PIERWSZY DZIEŃ W STAJNI
Popatrzyłam na niego szczęśliwym wzrokiem. Ale nie pokazałam tego mimikom. Usiedliśmy pod drzewem obok siebie. Ale nie patrzeliśmy do siebie. Ja patrzyłam w niebo, ale kontem oka zobaczyłam co robi Max. Odrywał listki od mleczu. Westchnęłam, ale za chwilkę powiedziałam.
-Max?
-Tak?
-To nie ty powinieneś przepraszać. Tylko ja. Nie potrzebnie jestem, byłam.... - uśmiechnęłam się - po prostu nie powinnam się tak zachowywać. Tak samolubnie. - zakręciła mi się łza w oku, a chłopak siedział i słuchał, jakby nie poruszony. Widziałam, że dużo myśli. - Przecież jesteś wolny, i nie jestem sama na tym świecie. Masz innych znajomych i przyjaciół. -nie wiedziałam co mam o sobie myśleć. - I ze wszystkimi możesz spędzać czas.
Była dłuższa chwila ciszy. Trochę nie zręczna. Widziałam, że Julia siedziała na brzegu i co jakiś czas się na nas patrzyła.
-I dlaczego tak mam? Powiem Ci. Zawsze ciężko znosiłam rozstania. Ale jedno rozstanie załamało mnie na trzy lata. Miałam przyjaciółkę Maję. To ona miała przezwisko Yui, a ja Tomoe. Byłyśmy razem od zawsze. Nierozłączne. Jak miałam czternaście lat szalały mocne mrozy. Maja wracała z rodzicami z ferii od cioci Mili, ma na prawdę na imię Milena, ale gdy byłam z Mają u niej na wakacjach dałyśmy jej takie przezwisko. Świetnie u niej się bawiłyśmy. Wstawałyśmy o siódmej, a kładłyśmy się spać po północy. Znałyśmy się tak dobrze, że nie musiałyśmy zadawać sobie żadnych pytań. Ale wracając do tej zimy. Siedziałam w domu. Maja napisała mi, że już jest przed miastem i jak tylko wróci od razu wpadnie do mnie... Czekałam godzinę. Ale po tej godzinie Ciocia Mili zadzwoniła do mnie. - kilka łez spłynęło mi po policzku. - Powiedziała, że Maja i jej rodzice mieli wypadek. Że jej mama i tata zginęli, a ją zawieźli do szpitala. Oczywiście od razu wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy do niej. Leżała na łóżku przytomna, ale w złym stanie. Podbiegłam do niej i ustałam nad łóżkiem. Delikatnie ją przytuliła i rozpłakałam się. Lekarz kazał mnie od niej odciągnąć i, żebym tylko siedziała przy niej na krześle. "Yui dasz radę" cały czas gdy miała kontakt z rzeczywistością. Ale jej ostatnimi słowami były "Sam ot teraz ty będziesz Yui, I pamiętaj "Dwa ciała jedną duszą" Po tym nie miała siły powiedzieć czegoś więcej. Po jednej drugiej godziny.... Maja umarła. Ale umarło jej Ciało Ona cały czas była, jest i będzie w moim sercu. Nasz ulubiony cytat to: " Dwa ciała jedną duszą oplecione
te same dźwięki je poruszają
wspólnymi ścieżkami co dzień stąpają
te same zapachy zmysły rozbudzają
jednakowe miejsca w zachwyt wprowadzają
Więc dlaczego dwie pary oczu tego nie dostrzegają?
Dlaczego nieustannie z czasem się mijają?
Dlaczego wzrok skierowany w przeciwne strony mają? "
Nauczyłyśmy się tego na pamięć. Gdy usłyszałam, że jej serce przestało bić. Przyszła grupa lekarzy i zaczęła się kilku minutowa reanimacja. Gdy przestali ją reanimować. Zaczęłam ją przytulać i płakać, ale po kilku minutach odciągnęli mnie od mnie. - oczy i policzki miałam całe załzawione. -Miałam stan pod depresyjny. Chodziłam do psychiatry, psychologa i brałam leki uspakajające. Minęło mi dopiero po trzech latach. - otarłam łzy bluzką. - A może dlatego, że jestem z sierocińca i boję się stracić znów wszystko co miałam. Nie wiem, ale przepraszam Cię, przecież Julia morze być twoją przyjaciółką, dziewcz.....
Uśmiechnęłam się i spojrzałam w stronę Max'a. W końcu to komuś opowiedziałam
-Och znów Cie przepraszam. Nie chciałam, żeby to wyszło jakbym się komuś wyżalała, tylko tego nikomu nigdy nie opowiadałam. Cisnęło mnie to od środka. - zaśmiałam się. - Nie chcę aby ktokolwiek brał mnie za biedną dziewczynę poszkodowaną przez los! Nie Tak TO nie jest!
Wstałam i popatrzyłam na Max'a.
-Idziemy? Julio idziesz? - spytałam.
<Max??>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz