nie, to powiedz o co Ci chodzi, bo  na razie nic Ci nie zrobiłam!
-Gdzie byłaś tej nocy?
-Gdzie byłam? Tak, byłam u Mads'a i co z tego?! Od kiedy tu przyjechałam czuję się, jakby wszyscy dokoła troszczyli się o mnie bardziej niż ty, kochali mnie bardziej niż ty.
-Wiedziałem że to on.-powiedział pod nosem i spojrzał na ziemię.
-Jesteś niewiarygodny... NIEWIARYGODNY! Miałam nadzieję, że chociaż zrozumiesz przez co przechodzę, miałam Ci powiedzieć, że kocham Cię, że chcę żebyś został... teraz sama nie wiem, czy w ogóle mam wracać do USA, ja tam nie mam nikogo... nie miałam, przed tym, jak poznałam Ciebie, a teraz wygląda na to, że znowu zostałam sama.-powiedziałam, ocierając łzy z policzków.

<Oliver??>

Od Olivera Do Hann

Dzwoniłem po raz kolejny. Nie odbierała. Nie było jej nigdzie w domu. Pewnie jest u Mads'a. Tego sku**iela.
Zjadłem śniadanie co przyszło z trudem. Mogło to być jak przeszczep, mogło się nie przyjąć.

****Po kilku godzinach****

Hann wróciła do domu.
-Dzie nocowałaś?
-Niech nie obchodzi Cię to.
-Kupiłem bilety do Flagstaff. Chcesz ze mną wracać.?
Dziewczyna dziwnie się na mnie spojrzała.

<Hann??>

Od Hanne Do Oliver'a

Po około dwóch godzinach wróciłam do domu. Ojczyma nigdzie nie było widać, podobnie jak Oliver'a. Byłam na niego wściekła. Zostawił mnie, widać było, że nie był zadowolony, a wszystkim mówiłam, jaki on jest świetny i jak go kocham.
Gdy tylko weszłam do "naszego" pokoju to co zobaczyłam przeważyło szalę mojej wytrzymałości. Oliver leżał na ziemi pijany, jakby to było coś nowego. Zacisnęłam pięści, ale go nie budziłam. Wzięłam tylko inną torbę i wrzuciłam trochę ubrań, które leżały na wierzchu, kosmetyki i tym podobne rzeczy. Wybiegłam z domu, wybierając przy okazji numer.
-Słucham?-usłyszałam zdezorientowany, męski głos.
-Cześć, tu Hanne. Przepraszam, że Cię budzę, ale mógłbyś przyjechać po mnie? Jestem pod moim domem.-powiedziałam niepewnie. Nagle zrobiło mi się głupio, że proszę go o to w środku nocy.
-Jasne, tylko... gdzie mam Cię zawieźć.
-Do ciebie.-powiedziałam, kurcząc wszystkie mięśnie i przyciskając wszystkie kończyny do ciała.
-Ok, zaraz będę.-powiedział i rozłączyłam się.
Po koło dwudziestu minutach zobaczyłam czerwono-czarne Lamborghini Mads'a. Nie wysiadając z samochodu otworzył mi drzwi z ciepłym uśmiechem. Wrzuciłam torbę na tylne siedzenia usiadłam na fotelu pasażerskim, zapinając szybko pas i krzyżując ręce na piersi.
Mężczyzna popatrzył na mnie, ale po chwili wrócił wzrokiem na drogę i ruszył.
-Co się stało?-spytał w końcu.
-Nic, co miałoby się stać?
-No nie wiem, co sprawiło że proponujesz, żeby zabrał Cię do siebie w połowie nocy?
-Jakbyś spał.
-Nie mówię, że spałem. Ale jest noc.
-No dobra.-burknęłam, poddając się. Oparłam głowę o zimną taflę szyby i popatrzyłam na widok za nim.-Mój chłopak, ten co dzisiaj do nas podszedł, pamiętasz?
-Tak, tak...-odpowiedział niechętnie, jakby chcąc dodać "niestety".
-Od kiedy jesteśmy tutaj ciągle pije wieczorem, dodatkowo bierze narkotyki... nie mogę uwierzyć, że na prawdę mogłam pokochać kogoś takiego jak On. Czemu nie mogłam zostać tutaj i być z kimś takim jak ty?-spytałam ironicznie, wskazując otwartą dłonią na kierowcę.
Uśmiechnął się szeroko i wysłał mi ciepłe spojrzenie.
-Zawsze możesz zostać i nie być z "kimś takim jak ja", tylko być ze mną.-zaśmiał się. Odpowiedziałam tym samym.
-Dobrze wiesz, że to nie skończyłoby się dobrze.-powiedziałam nieco smutnym głosem, bo myśląc o tym wszystkim zauważyłam, jak bardzo zmienia mnie Oli. Co najgorsze, wcale mi to nie przeszkadzało.
Resztę drogi siedzieliśmy w milczeniu. Mads wziął moją torbę i weszliśmy do jego mieszkania.
-Mam tylko jedno łóżko, ale mogę spać na kanapie...-powiedział drapiąc się po tyle głowy.
-Co, jestem taka gruba, że nie zmieścimy się w dwójkę?-spytałam, przejeżdżając po zdjęciach Mads'a z jego byłą żoną i jego dziećmi - Lars'em i Viol'ą.
-Dobre.-powiedział podśmiewając się.
Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Zero wiadomości od Oliver'a.
-Jeśli chcesz mogę Cię odwieźć...
-Pocałuj mnie.-powiedziałam nie zastanawiając się.
-Słucham?
-Chyba nie jesteś na tyle stary, żeby tracić słuch.-powiedziałam wyzywająco.

~~~~Następnego ranka~~~~

Obudziło mnie brzęczenie telefonu. Złapałam go szybko, żeby nie obudziło Mads'a. Rozłączyłam się, gdy tylko zobaczyłam zdjęcie Oli'ego. Wstałam i założyłam na siebie koszulę mężczyzny. Czułam się okropnie, a jednocześnie czułam satysfakcję.
Nawet Oliver nie mógł się do mnie na tyle zbliżyć, co Mads tej nocy, ale powoli zastanawiałam się, co ja robię? Czego ja chcę? Wykorzystałam go, żeby odpłacić chłopakowi, ale czy ja na prawdę nie zaczynam go kochać? Czy ja nie kocham ich obydwóch? Mads mnie zrozumie, ale co z Oliverem?

<Oliver??>

Od Olivera do Hanne

-Fajnie się tańczyło? Możemy się już zwijać?
-Oli co ty taki? Nie podobał Ci się występ.
-Był śliczny. - powiedziałem szorstko.
-Co Ci?
-Nic. Możemy już jechać?
-Śpieszy Ci się, aż tak?!
-Nie mam zamiaru tu siedzieć z tym gościem!
-Co ty masz do niego?! To tylko taniec!
-Hann... Możemy już jechać?
-Idziemy jeszcze na obiad z Madsem i całą ekipą.
-Nie, ja nie  idę. Ty idziesz!
Wyszedłem i zacząłem iść w stronę domu ojczyma Hann.

****Kilkanaście minut później w domy ojczyma Hann****

-O Oliver! - powiedział uradowany ojczym Hann.
-Witam.
Poszedłem w stronę pokoju mojego i Hann. Pan Sorensen coś jeszcze mówił, ale nie zwracałem na niego uwagi. Wyjąłem z kieszeni saszetkę z białym proszkiem i z szafki butelkę whisky. Nalałem do szklanki i zacząłem pić. Wciągając co jakiś czas troszkę "magicznego pyłku" jakimś czasie odpłynąłem.

<Hanne??>

Obserwatorzy