NIESPODZIEWANE
- Nie wiem. Ostatnie lata spędziłam na grzbiecie Spartana , układając jego nieokiełznaną duszę... - Powiedziałam , a ogier położył na moim ramieniu swój delikatny łeb.
- Jak układając? Zajeździłaś go? - Zapytała zdziwiona. Ja spojrzałam jej głęboko w oczy , po czym na mojego kasztanka.
- Tak. Znalazłam go podczas burzy w opuszczonej stodole. Ubłagałam dziadka , byśmy mogli go zatrzymać. Był dziki , nieujarzmiony , niezajeżdżony i niebezpieczny. - Powiedziałam , wzruszając ramionami.
- To jak zdobyłaś jego zaufanie? - Zapytała.
- Normalnie. To były lata , zanim zaufał mi bezgranicznie. Jeżeli dziś ktoś inny niż ja wsiądzie na jego grzbiet , zabije go bezwzględnie i brutalnie , nawet najlepszego zaklinacza koni. Ten koń to nie wyzwanie , to ogromne narażenie swojego życia. - Powiedziałam delikatnie , by nie przerazić dziewczyny , chociaż pewnie nie dało tego delikatnie ująć. Dziewczyna spojrzała na bawiącego się moimi włosami całkiem miłego ogiera ze strachem i zdziwieniem.
Deazy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz