STOSSEL
-Em... Na razie może... em... nie..-jęknęłam. Nikomu nie powiedziałam i nie mam zamiaru mówić o moim wypadku.
-Czemu?-zdziwiła się. Poczułam, że się czerwienię.
-No proszę.Pokażę ci okolicę-nalegała. Rozejrzałam się po stajni i przeleciałam wzrokiem po koniach.
-No, dobrze. Ale nie pędzimy- odparłam. Nie wiedziałam, czy podjęłam słuszną decyzję. Osiodłałam Frisbby uroczego kuca. Czekałam przed stajnią i po paru minutach wyszła stamtąd prowadząc Rosalet.
-Wsiadasz?- spytał się. Przytaknęłam i po chwili siexziałam na koniu. Ruszyłam stępem po polnej dróżce a Vid zaczęła opowiadać mi o tym miejscu. Lecz jednak. Przed Frisbby wskoczyła musz. Klacz ruszyła szybkim galopem. Krzyknęłam i po chwili poczułam jak spadam. Uderzyłam o ziemię. vidiana zeskoczyła z konia i podbiegła do mnie.
-Nic ci nie jest? Coś ci się stało?- pomogła mi wstać. Zalalam się łzami.
-Nie chciałam jechać, bo rok temu miałam wypadek. Leżałam długo w szpitalu, ale strach do koni został...-urwałam i znów zaczęłam płakać.
<Vidiana??>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz