niedziela, 13 lipca 2014

1 dzień rajdu - Rosal

Tego dnia wstałam o 07:00. Kręciłam się bez celu po domu. Kiedy nastała 08:00 powędrowałam do łazienki. Wzięłam pół godzinny prysznic. Wysuszyłam włosy umalowałam się. Zeszłam na dół do kuchni. Zjadłam śniadanie. Podeszłam do lustra.
 -Dwie inne kreski! -zawołałam patrząc na oczy.
Szybko pobiegłam do kuchni zmyłam makijaż i zaczęłam od nowa. Jeszcze umyłam zęby i zeszłam ubrana w wygodne ciuchy na dół.

Wyjrzałam przez okno. Zobaczyłam auto Kamili. Wyszłam na zewnątrz.
 -Cześć. Możesz szykować Fobię a Furię już umieściłam wczoraj w innym boksie.
 -Hej... dzięki - odeszła do stajni.
Wróciłam do domu. Ubrałam się w bryczesy, czapsy i buty do jazdy. Wzięłam pod rękę toczko- kask i kamizelkę. Wszystkie tobołki miałam już przy boksie Maszy. Chwilę po tym przyjechali Samanta, Adam i Paulina. Zaczęli przygotowywać swoje konie. O 09:40 byliśmy gotowi.
 -Wszystko macie? -zawołałam.
 - Ta...
 -Strój na zmianę?
 -No..
 -Picie, jedzenie/?
 -Nom...
 -Coś do higieny??
 -Ta..
 -Na gzy i komary??
 -Ychy...
 -Pieniądze na pamiątki w Ełku??
 -Jasne...
 -Zwykłe ciuchy i piżamy??
 -NO!!
 -To może ja już nic nie mówię- zaśmiałam się.
Wsiedliśmy na konie i wyruszyliśmy. Konie były pobudzone jakby wiedziały gdzie jadą. Jechaliśmy na szlaku jakieś 5 metrów przy drodze. Stępowaliśmy około 15 minut. Dopóki nie wjechaliśmy na szlak. Zaczął się leniwy kłus.
 -Nie mam bacika i nie przyspieszę! -zawołała Samanta.
Ruszyłam szybciej i zerwałam kijek. Rzuciłam go do niej. Dziewczyna obrała go i użyła. Jechaliśmy w kolejności Ja - Adam - Kamila - Paulina - Samanta.
 - W prawo zawołałam.
Wjechaliśmy na piaszczystą polną drogę. Było tam tak przyjemnie jechać!
 -GALOP! -zawołałam.
Było tak bosko i delikatnie. Cud! Droga po kilometrze zmieniła się na zwykłą. Kłus. Stęp. Zrobiłam 15 minut stępu i zatrzymaliśmy się na postój.
 -Ile kilosów zrobiliśmy?? -zapytała Kamila.
 -10 -odpowiedziałam pieszcząc Maszę.
Zjedliśmy posiłek i napiliśmy się. Ruszyliśmy dalej. Nie często był galop. Były to krótkie odcinki dobrej drogi. Kolejne 4 postoje były co 5 -8 kilometrów. Na miejsce dojechaliśmy o 16: 23. Rozsiodłaliśmy konie i pościliśmy na pastwisko. Sami zakwaterowaliśmy się w wynajętych pokojach u starszych ludzi. Do koni wróciłam o 18:00. Napoiłam je. Spędziłam z nimi cały wieczór. Po czym poszłam do pokoju, potem do łazienki, kuchni i spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy