PRACA
Z brzaskiem, dnia ja byłam już na nogach. W stajni byłam trochę, później bo dopiero o ósmej. Przechodząc, obok padoku zobaczyłam Maxa.
-Cześć! Co tam? -zapytałam podchodząc, do ogrodzenia.
-Nic, takiego. Jak zawsze, trzeba pracować -posłał mi uśmiech, a ja zerknęłam na stajnię.
-Trzeba ci, w czymś pomóc? -spojrzałam, na niego uważniej. Choć było bardzo, wcześnie już był spocony.
-Nie, już kończę. Idź lepiej, zająć się końmi. A i gdybyś mogła, zacznij od tych prywatnych co?
-Jasne. Do zobaczenia! -powiedziałam na odchodne.
Weszłam, do stajni dla koni prywatnych. W krótkim, czasie zostały napojone i nakarmione oraz wyprowadzone. Potem, zrobiłam to samo z stajennymi końmi. Oczywiście, nie odbyło się bez wywrotki i masie śmiechu z mojej strony. Wyczyściłam, boksy oraz wyczyściłam sprzęt, i poukładałam go.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz