-Jeśli będziemy czekać będę jeszcze dalej. Nie możemy zwleka.
-Oliver!
-Musimy ją znaleźć. - wstałem pomimo bólu.
Szedłem przed siebie. Twardo przed siebie. A obok mnie szedł Mads. Nagle usłyszałem wołanie.
-Mads to Hanne! Dzwoń po policje!
Ale słyszałem też inne głosy nie tylko jej, ale też jakiś mężczyzn. Zaniepokoiło mnie to. Strasznie zaniepokoił.
Mads dzwonił po mundurowych.
-Hann?! - krzyczałem z całego gardła.
Usłyszałem cicho "Oliver"
Biegłem ile mogłem. Krzycząc jej imię. Głos był coraz bardziej słychać. Moja księżniczka jest cała i zdrowa. Głos wywodził się z pola kukurydzy. Słyszałem także kroki i głos porywaczy.
Wbiegłem w kukurydzę, Mads był niedaleko. Słyszałem już kogut policji.
-Hanne!!
-Oli!!
Biegłem jeszcze tak z kilkanaście metrów i nagle przewróciłem się o wybrzuszenie.
-Ał!
-Hanne! - Przytuliłem ją. - Twoje nogi... Też na to wpadłaś.
-Oliver oni tu idą.. - powiedziała wystraszona.
-Wiem... Siedźmy cicho.
Tuliłem ją z całej siły.
-Bałem się, że Cię stracę.
Słyszałem krzyki policjantów po Hindusku. I szybkie kroki wokół nas.
<Hanne??>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz