Kiedy obudziłam się rano, byłam bez śpiwora. Leżałam okryta słomą.
-Kto mi zabrał śpiwór?? -zaspana zachichotałam.
Ale nikt się nie odezwał. Wiedziałam, że winowajca nie prędko się przyzna, dlatego postanowiłam zostawić tę sprawę.
-Dobra wszyscy wstają! Pobudka! -krzyczałam na całą stodołę.
Kiedy wszyscy wstali poszliśmy na śniadanie. Rozpaliliśmy ognisko i upiekliśmy kiełbaski, kiedy wszyscy się budzili przy śniadaniu ja poszłam do koni, aby zobaczyć jak sobie radzą po nocy. Na szczęście wszystko było w porządku. Nakarmiłam i napoiłam wszystkie konie. Milla była bardzo ruchliwa i pobudliwa. Pomyślałam, że dzisiejsza jazda na niej będzie wyjątkowo ekscytująca. Kiedy miałam już wychodzić weszła Rosal.
-Zadzwonili! -zawołała otwierając wejście do stajni.
-A kto?? -zapytałam niemrawie.
-No ci z Biskupca... ich ogier jednak kryje! -jednak widząc moje zdziwienie wytłumaczyła- zajd zapowiedziałam ze względu, że chciałam pokryć Mille. Jednak wczoraj zadzwonili do mnie, że ogier chyba już nie ma... .Na szczęście pomylili się i odwołali to. Może Milla będzie spodziewała się źrebaka.
-O to my będziemy dłużej?? -zapytałam zaskoczona.
-Nie. Jednak Milla spędzi z nim cały wieczór aż do ranka -zaśmiałam się.
Rozali, przekazała reszcie dobre wieści po czym zaczęła siodłać konia. Kiedy już wszyscy byli gotowi wyruszyliśmy w dalszą podróż do Biskupca. Kiedy wiechaliśmy w głąb lasu , koło drogi stało stado wilków, na szczęście nie zaatakowali nas, tylko reszta koni spłoszyła się , i pobiegła przed siebie, jedyna Milla zachowała spokój. Gdyby nie deszcz jeszcze bym ich dogoniła, ale nie miałam na to najmniejszych szans. Przez dobre pół godziny błądziłam po lesie szukając zasięgu, aż kątem oka ujrzałam dziwny błysk. Zawróciłam w jego stronę i przeszłam przez gęste zarośla.Moim oczom ukazała się cudowna laguna. Zsiadłam z konia, rozsiodłałam ją i dałam jej się napić. W pewnym momencie wybiegł mi na drogę piękny źrebak.
(zdjęcie zostanie już wkrótce wstawione)
Postanowiłam nie tracić czasu i go schwytać. Na szczęście nie było z tym żadnych problemów. Po osiodłaniu klaczy wsiadłam na nią i uwiązałam źrebaka uwiązem do siodła. Gdy chciałam ruszyć w drogę telefon zaczął mi dzwonić! Okazało się, że to Rosal, chciała dać mi wskazówki jak do nich dotrzeć. Po dwugodzinnej jeździe w końcu wyjechałam z lasu. 100 metrów dalej czekali na mnie. Już chwilę po obrządzeniu źrebaka ruszyłyśmy dalej, gdyż byłyśmy już spóźnione. Koniom dobrze zrobił postój bo galopowały ile sił w kopytach! Gdy dotarłyśmy na miejsce było tam nijak. Ani fajnie ani źle po prostu stajnia. Po rozsiodłaniu koni dziewczyny wstawiły Ragwaia, Czarta i Nimfę do boksów, lecz ja miałam ją wypuścić na pastwisko do ogiera. Wzięłam klacz na uwiąz. Prowadząc słyszałam już rżenie ogiera. Kiedy dotarłam na miejsce zobaczyłam genialnego ogiera!
Wypuściłam Mille na pastwisko, chyba jej się spodobał... .By nocowałyśmy już nie w luksusowym hotelu a zwykłych starych pokojach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz