****W nocy ok. 00:30****
Usłyszałem szmer w pokoju Michała dość głośny. Wyszedłem po cichu i luknąłem. A tam Michał siedzący na podłodze z fajką i muskający żyletką po ręku. Otworzyłem szeroko oczy. Co ten dzieciak robi ze sobą. Wszedłem do pokoju.
-Ehehmm.
Popatrzył się na mnie ze łzami w oczach.
-Michał...Co ty ze sobą robisz.
Nic nie powiedział. Podszedłem do niego usiadłem obok. Wyjąłem z ust szluga. Chłopak siedział nieruchomo. Żyletka wciąż stykała się z jego rękę.
-Daj to..
-N... nie...
-Proszę.
Speszony popatrzył się na mnie i oddał mi małe sreberko do ręki. Schowałem do kieszeni. Wyszedłem do kuchni wziąłem czystą ścierkę i kilka plastrów. Znów wróciłem do brata. Nie zostawię go przecież to moja jedyna najbliższa rodzina. Kocham go, mojego młodszego braciszka. Wziąłem jego rękę. Otarłem ścierką ociekająca rękę z krwi. Nakleiłem kilka plastrów. Po czym przytuliłem go. Chłopak siedział nieruchomo.
-I co mój "Sebku" czemu to robisz? - zapytałem z troską.
Nie oczekiwałem odpowiedzi. Przyjrzałem się jego dłoni. Była pełna od blizn nie było wolnego miejsca. Były kilka głębsze i znaki po zszywaniu ich.
-Czemu o tym nie wiedziałem.
-Bo nigdy nie miałem dla mnie czasu.
-Zawsze.... Kiedy tylko chciałeś byłem. Próbowałem do Ciebie dotrzeć, ale ty uciekałeś na zewnątrz.
Usłyszałem trzeszczenie drzwi zobaczyłem Kami. Ale nadal byłem przytulony do brata.
<Kamila??>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz