PIERWSZY DZIEŃ W STAJNI
Zamknąłem oczy, zapomniałem na chwilę gdzie jestem. Jednak nigdy co się ze mną dzieje...tego nie można zapominać. Nie chciałem tracić równowagi i spokoju zewnętrznego, ale czułem mrówki na całym ciele, a w żołądku motyle...czemu miłość musi być określana owadami?! Kiedy Sam chciała już kończyć owinąłem ręce wokół jej bioder i jeszcze raz pocałowaliśmy się. Byliśmy daleko, inni nie widzieli...znaczy Rosal, Kamila, Julia i Hugh. Widziałem z daleka jego cień, dopiero przyszedł. Ros, Kamila i Jula dopiero brodziły nogami w wodzie, było już ciemno i byliśmy za daleko.
- Jesteś taka piękna w tym blasku księżyca...kiedy on w ogóle się pojawił?
Taką gadką miałem okazję odwrócić uwagę Yui, patrzyła teraz na niebo. Od tego 'jesteś taka piękna' nie mogłem się powstrzymać. Zanurkowałem szybko, chwyciłem Sam i wylądowała na moim ramieniu piszcząc i śmiejąc się. Wyszliśmy na brzeg. Inni byli już w miejscu, gdzie przed chwilą byliśmy my. Konie puściliśmy wolno, jadły trawę. Samanta wyciskała bluzkę.
- Sam?
- Tak?
- Najpierw wiedz, że od jakiegoś czasu to już nie była zwykła przyjaźń. Obdarzam Cię uczuciem innym dawniej. Ja czuję miłość. Chciałabyś...być moją dziewczyną?
Oczywiście, bałem się odrzucenia, ale Ona też. Przy tym pocałunku. Jakby powiedziała nie, to byłoby jak teraz. Bez tak ogromnej zmiany...
<Sam? I co, he, he?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz