(Opowiadanie o Flice)
-To wszystko przeze mnie.-Powiedziałam ze łzami we oczach.- Nie musiałam ja brać i trenować ją...- Usiadłam
obok ściany i i wsiadałam kaptur na mnie.
-Wszystko będzie...- Odpowiedziała Rosal patrząc mi w oczy, i nie dokończając zdania.
-Nie!Nie będzie dopiero jak ja przyjechałam są same problemy, jak nie kolka to coś innego.-Ledwo mogłam mówić.. łzy mi tylko leciały po policzkach.
-Nie prawda, każdy cię tu lubi.-Uśmiechnęła się i usiadła obok mnie.
Była cisza, nie mogłam się ogarnąć... Siedziałam cicho i patrząc w podłogę. Myślałam tylko o tej klaczy przeczesz kolka, może nawet zabić konia nawet silnego i wytrwałego. Wstałam i poszłam.
-To była moja wina, mogłam posłuchać Michała..-Cichutko powiedziałam i poszłam w stronę wyjścia.
-Czekaj.-Powiedziała Rosal.
Nagle przyszła Samanta;
-Zostaw ją musi się ogarnąć, może jutro porozmawiamy z nią?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz