KIELISZEK MOŻE DWA...
Obwinęłam nogi wokół jego bioder i sytuacja zaczynała się robić troszkę intymna. Max po woli zdjął ze mnie bluzkę, ja również rozpięłam guziki koszuli Max'a. Trwaliśmy w namiętnym pocałunku gdy nagle przestałam i usiadłam jedynie na biodrach Max'a.
-Max! Żelazko! Zostawiłam żelazko na bluzce
Stwierdziłam, że moją bluzkę za długo by się zakładało i szybko na zarzuciłam na siebie koszulę Max'a nawet jej nie zapinając.
Miałam łzy w oczach i najgorsze myśli w głowie.
-Jedziemy do mojego domu.
Gdy dojechaliśmy na miejsce zobaczyłam oddział straży pożarnej. A środek domu praktycznie cały spłoną. Czyli salon, kuchnia i łazienka na dole.
-Dobrze, że sąsiadka w czas zadzwoniła, bo by góra poszła. - powiedział strażak.
Żółciłam się w uścisk do Max'a z wielkim płaczem. Nie mogłam pohamować krzyków i łez. Zaczęłam delikatnie stukać pięściami w klatkę piersiową Max'a.
-To moja wina! Moja!
<Max??>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz