Obudził mnie brzęk budzika w telefonie. Wstałam nieprzytomna i przez chwilę zastanawiałam się co ja tu robię. Gdy dotarło do mnie gdzie się znajduję usiadłam n łóżku i wyłączyłam budzik.
-WSTAAAAAWAĆ!-zaczęłam wykrzykiwać. Dziewczyny poderwały się na nogi. Stały prosto i rozglądały się dookoła.-Zbiórka!-zażartowałam.-Spocznij!-krzyknęłam i zasalutowałam. Dziewczyny popatrzyły na mnie. Rosale podeszła do mnie i dała mi kuksańca w ramię. Zjadłyśmy szybkie śniadanie i poszłyśmy do koni. Czart stał zaspany w boksie. Założyłam mu kantar oraz uwiąz i szarpnęłam za niego lekko by dać koniu do zrozumienia że czas wyjść. Ogier stal jednak nadal patrząc się na mnie tępym wzrokiem jakby mówił ~Czego ode mnie chcesz?~. Zaśmiałam się. podeszłam do reklamówki i wyciągnęłam z niej kostkę lucerny którą zabrałam z domu. Czart ostawił uszy i popatrzył na przysmak. Cmoknęłam lekko. Gd wyszliśmy z boksu większość dziewczyn już czyściła swoje konie. Przywiązałam go do drzwi boksu. Wyczyściłam go i osiodłałam.
-Wszystkie gotowe?-zapytałam.
-Jeszcze chwilę!-krzyknęła Anabell która siłowała się z Millan w boksie. Wyprowadziłam Czarta na dwór i włożyłam toczek. Wsiadłam na niego powoli. Wyjechałam na małą ujeżdżalnie i zaczęłam stępować robiąc ósemki i wolty. Popędziłam go do kłusa. Ruszał się bardzo zgrabnie. Widać że miał dużo energii. Popatrzyłam na małą przeszkodę na środku. Ruszyłam w jej kierunku, ale ktoś trzasnął drzwiami do boksy. Ogier spłoszył się a ja poleciałam na przeszkodę.
-Kamila, nic ci nie jest?!
-Spokojnie, żyję!-zaśmiałam się. Postanowiłam że koniec już jazdy na ujeżdżalni. Wyjechałyśmy z miasta i wjechaliśmy na ścieżkę w lesie. Byłam czołową więc postanowiłam że trochę przyśpieszymy.
-Kłus, a za następnym zakrętem galop!-poinformowałam resztę. Ruszyliśmy delikatnym kłusem. Przejechaliśmy ok 600 m.
-Galop!-powiedziałam i usiadłam w siodle by popędzić konia. Czart wierzgnął dwa razy i ruszył szybkim galopem. Stanęłam w półsiadzie. Słuchać było uderzanie końskich kopyt w ziemię. Powoli wyrównałam krok konia. Galop był teraz płynny i delikatny. Dojechaliśmy do przewróconego drzewa. Dodałam łydkę i po chwili byłam już za przeszkodą. Poczekałam aż cały zastęp przeskoczy.
-Kłus!-zarządziłam. Przed nami pojawiła się rzeka, a raczej rzeczka. Wjechaliśmy w nią gdy nagle Czart zrobił gwałtowny unik w lewo. Spadłam twarzą prosto w błoto. Dziewczyny zaczęły się ze mnie śmiać.
-No żeby już drugi raz to ja nie wiem co ten koń widzi!-krzyknęłam z udawaną złością.-I jak ja mam na ciebie wsiąść?-Podeszłam do kamienie i stanęłam na nim. Włożyłam nogę do strzemienia, ale siodło zsunęło się i wpadłam do wody po raz drugi.
-Spokojnie. Do trzech razy sztuka!-zaśmiała się Maia. Reszta drogi minęła spokojnie. Dotarliśmy do małej gospody. Zsiadłam z konia i nagle przed nami pojawiła się młoda klacz rasy Cob Irlandzki. Czart pociągnął do przodu wpadając na Ragwai, który spłoszony zaczął kopać Nimfę. Złapałam za wodze wałacha. Ktoś przejął ode mnie Czarta, Rosale odciągnęła Nimfę, a ja odciągnęłam Ragwai. Po pół godziny Czart i Ragwai byli na wybiegu, a osobno Nimfa. Millan stała w boksie.
-Nie wiem jak wy,ale ja jestem zmęczona. Dobranoc.-powiedziałam i poszłam spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz