środa, 31 sierpnia 2016

Od Kamili Do Leona

Odwzajemniłam uśmiech i wróciłam wzrokiem do kobiety.
-Jestem dziewczyną Leona.-powiedziałam pewnie i rozejrzałam się po twarzach zgromadzonych w pokoju osób.
-Słucham?!-kobieta krzyknęła.
Nie zareagowałam. Usiadłam na krześle i patrzyłam to na chłopaka, to na jego rodzinę. Jego siostra nie zareagowała prawie wcale, podobnie jak ojciec chłopaka. Jedynie brat patrzył na mnie z dziwnym uśmieszkiem, a matka stała oburzona z założonymi na piersi rękami.
-Jesteśmy ze sobą od kilku miesięcy.-powiedziałam obojętnie.
Kobieta już chciała coś powiedzieć, ale zadzwonił mój telefon. To była moja sekretarka. Odebrałam szybko i przycisnęłam do ucha. Dziewczyna miała polecenie, aby dzwoniła z tego numeru gdy tylko dzieje się coś złego.
-Amanda?-powiedziałam do telefonu.
Kobieta powiedziała wszystko szybko, na co odpowiedziałam że już jestem w drodze i rozłączyłam się.
-Bardzo przepraszam, ale muszę jechać do mojego pacjenta. Miło było poznać.-powiedziałam i podałam wszystkim ręce, po czym wybiegłam ze szpitala i wsiadłam do srebrnego Bentleya, ruszając z piskiem opon.

~~~~6 godzin później~~~~

Weszłam do pokoju, w którym leżał chłopak. Od razu podniósł oczy znad telefonu i uśmiechnął się do mnie.
-Wybacz, że tak szybko uciekłam, ale pacjent...-powiedziałam nie kończąc zdania.
-Co się stało?-spytał zaciekawiony.
-Tajemnica lekarska.-powiedziałam rozkładając ręce w akcie bezradności.
-Informacje o mnie jakoś wyłudziłaś z łatwością.
-Psychiatria a chirurgia to jednak duża różnica. Poza tym skąd ty to wiesz?
-Mam swoje źródła.
-Tak jak ja.-powiedziałam z zadziornym uśmiechem.-A właśnie, załatwiłam, żeby twoim lekarzem prowadzącym był od teraz Hannibal Lecter, najlepszy neurochirurg jakiego znam. Poza tym ma tonę specjalizacji, których nawet ja nie pamiętam.-powiedziałam podekscytowana.
-Och, dzięki.-powiedział, gdy rozmowę przerwało nam brzęczenie telefonu Leona. Chłopak rozłączył się od razu.
-Kto to?
-Nie ważne.-powiedział oschle, ale później spojrzał na mnie i położył rękę na moim udzie.-To znaczy, nie przejmuj się, nikt ważny.-dodał, ściskając moją rękę, którą trzymałam na kolanie.
-No dobra, nie będę Cię już męczyć. Przynajmniej nie tym. Za to musisz mi powiedzieć co twoja rodzina o mnie myśli, nie wydawali się przyjaźnie nastawieni do mnie. Na pewno nie twoja matka.

<Leon??>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy