Przytuliłam chłopaka mocniej do siebie. Czułam się okropnie, że na niego naskoczyłam, jestem okropną osobą, ale to nie jest czas ani miejsce żeby teraz zajmować sobie tym głowę.
-Mówię, że będzie dobrze. Weźmiemy go do nas. Mam duże mieszkanie, możemy zagospodarować lepiej ten pusty pokój.-dodałam i spojrzałam mu w oczy.
Wzięłam w ręce jego twarz i pocałowałam w czoło.
-A co jeśli...
-Damy radę, pamiętasz, jak pół roku temu myśleliśmy że już nie ma wyjścia? Że nam się nie uda? A teraz? Jestem tuta, z tobą, cała i zdrowa. Musimy wierzyć, że tym razem też się uda, a ma pewność że tak będzie.-wyszeptałam i cofnęłam się krok do tyłu, sięgając po torebkę.
-Co robisz?
-Jak to co? Chyba musimy po niego pojechać, prawda?-spytałam wyciągając kluczyki do Rolls Royce'a.
<Ernest??>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz