PRACA
Jak zawsze leniuchowałam po jeździe na Viriane w stajni. Włączyłam radio i leżałam w słomie u mojej ukochanej klaczki. Zadzwonił do mnie telefon.
-Halo? -odebrałam.
-Hailie, gdzie ty się podziewasz?
-Mama?
-Nie! Duch Święty. No jasne, że ja -uniosła się.- Nie powinno ci czasem pisać na wyświetlaczu?!
-Wyluzuj, jak zawsze przesadzasz a do tego jesteś nad opiekuńcza- westchnęłam.
-Skończ! -rozkazała i od razu zmieniła ton -Gdzie jesteś?
-Sprzątam w stajni po jeździe -skłamałam zniesmaczona.
-Nie rozumiem po co ty to robisz, nawet ci za to nie płacą -westchnęła głośno na znak, że ręce jej opadają. ~Zdziwiłabyś się~ pomyślałam tylko. Nie mogłam jej powiedzieć, że zbieram na własnego konia. Nie pozwoliłaby mi na to. Tylko by się nagadała.
-Kończę, nie mogę rozmawiać. Pa -rozłączyłam się.
~A teraz serio muszę brać się do roboty~ do ręki wzięłam szczotkę i zamiatałam stajnię. Zajęło mi to bardzo niewiele czasu. Zaraz potem wypastowałam siodła, których ostatnio nie zdążyłam. Powycierałam wszystkie kurze. Poukładałam szczotki i derki, które były w kartonie porozwalane. ~Widać, że ktoś czegoś tu szukał~. Na koniec umyłam wszystkie okna. Byłam wyczerpana. Padałam z nóg. Wyjęłam telefon i wybrałam numer mamy.
-Hejo mamuś, tu twoja ukochana córeczka. Podjedziesz po mnie do stajni?
-Widzisz, jak czegoś chcesz to potrafisz być miła. -przerwała na chwilkę- Jasne córeczko, już jadę.
-Dzięki.
-Ale co się stało, że nie możesz pieszo?
-Mam lenia- westchnęłam, próbując opanować zdenerwowanie na tą kobietę.
-Aha- twardo odrzekła- Cześć.
-Nie musisz się spieszyć. Pa. -rozłączyłam się.
Podeszłam do Viriane, mojej ukochanej klaczki. Ona to prawdziwy towarzysz. Zawsze umie okazzać swoje uczucia. Bynajmniej mi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz