wtorek, 19 stycznia 2016

Od Shary

NOCNY "DYŻUR"

Wszędzie światła zgasły. Ja, przebrana już w piżamę leżałam w swoim pokoju z zapaloną, małą lampką na biurku czytając książkę. Jednak nie mogłam skupić się...Konie rżały, jak gdyby kogoś wołały. Chciałam tam jak najszybciej pójść, ale powstrzymałam się. Potarłam pięściami oczy i spojrzałam na zegarek. Jedenasta w nocy. Odłożyłam książkę i leżałam gapiąc się w sufit. O, nie, nie wytrzymam tego! Wstałam i na piżamę założyłam dżinsy i bluzę stajenną. Pachniała Lucas'em - koniem, na którym kiedyś jeździłam. Zgasiłam lampkę, ale zamiast tego zapaliłam świecę. Na moje szczęście w biurze również nie paliło się światło. Każdy był w pokoju, w którym mieszkał sam, lub dzielił go z kimś. Złapałam glany stojące w rogu pokoju i wyszłam do biura. Tam postawiłam bezgłośnie święcę i zaczęłam wkładać ciężkie buty. Od tak wyszłam na zewnątrz. Może i trochę było mi zimno, ale to nic. Ruszyłam do stajni. Tam było trochę cieplej, choćby ze względu na konie. Wszystkie rżały, jak gdyby chciały powiedzieć "Weź, pojedźmy gdzieś!", ale nie mogłabym jeździć na każdym z nich jednocześnie. A z resztą...mam swojego ulubionego konia. Wystraszyłam się i upuściłam świecę. Ta jednak z powietrzu zdmuchnęła się. Ale z pewnością ktoś to usłyszał! Złapałam świecę i tackę, po czym pognałam do boksu Sfilla oglądając się za siebie.
-Nie wydaj mnie, kochany Sfill!-szepnęłam i kucnęłam. Widziałam jakąś postać biegnącą ku stajni. O, nie! To była Rosal, właścicielka! Przełknęłam ślinę. Ona weszła do środka i zapaliła światło.
-Co jest, koniki? Co to za hałasy?-spytała jakby samą siebie.
Wpadłam w mały stóg siana. Wystarczył dla mnie. Skuliłam się i zrobiłam małą szparę na oczy. Widziałam wszystko doskonale. Nagle Rosal podeszła do boksu Sfilla.
-A ty, mały, coś widziałeś?-spytała i złapała go za kantar, a drugą ręką głaskała go. Koń zarżał.-Hm, pewnie jakiś sen!
Kobieta odeszła, a ja dalej w strachu siedziałam w stogu. Nagle Sfill położył się. Jednak nie wyglądało to, jakby miał dostać od tego kolki. Ułożył się wygodnie. Kiedy po pięciu minutach nie miał kolki, postanowiłam jednak, że postawię go na nogi. Wstałam i otrzepałam się.
-Wstawaj, Sfill.-nakazałam i złapałam konia za kantar.
Ten posłusznie wstał. Ja siedziałam w jego boksie dobrą chwilę.
-No...Sfill...dobrej...nocy...-wymamrotałam przez sen, po czym położyłam się w czystej części boksu i prawdopodobnie zasnęłam.
***
-Sarah, Sarah!-usłyszałam.
Usiadłam i ujrzałam, iż jest już ranek. Miałam we włosach pełno słomy, a Sfill z zaciekawieniem wąchał mnie co chwila.
Podniosłam wzrok na postać. Otóż...Rosal przyszła sprawdzić, czy wszystko dobrze!
-To ty byłaś tu wczoraj, prawda?-zmrużyła oczy.
Spojrzałam na swoje buty. No, tak. Byłam tu.
-Przepraszam.-wyszeptałam bliska łez.
-No, chodź, bo się przeziębisz! Porozmawiamy w biurze!-rzekła surowym tonem.
Wstałam i podążyłam za kobietą. Może każe mi stąd odejść? I znów będę skazana na szukanie miejsca pobytu? O, nie!
<Rosal? Wywalisz mnie, czy nie?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy