PIERWSZE DNI
-Jeżdżę od trzech lat-powiedziałam nieśmiało, pocierając dłonią potylicę.
-No dobra. Osiodłaj Maszę i pokażesz co umiesz.
-A... która to...
-Kasztanka. Hanowerka. Sam pokaże ci gdzie stoi.
-Jasne-odparłam. Poszłam za pierwszą dziewczyną do siodlarni i wzięłam sprzęt.
-Nie musimy jej czyścić, bo miała jazdę, więc jest w miarę czysta. Ale weźmy szczotkę, to jej chociaż kłąb przetrzemy.
Chwyciłam jedną i położyłam sobie na siodle, po czym wszystko położyłam na drzwiczkach boksu. Szybko przeczyściłam klaczy kłąb i grzbiet, oraz brzuch, w miejscu gdzie będzie leżeć popręg. Osiodłałam ją i wyprowadziłam na dwór. Wskoczyłam szybko na jej grzbiet. Podciągnęłam popręg, na co klacz zareagowała poderwaniem głowy do góry.
-Przestań-mruknęłam, nie przerywając zajęcia. Dwie dziurki więcej powinny wystarczyć.
-Chyba ma dziś fochy-zaśmiała się Samanta- no dobra, wjedź na plac.
Wykonałam polecenie, lekko ściskając piętami klacz. Ruszyła, ociągając się. Była bardzo delikatna w pysku-reagowała na lekkie napięcie wodzy, co mnie zdziwiło. Na menażu czekała już Rosal.
-No dobrze, występuj ją dookoła kilka razy, niech się dziewczyna rozgrzeje!-krzyknęła, stojąc na środku. Cały czas starałam się stymulować klacz do pracy ruchem bioder. Masza szła żwawym stępem, a mi było bardzo wygodnie.
<Rosal?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz