-Ale, ale ja z nim tylko raz!
-On najwyraźniej starczył! Zawiodłem się na tobie, chciałem dla Ciebie jak najlepiej!
Poczułem się jakby wbito mi nóż w plecy. Ufałem jej. Siedzieliśmy już razem w domku przy stajni. Wszystko miało być idealne, ale on... Kocham ją.
-Kocham Cię. - po czym wyszedłem z domku.
Poszedłem do stajni założyłem ogłowie i wsiadłem po czym ruszyłem przed siebie. Nie myślałem o niczym. Musiałem to przemyśleć. Po około kilometrze. Zeszedłem na ziemię i zacząłem wracać w kierunku stajni. Szedłem zatracony w nicości własnych myśli. Nie wiedziałem co czuć. Pustkę, smutek, czy rozczarowanie. Ale jednego uczucia byłem pewny, że kocham Hanne. Jak nikogo na świecie. Zacząłem biec, ale stajnia wydawała mi się być coraz dalej. Czułem jak nogi załamują się pode mną. Dziwny ból i brak możliwości złapania tchu. Nagle oślepienie i znów tlen obiegł cały mój organizm. Otworzyłem oczy, a moją twarz muskała Nimfa. Nie wiedziałem co się stało. Wstałem i podpierając się o konia wracałem ile sił. Byłem osłabiony. Poprosiłem jakąś dziewczynę aby ogarnęła Nimfę, a ja poszedłem do domku.
-Hanne.
-Oliver?
-Kocham Cię. - podszedłem do niej i ją objąłem.
<Hanne??>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz