Obudził mnie budzik w telefonie. Byłam zmęczona, ale mimo to pełna pozytywnej energii.
-Wstawaaaać!!-zaczęłam drzeć się na cały głoś. Wszyscy poderwali się na równe nogi. Widać było że się przestraszyli mojego wrzasku. Z torby wyciągnęłam koronkową, prześwitującą bluzkę w kolorze czarnym i moje beżowe bryczesy. Poszłam na bosaka umyć zęby. Umyłam twarz i pomalowałam lekko oczy. Ktoś zaczął pukać do drzwi. Odwróciłam się i wyszłam z łazienki. Przede mną stał Adam.
-Dłużej się nie dało?-zapytał z uśmiechem. Dałam mu kuksańca w ramię. Wróciłam do mojej torby i założyłam skarpetki, sztyblety i czapsy. Zobaczyłam Paulinę leżącą w łóżku. Widocznie znowu zasnęła. Chwyciłam szklankę z wodą i wylałam trochę wody na twarz dziewczyny.Zerwała się i popatrzyła na mnie. Rozglądnęła się dokoła.
-E-ej!-powiedziała zacinając się. Zaśmialiśmy się. Weszłam do stajni i podeszłam do Fobii. Kiedy wychodziłam z domu nikt jeszcze nie był ubrany. Fobie była praktycznie czysta więc po 5 minutach była gotowa do siodłania. Przeszłam po pozostałych boksach. Najmniej czysta była chyba Katrina. Pomyślałam że Samanta nie będzie zła jeśli zacznę czyścić jej konia. Weszłam do boksu klaczy i zaczęłam wyczesywać kurz i błoto. Najwyraźniej musiała wydarzać się wczoraj na pastwisku. Po 10 minutach weszła Rosal, a za nią reszta. Oddałam szczotkę dziewczynie.
-Pomyślałam że zacznę ją czyścić, była dość brudna.
-O, dzięki.-odpowiedziała z uśmiechem. Spojrzałam na zegarek. Jest już za dwadzieścia 11!
-Musimy się pośpieszyć żeby wyjechać na czas.-powiedziałam. Spięliśmy tyłki i po 10 minutach wsiedliśmy na konie. Zrobiliśmy kilka kółek, żeby rozstępować konie. Zaczęliśmy od wolnego kłusa. 3 godziny minęły szybko i bez żadnych problemów. Zatrzymaliśmy się na farmie. Mieliśmy godzinę, więc poprosiłam o pozwolenie na wypuszczenie koni na pastwisko. Po uzyskaniu jej rozsiodłaliśmy konie, założyliśmy im kantary i wypuściliśmy. Siedliśmy do obiadu.
-No to jak wam się jedzie?-zapytałam.
-Nieźle prowadzisz zastęp.-powiedziała Rosal. Podziękowałam kiwnięciem głowy, gdyż opinia właścicielki stadniny była dla mnie bardzo ważna. Gdy zjedliśmy poszłam do Fobii z kremem przeciwko obtarciom. Posmarowałam ją pod popręgiem i na grzbiecie. Zrobiłam tak z każdym koniem i wróciłam do reszty. Ruszyliśmy zgodnie z rozkładem. Nie wiem dlaczego, ale już po godzinie każdy z nas zaliczył glebę. I tak Adam miał najgorzej ponieważ jego koń spłoszył się kiedy przejeżdżaliśmy przez rzekę. Jechał teraz cały mokry, ale słońce grzało dość mocno.
-Może zrobimy teraz postój?-zapytałam wszyscy się zgodzili. Adam przebrał się, a mokre rzeczy położył na większym kamieniu. Po 20 minutach ubrania chłopaka były już suche, więc ruszyliśmy w dalszą drogę. Przyjechaliśmy o 19 z lekkim opóźnieniem. Wypuściliśmy konie na pastwisko. Byłam zmęczona. Zjedliśmy kolację i poszliśmy do pokoju. Wszyscy musieliśmy spać w jednym dużym pokoju, przez co cały czas znajdowaliśmy jakieś zajęcie.
-Idę spać.-powiedział Adam ze śmiechem wpychając się na moje łóżko i przykrywając się kołdrą.
-Ej!-zaśmiałam się i zaczęłam rozpychać się na łóżku żeby go zrzucić. W końcu mi się to udało. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Zasnęliśmy dopiero o 1 rano i szczerze nie wiem jak wstanę rano.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz