PIERWSZY DZIEŃ W STAJNI
Widziałem Sam jak byłem w stajni z Julią. Nie była zbytnio zadowolona z tego, że zostawiłem ją chwilowo i 'zająłem się' drugą. Jechałem wreszcie na Arancie, a ona na Dumie. Jak dziwnie się złożyło, ja też dziś byłem na Dumie w terenie. Pokłusowałem do Sam.
- Yui! Yui!
Krzyczałem przez wiatr. Jedno mocne pociągnięcie za wodze i koń stępował, a raczej był zmuszony.
- Hym?
Usłyszałem i zobaczyłem jak zatrzymuje konia i odwraca się w moją stronę. Westchnąłem również się zatrzymując.
- Nie chciałem, żeby to tak wyszło...
Powiedziałem cicho nie mogąc podnieść wzroku na twarz Yui. Milczała. Najgorsze było właśnie to, milczenie.
- Chodź, spóźnimy się.
Syknęła cicho i odjechała. Zaraz jednak ją dogoniłem. Spojrzała ukradkiem w moje oczy wrogim wzrokiem. Starałem się go odwzajemnić. Przeszła do galopu, ja również, zaraz po niej. Chciała, żebym myślał, że nie zwraca na mnie uwagi. Wreszcie po kilku minutach ciszy przeszła do stępu.
- Jeszcze jesteś obrażona?
Powiedziałem uśmiechając się ukradkiem. Jej twarz była niczym kamienna, ale w środku gotowało się od emocji. Przelotny, lekki uśmiech, którego miałem nie zauważyć, chwilowo zbladła, chwilowo zarumieniła się i odwróciła wzrok.
- Nie wiedziałem, że to tak boli. Przecież ja tylko oprowadziłem ją i pojechałem w teren...
- Śmialiście się.
Usłyszałem.
- Do kogo ja się nie śmieję? My też nieraz się śmiejemy, były powody. Hej, nie bądź już zła, bo czym jesteś szczęśliwsza, tym piękniejsza...
Zobaczyłem niepewny, lekki uśmiech.
- Cóż ja widzę, uśmiecha się.
Odkryłem włosy z jej policzka i wsadziłem za ucho. Właśnie dotarliśmy do miejsca spotkania.
<Sam?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz