NOCNY DYŻUR
Wzruszyłam ramionami bliska łez.
-Nie wiem.-szepnęłam cicho i wbiłam wzrok w ziemię.-Chyba...chyba warto spróbować.-dodałam.
-No, to spróbuj go poprowadzić. Trzymaj lonżę i prowadź go.-kobieta podała mi ów przedmiot, a ja podpięłam go do kantara Sfilla.
Zrobiłam jeden krok. Koń najwyraźniej też chciał chodzić. Zaczęłam iść. On po dwóch krokach upadł. Popatrzyłam pytającym wzrokiem na Rosal. Tym razem nie udało mi się powstrzymać tego wodospadu gorzkich, pełnych żalu łez...Biedny Sfill patrzył na wszystko nerwowo swoimi wielkimi ślepiami. Przytuliłam się do jego szyi. Nasuwało mi się tylko jedno pytanie - co teraz? Czy Sfill umrze, lub go uśpią? A może...Może zastrzelą?!
-Zostawmy go. Niech zaśnie w swoim boksie. Jutro...przyjedzie strzelec. Musimy pozwolić mu odejść. No, chodź, nie płacz już.-powiedziała i przytuliła mnie.
Ja dalej płakałam. Ona naprawdę...naprawdę chce na to pozwolić? Ja nie!
***
Gapiłam się w sufit. Nie miałam siły nawet się ruszyć. Płacz mnie wykończył. Jedyne, co mogłam robić, to myśleć. Później przyśnił mi się okropny sen...Sfill stał w stajni, a jakiś wąsaty facet celował w jego czoło. Dało się słyszeć tylko strzał...
***
Pognałam do stajni jak najszybciej. Obok niej stało wypasione auto, po czym wyszedł z niego ten sam wąsaty facet, jaki był w moim śnie! Trzymał futerał z bronią. Zdążyłam w samą porę. Kiedy facet już trzymał broń na odpowiednim poziomie i prawie naciskał na spust, wbiegłam przed Sfilla drąc się.
-NIE!!!
Zza ściany wyszła Rosal.
<Rosal? Nie zastrzelą go, prawada? :< >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz