PRACA
Od razu, kiedy otworzyłam oczy, przypomniałam sobie o pracy. Ogarnęłam się i wyszłam na zewnątrz. Gruby, wysoki śnieg spoczywał sobie na ziemi, a moim zadaniem było się przez niego przedrzeć. Tym razem, weszłam do stajni razem z Max'em. Nie jestem pewna, czy pałam sympatią do tego chłopaka... Nieważne. Ten poszedł czyścić sprzęt. Zamówiłam pranie czapraków! Lubię to, naprawdę. Wypuściłam konie już mniej chaotycznie niż ostatnio, po czym wyczyściłam boksy. Umyłam w nich podłogi, ściany, wyłożyłam słomę i już były gotowe. Później jeszcze tylko umyłam ściany stajni, a Max zajął się sufitem. Wprowadziłam konie z drobną pomocą chłopaka, po czym umyliśmy podłogi. Przypomniało mi się, że muszę wyprać czapraki. Zatem wymyłam je starannie, że nawet najbrudniejsze, były jak świeżo kupione. Kiedy to zrobiłam, karmiliśmy konie. Dostały paszę, owies i witaminy, na podwyższenie energii. Później dostały deser i świeżą wodę. Pogłaskałam Łezkę, gdyż to ona dostała ostatnia i odstawiłam wiadro na miejsce. Postanowiłam, że skoro zajmujemy się stajnią, dlaczego by nie zrobić tak, że i stajnią, jak i końmi? Zapytałam o to Max'a. Ten spojrzał na mnie znad ekranu telefonu i wzruszył ramionami.
-Jak chcesz.-rzucił i schował telefon do kieszeni.-Mnie pasi.
Zatem wyczyściliśmy konie i zastanawialiśmy się, co by tu jeszcze sobie zrobić. Przypomniało nam się, że możemy zrobić koniom coś podobnego do masażu. Podeszłam do Szaranta. On jest taki piękny... Wow. Zaczęłam go masować po karku, unikając skubnięcia w rękaw. Kiedy próbował to zrobić, ja tylko chichotałam. Wymasowaliśmy wszystkie konie, które wyglądały po tym zabiegu na bardziej, niż zadowolone. Były takie odprężone! To wszystko po to, by nie stresowały się na treningach, wyścigach, zawodach i tak dalej. Max usiadł na sianie i znów zaczął grzebać w telefonie. Ja zerknęłam do Sfilla. Pogłaskałam go i przytuliłam się do jego ciepłego, wilgotnego pyska. Lubiłam go. Nie, odpowiedniejsze byłoby kochałam. Naprawdę, od kiedy tu jestem, nie ma innych koni dla mnie. Jest Sfill. I to jest dla mnie odpowiedni koń. Kto wie, może kiedyś go kupię? Postanowiłam jeszcze przeczesać jego grzbiet. Później usiadłam w jego boksie i czekałam, aż przyjdą jeźdźcy, by zabrać swoich ulubieńców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz