PIERWSZY DZIEŃ W STAJNI
Z dumą postawiłam walizkę przed stajnią. Zauważyłam nazwę "Stajnia Nimfy". Uśmiechnęłam się. Wreszcie uciekłam! Odetchnęłam z ulgą i usiadłam na bagażu. Chwilę odpoczęłam, po czym weszłam na teren stajni. Różne osoby mijały mnie, tymczasem zerkając na mnie z ciekawością. Usłyszałam nawet szepty typu "Patrz, jakaś nowa" "Haha, niedoświadczona!", ale mało sobie z tego robiłam. Poszłam do biura właścicielki, gdzie zapisałam się...
***
Stałam w wyznaczonym pokoju. Wypakowałam się już, przebrałam...teraz stałam przed lustrem. Patrzyłam "za siebie". Co było, minęło, trudno. W końcu znalazłam miejsce na Ziemi dla mnie. Uśmiechnęłam się i wyszłam na zewnątrz. Śnieg leżał na ziemi i nie prószył. Ruszyłam w kierunku stajni. Niektóre konie nie znajdowały się w swoich boksach, a ja przyszłam zaprzyjaźnić się z nimi. Kiedy podeszłam do boksu, by znów ciekawie zerknąć na tabliczkę z imieniem, na której pisało "Sfill", po czym spojrzałam na konia, ten podbił moje serce. Patrzyłam na niego. On na mnie też. Moje serce podskoczyło do gardła. Och, taki piękny!
-No, cześć mały...-rzekłam przymilnie, po czym wyciągnęłam rękę, by go pogłaskać.
Ta, mam niemałe doświadczenie z końmi, jeździłam i to naprawdę dobrze. W końcu...piąte miejsce w Grand Prix to wcale nie źle, prawda? Ten przybliżył pysk, by mnie obwąchać. Zachichotałam cicho. Zaczęłam się ciekawie rozglądać, w poszukiwaniu kogoś, kto mógłby mi pomóc. Zauważyłam idącą w moim kierunku Sam, zastępczynię właścicielki. Uśmiechnęłam się do niej.
-Cześć, mam na imię Sam, ale to już chyba wiesz. A tobie, jak na imię?-spytała wyciągając do mnie rękę.
-Sarah, miło mi cię poznać.-uścisnęłam jej rękę.-Ten koń, to Sfill, prawda?
-Tak, a co? Chciałaś na nim pojeździć? Zapomnij! Lepiej idź pojeździć na Łezce.-odpowiedziała z uśmieszkiem.
-Tylko...że ja umiem jeździć na koniach...konie dla podstawowych jeźdźców? Jestem już na nieco wyższym etapie, czyli średnio zaawansowanym jeźdźcem.-wyjaśniłam.
-Ta, na pewno. Weź go na zewnątrz, przekonamy się. No chyba, że się boisz!-odparła tłumiąc śmiech i wyszła na zewnątrz.
-Nie bój się mnie. No, skoczę po wskazany przez nią czaprak, siodło i wodze. Zaraz wrócę.-powiedziałam do konia i poszłam po ekwipunek.
Trzymałam w rękach siodło i czaprak, a przez ramię miałam przewieszone wodze. Zatrzymałam się przed boksem Sfilla i jedną ręką otworzyłam boks. Na ścianie spoczęły czaprak i siodło, a ja trzymałam wodze. Zamknęłam boks. Podeszłam do boku Sfilla i położyłam wodze na jego karku. Włożyłam wędzidło do jego pyska i uregulowałam wszystko. Później czaprak, a na koniec siodło. Zapięłam je odpowiednio i otworzyłam boks. Wyszłam z niego trzymając Sfilla, po czym zamknęłam. Zmierzałam ku Sam. Ona dalej stała z uśmieszkiem. Nie wierzyła w moje siły? Cóż...miała prawo. Jestem nowa, nic o mnie nie wie.
-No, wsiadaj lala! Tylko najpierw na padoku!-zaśmiała się.
Ja skierowałam konia na padok, po czym wsiadłam na niego. Założyłam jeszcze toczek i już siedziałam na wierzchowcu. Zaczęłam iść stępem.
-Stępem, to na nim każdy potrafi!-usłyszałam.
Później zaczęłam kłusem. Później galopem. Jazda na nim, to coś wielkiego! On jednak przyspieszył do cwału, a kiedy kazałam mu zwolnić, zwolnił trochę cwał. Zatrzymałam go i zsiadłam z siodła. Sam patrzyła na mnie klaskając.
-No, no, jednak nie jesteś taka słaba, na jaką się wydajesz. Teraz weź, rób co chcesz. Odstaw konia, jedź na nim jeszcze, co chcesz.-po czym odeszła.
Popatrzyłam na Sfilla. Koń parsknął, a ja uśmiechnęłam się. Skarogniady koń naprawdę mi się podobał. Odprowadziłam go do boksu. Przedtem był zadany, a teraz był zakurzony, więc postanowiłam go rozsiodłać i wyczyścić. Zdjęłam ekwipunek, odniosłam na miejsce i zabrałam się do czyszczenia konia. Dwa razy koń kopnąłby mnie tylnymi nogami, ale ile razy mi się to zdarzało? Założyłam mu jego kantar. Ach, chciałabym, by był mój! Ale...mogę na nim jeździć, kiedy będzie "wolny", czyż nie? Przypomniałam sobie, że miałam marchewki, pocięte na kawałki, bo zamierzałam dać je kilku koniom. Zapomniałam o nich. Usiadłam w rogu boksu Sfilla i dałam mu dwa małe kawałki. Koń schrupał je. Dawno nie siedziałam w towarzystwie konia, ech... Pogłaskałam go czule po pysku. Siedziałam tam od wczesnego południa do późnego wieczora. Przytuliłam go, kiedy wstałam, oraz obiecałam, że wrócę do niego następnego dnia. Odeszłam do swojego pokoju, przebrałam się i rzuciłam na łóżko. Ale to był piękny dzień!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz