CO TY NA TRENING?
-Hej Max -przywitałam chłopaka, który szedł w moim kierunku.
-Siema, co tam?
-Jak zawsze. Masz dzisiaj czas? -przeszłam do konkretów.
-Zależy na co.
-No bo ćwiczyłam już z Late sporo i chciałabym zobaczyć jak ty byś na niej jeździł i może skorygować też twoje zachowanie na klaczy, no rozumiesz, zobaczyć jak ci się na niej jeździ. -wytłumaczyłam.
-W sumie miałem nieco inne plany, ale poświecę czas mojej klaczy -powiedział na koniec posyłając mi promienny uśmiech.
-No dobra to ja zaprowadzę klacz na plac a ty idź po toczek i poczekamy -wzięłam klacz za wodze i poszłam w kierunku placu. Podciągnęłam klaczy popręg. Ustawiłam moim zdaniem odpowiednie dla Max'a strzemiona i zaraz pojawił się chłopak. Wsiadł na Latynoskę i zaczął ją powoli rozgrzewać. Kiedy była gotowa zaczął kłusować, anglezując. Robił poprawnie przejazdy przez drągi i kłus ćwiczebny, który wychodził mu znakomicie. Początkowo w galopie klacz musiał dobrze zebrać, ale obyło się bez moich uwag. W końcu Max podjechał do mnie a ja wytłumaczyłam mu jakim torem ma jechać. No i zaczęło się. Pierwszy krzyżak- 50. Dobry podjazd i przy samej przeszkodzie zabliskie wybicie. Zła prędkość.
-Max. Przy samej przeszkodzie popuść jej na luźno i sama się wybije -w trakcie nakierowywania na kolejną przeszkodę krzyknęłam.
Stacjonata -60. Przytrzymał klacz i dwa foule popuścił przed przeszkodą. Late rozciągnęła się przez przeszkodę.
-Dobrze poklep ją! -uradowana krzyknęłam bo dzieliła nas spora odległość.
Teraz kolej na oxer -50. Klacz rozpędziła się wystarczająco. Max działał bez pomyłek, lecz w locie, zbyt krótko przytrzymał wodze i klacz źle ustała.
-Max. Podjedź do mnie. -powiedziałam a chłopak przykłusował do mnie.
-Co jest?
-Wiesz, czemu źle wylądowała? -zapytałam.
-Nie..
-Przy oxerze daleko wyciąga szyję, a ty musisz luźno trzymać wodze by opierała na nich pysk, ale jej nie ograniczały. -wytłumaczyłam. -Powtórzcie tą pierwszą i ostatnią.
-Ok -dał łydki do galopu.
Krzyżak-50. Najazd poprawiony z wybiciem i skok udany. Stacjonata-50. Najazd skorygowany przez klacz i w locie dobre trzymanie wodzy. Wylądowanie dobre. Jednak Max zbierając wodze pochylił się i zachwiał w siodle.
-Tak wiem -zaśmiała się.
-Ja jestem tylko od konia, nie jestem instruktorką -uniosłam w geście obronnym dłonie.
-Za to ja jestem -zaśmiał się. -To wyjątkowa klacz..
-Zajmę się tym żeby to ona uważała na wszystko a ty normalnie jeździł, a co do rzeczki to kiedy indziej. Ja idę do stajni a ty rozstępuj konia.
<Max?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz