( o kryciu i wypadku Ariadny)
Bez wahania szybko pobiegłam w ich stronę! Serce biło mi jak oszalałe! Wypadek był poważny świtała mi tylko myśl czy koń się nie połamał i co z Ari!? Rzuciłam się do niej. Postukałam w jej policzek trzymając ją. Dziewczyna powoli otwierała oczy. Przystawiłam ucho do klatki piersiowej konia. Serce biło! Ari powoli się podnosiła.
-Co z Derysem? -cicho pytała.
-Żyje, ale nie wiem czy nic mu nie jest!
Przytuliła konia. Szybko zadzwoniłam do weterynarza! Koń jednak szybko się podniósł.
-Nic mu nie jest!? -zawołałam z niedowierzaniem.
Słysząc to przybiegł Michał. Wziął Ariadne na ręce zaniósł ją do stajni. Ja powoli prowadziłam konia do boksu. Już po 10 minutach przyjechał weterynarz. Drobiazgowo zbadał konia.
-Nic mu nie jest?? -zapytałam.
Ariadna??
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz