Po rajdzie musiałam sprawdzić czy z końmi wszystko w porządku, w tym celu wezwałam weterynarza. Przyjechał jeszcze tego samego dnia wieczorem.
-Dobry wieczór -powiedział wchodząc do stajni.
Konie zagoniłam trochę wcześniej by nie było problemów w schwytaniem poszczególnych koni.
-Witam. Zapraszam do 1 konia. Nimfy -powiedziałam prowadząc go do klaczy.
Uważnie przyjrzał się stanu kopyt, po czym zbadał ją.
-No jak na 21 lat trzyma się znakomicie jak 9 latka. Gorzej widzę tu z Bagnet -stwierdził -jakaś taka nieswoja.
-A... ostatnio nie ma jazd i się rozleniwiła.
Ustałam opierając się na prawej nodze, chciałam zacząć temat Milli, ale jakoś wstyd mi było. W końcu gdy weterynarz skończył badania już wszystkich koni i miał przejść do Milli powiedziałam:
-A może zawieziemy ją do gabinetu bo mam nadzieje, że będzie w ciąży...
Kiwną tylko głową. Nic nie mówił z początku myślałam, że coś nie tak, ale co mogło być źle??
Wprowadziłam klacz do przyczepy i podłączyłam ją do mojego auta. Ruszyłam za samochodem weterynarza więc nie musiałam martwić się, że zabłądzę jak to ze mną często bywa. Dotarliśmy w 15 minut. Przeprowadziłam klacz do gabinetu i poczekałam na zewnątrz. Czas wyjątkowo mi się dłużył. Minuty leciały tak wolno! Wreszcie usiadłam na ziemi. Wtedy usłyszałam:
-Już po wszystkim!
Odwróciłam się i zobaczyłam Millę prowadzoną przez weterynarza.
-I co??
-W ciąży... proszę wstawić klacz i podejść wypełnić papiery.
Byłam pewne, ze zaszła!! W sumie to krycie tym ogierem kosztowało mnie 500 złotych, ale warto. Wypełniłam formalności i zabrałam klacz do domu. Niestety padał deszcz i nie wypuszczałam koni na pastwisko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz