niedziela, 8 maja 2016

Od Max'a PRACA

PRACA

Uff, dziś kilka dzieci do oprowadzenia na Firsbby. Wziąłem w rękę jakąś stajenną lonżę i przypiąłem już osiodłanej klaczy obok wędzidła. Pierwsza dziewczynka już zapinała kask. Miała na oko z cztery lata. Chociaż nie wiem, nie znam się na dzieciach. Była niziutka, ale na Firsbby wsiadła bez problemów. Strzemiona były zapięte na pierwszą dziurkę, ba, jeszcze trzeba było pętelki na strzemionach 'zawiązywać'. Nie zamierzałem ich regulować pozostałej dwójce, to przecież tylko chwila stępa i ewentualnie chwilowy kłusik. Wreszcie ruszyliśmy po małym kole na ujeżdżalni. Za pięć minut wsiadło kolejne dziecko i wtedy nieoczekiwanie klacz zaczęła brykać.
- FIRSBBY!
Wydarłem się na nią. Na chwilę się uspokoiła, ale zaraz znów to samo. Po tej oprowadzance musiałem sam na nią wsiąść i trochę zmęczyć w galopie, bo chyba już jej się nudziło. Po około piętnastu minutach galopu z nieznacznymi przerwami oraz kilku niskich przeszkodach koń był już zmęczony. Niech odpocznie przy kolejnej oprowadzance. Wsadziłem na jej grzbiet kolejnego kandydata na jeźdźca i spokojnie ruszyliśmy stępem. Nie miała już ochoty na kopanie biednego powietrza. Ledwo kłusowała, więc po kilkunastu sekundach zwolniliśmy do stępa. Pożegnałem się z dzieciekami i musiały już iść. Ja też, ale tym razem na kolejną jazdę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy