Nie zdążyłem nic powiedzieć. Hann wyszła.
-Co twoja panienka odeszła?
-Nie odzywaj się ździro. I nie mam zamiaru się z tobą w jaki sposób kontaktować.
Wyszedłem. Nigdzie nie mogłem znaleźć Hanne. Ciekawe gdzie poszła. Po chwili dostrzegłem dobrze znany mi samochód mojej matki. Po chwili wysiadła.
-O synku, jak dobrze Cię widzieć.
Zrobiłem wredny uśmiech.
-Nawet się z matką nie przywitasz?
-Z taką suką nigdy.
-Jak ty się do mnie odzywasz smarkaczu?! - Chciała mnie uderzyć, ale złapałem ją za tą rękę.
-Ogarnij się.
-Nie jest Ci szkoda zmarnowanego tu czasu, obok tej. - pokazała palcem na stajnię - śmierdzącej obory?
-To jest stajnia, jeśli jesteś ślepa. A tobie nie jest szkoda jak dawałaś dupy jak ojciec był w pracy na noc?
Zrobiła zdziwioną minę, a ja wróciłem do stajni. Gdzie już zobaczyłem w boksie Shreka Hani.
-O tu jesteś. Szukałem Cię.
-No i znalazłeś.
-Czemu tak wybyłaś?
<Hanne?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz